tablica informacyjna

- Zapraszamy do zapisów! -
- Szablon zawdzięczamy cudownej Emergency z PG! Bardzo dziękujemy!-


niedziela, 29 marca 2015

Without dreams, you're blank inside

Park Jimin 
01.04.1994 rok ♦ 175 cm ♦ 60 kg ♦ samotne, małe mieszkanie ♦ brak kontaktu z rodziną ♦ "małykróliczek jedynym, prawdziwym przyjacielem ♦ optymista ♦ opiekun sześcioletniej Soohae ♦ striptizer w nocnym klubie ♦ od niedawna brunet ♦ wydziedziczony dwa lata temu ♦ homoseksualista 
Jimin to dosyć charakterystyczny, młody mężczyzna. Od zawsze był inny od reszty dzieciaków ze swojego środowiska i nawet od własnego rodzeństwa. Min lubił się dzielić, pomagał innym, nie patrzył na to czy dziecko, z którym się bawi ma markowe ubrania czy podziurawiony sweter. Dla niego nie liczył się status materialny, nie liczyły się drogie zabawki czy wyjazdy za granicę. Mógł spędzać czas bawiąc się uszytym przez siebie misiem, siedzieć pod łóżkiem i czytać podartą książkę czy spędzać wakacje na placu zabaw zamiast pluskać się we wodzie nad morzem Karaibskim. I taki pozostał po dziś dzień. Park Jimin to duży dzieciak, który uwielbia wszystko to, co urocze. Uśmiecha się na widok pieska, podziwia urocze pluszaki i naciąga rękawy przeważnie za dużych bluz, koszulek czy swetrów na dłonie, zakrywając swoje policzki, gdy się zawstydzi. Jest dosyć nieśmiały i dopiero gdy już przy kimś czuje się naprawdę dobrze i swobodnie, pokazuje to, jaki jest naprawdę. Zazwyczaj stara się grać dorosłego i radzić sobie z problemami, co nie bardzo mu wychodzi, ale Jimin nie lubi prosić innych o pomoc, chce być samodzielny, choć tak naprawdę to wyrośnięte dziecko, którym trzeba się opiekować, tulić i upewniać go, że jest bezpieczny.



ciekawostki ♦ relacje 




109 komentarzy :

  1. [No normalnie jesteś genialna! xD Pomysł jest normalnie bomba! To mam zacząć, czy ty zaczniesz? ^^]

    Hae

    OdpowiedzUsuń
  2. Przytaknąłem lekko ruchem głowy na jego odpowiedź mimo tego, że nie wiedziałem czy było to najlepsze rozwiązanie. Sądziłem, że może czułbym się dziwnie w takiej sytuacji, zaprowadzając go pod swoje mieszkanie, a później wożąc go swoim autem. Mogło to być dla niego niezręczne i dla mnie w sumie także, bo w gruncie rzeczy Jimin wciąż był kimś, kogo nie znałem dobrze i kogo dopiero spotkałem, a na razie wszystko co działo się w jego obecności wydawało mi się ciut dziwne. Nie było to aż tak mocno wyczuwalne, ale jednak było. Mimo wszystkiego, przystałem na jego propozycję, bo przecież to ja zapytałem się o jego zdanie i je otrzymałem - teraz musiałem się tylko go trzymać.
    - W porządku - odparłem, starając się uśmiechnąć przy tym lekko. - To w tą stronę - ruszyłem pierwszy krok w tym samym kierunku, gdzie szedłem tamtego wieczoru, gdy chłopak mnie zobaczył prawie, że mdlejącego na środku chodnika. Żwawym krokiem spacer pod moje mieszkanie zająłby nam jakieś dziesięć minut.
    Nie potrafiłem jednak przesiedzieć ten krótki czas w kompletnej ciszy. W zasadzie z innymi ludźmi to robiłem, ale wtedy miałem na sobie tą maskę profesjonalności i chłodnej obojętności, a teraz nie była mi ona potrzebna więc odrzuciłem ją na bok, bo często bywała dość niewygodna. Ale jednak uznawałem Jimina za kogoś poza tym światem, do którego musiałem wracać codziennie, który obejmował moją pracę i wszystkich ludzi z nią powiązanymi. Dlatego do tej pory z nim miałem ochotę zachowywać się inaczej, bardziej swobodnie.
    - Wiesz już, co wypróbujesz jako pierwsze, kiedy tylko dojedziemy? - zapytałem się z lekkim uśmiechem, spoglądając na nim z oczami wręcz dziecka, które już błyszczały się na samą myśl o wesołym miasteczku.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  3. [Mogę zacząć ^^]

    Normalnie ja wiem, że jestem świetna, utalentowana i w ogóle i w ogóle... Ale chyba nie aż tak, by w miesiąc przygotować taką ilość rysunków. Nawet jeśli nie będę spała, ani jadła, tylko żyła samą pracą, to się technicznie nie może udać. Gdybym miała przygotować kilka postaci i teł, nie ma sprawy, ale cały tom komiksu? Szczególnie, że od dwóch godzin udało mi się jedynie zabazgrać kartkę tylko jakimiś ozdobnymi szlaczkami...
    Aish... Przez tą presję tracę wenę i nie mam nawet siły się za to zabierać, ale cóż, jak mus to mus. Upchnęłam szkicownik i piórnik z całą kolekcją najróżniejszej miękkości ołówków do torby, narzuciłam kremową kurtkę z ekologicznej skóry i pojechałam do osiedlowego parku, na moje stałe miejsce nad stawkiem, licząc na to, że odrobinka świeżego powietrza i słońca doda mi natchnienia.
    Właściwie dodało tylko powodów do prokrastynacji, bo kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam Jimina i małą Soohae. Rudowłosy był zajęty chyba rysowaniem czegoś, a mała zaglądała mu co chwila przez ramię i pytała co i rusz, czy już gotowe. Poprzednio trochę sobie z sympatycznym kolegą pogadałam i chyba trochę go polubiłam... znaczy, nie, żeby coś, po prostu fajny z niego kumpel, więc teraz z bananem na gębie się odezwałam:
    - Cześć! - W ten sposób przywitałam się z wesołym duetem, właśnie w momencie kiedy obrazek był gotowy. Mała niecierpliwie wyrwała kartkę z bloku rysunkowego i zabrała się za kolorowanie, a ja w tym czasie wyciągnęłam swoje ołówki i zaczęłam kombinować, co tu narysuję.
    Soohae po chwili kolorowania przerwała to i podeszła do mnie, trzymając w dłoni na wpół pokolorowany rysunek i na bezczelnego zaglądając do mojego piórnika.
    -Pożycz kredkę, Unnie! - poprosiła, wyjmując jeden z twardych ołówków, który z zewnątrz mógł na pierwszy rzut oka wyglądać jak błękitna kredka.
    -To nie są kredki, tylko ołówki, ale możesz sobie jakiś wziąć, mam ich dużo, Soohae-ya.
    -A po co ci tyle ołówków, Unnie?
    -Bo każdy trochę inaczej rysuje.
    -A dlaczego?
    -Bo mają inne rysiki.
    -A po co?
    Niekończące się pytania małolatów... Ja nie mogę.
    -By wychodziły ładniejsze obrazki. Yah, a skoro o obrazkach mowa, to ten jest naprawdę dobry. Nie wiedziałam, ze masz do tego talent, Jimin-ssi. - Obrazek naprawdę był niczego sobie. Jasne, do mistrzostwa świata jeszcze trochę brakowało, ale na pewno ponad przeciętną, a poza tym liczyłam na to, ze uda mi się wywinąć od odpowiadania w kółko na powtarzające się pytania małej, która wypróbowywała każdy po kolei z moich ołówków, zdziwiona, że może ich być aż tyle rodzajów.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  4. Hye kolejny raz spojrzała na wyrwaną niedbale z zeszytu kartkę, na której napisany był adres seulskiego hotelu. Wpatrywała się w nakreślone literki i cyferki z kompletnym niezrozumieniem w oczach. Zaraz potem uniosła wzrok na znajdujący się przed nią budynek, który powinien być tym, w którym miała przenocować.
    Kiedy przyjechała do stolicy Korei Południowej w pogoni za studiami, wszystko wydawało się jej takie jasne. Najpierw załatwi sobie nocleg w hotelu — pokój zarezerwowała już przez internet — potem złoży papiery na uczelnię, poczeka na przyjęcie, a międzyczasie pozna calusieńskie miasto. I to od podstaw! Kupiła nawet przewodnik i rozmówki koreańsko-angielskie, chociaż oba te języki znała bardzo dobrze. Chyba po prostu chciała przygotować się na wszystko, a i tak jej nie wyszło.
    W końcu zrezygnowana chwyciła za czarną rączkę swojej jasnoróżowej walizki i ruszyła w stronę jednej z galerii handlowej, jaką zdążyła zauważyć. Była strasznie głodna, a w takich centrach powinien być jakiś fast-food. Tak przynajmniej było w USA... Tutaj, w Korei, wszystko wydawało się być takie dziwne! Nawet ci ludzie. Każdy miał skośne oczy! Co z tego, że Hyeki sama tak wyglądała. To i tak było dziwne.
    Kiedy w końcu dotarła na miejsce, od razu wypatrzyła jakiś punkt ze śmieciowym żarciem. Szybko kupiła sobie hamburgera i małą colę, przysiadła na jednej z ławek i rozpoczęła w konsumpcję, starając się wyglądać tak godnie, jak to tylko było możliwe.
    W pewnej chwili zauważyła pomiędzy wieloma plecami bardzo charakterystyczne plecy. Takie plecy miała tylko jedna osoba na ziemi, a Hye bardzo tę osobę lubiła. Wręcz kochała. Tak się składało, że był to jej uroczy kuzyn. Ale ostatnio słuch po nim zaginął, a jej wujostwo nie chciało nic na ten temat mówić...
    Zauważyła też, że jej kuzyn trzyma za rączkę jakąś czarnowłosą, malutką dziewczynkę. Wyglądali razem tak uroczo, że Hyeki prawie dostała palpitacji serca na sam ich widok.
    Dziewczyna od razu rzuciła swoje jedzenie i zostawiła walizkę tam, gdzie stała, po czym biegiem puściła się do przodu. Momentalnie wskoczyła na plecy chłopaka, by zarzucić mu ręce na szyję i objąć tak mocno, jak tylko potrafiła.
    — JIMIN! — krzyknęła wesoło, wtulając policzek w ten jego.

    szczęśliwa Hye

    OdpowiedzUsuń
  5. Patrzyłam tak na niego i patrzyłam. W między czasie gdy miałam otrzymać od niego odpowiedź, mogłam sobie pozwolić na dłuższą chwilę rozmyślań nad jego osobą.
    Dzięki jego zachowaniu, odpowiedziach czy tej kartce mogę wnioskować, ze w jego ciele występują tak jakby dwie osoby. Jednakże nie jest to rozdwojenie osobowości, tylko coś bardziej w stylu masek zakładanych w zależności od otoczenia. I jak widać, Jimin nie radzi sobie z tą "grą aktorską".
    Słysząc jego deklarację co do uczuć, byłam jeszcze bardziej pewna mej tezy. Biedny chłopak. Pogubił się w życiu, to widać. Nie czerpie z niego przyjemności, a jeśli tak to tylko w kilku procentach.
    Chciałabym, aby przynajmniej w przez chwilę przestał myśleć o całym złu tego świata. Aby wyzbył się chociaż na sekundę wszelkich negatywnych emocji, które w nim siedzą. Aby przez moment był sobą, po prostu sobą.
    Mam pewien plan, ale żeby go wcielić w życie potrzebuję trochę podstawowych informacji na jego temat.
    - Jimin, a co lubisz robić w wolnym czasie? Tak no... - zawiesiłam się, szukając odpowiednich słów. - Gdy wiesz, ze nikt i nic ci nie przerwie. Tak jakbyś beztrosko zajmował się tym, co lubisz - spojrzałam na chłopaka, lekko się uśmiechając.
    Takie informacje zdecydowanie ułatwią mi moje postanowienia co do niego. Zamierzam pokazać mu, ze gdzieś tam, jego prawdziwe oblicze potrafi się cieszyć i odczuwać innych przyjemnych emocji.
    A gdy już to osiągnie, zajmiemy się sprawami masek. W końcu przez całe życie nie można być pierdzielonym aktorem.

    EunBi

    OdpowiedzUsuń
  6. -Tak, mam do zrobienia cały tom komiksu dla dzieci i tylko miesiąc czasu. Właściwie to plan opowieści już ktoś dla mnie przygotował, zresztą to jest na podstawie "Bajek Hyunae", tej popularnej książki, więc żadnej fabuły nie wymyślam, muszę tylko gotową historię rozrysować, ale to i tak jest roboty od... - od jasnej cholery i trochę , chciałam powiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język, przypominając sobie, że w naszym towarzystwie jest kilkulatka, która stanowczo nie powinna wysłuchiwać takich wyrażeń. Jeszcze by je zaczęła powtarzać... - No, nie do ogarnięcia dla mnie jednej - dokończyłam niezbyt zgrabnie.
    Chyba nadmiar stresu spowodował, że trochę za bardzo się wyżaliłam, jakbym miała do tego powód. Raczej powinnam się cieszyć, że mnie w wydawnictwie tak doceniają i dają mi jakąś porządną robotę. Książka, na której podstawie mam narysować komiks jest ostatnio bardzo popularna i to aż dziw, że namalowanie tego nie trafiło się jakimś starym wyjadaczom, tylko mi.
    Kurcze, powinnam być dumna, a nie marudzić, ale co ja poradzę, że jeśli chcę to zrobić porządnie, to nie widzę szans, bym zdołała wyrobić się do wyznaczonego terminu? Aish...
    Sama tego na pewno nie ogarnę... Co robić?

    Gryzdając coś bezmyślnie na kartce jednym z moich ulubionych, miękkich ołówków, zastanawiałam się, co by tu wymyślić, by nie położyć tego projektu na całej linii.
    W pewnym momencie jeszcze raz spojrzałam na rudą wiewiórkę, którą Soohae zdążyła w międzyczasie w połowie zakolorować i coś mi przyszło do głowy.
    -Jimin-ssi... A może chciałbyś mi w tym pomóc? Znaczy... narysujemy to razem, podpiszemy projekt oboje, podzielimy się zarobioną kasą po połowie. Będzie tego nawet wtedy sporo. Sama rozłożę się na całej linii, bo tego jest za dużo dla jednej osoby, więc prawdopodobnie nie dość, ze nie zarobię ani jednego zaśniedziałego wona, to jeszcze ostro podpadnę w wydawnictwie. Jak mi pomożesz, to z powodzeniem uda się zdążyć, zarobimy ładną kasę, może nawet zdobędziemy jaką taką sławę jako autorzy komiksów i będzie szansa na jakąś pracę na dłuższą metę. To jak? - namawiałam.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  7. Patrzyłam na niego, mrużąc powoli oczy i analizując jeszcze raz wszystko co do tej pory powiedział. Nie spodziewałam się po nim, ze nagle zacznie mi opowiadać o tym jakich to wspaniałych zainteresowań nie ma, gdzie nie był itp. Chciałam tylko poznać chociaż jedną jego ulubioną czynność, ponieważ to by i ułatwiło już pracę.
    Ale gdy tylko usłyszałam, ze nie ma on zbyt wiele wolnego czasu, zmarszczyłam nos i spojrzałam się na niego lekko przygaszona. zapewne ma pracę, ale czym się zajmuje,ze ledwo ma czas dla siebie? Kiedyś się dowiem dlaczego tak jest, ale nie teraz. Nie chce na niego zbyt naciskać.
    Następnie zapadła cisza. Ja nie chciałam nic odpowiadać, bo może jeszcze miał coś do powiedzenia, ale najwidoczniej uciekł już w sferę marzeń, bądź wspomnień.
    Jednak po chwili Jimin sam postanowił przerwać tę ciszę. Wsłuchałam się uważnie w jego słowa, a zaraz potem wpadł mi do głowy, przynajmniej tak myślę, genialny plan.
    No bo skoro lubi tańczyć, ale nie może tego teraz zbytnio robić, to co jest lepszego od właśnie zatańczenia?
    Uśmiechnęłam się w jego stronę i rzekłam:
    - Jiminie, chodź za mną. - Chwyciłam chłopaka za rękę i poszłam razem z nim na dach budynku, gdzie nie było ani jednej żywej duszy oprócz nas. Usiadłam sobie na wcześniej przyniesionym tutaj krześle i popatrzyłam się na niego łagodnie. Jego twarz wyrażała lekkie zakłopotanie.
    - Spokojnie, tutaj nikt nie będzie ciebie oceniał czy coś w tym stylu. zapomnij o wszystkim złym i po prostu zatańcz. - zachęciłam go i puściłam muzykę z mojego telefonu. Czy jest coś lepszego od robienia tego co się lubi? Chciałabym, aby w końcu poczuł się... Jakby to określić... Wolnym? Chyba to słowo najlepiej oddaje moje teraźniejsze pragnienia.
    Nie można cały czas się zamartwiać. To strasznie wyniszcza człowieka, dlatego mam nadzieję, ze przystanie przy mojej propozycji.

    EunBi

    OdpowiedzUsuń
  8. Sam w sumie nie wiedziałem, jak powinienem sobie wyobrazić tą naszą małą wycieczkę. Skoro dla Jimina to był pierwszy raz w takim miejscu, naprawdę nie miałem pojęcia czego się spodziewać - a co jeśli by mu się nie spodobało i chodziłby wtedy naburmuszony? Może jeszcze nie chciałby się do tego przyznać, sądząc, że coś podobnego byłoby z jego strony niegrzeczne, czy cokolwiek innego mógł sobie tam wymyślić w swoim pomarańczowym łebku. Tak czy inaczej, naprawdę nie wiedziałem w co szedłem zgadzając się na taką jego propozycję, ale może nie byłoby aż tak źle. Po prostu przetrwałbym do końca dnia i wtedy miałbym z głowy wszystkie sprawy związane z podziękowaniami i wdzięcznością. Po to tu przecież przyszedłem.
    Przytaknąłem ruchem głowy na pierwsze pytanie, po czym zastanowiłem się na moment. Od dziecka tak naprawdę lubiłem najbardziej te same atrakcje - te szybkie lub straszne, które dawały pewien dreszczyk emocji. Tak, byłem jednym z tych dzieci, które chciały zaciągnąć rodziców na wszystkie najbardziej niebezpieczne przejażdżki bo same nie mogły na nie wsiąść, a oni musieli im za każdym razem odmawiać, bo za bardzo się bali. W tym przypadku dorastanie okazało się bardzo przydatne, ale chyba tylko w tym. Brakowało mi trochę czasów dzieciństwa.
    - Zawsze najbardziej lubiłem najszybsze kolejki górskie - przyznałem z lekkim uśmiechem. - I ogółem wszystko to, co wygląda na niebezpieczne. Albo domy strachów, chociaż tych trochę się bałem, bo nigdy nie wiadomo czego się tam spodziewać - zaśmiałem się krótko, spoglądając na niego podczas gdy wciąż szliśmy przed siebie. - Ale karuzele łańcuchowe też są fajne. Diabelskie młyny są trochę nudne, ale jeśli będziesz chciał zobaczyć świat z takiej wysokości, to tam pójdziemy, hm? - uśmiechnąłem się ciepło do niego.
    Nie wiedziałem czy jego gusta co do takich atrakcji były kompatybilne z moimi, ale zawsze można było się jakoś dogadać. Chociaż z pewnością gdy tylko zobaczyłbym jedną z tych kolejek, które kiedyś uwielbiałem, trudno byłoby mi nawet nie zaproponować abyśmy tam poszli, ale gdyby Jimin za bardzo się bał, raczej bym na niego nie naciskał. Zawsze moglibyśmy spróbować przejść przez mały labirynt żywopłotowy, co zdecydowanie byłoby spokojniejszym zajęciem.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaśmiała się wesoło, słysząc ton jego głosu. Tak dawno go nie widziała i tak bardzo się za nim stęskniła! Był jedną z niewielu osób w jej rodzinie, która na widok jej niezdarności nie robiła dziwnych min albo czegoś jeszcze gorszego. Po prostu ją akceptował, a to było najważniejsze.
    Hye zeszła z pleców kuzyna i już zamierzała wszystko mu opowiedzieć, kiedy zauważyła niezadowoloną minę małej dziewczynki. Ki spojrzała zdezorientowana na brunetkę, a potem na Jimina. Dopiero po chwili zrozumiała, że mała najwidoczniej w świecie była zazdrosna.
    — Czeeeść! — Dziewczyna z szerokim uśmiechem złapała za rączkę Hae i delikatnie nią potrząsnęła. — Jimin to mój najukochańszy na świecie kuzyn! Nie martw się tak, nie zabiorę ci go! — dodała szybko, puszczając dłoń dziewczynki. Zaraz potem wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić. — Przytuliłam go dlatego, że strasznie się za nim stęskniłam, bo nie widzieliśmy się od naprawdę bardzo dawna, a ja uwielbiam się przytulać, więc tak jakoś wyszło... A teraz się zgubiłam, bo jestem tu pierwszy raz, więc ucieszyłam się dwa razy bardziej, kiedy go zobaczyłam, bo może mnie oprowadzi, ale nie chcę wam teraz przeszkadzać, ale.... Wy i tak nic nie rozumiecie, prawda?
    Hye spojrzała na zdezorientowane miny chłopaka i trzymanej przez niego Hae, po czym westchnęła ciężko. Znowu dostałą tego słowotoku, no! Jak zwykle nie mogła się powstrzymać. Kiedy się emocjonowała, to wszystko wychodziło z jej ust jak jakiś wodospad, a ona nie potrafiła nad tym zapanować.

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  10. - Hyung, chodźmy na plac zabaw!
    Tae, od kiedy tylko do niego przyszedłem, cały czas nadawał mi o tym jak bardzo chciałby pójść się pobawić z innymi dziećmi. Chłopiec wiedział, że jego zdrowie jest bardzo zachwiane i przez głupie kichniecie mógł zachorować na zapalenie płuc. Dlatego dość rzadko wychodziłem w nim na dwór. Nigdy nie wiedziałem, co mogło się zdarzyć.
    - Tae, nie – powiedziałem poważnie, na co chłopiec zrobił smutną minkę. Wiedziałem, co się szykuje. Nie chciałem tego, jednak nie mogłem tego w jakiś sposób powstrzymać. – Twój tata…
    - Ale co „mój tata”? On się nie dowie! Proszę, Kai! Ten jeden, jedyny raz! Nigdy nie pozwalacie mi tam chodzić! A ja chce się zobaczyć z moimi przyjaciółmi! – powiedział z wyrzutem. Zauważyłem, że jego oczy zaczęły się powoli szklic. Westchnąłem cicho, patrząc katem oka na zegar wiszący na ścianie.
    - Cicho sza, tata ma o niczym nie wiedzieć, w porządku? – spytałem, uśmiechając się radośnie do chłopaka. Tae kiwnął szybko głową i już go nie było w salonie. Powędrowałem za nim do przedpokoju. Pomogłem ubrać mu bluzę i buty, sam później zakładając swoje tenisówki. Wyszliśmy z domu. Gdy tylko zamknąłem za nami drzwi, zabrałem chłopca na barana. Sześciolatek pisnął radośnie, obejmując moją szyję.
    Plac zabaw nie był wcale daleko. Zaledwie ulice dalej. Malec cały czas mówił pod nosem „Ciekawe kto tam będzie” a ja jedynie śmiałem się na to zachowanie. Mi także zdarzało się mówić samemu do siebie, ale w przypadku Tae było to urocze. No, był dzieckiem, a dzieci same w sobie były słodkie i urocze.
    Przedszkolak, tylko widząc jakieś dzieci bawiące się w piaskownicy, kazał siebie postawić z powrotem na chodniku. Oczywiście, jako dobra niania, wykonałem to polecenie. Chłopiec poleciał w stronę innych maluchów. Uśmiechnąłem się na to, podchodząc do ławki przy placu zabaw i siadając na niej. Uniosłem głowę w górę, spoglądając na błękitne niebo, ozdobione większymi i mniejszymi chmurkami. Słońce było schowane za białą powłoką przez co nic nie raziło mnie w oczy. Pogoda dosyć przyjemna jak na deszczową porę roku.
    Dopiero gdy wróciłem oczyma, jak i myślami, na ziemie, chcąc sprawdzić co dzieje się z moim podopiecznym, zauważyłem obok siebie jakiegoś chłopaka. Uśmiechnąłem się do niego miło, co z resztą zauważył.
    - Młody tata czy opiekun? – spytałem ciekawy.

    Jongin

    OdpowiedzUsuń
  11. [Good mornin'
    Dziękuję za przywitanie, bardzo mi miło c: Już zakochałam się w puszystej osobowości Dżimina. Jest taki kochany, ale jednocześnie ma pazurki. No idealny facet, pomimo ran, które nosi w sercu... Ach. Chętnie się skusze na wątek z tym panem. Mogę nawet pomyśleć sama nad jakąś fabułką, nie:D]

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  12. [Cóż ja mogę rzec w tej nader ważnej sprawie...? Skoro Chim-ah mieszka w spokojnej dzielnicy, to już mówię o co chodzi. Yeonie mieszka z kobietą, którą się opiekuje. Właśnie w takim mieszkanku:) Pewnego beznadziejnego dnia dziewuchy ze studiów, które ją dręczą, zaprowadzą ją do klubu, w którym pracuje. Te s*ki dadzą kasę jakiemuś striptizerowi, żeby ją ładnie to ujmując, puknął. Chimmie może zapobiec temu. W każdym bądź razie nie musimy zastać się w nudnych, szarych schematach. Jestem gotowa modyfikować fabułę. Innym razem, z racji tego, że Yeonie lubi słuchać innych, Jimin może szepnąć słówko o sobie. Mogą się lepiej poznać. W ogóle to mnie pcha w klimaty mroczne. Jakieś napady lęków, przyodzianie maski szczęścia, za którą kryje się nienawiść i żal do świata. W sumie jeszcze Miyeon może starać się mu pomóc jakoś wyjść na prostą. Yeonie może być do tulenia, bić. Do wszystkiego. Jak chcesz to sypnę czymś więcej... Hm.]

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  13. Przez całą drogę pod moje mieszkanie Jimin zasypywał mnie przeróżnymi pytaniami na temat parku i atrakcji, które mógł tam znaleźć, a mi oczywiście to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, z wielką chęcią mu odpowiadałem i starałem się mu wszystko jak najlepiej wytłumaczyć, żeby cieszył się na tą wizytę, a nie bał się czy czuł się niezręcznie w mojej obecności. Widziałem to w jego oczkach, jak bardzo podobał mu się już pomysł spędzenia w ten sposób popołudnia i sam cieszyłem się, że było to dla niego coś nowego i wyjątkowego. To chyba było dość dobre podziękowanie, prawda? I może wtedy nie chciałem tego przed sobą przyznać, ale lubiłem to, że chłopak po części dzięki mnie tak wesoło się uśmiechał na samą myśl o tym wszystkim. Ciekawy byłem, czy kiedykolwiek poszedłby do wesołego miasteczka sam, gdybym ja akurat nie pojawił się w jego progu z wiadomością, że chciałem mu się jakoś odwdzięczyć.
    Bardzo ewidentna była dla mnie ta niezręczność, którą musiał poczuć gdy wsiadł do mojego samochodu. Wydawał mi się okropnie spięty, jakby bał się nawet poruszać czy oprzeć o siedzenie, chociaż nie byłem do końca pewien tego, co mogło być tego powodem. Po paru pierwszych minutach dla mnie też stało się to trochę dziwne, bo nigdy tak naprawdę nie chwaliłem się otwarcie pieniędzmi, więc postarałem się zacząć z nim znowu rozmowę. Trzymając oczy na drodze nie mogłem zobaczyć, czy uśmiech powrócił na jego twarzyczce, ale sądząc po tonie jego głosu wydawało mi się, że moja próba oderwania jego uwagi od negatywów sytuacji zakończyła się sukcesem. Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo chciałem, aby poczuł się przy mnie dobrze... Ale po prostu na to zasługiwał. Był przecież taki miły.
    Chłopak wyciszył się trochę, gdy pojechaliśmy bliżej wesołego miasteczka i wywnioskowałem, że po prostu uważnie przyglądał się budowli przez szybę. Ciekawy byłem, czy przeżywał ten pierwszy raz jak małe dziecko, czy czuł tą samą ekscytację i niepohamowaną radość, co ja w wieku sześciu lat, czy jednak podchodził do tego nieco bardziej doroślej. Odpowiedź na to pytanie dostałem gdy tylko wysiedliśmy z auta, bo Jimin po prostu stanął przed wejściem i zadarł nieco nosek do góry, przyglądając się uważnie wszystkiemu. Widząc, jak robił wielkie oczy i jak bardzo mu się one błyszczały, nie mogłem nie uśmiechnąć się pod nosem na ten uroczy widok. Tak, zdecydowanie przeżywał to jak małe dziecko.
    Podążyłem wzrokiem za jego palcem, gdy wyciągnął rączkę wskazując jedną z atrakcji. Uniosłem wysoko brwi w lekkim zaskoczeniu i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, widząc jedną z fajniejszych kolejek tego miasteczka, która należała też do tych najwyższych.
    - To? Odważny pierwszy wybór, i bardzo dobrze - skomentowałem, śmiejąc się przy tym. - W porządku, pójdziemy tam od razu. A teraz chodź - złapałem go za rękaw bluzy i pociągnąłem lekko za sobą, żeby przestał wpatrywać się we wszystko zza murów i poszedł ze mną do kolejki po bilety, aby następnie móc podziwiać atrakcje będąc już w parku.
    Przy kasach było trochę ludzi, ale szybko dotarliśmy na pierwsze miejsce przy kobiecie, która sprzedawała bilety. Zapłaciłem za obydwa i w pewnym momencie chciałem rzucić żartem, żeby dla Jimina dali tańszy bilet dla dzieci, ale nie chciałem go przypadkiem obrazić, więc jednak nic nie powiedziałem.
    Weszliśmy wreszcie do parku, przechodząc w wejściu przy dwóch maskotkach parku, które wesoło machały i witały wszystkie dzieci. Sam ten widok wystarczył, abym się radośnie uśmiechnął - to miejsce sprawiało, że czułem się znowu dzieckiem i podejrzewałem, że uśmiech niełatwo schodziłby mi teraz z twarzy. Dookoła nas rozbrzmiewała cicha, wesoła muzyka jak z bajki, a w oddali najwyższe kolejki górskie już się ruszały, ludzie krzyczeli. Przeszliśmy pomiędzy pierwszymi stoiskami, przy których można było wygrać jakieś pluszaki, po czym przystanąłem przy Jiminie, który znowu wpatrywał się w atrakcję, którą poprzednio wskazał.
    - Nadal chcesz tam już teraz iść? - zapytałem, lekko rozbawiony. - Czy pierw chcesz coś na rozgrzewkę?

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  14. [Karta cudowna <3 Kochany Psychopata zgłasza się do akcji ! Dziewczyno jak dla mnie trzeba troszkę coś innego wykminić bo tam było z chłopakiem a Suga go teraz nie ma i nawet nie wie że jest gejem xD ]

    Blond Laseczka

    OdpowiedzUsuń
  15. [Może ten szef wykorzysta biednego chłopaka. Może się tłuc po klatce, a zasapana Miyeon może wyjść. Wygada się jej od tak, a ona wyczuję w nim tą dobroć. Znajdzie w nim oparcie jakieś. Ciężko z moim wąskim umysłem XD]

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  16. [Kochana ja ciebie wielbię zawsze i wszędzie <3 A zwłaszcza twoje chore pomysły które idealnie pasują do moich chorych postaci xD <3]

    Dzisiaj było tak samo jak zwykle, ładna pogoda za oknem a ja leżący na kanapie w salonie. Rozjebany jak teściowa na weselu po alkoholu i oglądam jakieś nudne filmy. Dzień jak co dzień, młody pojechał do dziewczyny więc ja nie muszę nawet ogarniać domu.
    Syf jak cholera, ale co ja się będę męczył ?
    Powinienem sobie chyba jakąś sprzątaczkę czy coś zatrudnić bo tak to będzie lipnie, utonę we własnych śmieciach. To by dopiero był nagłówek na poranną gazetę. "Młody ćpun zapity przez stertę śmieci z flaszką w ręku." A no bo zapomniałem wspomnieć że jak zwykle o tej porze gdy nikogo nie ma, zalewam swoje smutki w wódce i kebsie. No co? Kebab najlepszy na wszystko! Jakbym miał brać ślub czy coś to koniecznie musiał by być zamiast tortu KEBAB! Dobra lepiej skończę myśleć o jedzeniu bo aż mi się jeszcze zachce z domu wypełznąć po żarcie. A uwiercie tego jak wyglądam w tym momencie nikt by nie chciał zobaczyć.
    W tym samym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi po czym wielki wrzask rozlegający się po całym domu.
    -Suguś!!!!! Chodź idziemy na basen <3- Tak ten przesłodzony głosik to Tetsu, mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Jest gejem i ewidentnie coś do mnie czuje, to takie przykre gdy ja go tylko spławiam ale sorry to tylko i wyłącznie przyjaciel nikt więcej.
    -I czego się tak drzesz? Nigdzie nie idę!- Powiedziałem znudzonym głosem odwracając się do niego tyłem na kanapie.
    -Oj no coś ty! Chodź z nami będzie fajnie~.- Mruknął mi do ucha gdy się na mnie uwalił. On to nigdy nie da za wygraną a że jest takim dzieckiem to ciężko mu odmówić. A i zapomniałem wspomnieć że jest ode mnie młodszy o dwa lata, chociaż dla mnie to on jak pietnasto latek się zachowuje.
    -Dobra pójdę, tylko złaź ze mnie! - Warknąłem w jego stronę po czym ładnie się odsunął.
    -Ale chyba nie masz zamiaru tak wyjść co nie? Wyglądasz jak menel! Idź się umyj!- Mówił z dziecięcym głosem. Jeszcze mi brakowało tego by mi rozkazywał, ale w sumie ma racje za dobrze to ja nie wyglądam.
    Ruszyłem więc ładnie dupę się umyć ogarnąć ciuchy kąpielówki i wszystko co tam potrzebne spakowałem do worka od razu zakładając na plecy. Wyszedłem z pokoju, wziąłem kluczę i ruszyłem na górę do wyjścia.
    -Gotowy..-Mruknąłem w stronę bandy czubków sterczących mi przed chatą. Kurwa... jakbyśmy nie mogli zostać u mnie w jacuzzi.. ale nie bo im się zachciało na publiczny basen ! Nie minęło jakieś dwadzieścia minut a już byliśmy na miejscu. Poszliśmy się przebrać i wszyscy wpierdoliliśmy się do jacuzzi. Po kilku minutach na basenie pojawiła się dość duża banda bachorów, jezu drą mordy jak pojebane.
    -Więcej ich kurwa matka nie miała?!- Warknąłem do siebie a wtedy odezwała się Minzy.
    -Nie lubisz dzieci? Przestań, są przecież uroczę~! - Powiedziała blondynka z wielkimi piersiami. Również znam ją z dzieciństwa i powiem wam że się nieźle wyrobiła bo kiedyś to był grubas, a teraz niezła z niej dupa, tylko szkoda że sztuczna.
    -Minzy daj spokój, go do dzieci za chuja nie przekonasz!- Powiedział z uśmiechem Tetsu po czym wszyscy zaczęli się śmiać. Lubię ich towarzystwo, lecz nie mam na to wszystko siły i tak wyglądam jak wrak człowieka... blady jak ściana, prawie białe włosy i same kości, przykuwam uwagę na kilometr!
    Rozejrzałem się po całej sali a może hali? A nie ważne. Moją uwagę przykuł jakiś chłopak o rudych włosach bawiący się z dziećmi, miał niewiarygodnie szczery uśmiech. Sam też bym tak chciał..
    -Aish! Kurwa Tetsu co ty odpierdalasz?!- Warknąłem gdy zostało mi przerwane obserwowanie rudego chłopaka przez bruneta macającego mnie po bokserkach. Przysięgam kiedyś mu się krzywda stanie.
    Wtedy zaczęła się dosyć głośna zabawa w podtapianie i chlapanie siebie nawzajem.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  17. Byłem trochę zaskoczony gdy nieznajomy chłopak uśmiechnął się w moja stronę, ale również zażenowany tym że zauważył iż mu się przyglądam. Niby nic takiego ale naprawdę jego uśmiech mnie intrygował, był delikatny ale budził moją ciekawość.
    -Wpadł ci ktoś w oko że tak się przyglądasz?- Zapytał Tetsu szturchając mnie w żebra. Jak zwylke pojawia się i znika w najmniej odpowiednim momencie.
    -Mi? Nie no co ty!- Powiedziałem z lekkim speszonym uśmiechem.
    -Oho! Co to za mina! Naprawdę ktoś ci wpadł w oko? Kto to powiedz mi!- Naciskał na mnie brunet z wielkim uśmiechem a potem dołączyła do niego cała banda, widać było że mieli z tego niezły ubaw.
    -Nikt mi nie wpadł w oko, dajcie sobie siana.-Powiedziałem stanowczo od razu wychodząc z wody. Nie lubię jak tak naciskają, wkurzają mnie wtedy.
    -Mały Suguś się obraził~!- Krzyknął Ryu z niebieskimi włosami. Nie odwracając się posłałem mu środkowy palec. Następnie usiadłem niedaleko chłopaka z rudymi włosami. Miał ciekawe rysy twarzy i był dobrze zbudowany co tylko jeszcze bardziej sprawiało że dokładnie mu się przyglądałem. W sumie to nie wiem czym to było spowodowane, może po prostu zbyt rzadko z domu wychodzę? Nagle oberwałem z piłki w głowę i aż mnie wyjebało w tył. Nie powiem że zabolało ale mnie zaskoczyło. Piłka siatkowa... mimo wszystko trochę boli jak ci nią ktoś zajebie.
    Spojrzałem na dziewczynkę przede mną po której wyrazie twarzy od razu można stwierdzić że to jej piłka i że to ona mi nią wyjebała. Skrzywiłem się lekko i nie ukrywam że dzieci wręcz nienawidzę.
    -Kurwa..-Warknąłem w miarę cicho przez zęby odgarniając ręką włosy do tyłu a drugą chwytając piłkę.
    -Uważaj jak rzucasz..-Powiedziałem w jej stronę oschłym głosem z mordem w oczach. Naprawdę nic tylko zajebać albo przywiązać do auta i patrzeć jak napierdala głową po betonie..

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  18. W pewnym momencie zobaczyłem jak rudy chłopak podchodzi do tej dziewczynki biorąc ją na ręce. Uniosłem zaskoczony brwi, nie wyglądał jak ojciec dziecka przynajmniej nie w tym wieku! To może to jego siostra?
    Przyglądałem się im uważnie jak rozmawiają między sobą, od razu można było stwierdzić że są z małą blisko, tylko kim ona dla niego jest? I dlaczego do cholery ja to tak kalkuluje? Przecież to nie moja sprawa. Spojrzałem z rozdrażnieniem gdy mała nazwała mnie Buką, no kurwa! Z której strony jestem podobny do tego gówna? Nie ogarniam dzieci albo są ślepe albo popierdolone na umyśle! No po prostu myślałem że podejdę do niej i pierdolnę nią o ziemię! Byłem zły i już kompletnie bez humoru, ale gdy rudy chłopak się do mnie uśmiechnął to cała złość mi przeszła. Miał naprawdę kojący uśmiech, taki szczery.. No rudy Amerykę odkryłeś, wiesz wcale mnie to nie zabolało tylko połaskotało ale jestem takim cwelem że nawet śmiać się nie mogę! Boże ludzie to debile..
    Mała żmija, myśli że jak przeprosi i zrobi słodką minkę to wszystko będzie w porządku ? Taki chuj ! Właśnie dlatego nienawidzę dzieci, panoszą się wszędzie i brudzą gdzie popadnie. Z biegnącej dziewczynki przeniosłem wzrok na rudego, otworzyłem szerzej oczy gdy się tak do mnie przybliżył i gapił. Czułem się nieswojo, zwłaszcza że czułem jego oddech na twarzy. Gdy się odsunął poczułem ulgę i troszkę pośpiesznie odpowiedziałem.
    -Spoko to nic... dzięki za troskę..- Powiedziałem z jednej strony trochę zadowolony a z drugiej naburmuszony. Nikt się nigdy o mnie nie troszczył a nawet taki mały gest czy powiedzenie z jego strony o głupim lodzie sprawił że poczułem się lepiej.
    Następnie wstałem z miejsca od razu zgarniając grzywkę na czoło by zakryła zaczerwienienie.
    -A tak po za tym jak masz na imię?- Zapytałem zaciekawiony, bo przecież nie będę na niego ciągle rudy wołał, chociaż to i tak jest tylko w moich myślach to równie dobrze mógłbym go wiewiórką nazwać.
    W sumie skoro pytam o imię to sam powinienem się chyba przedstawić. Westchnąłem lekko... za chuja mi nie wychodzą relację z ludźmi..

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę jestem mistrzynią taktownego zachowania, inaczej nie wyjaśnię tego, że udało mi się n i e wybuchnąć śmiechem na widok reakcji Jimina. Przecież moja propozycja była całkiem logiczna i rozsądna, nie? Widziałam, ze dobrze rysuje, chociaż raczej nie uczył się w plastyku, bo technicznie parę drobnych niedociągnięć w tym rysunku wiewiórki dałoby się znaleźć, gdyby ktoś się uparł i chciał szukać. Wiedziałam, że nawet we dwoje będziemy mieć roboty od zarąbania, a co dopiero, gdybym próbowała rysować sama ten nieszczęsny komiks. Logiczne, że szukałam wspólnika, a nie bardzo miałam kogo pytać o pomoc...
    -Jak nie ty, Jimin-ssi, to kto? - odpowiedziałam, nie wiem, czy bardziej do kolegi, czy do siebie. - Okay, szczerze, to do Da Vinci'ego ci trochę brakuje, ale sama sobie naprawdę nie poradzę. Co do innych moich znajomych, to Yooji pracuje w studio anime, ma roboty tyle, że nie potrafi znaleźć czasu nawet na to, by pogadać ze mną kilka minut przez telefon, Xianmei wróciła do Chin i kto wie, co z nią teraz się dzieje, Nayoon jest wziętym mangaką i ledwo wyrabia się z rysowaniem komiksu własnego autorstwa... Reszta osób, które znam, nie ma zdolności plastycznych, więc... może i to nie jest jakiś szczególnie genialny pomysł, ale jedyny, jaki mi przyszedł do głowy, by wybrnąć z tej kabały. Pomożesz mi?

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie powiem że nie zauważyłem iż chyba albo miał mnie za dziwaka albo się mnie bał.. Ja wiem że blond i to do czegoś zobowiązuję, no ale proszę was aż taki głupi nie jestem. Uniosłem lekko kąciki ust gdy usłyszałem jego imię, naprawdę do niego pasowało co mnie zdziwiło.
    -Yoongi ale wołają Suga.-Dodałem z lekkim entuzjazmem i również się na niego gapiłem tak jak on na mnie.
    Chyba nie muszę nawet ukrywać że wzbudził moje zainteresowanie. Był dobrze zbudowany, miał świetny głos i ogólnie był niczego sobie. To nie to co ja, taki szkielet.. mimo ze silny to szkielet. Oparłem się o ściankę ręce wkładając do kieszeni kąpielówek.
    -Jesteś jakimś opiekunem? Bo przyjechałeś z całą zgrają dzieci.-Dodałem po chwili, następnie rozejrzałem się po hali by zobaczyć co robią te przygłupy a ci idioci gapili się na nas i pokazywali coś w stylu "Hwaiting! Dasz radę!" Zajebać ich to mało! Odwróciłem szybko wzrok bo mimo wszystko takie coś lekko peszy, kurde trzeba to gdzieś zapisać bo u mnie to rzadkość!
    -A ta mała to woja siostra?.- Znów dodałem, niby się nie powinno tak wypytywać obcych no ale sorry chuj mnie to, ja robię co chcę i kiedy chcę. A tak ogólnie jak tak mu się przyjrzeć to jest dość uroczą osobą... Kurwa! Jezu chryste panie ! Ja już nie wierzę w to co myślę! To przez tą wódkę przed wyjściem, to jej wina !

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  21. [W sumie to byłby dobry grunt pod coś więcej :))) Mi pasuje! Potem jak się nam potoczy, tak się nam potoczy. To zaczynamy?]

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  22. Parsknąłem śmiechem słysząc dziecinny, rozmarzony i uroczo zirytowany przez własne niezdecydowanie ton głosu Jimina - ten jednak był za bardzo zapatrzony we wszystko dookoła aby mnie usłyszeć i tak lepiej, może jeszcze by się obraził! Trudno mi było przy nim powstrzymywać się od takich reakcji, naprawdę nie byłem przyzwyczajony do podobnego zachowania... Co było paradoksem, bo sam kiedyś przecież byłem ironicznie wiecznym dzieciakiem. Teraz prawdopodobnie nic takiego nie było już po mnie widać, a sam Jimin pewnie nic podobnego sobie nawet nie wyobrażał.
    Zanim mógł mi dać jakąś konkretną odpowiedź, zdążył się przez coś rozproszyć i nawet się nie obejrzałem, a już go przy mnie nie było. Odwróciłem wzrok dosłownie na moment, spoglądając na budki z jedzeniem po mojej lewej, a gdy spojrzałem ponownie w jego kierunku już gdzieś poleciał i zniknął! Na szczęście odnalezienie go wcale nie było trudne, bo na tle wszystkiego innego jego kolor włosów wyróżniał się całkowicie. Podszedłem do niego, wciąż tym wszystkim rozbawiony i dopytując się w myślach, czy cały dzień Jimin byłby aż taki nabuzowany. Spojrzałem na królika, przez którego wciąż tak piszczał i się emocjonował.
    - Chcesz tego? - zapytałem, wskazując pluszowe zwierzątko palcem. - To musisz go wygrać - dokończyłem, wlepiając sobie na twarz pewien triumfalny uśmieszek. Słysząc nas, sprzedawca wstał ze swojego miejsca i podszedł bliżej, a mojej uwadze nie umknęło to, że nieco dziwnie spojrzał na Jimina, który wciąż rozpływał się oglądając pluszaka i ogółem rzecz biorąc, wyglądał jak duże, urocze dziecko, mimo swojego dorosłego już wieku. Automatycznie, jakby odruchowo stanąłem bliżej niego, dotykając jego ramienia i mierząc chłodnym wzrokiem mężczyznę, który widząc to zaczął objaśniać zasady gry.
    - Ten kosztuje sześć postrzelonych puszek - wskazał na różowego królika. - Te mniejsze, cztery. Chcecie zagrać?

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  23. Gdy się odwróciłem to zauważyłem że nagle spuścił głowę w dół i wyraźnie nie chciał się na mnie spojrzeć. Przyglądnąłem mu się uważnie i zauważyłem lekki rumieniec na twarzy, to było strasznie urocze~ Pewnie zauważył co te pokraki pokazywały.. ja pierdolę no jak uroczo o chuju! Suga błagam tylko nie zacznij się głupio uśmiechać! Mimo wszystko Jimin? Tak Jimin. Sprawił że od tak dłuższego czasu moich niepowodzeń, zachciało mi się szczerze uśmiechnąć. Wygląda na to że wystarczyło spotkać uroczego gościa z zajebistym ciałem i po sprawie!
    -Huuh~ To fajnie mieć jakieś zajęcie, osobiście za chuja nie przepadam za dziećmi..- Powiedziałem siadając obok niego, ale chyba mnie nie słyszał. Chyba że miałem tylko takie wrażenie dlatego że unikał mojego wzroku, nie lubię jak ktoś mnie ignoruje!
    -Jimin, słuchasz mnie?- Dodałem poważniej dotykając jego brodę dłonią i przekręcając jego głowę tak by na mnie spojrzał. Przechyliłem głowę na jeden bok tak że prawie miałem grzyweczkę jak na Biebera.
    -Słyszałeś?- Dodałem beztrosko w jego stronę. Muszę przyznać że z bliska wygląda jeszcze lepiej!

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  24. Poczułem dużą satysfakcję gdy tak się na mnie gapił, przecież mógł od razu odwrócić głowę albo się odsunąć ale niestety on dalej patrzył mi w oczy co po prostu sprawiało że czułem się jak wygrany. Miałem ochotę teraz się rozerwać a nie moja wina że on był blisko i na dodatek sprawia że jestem zadowolony.
    -Spoko, nie szkodzi.- Powiedziałem spokojnie gdy tak nagle się odsunął, chyba ogarnął że byliśmy aż za blisko siebie a mnie to bawiło. Bam! I znowu ten uroczy uśmieszek, pierdolę taką robotę lecę kurwa na Hawaje! Czemu on musi być taki uroczy? (aut. Ma cholerną słabość do uroczych rzeczy bądź osób xD) Ej ty autorka! Nudzi ci się ? Weź wypierniczaj z mojej historii szajbusko! (aut. Dziena ale to moja robota :3) Ehh zresztą co mnie to.. Po prostu się nie wtrącaj kiedy opowiadam, ok ? (aut. Spoko xD)No i wracając do rozmowy..
    -No tak już mam, można powiedzieć że złe doświadczenia i nic mnie już do nich nie przekona.- Dodałem z lekkim rozbawieniem w głosie. Chciałem więcej o nim wiedzieć, tylko czy na pewno powinienem zadawać mu tyle pytań? Zawsze jest możliwość że się spłoszy i ucieknie a wtedy będzie chujowo.
    W tym samym momencie usłyszałem czyjś krzyk, nie zdążyłem się nawet odwrócić gdy nagle poczułem jak ktoś we mnie wpada z niesamowitą prędkością i siłą. Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować chwyciłem Jimina w pasie albo i nawet przez przypadek trochę niżej.. ugh mniejsza no! Objąłem go i razem wjebaliśmy się do wody. Wynurzyłem łeb z wody, gdy spojrzałem przed siebie zauważyłem że dalej obejmuję Jimina i w sumie trzymam go za dupę... Kurwa lepszej akcji to sobie wymarzyć nie mogłem! Zajebię typa który we mnie wpadł, przysięgam!

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  25. Gdy się tak wyrwał to zaskoczony podniosłem ręce które wymownie mówiły To nie ja! Ale taki chuj! Trzymałem go za dupę no! Nie dziwię się że wystraszony odpłynął, chociaż zrobił się teraz jeszcze bardziej zarumieniony i speszony niż wcześniej. Nie chciałem by tak wyszło, ale to nie moja wina! Przyglądałem mu się uważnie gdy tak próbował coś wymamrotać, ale tak uroczo się jąkał że leciutko uniosłem kąciki ust. Taka typowa dziewica, albo i nawet gorzej.
    -Tak chyba tak..-Powiedziałem pośpiesznie chociaż tak naprawdę wiedziałem że próbuje ode mnie uciec bo było to dla niego nie wygodne. Wtedy usłyszałem znajomy głos...
    -Przepraszam Suguś! Naprawdę nie chciałem, przepraszam! Tylko mnie nie bij, przepraszam!!!!- Mówił z przerażeniem Tetsu a ja myślałem że po prostu tam wyjdę z siebie i stanę obok. Nie chciałem pokazać jaką jestem osobą przy Jiminie ale no kurwa! Nie dało się inaczej, nawet oaza spokoju by się wkurwiła!
    Odwróciłem się powoli w jego stronę z morderczym wzrokiem i w chuj wkurwionym uśmiechem.
    -No to masz przejebane. Haha.- Wymamrotała Minzy w jego stronę a Ryu tylko głośno się śmiał.
    Podpłynąłem do nich trochę bliżej po czym spojrzałem mu prosto w oczy.
    -Tetsuuu~!!!!!- Warknąłem wkurwiony po całości..
    -Wiesz o tym że cie zapierdole jak psa ty mała kurwo ?!!!!!!- Warknąłem za drugim razem, ich to naprawdę dobrze było tylko wsadzić do wora przywiązać kamienie i wpierdolić do wody! Niech się topią cwele!

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  26. Na dzisiejsze błękitne niebo wylały się chmurki w kolorze śniegowej bieli. Płynęły sobie powolnie, nieobarczone żadnymi obowiązkami. Słońce tylko lekko wychylało się zza kłębowiska. Ten dzień miał być zwykły, każdy jak inne. Mimo to... był nazbyt zwykły. Oczywiście wszystko miało swoją kolejność. Wstać, zjeść, ubrać się i iść na uczelnię. Każdy dzień składał się z tych elementarnych czynności, które umożliwiały mi funkcjonowanie w tak złożonym i skomplikowanym świecie.

    Ahna i jej grupka podeszła do mnie z zamiarem skrzywdzenia mnie. Dałam się im bić po twarzy, wyzywać i traktować jak podgatunek człowieka. Byłam sparaliżowana przez nadmierny strach przelewający się w mojej krwi. Ta uległa postawa niszczyła mnie, budując dookoła mnie grube, wysokie mury. Kiedy one wreszcie przestaną?
    Bezsilna i upokorzona udałam się do następnej sali na wykład z filozofii u pana Bae. To chyba jedyny czas, w którym nie zjawia się ona. Pozwoliłam się zrelaksować moim szarym komórkom, wsłuchując w niski, głęboki głos faceta. Tym razem w jego głosie słyszałam małe drgania. Albo mi się zdawało...? Nie chciałam się martwić na zapas.
    Po wykładach wróciłam do swojej klitki, a właściwie pokoiku. Nie było mnie stać na nic, odkąd zostałam sierotą. Musiałam znosić trudy życia i muszę przyznać, że choć słaba ze mnie osoba, to, to nie szło mi tak źle. Mieszkanie było kawalerką. Mieszkałam tu ja i schorowana babulka, którą się zaopiekowałam. W zamian nie muszę płacić nawet czynszu. Kobieta była ułożona i spokojna.

    Nadszedł zimny wieczór. Porywisty wiatr tańcował z firankami namiętnego walca, a drzewa same uginały się, posłuszne żywiołowi. O tej porze siedziałam przy książkach, a starsza kobieta dryfowała w krainie snu. I wtedy doszłam do wniosku, że to jest zbyt zwykły dzień.
    Mieszkałam na parterze, więc wszystko nosiło się jeszcze bardziej po mieszkaniu. Obawiałam się tylko o kobietę. Szkoda przerywać jej snu, gdy tak mało zostało jej życia. Przeczekałam chwilę w ciszy i słuchałam huków. Kto miał czelność o tej porze figlować? Nie wytrzymałam. Zarzuciłam na siebie cienkie palto i poprawiłam okulary, spadające mi z nosa.
    Moim oczom ukazała się dosyć znana twarz, której nie miałam okazji za często widywać, a tym bardziej pod osłoną nocy. To Park Jimin, którego nawet za dobrze nie znam, choć zawsze wydawał się porządnym człowiekiem. Nie wiedziałam nawet co zrobić z przybłędą... Na domiar złego zrzucił doniczkę z moim kwiatkiem. Nie wyglądał na zadowolonego z życia. Przyjrzawszy mu się nieco dokładniej, podreptałam do chłopaczyny. Gdzieniegdzie jego jasna koszulka była nasiąknięta ciepłą cieczą. Bardzo zaniepokoiłam się.
    - Czy wszystko w porządku u pana? - już nawet zignorowałam fakt, że chłopak strącił roślinę, o którą niebywale dbałam. Coś zmieniło się w moim głosie, kiedy zadawałam mu pytanie. Barwa była cieplejsza...? Nie wiem. Chłopak siedział niezdarnie na ziemi. - Proszę wstać. - podeszłam najbliżej, jak się da, choć moje ciało bezwarunkowo drżało i nie chciałam go dotykać. Puknęłam go palcem w ramię, a on i tak nie odwrócił głowy w moją stronę. - Yoboseyo! - nadymałam policzki i się zawzięłam. - Idziesz? - spojrzałam mu na chwilkę w oczy, ale zarumieniłam się mocno i szybko wstałam.

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  27. -Dzięki, normalnie mnie ratujesz, Jimin-ssi! - odpowiedziałam z wdzięcznym uśmiechem, bardzo mi ulżyło. Normalnie kamień mi spadł z serca i od razu odzyskałam zapał do pracy, drzewa w parku wydawały się teraz bardziej zielone, kwiatki bardziej kolorowe, nawet niebo bardziej słoneczne i pogodne. No świat z radości wyglądał na piękniejszy! Jakby to było technicznie możliwe to z nadmiaru entuzjazmu zaczęłabym podskakiwać jak zacieszające się dziecko. Oby się tacy jak Jimin na kamieniach rodzili, to świat byłby o wiele milszym miejscem. Nie znam go jakoś dobrze, a już go lubię... Właściwie ciekawe, czy ma kogoś? Pewnie ma, tacy chłopacy długo sami nie zostają, znając życie dziewczyny ustawiają się do niego w kolejkę... Zresztą o czym ja myślę, nie wiem o nim więcej, poza tym, że wygląda ponadprzeciętnie, jest miły, nieźle rysuje i jak ma na imię... To za mało, ale chyba powinnam na siebie uważać, by nie polubić go ZA bardzo.
    Zawstydziłam się, że tak odpłynęłam myślami od zasadniczej kwestii i to na dodatek w kierunku, który był co najmniej... w tym momencie niewłaściwy. Na szczęście chyba nie było tego po mnie widać, a lekkie zmieszanie dało się chyba wyjaśnić też czymś innym...
    -Eee... nie wiem, czy nadaję się do tego, by kogoś poprawiać, ale jasne, postaram się. Na tyle, na ile umiem. - odparłam z lekkim wahaniem. To nie tak, ze udawałam nieco niepewną z tego powodu, naprawdę taka rola wydawała mi się nieco zbyt... odpowiedzialna, ale innego sposobu nie było. No, chyba, ze od razu się poddać i najprawdopodobniej zacząć sobie szukać pracy gdzie indziej... A tego nawet nie powinnam brać pod uwagę.
    -No więc... kiedy moglibyśmy zacząć? - zapytałam. Ja mogłam właściwie w każdej chwili się za to zabrać, tak mnie nagle wena zaczęła rozpierać, ale nie wiedziałam, czy Jimin nie ma jakichś innych, ważniejszych zajęć...

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  28. Byłem naprawdę zły bo ta pierdolona ciota sprawiła że mam mokre włosy tuż po tym jak je kurwa umyłem! No kurwa jak ja tego nienawidzę. Ten gnój zaczyna coraz bardziej przeginać i doprowadzi do tego że nie będę za siebie ręczył a tego to on nie chcę. Nie chciałem wywrzeć na Jiminie złego wrażenia i tym bardziej by stwierdził że jestem pojebany i sobie poszedł. Nie wiem czemu ale jakoś chciałem bardziej go poznać. Lecz chyba z tego nici bo dopiero po chwili zorientowałem się co odpierdoliłem i jak on może na to zareagować, więc odwróciłem się z szokiem w jego stronę i zauważyłam jak się wymownie uśmiecha.
    Nie idź sobie, czakaj! Myślałem w głowię zanim zdążyłem się jakkolwiek ruszyć i pozbierać myśli co zrobić.
    -Idź do niego..- Usłyszałem smutny głos Tetsu, gdy na niego spojrzałem miał spuszczoną głowę w dół, był zły..
    Wiem że mu zależy, ale nie jestem w stanie odwzajemnić jego uczuć, jest moim przyjacielem a tylko go w ten sposób ranię.. Kurwa no!
    -Tetsu, ja..- Chciałem to jakoś naprawić, wyprostować sytuację, ale chyba nie miałem na co liczyć bo mi przerwał..
    -Rusz się i idź!- Warknął w moją stronę a ja stwierdziłem że tak będzie lepiej, odwróciłem się i szybko podpłynąłem do Jimina od razu chwytając go za nadgarstek.
    -Poczekaj!-Powiedziałem po czym się zaciąłem bo nawet nie wiedziałem co powiedzieć..
    -Em.. znaczy.. Masz czas w weekend?-Zapytałem bezpośrednio, uważnie mu się przyglądając. Może uda mi się coś zdziałać i chociaż z nim pogadać.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  29. W sumie lekko się ucieszyłem że mimo wszystko się zatrzymał i spojrzał w moją stronę a nie od razu uciekł i mnie zostawił. Chociaż nie... dziwnie to brzmi "zostawił", ale to chyba tylko ja tu widzę podtekst.
    Chciałem wiedzieć co mu krąży po głowię gdy tak nagle go o to zapytałem ledwo go znając, ale mimo wszystko jakoś czułem że powinienem to zrobić. Jego jąkanie było z jednej strony naprawdę uroczę aż zachciało mi się śmiać z jednej strony, ale mógłbym go tym urazić więc wolałem się powstrzymać. Nie powiem że jakoś mnie to zaskoczyło ale mimo wszystko bardzo rozczarowało.. Chciałem już zaproponować inny dzień by nie przepuścić okazji, ale on jednak się zgodził co sprawiło że w głębi duszy bardzo się cieszyłem. Spojrzałem na niego lekko zszokowany próbując sobie poukładać w główce to co właśnie się stało.
    -Em.. znaczy tak spoko pasuję mi!- Powiedziałem trochę szybko bo mimo wszystko się stresowałem. Pierwszy raz z kimś się umawiam, trochę jakbym na randkę zapraszał czy coś.
    -To po południu pod NSeoul? Na pewno będę, do zobaczenia...- Powiedziałem z większym entuzjazmem co u mnie rzadkość i puściłem jego rękę którą ciągle trzymałem i nawet chyba zacząłem mocniej ściskać z emocji.
    -Oh.. przepraszam..- Dodałem.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie byłem pewny czy podjąłem dobrą decyzję o zaproszeniu prawie obcej osoby gdzieś na miasto. Nawet nic o nim nie wiedziałem i nawet nie miałem jego numeru telefonu co trochę było nie rozsądne z mojej strony że go nie wziąłem. Wróciłem do domu i jakoś nie mogłem się uspokoić jego wzrok kiedy już płynął do dzieciaków był taki pociągający... Kurwa ja już nie wierzę w co mówię. Łaziłem jak pojebany po całym domu i nawet wziąłem się za sprzątanie! Młody jak do mnie przyszedł to był w szoku co ja w ogóle robię a ja już sam nie wiedziałem.
    -Braciszku... zakochałeś się?- Był to taki szok że aż wyplułem picie z buzi które aktualnie piłem po skończonej robocie. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
    -Skąd ci to przyszło do głowy, dobrze wiesz że to nie realne.- Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, zaczynając sprzątać podłogę od soku.
    -No niby tak, ale jakoś od wczorajszego wypadu z Tetsu i resztą dziwnie się zachowujesz. Jesteś jakiś pełny energii i chyba nawet zadowolony. Odwróciłem się do niego uważnie mu się przyglądając. Naprawdę tak się zachowuję? Nie to nie możliwe, przecież ja z nim tylko rozmawiałem... A właśnie! Spotkanie! Spojrzałem szybko na zegarek i było kilka naście minut po szesnastej.
    -Kurwa spóźnię się!- Wydarłem się na cały dom po czym zacząłem biegać po całym domu ogarniając wszystkie potrzebne mi rzeczy.
    -Changsoo wiesz gdzie co jest? Poradzisz sobie?- Dodałem pośpiesznie w skoku ubierając buty. No gorzej niż laska spóźniona na randkę.
    -Tak tak.. Idź już!- Dodał z rozbawieniem a ja tylko wybiegłem z mieszkania, wsiadłem do auta i ruszyłem. Miałem tylko nadzieję że Jimin będzie tam i nie musiał czekać długo. Po kilku minutach byłem na miejscu, zaparkowałem auto po czym nerwowo zacząłem szukać rudej czupryny wzrokiem. Wtedy też zauważyłem go siedzącego na ławce, poczułem dużą ulgę...
    Szły jeszcze jakieś laski którym ewidentnie wpadł w oko bo dużo lasek się na niego gapiło, nie powiem że mnie to nie rozbawiło bo bym wtedy skłamał. Dumny z siebie podszedłem do niego, stając na przeciw.
    -Heyka. Mam nadzieję że nie czekałeś długo.- Dodałem spokojnie a w myślach się czułem jak młody Bóg i zwycięzca. Miałem ochotę odwrócić się do tych lasek i serdecznie pozdrowić je środkowym palcem. No sorry taki chuj, już jest umówiony moje drogie.. Jezu niech mi ktoś strzeli w pysk bo zaczynam się dziwnie zachowywać..

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  31. Jimin próbował zawzięcie wstać. Jakie to było smutne, gdy chłopak niemalże osiągnął zamierzony cel, ale potem znów zachwiał się słoniowato i fiknął do tyłu na swoje cztery litery. Westchnęłam ciszej, aby nie wyprowadzić go z równowagi. Jeszcze raz i tym razem ostatni, podeszłam do niego i paląc się od środka, złapałam go od tyłu. Wykrzesałam chyba z siebie wszystkie siły. Mężczyzna był ciężki, ale bardzo dobrze zbudowany. Czasami, gdy go mijałam w malusieńkim holu, zastanawiałam się jaki zawód wykonuje. Może był kulturystą...?
    - Jimin-ah, dasz radę. - dodałam mu otuchy cichutkim, rozedrganym głosem i z trudem otworzyłam klatkę. Ten odcinek drogi musiał być najdłuższy. Źle mu szło wchodzenie po schodach. Dolne kończyny miał jak z waty. - Jeszcze troszkę. - przytaknęłam sama do siebie. Widziałam ból na jego twarzy. Nie mógł się upić, w końcu porządnie dostał. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo wątpię, że sam chciał robić sobie krzywdę. Zgrzanego i zdyszanego sąsiada oparłam o ścianę. Jego widok w takim stanie był nieco krepujący. Jeszcze raz poprawiłam moje bryle i odkasłałam speszona jego bliskością. Od zawsze wydawało mi się, że chłopak był kordialny i nawet teraz nie szczędził uśmiechów, pomiędzy grymasami strapienia. - Ach, nie musisz się przejmować tym kwiatkiem. Wyhoduję nowego... - wymamrotałam, kiedy zanurkowałam ręką w kieszeni jego bluzy po klucze. To było dziwne, intymne doznanie. Nie! Szybko pokręciłam głową. Cały czas czułam się nieswojo w tej sytuacji. Otworzyłam mu te drzwi i pomogłam wejść do klitki. - Czy p-potrzebujesz jeszcze jakiejś pomocy? - biedak patrzył się na mnie, a ja się jąkałam. Dyskretnie rozejrzałam się po czystym przedpokoju.

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  32. [No hahaha xd kilka tygodni xd Ale still mam trochę na głowie, więc nie za często tu będę (co już widać) przynajmniej do czerwca :P Potem się obudzę ;)
    Ale nooo biecałaś, że dasz mi coś z Jiminem :) To dawaj xd]

    Baek Do Yeon

    OdpowiedzUsuń
  33. Przyznam że cisnął mi się uśmiech na twarz kiedy usłyszałem, że jednak nie kazałem mu długo czekać. Z nieznanych mi przyczyn strasznie wyczekiwałem tego spotkania. Chyba brakowało mi pogadania z drugą osobą która nie wytykała mnie palcami, nie obgadywała i traktowała normalnie. Prościej mówiąc potrzebowałem z kimś normalnie pogadać bo jak na razie moim najlepszym przyjacielem była flaszka wódki której mówiłem wszystko...
    W sumie to ciekawiło mnie dlaczego nie ma tego małego potworka ale nim zdążyłem zapytać to od razu dostałem odpowiedź.
    -Mhm.. spoko. Fakt nie lubię i jest mi to na rękę.- Powiedziałem zupełnie szczerze bez żadnych skrupułów od razu się za nim kierując. Boże ty chyba jednak istniejesz bo wysłuchałeś moich modlitw, nie ma małej to mam wolną rękę.
    Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu byłem tak zadowolony i pełny energii, wcześniej o tym tak nie myślałem bo ciągle chodziłem na konsultacje z lekarzami gdzie z każdą wizytą było coraz gorzej...
    -Lubisz takie miejsca?- Zapytałem go z zaciekawieniem, dorównując mu kroku. Szliśmy tak chwilkę po czym stanęliśmy w niewielkiej kolejce do wagoników.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  34. Już chyba dawno nie wychodziłem w takie miejsca, ostatni raz byłem tutaj jak miałem jakieś pięć lat ? No czyli dwadzieścia lat temu, mimo wszystko to trochę sporo. No ale co ja poradzę skoro za chuja nie chciało mi się wychodzić i mieć kontaktu z innymi ludźmi?
    Jego uśmiech był naprawdę przyjemny i ciepły, nie miałem tego cholernego wrażenia że patrzy na mnie jak na kryminalistę... Naprawdę miło mi się z nim rozmawiało, same przebywanie w jego towarzystwie bardzo dużo mi dawało.
    Słuchałem go bardzo uważnie, na pierwszy rzut oka od razu można było zauważyć jak bardzo lubi tutaj przychodzić i jak wielką przyjemność mu to sprawia.
    Nim się zorientowałem byliśmy już przy kasach a ja w tym samym momencie dostałem wiadomość od Changsoo.

    Hey braciszku, już dawno nie widziałem cię takiego pełnego energii, mam nadzieję że będziesz się dobrze bawił i że ten chłopak sprawi że znów będziesz szczęśliwy. Nie zepsuj tego~ Hwaiting i do boju !!!

    Na sam widok wiadomości aż mnie zatkało i nawet nie usłyszałem jak kasjerka do mnie mówiła. Spojrzałem na nią lekko zdezorientowany i zapłaciłem za swój bilet, po czym pokierowałem się za Jiminem do wagoniku. Usiadłem na przeciwko niego i znów spojrzałem na telefon... Nie mam bladego pojęcia o co mogło mu chodzić ale jakoś nie podobało mi się to, więc od razu schowałem telefon do kieszeni by nic już mnie nie rozpraszało. Przyglądałem mu się uważnie przez chwilę po czym wagonik ruszył z miejsca.
    -Miło że jednak przyszedłeś... myślałem że mnie olejesz..- Dodałem w jego stronę z lekkim smutkiem w głosie, bo naprawdę mogło tak być i w ogóle siedziałbym w domu z flaszką w ręku a tak będę mógł go bardziej poznać. Mimo wszystko gdy tylko na niego patrzyłem chciałem wiedzieć więcej i więcej.. najlepiej by było jakbym wiedział o nim wszystko... Była to niesamowita żądza wiedzy o chłopaku na przeciwko mnie...

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  35. Może powinienem spodziewać się tego, że Jimin w takim miejscu... oszalałby trochę, żeby to jakoś lekko ująć. W gruncie rzeczy wcale nie spędziłem z nim dużo czasu, ale w jego przypadku chyba raczej nie trudno było zauważyć jaką osobą był, bo wydawał mi się jakoś szczególnie otwarty w tym co robił i jak się zachowywał - nie wiedziałem czy dlatego, że się niczego nie wstydził, czy może dlatego, że czasami sam nad sobą nie panował. Ale sęk w tym, że zdołałem dość szybko go zaszufladkować. Ta czynność była jedną z wielu wad, które posiadałem od niemalże zawsze: już przy pierwszym spotkaniu z kimś nowym, nawet jako dziecko, od razu przypisywałem tą nową osobę do jakiejś kategorii i według tego zaczynałem myśleć o niej w jakiś konkretny sposób, ważyć swoje słowa i czyny, chociaż tyle razy słyszałem, że takie dzielenie ludzi nie było najlepszą cechą i najmilszą rzeczą do robienia. Jednak w moim przypadku przynajmniej wcale nie trudno było wyjść z jednego pudełka i wskoczyć do drugiego, przez co dość często zmieniałem swoje opinię o różnych ludziach - nieco gorzej było z tym, że prawie zawsze starałem się widzieć w nich jak najwięcej dobrego i zdarzało się, że oceniałem ich zbyt wysoko niż to, ile naprawdę byli dla mnie warci. A mimo tego, że szufladkowałem wszystkich, nigdy tak naprawdę nie krytykowałem ich zachowania czy sposobu bycia i ogółem charakteryzowałem się dość szeroko objętą tolerancją jak na jedenastoletniego szczyla.
    Ale to było już dawno. Sam nie wiedziałem czy wciąż byłem w stanie być taki otwarty i tolerancyjny, bo moje kontakty z ludźmi poza pracą były ograniczone do minimum i odzwyczaiłem się już od bycia gdzieś z kimś dla zwyczajnej przyjemności spędzania czasu razem, zupełnie jakbym odzwyczaił się od posiadania przyjaciół. Myślenie o podobnych sprawach wydawało się szczególnie niedorzeczne, gdy miałem, powiedzmy, poważniejsze problemy na których wolałem się skupiać, chociaż mimo wszystkiego nic nie wskazywało na to, abym nawet powoli zaczynał je rozwiązywać. Ale nadal wmawiałem sobie, że ta moja sytuacja była taka, na jaką zasługiwałem.
    Spojrzałem na Jimina gdy usłyszałem od niego, że nie zdołałby wygrać tego pluszaka. W zamyśleniu, mój wzrok wręcz automatycznie przesunął się na królika, którego chłopak cały czas oglądał świecącymi się oczkami, a następnie ponownie na niego i skłamałbym gdybym powiedział, że nie poczułem się w tym momencie jak jego opiekun, czy coś podobnego, co było... kompletnie bez sensu, dziwne, trochę (a nawet dość mocno) porypane, popieprzone i niedorzeczne. Ale zerkając tak na niego i na tą uroczo-niezadowoloną minkę którą mógłbym przysiąc, że robił specjalnie tylko po to, aby mnie złamać, po prostu czułem się tak, jakbym musiał w jakiś sposób otrzymać tego królika dla Jimina i w ten sposób go uszczęśliwić. Jego dziecięcy urok był taki silny, że... Nie potrafiłem inaczej. Nie chciałem przecież, żeby chodził taki marny, biedny i niezadowolony! Zapewne wciąż cholernie uroczy, ale jednak niezadowolony.
    - Aish, Jiminnie, uda ci się - uśmiechnąłem się do niego zachęcająco wsuwając dłoń do kieszeni po portfel, bo atrakcje tego rodzaju wymagały dodatkowej zapłaty. - A jak nie, to spróbujesz jeszcze raz. Albo ci pomogę, kiedyś spędzałem przy takich rzeczach sporo czasu - zaśmiałem się krótko, podałem mężczyźnie pieniądze i stanąłem za Jiminem, gdy tamten podał mu pistolet, żeby w razie czego móc mu podpowiadać co i jak. - A królik będzie twoją pamiątką~

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  36. Spojrzałem na niego z lekkim zdziwieniem, był naprawdę charakterystyczną osobą, taką różniącą się od moich znajomych. Nie znałem takich osób, wydawał się być osobą rozsądną i poukładaną jak na swój wiek... w sumie to nie wiem ile ma lat ale jest młody, no nie wiem może gdzieś tyle ile ja?
    -W sumie to i tak nie miałbyś jak mnie powiadomić, ale to fajnie że przyszedłeś.- Powiedziałem w miarę przyjaźnie patrząc mu prosto w oczy.
    -Jak chcesz możemy się wymienić numerami, bo w sumie to ja chcę.- Dodałem po chwili wyciągając telefon z kieszeni i lekko się pochylając w jego stronę opierając łokcie na kolanach. Nie wiem czemu mi tak zależało... chciałem go poznać bliżej, wiedzieć więcej, zaprzyjaźnić się może? Długi czas nie byłem z nikim w żadnych relacjach, nikogo nie poznawałem z nikim nie wychodziłem... Znałem tylko te problematyczną trójkę. Chyba go polubiłem, mimo tego że znam go zaledwie kilka dni. Z jakiegoś powodu jest moim przeciwieństwem, osobą którą chciałbym być. Ogarniętą i spokojną, niestety jestem trochę jak socjopata z nadpobudliwością no ale co tam. Nikt mi nie zabroni. Widziałem że chyba był tego nie pewny, albo miałem tylko takie wrażenie. Jestem osobą odważną, może czasami nachalną, więc bez problemu wziąłem jego telefon i wpisałem swój numer a potem wysłałem sobie sms'a i zapisałem jego.
    -Już~- Dodałem. Chowając telefon.
    -A tak po za tym to ile ty masz lat?- Sory za ciekawość, taka natura, nie zmienię tego....

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie wiedziałem za bardzo czy się nie narzucam... bo mimo wszystko wyrwałem mu jego telefon, równie dobrze mógłby mnie za to zwyzywać i się wkurzyć ale ku mojemu zaskoczeniu on był cicho a na koniec się uśmiechnął, co było przyjemną odmianą. Przeważnie przez moją pewność siebie ludzie mnie nie lubią i unikają a w końcu kończy się to tym że napada na mnie z czterech typa bo ich wkurwiłem... No albo jest spruta że jakiemuś frajerowi zabrałem laskę... Kurwa ludzie! Moja to wina że te wytapetowane wywłoki się do mnie lepią ?! Ja nic nie robię to one się puszczają po bokach bo ich facet nie zaspokaja ich potrzeb. Jak są takimi pizdami to nie mój problem..
    Przyznam ze trochę się zdziwiłem że jest ode mnie o trzy lata młodszy.. myślałem że jest gdzieś w moim wieku, no ale nie oszukujmy się ja zawsze byłem słaby z szacowania takich rzeczy.
    -Tylko trzy lata, tak...- Mruknąłem do siebie z zadowoleniem, kiedy wagonik się zatrzymał a ja z entuzjazmem wyszedłem za Jiminem na wierzę.
    Świeciło słońce widok był naprawdę niesamowity, ale cos bardziej przykuło moją uwagę.. a mianowicie stojący przy barierkach Jimin, gdy słońce oświetlało jego twarz, a lekki wiatr czochrał mu fryzurę... Wyglądał jak nie z tej planety, miałem wrażenie że cały świat stanął w miejscu a ja sam nie mogłem się ruszyć z miejsca. Słyszałem bicie swojego serca które momentalnie przyśpieszyło, nie wiedziałem za bardzo co się dzieję... Wyglądał pięknie... jeżeli można to tak nazwać. Dopiero na jego pytanie udało mi się chwycić powietrze bo chyba nawet z tego wszystkiego zapomniałem jak się oddycha. Podszedłem do niego bliżej, chwytając się barierek i chwilę patrząc przed siebie na widok miasta przede mną. Wziąłem głęboki wdech i odwróciłem głowę w jego stronę.
    -Ponieważ przykułeś moją uwagę, a ciężko jest to zrobić komukolwiek..- Mówiłem przyjaznym tonem, ale jak po chwili uświadomiłem sobie co powiedziałem to się lekko spłoszyłem.
    -Chodzi mi o to że ciężko jest komuś zrobić tak bym się nim zainteresował, zwrócił na niego swoją uwagę czy poświęcił swój czas, ale tobie się to udało..- Dodałem, ale w końcu nie byłem pewny czy w ogóle powinienem był to mówić. Jestem debilem, ludzie no kompletnym idiotą. W życiu nie powiedziałem czegoś również zawstydzającego...

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  38. [Cudowne zdjęcia <3 <3 <3]

    Było naprawdę ładnie, sytuacja też była niczego sobie. Uważnie mu się przyglądałem, wyglądał uroczo tak trochę bezbronnie. Podobało mi się to, nie wiem czemu ale bardzo... miałem takie dziwne uczucie którego nie potrafiłem określić. Na jego pytanie poczułem jak panikuję, że czym się zajmuje? Czym ja się kurwa zajmuje???? Co mam mu powiedzieć? Że sprzedaje prochy a tak to ciągle siedzę w domu? Nie mogę tego zrobić!
    Przecież mnie albo wyśmieje albo ucieknie, bądź nie będzie chciał mnie znać... Chwila spokojnie.. Kurwa nie potrafię racjonalnie myśleć ! Od razu widać że coś jest nie tak...
    -Emm.. pracuje w bibliotece...- Powiedziałem. Kurwa serio? W bibliotece? Na nic lepszego cię nie stać idioto ?! No już trudno, palnąłem to mam...
    -A ty czym się zajmujesz? - Dodałem z lekkim uśmiechem, co za głupota... Chciałem wiedzieć o nim więcej to pytałem a teraz? On chce wiedzieć więcej a ja wolę nawet nic nie mówić... To jest bez sensu, mogłem tego nie zaczynać. No bo jak to się skończy? Będę mu ciągle kłamał? Ale ja nawet nie mógł bym tego zakończyć... może nie znam go długo ale chciałbym wiedzieć więcej i częściej widzieć jego przyjemny uśmiech...

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  39. -Okay, dzięki - odpowiedziałam. - Tylko z niedzielą jest mały kłopot...
    Nie to, że nie miałam szczerych chęci, by i tego dnia zajmować się pracą, szczególnie, że czasu nie było jakoś szalenie wiele, ale jednak... Moja babcia zawsze powtarzała, że praca w niedzielę to wieeelki grzech. Może przesadzała, to akurat jej specjalność, ale mama też zawsze unikała jakichś poważniejszych prac w "dniu świętym", nawet obiad przygotowywała już w sobotę na dwa dni... A znając moją mamuśkę i jej permanentne ADHD to już musi być coś na rzeczy w tym, kiedy siada sobie w ogródku przed domem i pracowicie się obija, czytając jakieś pisemko w rodzaju "Niedzielnej Popołudniówki". No tylko co mam powiedzieć, że siódmego dnia tygodnia mimo czasu, nawet nie spojrzę na ołówek i kartkę papieru, bo religia nie pozwala mi pracować...? No bądźmy poważni, jak to zabrzmi? Pewnie jak tania wymówka... Czyli co, wymyślę jakąś lepszą? Ale to znowu bym musiała skłamać. Albo po prostu nic nie mówić, i mimo wszystko w niedzielę też trochę porysować... Aish, jak trudno jest być grzecznie przestrzegającą przykazań katoliczką... A z drugiej strony, bez wiary jeszcze trudniej sobie poradzić z różnymi życiowymi zawirowaniami... Co za pomieszanie z poplątaniem.
    -Eee... wolałabym jednak nie pracować w niedzielę. - zdecydowałam się jednak.
    -Po prostu w piątek sama trochę porysuję, wyjdzie wtedy chyba uczciwie, jeśli każdy z nas będzie miał jeden dzień przerwy... Okay? - zaproponowałam. No ostatecznie chyba nie muszę mówić o swoich powodach, jeśli Jimin o nie nie zapyta.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  40. Poczułem lekką ulgę że uwierzył w moje kłamstwo, no bo proszę czy ja wyglądam na kogoś kto pracuje w bibliotece? Może i czytam książki, nawet je lubię ale ciężko jest znaleźć takie które by mi odpowiadały.
    Czułem się źle z tym że musiałem go okłamać, ale niestety to było koniecznością i już nic z tym nie zrobię. W sumie on też nie miał lekko z tego co słyszałem, opiekował się tą małą i pracował w barze. Niby spoko robota, ale na niańkę do dzieci to ja bym się nie nadawał. Mój brat jakby mnie zobaczył w takiej akcji to by mnie wyśmiał. W sumie to potem jakoś się dużo nie dowiedziałem prócz tego że mieszka sam i nie ma rodzeństwa, o rodziców wolałem nie wypytywać bo sam bym nie chciał poruszać tego tematu.. za dużo bolesnych wspomnień, nie zniósł bym tego. Atmosfera była miła i w sumie dobrze nam się rozmawiało przynajmniej mi nawet o takich zwykłych głupotach. Nim się zorientowaliśmy był wieczór i postanowiłem przystać na jego propozycję, posiedzieliśmy jeszcze trochę do czasu aż zapaliły się wszystkie lampy na ulicach. Widok był niesamowity, wiatr lekko targał włosy a na ulicach pojawiało się coraz więcej święcących lampek. Warto było to zobaczyć... można powiedzieć że w tym momencie zapomniałem o wszystkich moich problemach i poczułem ulgę. Byłem naprawdę zadowolony że się zgodziłem bo w zamian dostałem naprawdę ładny uśmiech Jimina, patrzyłem na niego jeszcze przez chwilę gdyż naprawdę nie mogłem oderwać od niego wzroku, mógłbym już tu zostać na zawsze albo nawet przychodzić z nim codziennie by zobaczyć ten szczery uśmiech skierowany w moją stronę, przeznaczony tylko dla mnie... Po chwili niestety trzeba było skończyć bujanie w obłokach i wrócić na ziemie, postanowiliśmy że wrócimy już do domu. Zdziwiłem się kiedy naglę chłopak się zatrzymał, spojrzałem w stronę w którą on patrzył i zobaczyłem małżeństwo z dzieckiem? Nie rozumiałem co przykuło tak bardzo jego uwagę i nim zdążyłem na niego spojrzeć to chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Coś tu ewidentnie było nie tak bo Jimin wyglądał na przestraszonego? To była naprawdę dziwna akcja, usiadłem obok Jimina gdyż dalej nerwowo ściskał mój nadgarstek. Mi to jakoś szczególnie nie przeszkadzało, ale trochę dziwnie by to wyglądało.
    -Em.. wszystko okej? Możesz już mnie puścić....- Mruknąłem cicho w jego stronę, kiedy ten puścił przesiadłem się na przeciwko niego by uważnie mieć go na widoku.
    Nie bardzo wiedziałem co powinienem teraz robić i czy w ogóle powinienem poruszać ten temat..
    -Coś się stało?...Znałeś te małżeństwo?...- Zapytałem delikatnie, patrząc mu prosto w oczy. No niestety ale moja ciekawość wygrała.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  41. Sytuacja była bardzo dziwna i nie za bardzo mi się to podobało. Zdziwiłem się gdy powiedział że znał mężczyznę, razem z kobietą i dzieckiem. Skoro ich znał to powinien się chyba przywitać? Ale chyba tu ewidentnie nie było wskazane bo miałem wrażenie jakby przed nim uciekał, co niezmiernie sprawiło wrażenie że coś przede mną jeszcze ukrywa. Na obecną sytuację nie miałem zielonego pomysłu co to mogło by być. Może jak będę znał go dłużej to będę miał więcej opcji do wyboru, bo możliwość jest taka że był skłócony z tą osobą czy coś, ale wolę na razie o tym nie myśleć. No i usłyszałem odpowiedź, wiedziałem że to może coś mieć wspólnego z kłótnią. Facet przyszedł do baru najebał się i zaczął go albo macać albo się awanturować. Opcja jest też taka że zrobił obie te rzeczy i właściciel się wkurzył. Coś dalej mi tu nie pasowało, ale jego uśmiech sprawił że już nawet nie chciało mi się dalej doszukiwać dziury w całym. Po chwili w końcu ruszyliśmy a ja wyjrzałem zza okna, widok był bardzo nastrojowy przez miliony światełek pochodzących z ulic. Mimowolnie delikatnie się uśmiechnąłem. Spojrzałem na niego z lekkim skrzywieniem, ten entuzjazm że jesteśmy sami w wagoniku był dziwny.. no kto normalny by się cieszył że jest sam w nocy w wagoniku z typem którego nie zna i wygląda jak seryjny morderca? Oczywiście rozumiem że mógł się bać tych duchów, bo tak samo ma Changsoo dlatego tego nie robię, ale to z tym byciem sam na sam, było naprawdę dziwne.
    -Jesteś naprawdę dziwny..- Prychnąłem lekko z rozbawieniem, z jednej strony było to naprawdę uroczę, chyba jakaś część mnie lubiła takie niewinne zachowania u innych.
    -Spoko nie będę opowiadał żadnych strasznych historii, sam za nimi nie przepadam.- Dodałem by wyjaśnić. Na dobrą sprawę sama opowieść o moim życiu byłaby już niezłym horrorem, ale nie bardzo powinienem się udzielać, inni mają prawdopodobnie gorzej niż ja.
    Oparłem się o szybę znów patrząc na widok za szybą.
    -Ślicznie tu...- Mruknąłem cicho do siebie z lekko smutnym uśmiechem. Tak długo nie wychodziłem z domu przez to co się stało, że nawet nie wiedziałem iż może być tak przyjemnie gdy spędza się czas z drugą osobą.
    Przy Jiminie czułem takie miłe ciepło tam w środku, mimo że znałem go bardzo krótko to mnie to cieszyło...

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  42. Spojrzałem na Jimina, gdy tak dokładnie oglądał pistolet z każdej możliwej strony i wyglądał na niesamowicie niepewnego i niezdecydowanego co do tego, co powinien teraz zrobić. Jego uwagi wydały mi się bezpodstawne i wręcz śmieszne, ale nie powiedziałem tego na głos; może nie powinienem tak bardzo na niego naciskać? Nagle wydało mi się, że z sekundy na sekundę zacząłem traktować go nieco inaczej, a konkretnie od wejścia do wesołego miasteczka. Jeszcze bardziej jak dziecko, ale też nieco po koleżeńsku, co zostało potwierdzone przez fakt, że znowu zachowywałem się inaczej niż zazwyczaj. Nie wiedziałem co o tym myśleć, ale widziałem też, że rudowłosy także czuł się lekko nieswojo przy mnie, będąc po prostu... sobą. Powinienem się tego spodziewać, bo kompletnie się nie znaliśmy, a jednak przez jedną moją głupią propozycję znaleźliśmy się tu razem, w niezręcznej sytuacji. Nagle zacząłem wszystkiego żałować i stwierdziłem, że może faktycznie lepiej byłoby po prostu kupić mu jakiś prezent na przeprosiny.
    Nie udało mi się przekonać go do tego, aby zagrał i spróbował wygrać tego pluszaka, bo chłopak stawiał się mówiąc, że bał się zrobić coś źle lub kogoś skrzywdzić. Zachowywał się zbyt uroczo i ogółem cały był zbyt uroczy, abym tak po prostu odpuścił - wciąż czułem się tak, jakbym chciał uszczęśliwić nieśmiałego, zawstydzonego pięciolatka, więc z lekkim uśmiechem wziąłem od niego pistolet i powiedziałem, że wygrałbym dla niego tego pluszaka. Szczerze powiedziawszy, cała ta niezręczność i to nieswoje poczucie bycia nieco bardziej sobą przy kimś, kogo w ogóle nie znałem, zostały dobrze odpłacone przez radość i słodki, szeroki uśmiech Jimina w momencie w którym wreszcie wtulił się w ogromnego królika, którego mu wręczyłem. Sprzedawca posłał nam kolejne zirytowane, zdziwione i podejrzliwe spojrzenie, ale mimo tego nie mogłem się powstrzymać i odpowiedziałem chłopakowi ciepłym uśmiechem i lekkim poczochraniem jego włosów.
    Niestety, prędko zaczęło padać. Na początku nie wyglądało to groźnie, więc zignorowałem to i zaproponowałem, abyśmy poszli na kolejne atrakcje, ale deszcz stał się o wiele mocniejszy i groźniejszy gdy staliśmy w kolejce po milkshaki, a jak dobiegliśmy do auta z naszymi zamówieniami w dłoni byliśmy cali mokrzy. Nie chciałem aby nasze wyjście razem zakończyło się tak niefortunnie, ale Jimin nalegał abym nie wydawał na niego już więcej pieniędzy i po prostu odstawił go do domu, więc tak też zrobiłem; zanim wysiadł z mojego samochodu, przytrzymałem go za ramię i wymieniliśmy się swoimi numerami podczas gdy mówiłem, aby zadzwonił do mnie gdyby czegoś potrzebował. Nie miałem jednak pewności, czy po dzisiejszym dniu kiedykolwiek by się na to odważył.
    *
    Przez jakiś czas zostałem ponownie zakopany po lawiną obowiązków i pracy, więc jedyne co istniało w mojej głowie to sesje, formalne spotkania, ćwiczenia, dieta, wystarczająca ilość snu i wizyty w niektórych sypialniach, których nie byłem w stanie unikać. Zawsze gdy nadchodził ten niesamowicie zapracowany okres czułem się gorzej niż zazwyczaj, ale paradoksalnie musiałem to jeszcze lepiej ukrywać, zarówno pod toną makijażu, jak i pod maską zimnej obojętności i profesjonalności. Nie mogłem myśleć o niczym innym prócz dbania o swoje ciało i zaliczania obecności w towarzystwie ważnych dla mnie osób; w jakiś sposób przebrnąłem przez te długie tygodnie, aby mieć dwa dni względnej przerwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem zdruzgotany i wiedziałem, że długo jeszcze bym nie pociągnął bez jakiejkolwiek formy wyrzucenia tej całej negatywności z siebie, ale najgorsze było to, że nie byłem w stanie się do tego zmusić; to musiało przyjść samo z siebie i nie miałem pewności co do tego, kiedy by się to wydarzyło, ani w jaki sposób: czy płakałbym głośno w poduszkę, czy poszedłbym się gdzieś upić, czy po prostu pragnąłbym czyjejś obecności i zwróciłbym się do swojej siostry czy dziewczyny. Wróciłem późnym popołudniem z pracy niczym zombie, będąc pośród swoich czterech ścian w końcu pozwalając sobie na to, aby moje ramiona opadły a powieki się przymknęły, pokazując jak bardzo byłem zmęczony. Przetarłem twarz dłonią, zrzuciłem z siebie płaszcz, zdjąłem buty i odłożyłem gdzieś na bok torbę i zanim nawet rozejrzałem się dookoła czy pomyślałem o czymkolwiek innym, skierowałem się od razu do łazienki. Odczuwałem ból i zmęczenie praktycznie wszędzie i chciałem uwierzyć, że ciepła kąpiel pomogłaby mi nie tylko rozluźnić obolałe mięśnie, ale też zmyć z siebie cały ten wstyd i obrzydzenie, które odczuwałem będąc sam ze sobą czy patrząc w lustro i przez które czułem się tak, jakbym miał za chwilę zwymiotować mimo tego, że od dawna nic nie jadłem. Czułem na sobie wciąż ten nieprzyjemny typowy dla seksu pot, piekło mnie gardło, a rozbierając się i wrzucając do wody jedną musującą kulę do kąpieli starałem się zignorować jakiekolwiek ślady widoczne na moim ciele. Z długim westchnięciem wsunąłem się powolnie do wanny, odchyliłem głowę do tyłu, zamknąłem oczy i odprężyłem się, czując jak woda dotykała aż mojej brody. Wyczuwając dookoła siebie to przyjemne ciepło, na parę chwil udało mi się poczuć dobrze, może nawet błogo, jednak zostało to kompletnie zniszczone przez dźwięk nadchodzącej rozmowy mojej komórki. Poruszyłem się niespokojnie w wannie, mrucząc zirytowany i z początku chciałem to zignorować, ale prędko poczucie obowiązku wygrało - bałem się, że mógłby to być ktoś z mojej pracy, a czegoś takiego nie wolno mi było przegapić. Pewne poczucie ulgi ogarnęło mnie gdy wyciągając się aby dosięgnąć leżących na podłodze spodni, wziąłem komórkę i na wyświetlaczu pokazało się imię Jimina. Odebrałem.
      - Halo? - postarałem się, aby mój głos nie sprawiał wrażenia aż tak zmęczonego, ale nie wiedziałem w jakiej mierze mi się to udało. - Cześć, Jimin. Wszystko w porządku?

      Tae

      Usuń
  43. Może nie odebrałem tylko dlatego, że uderzyło mnie poczucie obowiązku, które w tych ostatnich czterech latach mojego życia zostało u mnie bardzo wyćwiczone. Może chciałem po prostu się oderwać, może potrzebowałem oddalić się jak najbardziej od tej samotności, której przecież do tej pory tak chciałem, bo w mojej głowie równała się z ciszą i odpoczynkiem. Tak naprawdę, wcale tak nie było. Siedząc sam w wannie, z początku było miło - zaledwie przez te parę pierwszych minut, podczas których moje ciało skupiało się na rozkoszowaniu ciepłą, pokrywającą mnie kompletnie, pachnącą i kolorową wodą - ale gdy te początkowe bodźce zaczęły być coraz mniej ewidentne, mój umysł ponownie zaczął pracować na pełnych obrotach. Będąc samemu, naprawdę trudno było mi nie zacząć rozmyślać, szczególnie gdy byłem zmęczony i czułem się tak, jakby każdy skrawek mojego ciała i duszy mnie w jeden lub drugi sposób bolał. A ja miałem to do siebie, że zawsze myślałem o najgorszym. Nie było ciszy, nie było odpoczynku, były tylko obce, obmacujące moje uda dłonie, czyjeś usta w okolicy mojej szyi, palce zaciskające się na moich bokach, głośny, obleśnie ciężki oddech i czyjeś niepohamowane pragnienie mojego ciała: tak mocne, tak brutalne, że do tej pory rozbrzmiewało w każdej cząsteczce mojej osoby i powoli spychało na granicę rozpaczy, obrzydzenia i zażenowania samym sobą, mieszając się ze złością i poczuciem bezsilności. Miałem ochotę wypalić sobie bolące mnie gardło jakby za karę za to, że pozwoliłem uprzednio tamtym głośnym dźwiękom się z niego wydostać, oraz wydrapać sobie oczy, bo ciężko było mi teraz na samego siebie spojrzeć. Chciałem płakać, teraz, jak najprędzej, bo wiedziałem, że prędzej czy później musiałoby się to stać, a we własnej łazience byłoby to najmniej żenujące; niestety, ani jedna kropla nie chciała spłynąć mi spod powiek. Rozmowa przez telefon była czymś, co mogło pozwolić mi na moment skupić się na czymś innym, niż na tych najokropniejszych wydarzeniach, a fakt, że dzwonił do mnie Jimin polepszało sytuację.
    Widziałem się z nim jeszcze parę razy po tym wypadzie do wesołego miasteczka, ale zawsze dość krótko i nieco pośpiesznie, bo moja praca często nie dawała mi żyć. Nie wiedziałem dlaczego, ale ten chłopak wzbudzał we mnie pewną sympatię, którą często bardzo trudno było ze mnie wymusić - czułem się po prostu tak, jakby łatwo było go lubić. Jego sposób bycia sprawiał, że niespodziewanie moja maska obojętności się topiła: może to dlatego, że był niczym jak dziecko, tak zupełnie inny od kogokolwiek, kogo spotykałem codziennie w pracy? Tak zupełnie nie zimny, ani daleki czy profesjonalny, o wiele bardziej człowieczy niż ludzie, z którymi obcowałem na codzień. Pozwalało mi się to czuć bezpiecznie, jakbym nie musiał już przed niczym bronić swojej prawdziwej osobowości i kruchej psychiki, które na codzień żyły pod tą obcą osobą, którą udawałem przed wszystkimi. Z Jiminem nie byłem w zupełności sobą, bo wciąż bywałem sztywny czy zimny i gdy od czasu do czasu przyłapywałem się na zbyt szczerych uśmiechach czy zbyt czułym kontakcie, upominałem się i wracałem do swojego codziennego sposobu bycia, ale mimo tego bardzo różniło się to od osobowości, którą zazwyczaj musiałem przybierać. Niby nie widywaliśmy się tak często, ale z jakiegoś powodu dobrze było wiedzieć, że on gdzieś tam był, miał mój numer telefonu i w razie czego mógł do mnie zadzwonić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oparłem się ponownie plecami o brzeg wanny, starając się je rozluźnić, i zgiąłem jedną nogę w kolanie, wystawiając je poza wodę i bezmyślnie zaczynając rysować na nim ślaczki palcem. Jakaś część mnie wyłapała tą niepewność w głosie Jimina, ale nie skupiła się na niej, bo do tej pory tak bardzo chciała, aby coś odciągnęło ją od złych myśli, więc teraz po prostu doceniała obecność tego głosu po drugiej stronie linii. Szczerze mówiąc, nie zauważyłem nawet gdy chłopak się zaciął i nie wiedział jak kontynuować, chyba za bardzo zawstydzony - pomyślałem po prostu, że może musiał się namyślić i znaleźć odpowiednie słowo, ale po kolejnej długiej sekundzie ciszy zrozumiałem, że pewnie mówienie o tym bardzo go krępowało. Domyśliłem się o co mu chodziło i zdziwiłem się trochę, że akurat do mnie zadzwonił o pomoc: oczywiście byłem w tej kwestii do jego dyspozycji, bo sam dałem mu swój numer w razie potrzeby, ale zaskoczyło mnie to, że nie prosił kogoś, komu bardziej ufał, tylko chłopaka, którego raz przypadkowo uratował od zemdlenia, i który później chciał mu się odwdzięczyć za pomoc.
      - Przenocować u mnie? - dokończyłem za niego, wciąż nie odrywając wzroku od swojego kolana. Zaskakujące, że mój głos nie wydawał się zestresowany, zdesperowany czy nawet smutny, co byłoby bardziej adekwatne do mojej i jego sytuacji, ale był dziwnie spokojny, wręcz... nienaturalnie opanowany. Odpowiedziałem Jiminowi nawet nie myśląc nad tą propozycją, nie analizując wszelkich pozytywów i negatywów czy własnej dyspozycji. Jakby moja pomoc dla niego była rzeczą oczywistą i nie trochę... dziwną w naszym przypadku. - Łóżko jest, więc nie powinno być problemów. Ale wszystko z tobą w porządku? A Miso?

      Tae

      Usuń
  44. Uff, no i po teoretycznych ustaleniach , stwierdziłam z taką ulgą, jakbym najtrudniejsze miała już za sobą. Nie lubię takich rzeczy, zawsze staram się uważać, by czegoś nie pominąć, a mimo wszystko w 99 na stu przypadkach i tak przypomnę sobie o czymś ważnym, kiedy już będzie jak to mówią w moich stronach "po ptokach".
    No i właśnie tym razem też miałam wrażenie, że jest coś jeszcze, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć: co. Patrzyłam więc w zamyśleniu na małą Soohae, która ze skupieniem oddzielała swoje kredki od moich ołówków, którym przyglądała się tak, jakby nie chciała się z nimi rozstawać. W sumie mogłabym jej je oddać, ołówków mam u siebie dostatek, ale chyba nie byłoby to zbyt pedagogicznie poprawne. Nie wiem, nie znam się, chociaż mam w domu jedno takie przerośnięte dziecko, ale Soyoon nigdy nie lubiła kolorowanek, wolała klocki, ale właściwie to tylko czekała, aż będzie się mogła dobrać do perkusji taty i postukać trochę w "gary". Garnie się ta mała do muzyki aż miło i może dałaby radę nauczyć się grać choćby na djembe...
    No, ale ja nie o Soyoon tutaj, tylko o małej "siostrzyczce" Jimina... No więc nie żałowałabym ołówków, ale chyba dzieciak powinien się przyzwyczajać, że pożyczone rzeczy trzeba oddać, więc nie protestowałam, kiedy oddała pięć miękkich ołówków, którymi się bawiła. No dobra, nie mogłam się powstrzymać i jeden jej dałam, ten, z którym małej najtrudniej się było rozstać, pomalowany na malinowo-różowo, z kwiatowym wzorkiem, który dostałam od rodziców w jakiejś szpanerskiej kolekcji z okazji Wielkanocy, a teraz został tylko jeden... Mała tak długo obracała go w dłoni i podziwiała, że już się poddałam...
    - Możesz sobie ten zatrzymać - powiedziałam.
    -Naprawdę? Dziękuje, Hae-unnie! - Dzieciak miał taką zacieszną minę, że w tym momencie miałam w nosie wszystkie pedagogiczne teorie...
    No, a co do tej rzeczy, o której zapomniałam, to na szczęście pamiętał Jimin. A mianowicie: przecież nie mieliśmy do siebie żadnego kontaktu, jak byśmy się zgadali? Uch, brawo dla mojego ogarnięcia!
    Wyrwałam kartkę z końca zeszytu i napisałam na niej swój numer telefonu, maila i po chwilce namysłu konto na fb. Cóż, nie mam tam żadnych głupot, poza udostępnianiem tysięcy piosenek moich i moich znajomych twórców CCM, więc chyba nie muszę się go wstydzić...
    Podałam Jiminowi świstek, uśmiechając się ładnie, wdzięcznie i mówiąc:
    -Proszę bardzo. Dobrze, ze o tym pomyślałeś.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  45. [ Witam! ^^ I wybacz mi, nie wiedziałam, że wcześniej był on twoim wizerunkiem :P Co do wątku, to chciała bym go prowadzić z tym panem ^^ Mam już nawet pomysł, jeśli chcesz mogę ci go zaprezętować, chyba że ty też już jakiś masz ^^ ]

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  46. [ To cieszę się, że się nie gniewasz ^^ A więc o to muj pomysł! A w zasadzie dwa ^^
    1. Pierwsze spotkanie Hye i Jimin'a mogło mieć miejsce w kawiarni w, której Hyesung pracuje. Hye by potrzedł złożyć zamówienie i jakoś by to się rozwinęło.
    2. A muj drugi pomysł jest taki, że naprzykład Jimin by chodził sobie dróżkami wzdłuż jednego z parków w Seulu, a Hyesung wyszedł by ze swoim trzyletnim bratem i by go zgubił, a mały zaczepił by Jimina i prosił o pomoc.
    To moje pomysły ^^ Może, któryś ci się spodoba :DD ]

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  47. [ A mogłabyś ty? ;-; ]

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  48. -Okay, dzięki! - odpowiedziałam z wdzięcznym uśmiechem i z nowym zapałem zabrałam się za rysowanie. Teraz, kiedy sprawa nie wydawała się beznadziejna, odzyskałam od razu wenę. Nawet więcej, niż tylko powróciło mi natchnienie, wpadłam w istny szał twórczy, rysowanie szło mi jak z płatka, mogłabym tak siedzieć chyba do końca świata i bazgrolić bez przerwy.
    Tak mi pięknie szło, że naprawdę żałowałam, gdy po pół godzinie coś zaczęło kropić. Ledwo zdążyłam zwinąć mój malarski kramik, gdy z małej mżawki wynikła burza z piorunami. Pomknęłam do domu z taką prędkością, jakbym naprawdę chciała pobić rekord Guinessa w szybkości jazdy na wózku, ale i tak wpadłam do mieszkania przemoczona do nitki... Aish, nawet brudnopis i moje rysunki zalało...
    Przebrałam się w suche rzeczy, podsuszyłam trochę włosy i zabrałam się za przerysowywanie na tablet tych rysunków, które udawało się jeszcze jakoś odzyskać i wściekając się, że większość dobrej roboty jasny szlag trafił. Co jakiś czas przerywałam to i sprawdzałam, czy nie mam jakiejś informacji od Jimina.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  49. Chyba nie powinienem mówić dopiero poznanej osobie że jest dziwna a przynajmniej nie jemu bo chyba go w ten sposób uraziła, mimo tego nie miałem takiego zamiaru. Odwróciłem się w jego stronę ze świetlikami w oczach jak małe dziecko które ma dostać prezent. Byłem bardzo zadowolony i zaciekawiony wszystkim. Jakby nie patrzeć moje wychodzenie z domu ograniczało się do auta i z powrotem, tak by kupić sobie jakieś kfc czy Changsoo zawieźć do szkoły. Czułem się trochę jak małe dziecko, takie którym ktoś się w końcu zainteresował to było naprawdę miłe uczucie.
    -Zapraszasz mnie na randkę? No no nie wiedziałem że jesteś taki śmiały~.- Dodałem z uśmiechem, ja wiem że na wierzchu wyglądam uroczo ale w środku to dalej ta sama osoba która uwielbia dogryzać innym.
    Po jego minie i zachowaniu wywnioskowałem że się speszył i to tak zajebiście mocno, wyglądało to uroczo, więc prychnąłem lekko pod nosem.
    -Żartowałem, nie martw się chętnie pójdę z tobą do parku..- Powiedziałem dalej podkreślając dwuznaczne słowa i uważnie mu się przyglądając.
    -Tylko przed tym to cię gdzieś zabiorę, ok?- Dodałem, następnie wyjaśniając bo jeszcze mi stąd spierdoli. -Na twoje szczęście cię nie porwę.- Następnie odwróciłem głowę w stronę szyby. Było naprawdę ładnie i powoli zjeżdżaliśmy z samej góry wierzy gdy naglę wagonik zaczął się w pizdu trząść a z moją posturą było to nieuniknione że zacznę po nim fruwać. Nim się zorientowałem mocno w coś przywaliłem i wagonik się zatrzymał. Skubany się zatrzymał! Ale to nie było największym problemem, odwróciłem się w moją prawą i moja twarz była tak cholernie blisko jego... wystarczył by dosłownie lekki wstrząs a byśmy się pocałowali! Jeszcze lepsze było to że siedziałem mu na kolanach i dosłownie zastygłem, patrząc się na niego jak jakiś pojeb.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  50. -Co?!- Sam krzyknąłem i aż podskoczyłem gdy on pisnął moje imię. Mimo wszystko byłem blisko niego, czułem jego oddech i w ogóle... A muszę przyznać że jego głos jak mówił moje imię mi się spodobał i to bardzo, co jest bardzo dziwne i chyba nie na miejscu w tej sytuacji.
    -Serio? No co ty nie powiesz, zauważyłem.- Powiedziałem trochę ironicznie, ale sam byłem zdenerwowany no bo co teraz mamy zrobić? W sumie pierwsze co to powinienem zejść mu z kolan, ale jest mi tak wygodnie... Mógłbym tak siedzieć dłuższą chwilkę... Kurwa Suga ogarnij się, zachowujesz się jak jakiś gej... chociaż czy związek męsko męski jest taki zły? To chyba nic takiego jak dwaj chłopacy się całują, przytulają czy uprawiają seks? Chociaż kompletnie sobie tego nie wyobrażam! Spojrzałem znów na Jimina, lekko przygryzając wargę...
    Ciekawe jak to jest całować się z chłopakiem... Wtedy krzyknął że zginiemy, no super! Nie stop! Złaź z niego pierw bo zaraz zrobisz coś głupiego! Wstałem z niego szybko i wsadziłem dłonie do kieszeni spodni.
    -Sorki za to..- Dodałem trochę rozczarowany i speszony.
    Spojrzałem na niego, chciałem być przekonywujący ale chyba nie bardzo mi się to udało.
    -Będzie dobrze...- Mruknąłem, nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Widziałem jak on panikuje a przez to i ja zacząłem.
    Podszedłem do niego szybko siadając na nim okrakiem i chwytając dłońmi za ramiona lekko wstrząsnąłem.
    -Spójrz na mnie..- Warknąłem lekko i spojrzałem mu w oczy, czekałem tak długo aż nasze oczy się spotkały i zastygły bez ruchu.
    -Wszystko będzie dobrze, wydostaniemy się stąd i nie zginiemy. Jestem tu i nie pozwolę na to, dobrze?- Mruknąłem w jego stronę, to naprawdę nie brzmiało tak jakbym ja to powiedział, ale musiałem coś zrobić...

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  51. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że chyba się trochę denerwował. Nie miałem pojęcia z czego to wywnioskowałem - może z częstych i dość długich przerw niezręcznej ciszy, czy może z tego, jak cicho i ostrożnie mówił - i raczej nie była to żadna pewność, tylko zwykłe przeczucie. Fakt, nie znałem go aż tak dobrze, ale wystarczająco aby wiedzieć już mniej więcej jaką osobą był: nie trzeba było się bardzo wysilać aby to zrozumieć, nawet po zaledwie jednym czy dwóch spotkaniach, bo wydawał się taki oczywisty w swoim zachowaniu, jakby niczego nie ukrywał, a przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie - najmocniej podczas tej krótkiej wizyty w wesołym miasteczku.
    To zrozumiałe, że stresował się przez zalane mieszkanie, ale nie chciałem aby krępował się przez to, że prosił mnie o pomoc czy nawet przez to, że musiałby spędzić teraz ze mną trochę czasu. Nie byłem w stanie odmówić mu pomocy, bo jak mógłbym odtrącić takiego dzieciaka w potrzebie? Dodatkowo po tym, jak sam bezpośrednio mu powiedziałem, że w razie czego mógł do mnie dzwonić. No tak, wtedy nie wyobrażałem sobie aż tak wielkiej potrzeby i myślałem, że prędzej zadzwoniłby do mnie żeby po prostu gdzieś razem wyjść, ale sądziłem, że tą sytuację także byłem w stanie opanować... Miałem taką nadzieję, bo nie chciałem zostawić go na lodzie. W sumie sam już nawet nie wiedziałem dlaczego, bo moja chęć odwdzięczenia się mu została zaspokojona, ale naprawdę nie chciałem musieć nad tym rozmyślać. Chciałem uwierzyć, że w życiu niektóre rzeczy działy się tak po prostu, bez głębszego powodu czy celu.
    Przytaknąłem ruchem głowy słysząc zapewnienia co do stanu zarówno Jimina, jak i Miso, chociaż on tego nie mógł zobaczyć. Wpatrywałem się w taflę wody, co chwilę zaginając jej gładką powierzchnię poruszeniami nogi, wywołując drobne fale; zawsze byłem taki wyciszony gdy brałem ciepłą kąpiel, ale dzisiaj jakoś szczególnie czułem się z tym dziwnie. Jakbym nie potrafił połączyć tego momentu z ciężką rzeczywistością, która istniała poza drzwiami mojej łazienki; jakbym znajdował się teraz w innym wymiarze. Przez to wszystko, moje myśli nie były konkretne i realne, nie analizowały, ale w rozmowie z Jiminem wsuwała się pomiędzy nie dziwna pozytywność, która całkowicie do mnie nie należała... Już nie.
    - Naprawdę - odpowiedziałem mu zdecydowanym, ale i spokojnym tonem. - Nie martw się, mam u siebie miejsce, no i mam dwa dni przerwy od pracy. Nie będziesz przeszkadzał.
    Naprawdę chciałem go przekonać bo czułem, że gdyby nie był stuprocentowo pewny, w ostatniej chwili zbagatelizowałby sprawę i stwierdził, że w sumie mógł spać u siebie, żeby tylko nie czuć się jak problem dla mnie. Nie chciałem nawet wspominać o tym, że podczas tych dwóch dni względnej przerwy mój menedżer mógł w każdym momencie do mnie zadzwonić i żądać ode mnie... różnych rzeczy.
    Tak naprawdę, jedynym problemem dla mnie na ten aktualny moment było to, że musiałbym wcześniej wyjść z wanny i sama myśl o tym wywoływała u mnie niechęć, bo dopiero wszedłem i zacząłem się relaksować. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Odpoczynek był mi potrzebny i czułem, że bez niego mógłbym się rozpaść w każdej chwili, ale w takim razie miałem nadzieję, że stałoby się to dopiero po zgaszeniu świateł, we własnym łóżku.
    - Mam po ciebie przyjechać? - zapytałem, z niechęcią poruszając się niespokojnie w wannie. Po chwili domyśliłem się, że to zapewne nie podziałałoby z Jiminem, który chciał być dla mnie jak najmniejszym problemem. - Przyjadę po ciebie - sprostowałem ze zdecydowaniem, nie czekając nawet na jego odpowiedź. - Jesteś już gotowy?

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  52. Haeming, miał dziś wolne w pracy. Postanowił, że jeśli jeden dzień ma przynajmniej wolny, to poświęci go swojemu młodszemu bratu bo i tak mało czasu spędzali razem. Założył na siebie niebieską niezapinaną bluzę i swoje ulubione czarne spodnie, a małego ubrał w białą bluzkę z krótkim rękawem i granatowe spodnie sięgające do kolan. Wyszli z mieszkania kierując się od razu w stronę parku. Hye lubił tam przebywać, ale nie tak bardzo jak Junsu. Mimo tego, że maluch zawsze słuchał się starszego brata, to czasem jednak potrafił się od niego odłączyć i zgubić. Tak było również dzisiaj. Hyeming chciał kupić bratu jakąś paczkę słodyczy, więc przez chwilę nie widział co maluch wyprawia. A w związku z tym, że Junsu uwielbia zwierzęta, to pobiegł za jednym z psów błąkających się w praku nie zwarzając na swojego brata. Gdy Hye się obrócił chłopca niegdzie nie było. Zaczął się rozglądać na wszystkie boki próbując znaleźć go wzorkiem lecz na próżno, ponieważ nigdzie nie mógł dojrzeć czarnej czuprunki swojego brata. Junsu natomiast, bawił się w najlepsze goniąc za psem, lecz jego zabawa dobiegła końca, gdy dotarło do niego, że został sam. W oddali zauważył jakiegoś młodego chłopaka, więc podbiegł do niego.
    - P-przepraszam... pomógł byś mi znaleźć mojego starszego braciszka? - zapytał nieznajomego ze szklanym oczkami.

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  53. Mruknąłem przeciągle, jakby ze zirytowaniem, gdy usłyszałem jego decyzję co do tego, że sam by do mnie przejechał. Nie podobało mi się to i tyle. Skoro miałem mu pomóc i w pewnym sensie zająć się tym, aby na te kilka godzin było mu jak najlepiej, chciałem zrobić to od początku do końca i naprawdę okazać się swoją dyspozycją, a nie zostawiać go na pastwę komunikacji miejskiej, dodatkowo o trochę późnej porze. Cokolwiek mogłoby mu się stać - kręciło się tam teraz sporo nieciekawych ludzi, mógł zgubić swoje torby z rzeczami, albo ktoś mógłby go wyprosić chociażby przez to, że miał ze sobą swojego królika. Poza tym, po co musiałby się tam gnieść pomiędzy osobami i czuć się nieswojo, skoro mogłem sam po niego podjechać? Nie było daleko i lepiej bym się czuł mając go w aucie, niż czekając na niego w domu i zastanawiając się, o której zjawiłby się na moim progu. Nie chciałem aby mi się w tej sprawie sprzeciwiał, bo już tak sobie umyślałem i koniec.
    - Więc spakuj się, za dziesięć minut będę. Tyle ci chyba wystarczy? - dopytałem się, jednak zaraz po tym zapadła cisza, która domyśliłem się, że była spowodowana moją decyzją. Nie chciała ona absolutnie słyszeć sprzeciwu. - Nie pozwolę żebyś mi się gdzieś włóczył po nocach, więc nawet nie marudź - wytłumaczyłem, mimo wszystkiego próbując dodać do tego jakiś ciepły i przyjacielski ton. Nie miałem być dla niego jakimś marudnym rodzicem, tylko coś może na wzór... przyjaciela, chociaż bardziej powiedziałbym znajomego. - Tylko może przynieś też jakieś jedzenie dla Miso, bo nie wiem, czy u mnie coś znajdziesz. Więc widzimy się za chwilę~

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  54. Chłopiec przetarł oko dłonią i pociągną nosem.
    - Ja jestem Choi Junsu. - podał mu rękę - Hye ma blond włosy, jest dość wysoki i ma na sobie niebieską bluzę. - wciąż trzymał rękę Jimin'a patrząc na niego ze strachem i zagubieniem w oczach.
    Hye natomiast biegał po całym parku, szukając swojego młodszego brata w obawie, że coś mu się stało, lecz niestety nie mógł go nigdzie znaleźć.

    Hyeming

    OdpowiedzUsuń
  55. Junsu grzecznie szedł z Jimin'en trzymając go za rękę. Gdy chłopak kucną przy małym i zapytał, od razu spojrzał na wspomnianego wcześniej mężczyznę.
    - Hye! - na twarz malca wstąpił uśmiech, a okczka zabłyszczały mu i zaczął biec w stronę chłopaka.
    Hye natychmiast odwrócił się w stone z, której dochodził znany mu głos. Gdy odwrócił się zauważył biegnącego w jego stronę Junsu. Również do niego podbiegł i go przytulił.
    - Nigdy więcej mi tak nie uciekaj. - uśmiechnął się do braciszka. Po czym skierował wzrok na chłopaka za nim.
    - Hye, to jest Jimin, on mi pomógł cię znaleźć. - chłopczyk spojrzał na Jimina i do niego podbiegł - Dziękuję. - przytulił się do chłopaka, po czym odszedł ustępując miejsca starszemu.
    - Ja również bardzo dziękuję. - blondyn uśmiechnął się uroczo - Jest coś co mógł bym zrobić, odwdzięczyć się jakoś?

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  56. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, słysząc jego podziękowania. Sprawiło to, że naprawdę lepiej się ze sobą poczułem, ale oczywiście nie pomagałem Jiminowi z czystego egoizmu. W jakiś sposób go polubiłem, czułem do niego cienką, wręcz naturalną sympatię którą odczułem natychmiastowo, spotykając się z nim po raz drugi. W tych ostatnich latach rzadko mi się zdarzało abym poznał kogoś, kogo uważałem za interesującego, czy w jakikolwiek sposób wartego mojego czasu - zazwyczaj wszyscy sprawiali dla mnie wrażenie jednego, wielkiego ciężaru, każdy coś ode mnie chciał, każdy czegoś wymagał i każdy patrzył na mnie tylko zewnętrznie, bo przecież z tym graniczyła moja praca i nie było powodu się we mnie zagłębiać. Wydawało mi się, że to po części przeszło także na mnie bo po jakimś czasie zauważyłem, że też już nie zagłębiałem się w innych ludzi. Nie nawiązywałem stałych, dobrych kontaktów, nie tylko profesjonalnych, nie miałem tak naprawdę ochoty kogoś konkretnego widzieć czy się z nim spotykać, a moimi jedynymi dwoma odskoczniami od pracy były moja siostra i moja dziewczyna, chociaż obie często stawały się kolejną przyczyną kłamstw i złudzeń, bo nie chciałem ich krzywdzić pewnymi aspektami rzeczywistości mojego życia. Z Jiminem nagle wszystko było inaczej - może dlatego, że on sam był całkowicie inny i wzbudził tym tą część mnie, która była do niego podobna. Jimin nie był zagrożeniem, Jimin był dotychczas najlepszą z odskoczni.
    Po zakończonej rozmowie, pozwoliłem sobie jeszcze na moment zostać w wannie, ale wciąż było to zdecydowanie za krótko i nie wystarczająco abym się kompletnie rozluźnił po tym całym dniu pracy. Wreszcie jednak zdecydowałem się z ciężkim sercem opuścić ciepłą wodę, dać jej spłynąć i trochę pośpiesznie się wysuszyć i ubrać, bo nie chciałem spóźnić się do Jimina po tym, jak nalegałem aby go do siebie przywieźć. Kule do kąpieli miały to do siebie, że często miały w sobie brokat czy inne błyskotki które raczej trudno było z siebie zmyć, szczególnie przy tak krótkim czasie, więc byłem pewien, że trochę tego jeszcze gdzieś na sobie miałem, ale nie miałem czasu się tym przejmować. Zazwyczaj nie wychodziłem z domu bez jakiegokolwiek makijażu, bo praca także tego ode mnie wymagała i w sumie już za bardzo się do tego przyzwyczaiłem, ale zmyłem już wszystko, było późno i nie miałem czasu na zabawy w łazience, więc po prostu zarzuciłem na siebie jakąś luźną bluzę, złapałem klucze do samochodu i wyszedłem.
    Byłem pod domem Jimina już parę minut później mimo tego, że o tej porze na ulicy wciąż panował spory ruch. Zaparkowałem momentalnie przy chodniku prawie przed samymi drzwiami do jego mieszkania, wyszedłem i zadzwoniłem, a gdy główne drzwi budynku się otworzyły, zapukałem do tych jego.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  57. Zdążyłam się uwinąć z połową roboty, gdy dostałam wiadomość od Jimina. Przeczytałam i zaczęłam kombinować, co by tu odpisać.
    Nie przepadam za pisaniem esemesów, maili, czy listów, strasznie trudno w nich konkretnie mi przedstawić swoje myśli, ale trudno, czasami trzeba się pomęczyć. Chociaż ślęczę nad tym zwykle w nieskończoność i w końcu wysyłam i tak wersję, z której nie jestem ani trochę zadowolona.
    Poza tym trudno mi było coś wymyślić... Do niedawna zajmowałam się tylko pracą w wytwórni i właściwie poza parkiem na osiedlu, gdzie czasami przychodziłam popisać teksty piosenek, albo porysować, gdy już udało mi się znaleźć sekundkę dla siebie, i tej budki, gdzie Sasong wyciągał nasz zespół na flaszeczkę soju dla zdrowotności, gdy chciał się zrelaksować po wyjątkowo trudnym dniu, to prawie żadnych miejsc nie znałam. Budka soju to raczej niezbyt odpowiednia miejscówka, a park może i by się nadał, ale nie przy takiej pogodzie, jaką mieliśmy ostatnio. No dobra, jest jeszcze ta przytulna herbaciarnia, gdzie wybieraliśmy z Yongiem od czasu do czasu na nasze "randki", no ale właśnie, to miejsce wygląda raczej na stworzone dla gruchających do siebie czule parek, a niekoniecznie dla kolegów po fachu, chcących po prostu zająć się pracą... A co z tą knajpką, w której ostatnio się zasiedziałam, pisząc tekst piosenki... Ona by się raczej nadała.
    "Może byśmy się spotkali w kawiarence przy..." - Tu sprawdziłam adres knajpki, bo nigdy nie mogłam zapamiętać nazw ulic i wpisałam go w wiadomość - "...około dziesiątej?"

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  58. Może trochę dziwnie czułem się stojąc przed jego drzwiami w tym stanie. Do tej pory Jimin widział mnie głównie pomiędzy pracą i ogółem podczas dnia, gdy wyglądałem na bardziej zadbanego. Zwyczajny człowiek z całą pewnością nie zwróciłby na to uwagi, ale ja musiałem - pilnowałem się w ubiorze, makijażu i ogółem wyglądzie może już nie tylko z konieczności pracy, ale także z przyzwyczajenia i po jakiejś minimalnej części z własnej przyjemności. Dobrze się czułem gdy wiedziałem, że miałem każdy dopracowany szczegół pod kontrolą do tego stopnia, że czasami jak siedziałem w domu w wygodnych ciuchach gdy miałem wolne, czułem się z tym dziwnie. Dokładne, może trochę przesadzone dbanie o swój wygląd było dla mnie codziennością i czymś, co robiłem automatycznie, a rano wstawałem wcześniej aby móc się na tym skupić, więc stojąc teraz przed drzwiami w zwykłych czarnych jeansach, t-shircie który ze względu na moją może zbyt szczupłą sylwetkę wyglądał na mnie tak, jakby wisiał na wieszaku i bluzie, bez makijażu czy nawet zegarka na nadgarstku, czułem się dziwnie. Nie jakoś zupełnie nieswojo, ale po prostu inaczej, jakbym był inną osobą. Po głowie krążyła mi myśl o tym, że przez cienie pod oczami musiałem wyglądać na okropnie zmęczonego.
    - Hej, Jimin - uśmiechnąłem się do niego ciepło i wszedłem do jego mieszkania, kiedy tylko mnie do niego zaprosił. - Wiem, że dałbyś, ale po prostu chciałem - stwierdziłem miłym tonem w odpowiedzi na jego uwagę oraz uroczą minkę, którą zrobił w tym samym czasie. - Nie mogę od czasu do czasu zrobić dla ciebie coś miłego? Tak będzie ci wygodniej.
    Wiedziałem, że on pewnie jeszcze długo by się przed tym bronił, ale miałem zamiar postawić na swoim - przynajmniej ten jeden raz, bo mimo wszystkiego nie chciałem mu się narzucać nawet wtedy, gdy sądziłem że po prostu się dla niego starałem.
    Uśmiechając się delikatnie, rozejrzałem się po jego mieszkaniu żeby móc zerknąć trochę na jego stan i na te kałuże, które gdzieniegdzie były na podłodze. Zauważyłem, że przygotował już wszystkie swoje rzeczy w jednym miejscu, no i oczywiście miał też Miso.
    - Będziesz tu wszystko suszył jutro? - zapytałem, spoglądając na niego.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  59. Na pierwszym spotkaniu z Jiminem utknęliśmy w wagoniku, było to całkiem ciekawe doświadczenie. Co prawda przypadkiem wynikło wiele niezręcznych sytuacji, których ja nie zrobiłem specjalnie ale to wina wagonika nie moja!
    Mi to raczej bardziej szło na rękę że mogłem być aż tak blisko niego, nie wiem co było tym spowodowane, ale za każdym razem gdy się gdzieś widzieliśmy to czułem takie przyjemne ciepło. Lubiłem z nim rozmawiać a zwłaszcza te momenty kiedy się uśmiechał. Nigdy bym nie pomyślał że mógłbym się zauroczyć w drugim mężczyźnie, niestety tak się stało i raczej tego nie zmienię. Jimin woli dziewczyny a ja nic do tego nie mam i sam jak na razie wolę z tym nic nie robić. Nie chciałbym mu wywracać życia do góry nogami, wystarczy że i tak wparowałem mu do życia z butami nawet nie pytając o zgodę. Ostatni raz widziałem go dwa dni temu? Nie wiem co się stało bo nawet nie odpisuje mi na sms'y a wcześniej nie było mowy o takiej akcji, pisaliśmy codziennie. Zaczęliśmy sobie mówić dużo, może nie rzeczy takie jak moje ćpanie czy sprawy sądowe, ale o tych mniejszych rzeczach wiedzieliśmy a tym razem była kompletna cisza. Martwiłem się, ale to by było kompletnie bez sensu jakbym wparował mu do domu, może on właśnie potrzebował takiej przerwy? A ja bym mu niepotrzebnie przeszkadzał... Dzisiaj trzeba ruszyć dupę do szkoły Changsoo. Obiecałem mu że pójdziemy coś zjeść na mieście bo dawno tego nie robiliśmy, a skoro w końcu zacząłem wychodzić z domu to trzeba było to jakoś wykorzystać. Skręciłem w stronę parku gdy dostałem nagle sms'a od młodego. Spojrzałem na telefon i nie zauważyłem osoby przede mną, więc w nią wpadłem upuszczając telefon.
    -Przepraszam..- Mruknąłem i tym samym zobaczyłem że to Jimin! Miał na sobie okulary przeciw słoneczne mimo że nie świeciło słońce...
    -Jimin??...- Zapytałem z lekkim niepokojem w głosie.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  60. [No to wybieram Jimina, skoro jest taki kochany <3 Masz jakiś pomysł może? ;;]

    Haneul

    OdpowiedzUsuń
  61. Przytaknąłem w ciszy głową na jego słowa, przesuwając powoli wzrokiem po całym jego mieszkaniu. Po prostu chciałem trochę zorientować się w tym, jak źle to wyglądało i jak nieprzyjemna była ta sytuacja, bo szczerze powiedziawszy nie wyobrażałem sobie co by było, gdyby coś takiego stało się mnie parę lat temu, gdy wynajmując swoje pierwsze mieszkanie ledwo wiązałem koniec z końcem, nie mając jeszcze żadnej dobrze płatnej pracy; czułem się jak takie rozdarte, zagubione i pozostawione samemu sobie dziecko. Nie wątpiłem w to, że dla Jimina musiał to być szok, gdy tak po prostu wrócił do mieszkania i okazało się, że wszystko było zalane. Było mi go naprawdę szkoda, bo jednak był dobrym człowiekiem i nie sądziłem, aby kiedykolwiek na coś takiego zasługiwał, ale jednak wypadki chodzą po ludziach i niestety czasami zdarza się, że uderzają właśnie tych najbardziej niewinnych. Nie chciałem jeszcze przyjąć tego do siebie, ale trochę się o niego martwiłem. Tak ogółem. Nie miałem najmniejszego zamiaru go tym urazić, ale czasami zastanawiałem się, czy naprawdę dawał sobie radę w swoim codziennym życiu, chociażby zważywszy na jego charakter, który raczej nie był na rękę w społeczności naszego wieku.
    Spojrzałem na niego i mój wzrok przykuł od razu Miso, wyglądający na takiego biednego i wystraszonego w ramionach Jimina. Od zawsze lubiłem zwierzęta, chociaż teraz zwyczajnie nie miałem dla nich czasu, więc widząc jego stan zrobiło mi się trochę smutno i zachciałem go pogłaskać, ale nie ruszyłem się ze względu na to, że jego właściciel już to robił. Może lepiej było nie stresować go jeszcze bardziej jakimś obcym dotykiem. Po chwili zrobiło mi się cholernie smutno także za Jimina, bo gdy tak dopytał się o to, czy mogliśmy już iść zdałem sobie sprawę z tego, że zapewne nieprzyjemnie było mu tu teraz przebywać, bo otoczenie wyraźnie wskazywało mu na to, że miał teraz trochę problemów. Jego także zachciałem jakoś pocieszyć, pogładzić po ramieniu, pogłaskać po włosach czy coś takiego, ale nie byłem już dobry w takim szczerym, samoistnym okazywaniu czułości poprzez dotyk czy gesty, a moje mięśnie wręcz automatycznie zesztywniały na samą myśl o tym. Po prostu miło się do niego uśmiechnąłem, co odkąd go poznałem wychodziło mi z mniejszym trudem, niż poprzednio.
    - Tak, chodźmy już - mówiąc tak, skierowałem się w stronę rzeczy, które zapewne przygotował sobie przed moim nadejściem i wziąłem większość z nich, żeby nie musiał zostawiać swojego pupila i się tym przejmować. - W samochodzie możesz trzymać Miso na kolanach, jeśli chcesz - powiedziałem zerkając na niego, po czym wyszedłem z nim z mieszkania i położyłem jego rzeczy u siebie na tylnym siedzeniu.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  62. Byłem w szoku że go zobaczyłem po tak długim czasie. Było to dla mnie bardzo dziwne że mnie unikał, dodatkowo był raczej przerażony faktem że na niego wpadłem co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Przeskanowałem go od góry na dół... długi rękaw, długie spodnie i okulary przeciwsłoneczne.... Od razu było coś nie tak bo po pierwsze nie świeciło słońce a po drugie było strasznie duszno!
    -Właśnie szedłem do Changsoo pod szkołę... a ty co tutaj robisz?- Zapytałem niepewnie bo coś mi tutaj nie pasowało. Lubiłem Jimina, ale nie wiedziałem co przede mną ukrywa albo przynajmniej stara się ukryć tylko jakoś mu to nie wychodzi. Nie mogłem tak tego zostawić, martwiłem się i zależało mi na jego dobru, więc niewiele myśląc chwyciłem go za rękę.
    -Czemu nie odpisywałeś? Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Co się dzieje?!- Zapytałem zdeterminowany i lekko oburzony.
    Nie radziłem sobie z taką sytuacją, bałem się że już może nie chcieć ze mną rozmawiać że stracę go i nawet nie będę mógł nic zrobić. Albo to może ja popełniłem jakiś błąd? Co się mogło stać że przestał się odzywać ?

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  63. - Um... to może chociaż pójdziesz ze mną do kawiarni. Ja stawiam. - uśmiechnął się zachęcająco.

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  64. [Jeżeli tak, to myślę, że moglibyśmy naszych panów wspólnie wpakować w jakieś kłopoty. Hyun Jo, od czasu wypadku pcha się w różnie, niekoniecznie zawsze dobre sprawy. Twój pan jest młodszy od mojego o dwa lata, myślę więc, że mogliby się skądś już znać. Chyba, że wolisz wątek od samych podstaw?]

    Hyun Jo

    OdpowiedzUsuń
  65. Wsiadając do auta upewniłem się jeszcze, że rzeczy Jimina leżały w miarę uporządkowane na tylnym siedzeniu, żeby nie latały po całym aucie podczas krótkiej jazdy, spadając i obijając się. Zapiąłem pas i przelotnie zerknąłem na Miso na kolanach chłopaka: zwierzątko wciąż wyglądało na dość wstrząśnięte i teraz w sumie cieszyłem się, że nie miałem u siebie psa czy kota, który z pewnością jeszcze bardziej zestresowałby tą puszystą kulkę futra. Podrapałem królika między uszami, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
    - Wystarczy że będziesz go u siebie trzymał i nie będzie kicał po aucie - zapewniłem Jimina, kładąc znowu dłonie na kierownicy. Zacząłem poprawiać trochę lusterko, żeby móc lepiej zobaczyć co działo się z tyłu, a podczas gdy to robiłem mogłem ewidentnie poczuć na sobie wzrok Jimina. Byłem już na to bardzo wrażliwy i odczuwałem obcy wzrok na sobie za każdym razem, ale po prostu się tym nie przejmowałem. Nie myślałem źle o ludziach, gdy się mnie wręcz przyglądali i nie oceniałem ich za to, zawsze starałem się być wtedy opanowany, profesjonalny i wręcz sprawiać wrażenie, że nie byłem absolutnie niczego świadomy. Tak było najprościej i najmniej niezręcznie zarówno dla mnie, jak i dla nich.
    Mimo tego, to jego uwaga zaskoczyła mnie nieco bardziej.
    - Hm? - mruknąłem nieco rozkojarzony, przenosząc na niego wzrok. Po chwili załapałem, o co mu z pewnością chodziło. No tak, gdy ludzie widzieli mnie bez makijażu zazwyczaj uznawali, że byłem chory czy śmiertelnie zmęczony, a to irytowało mnie niezmiernie. Fakt, w tym momencie faktycznie moje zmęczenie dawało się we znaki, ale raczej nie wygarnąłbym Jiminowi, że zadzwonił do mnie akurat wtedy, gdy brałem relaksującą kąpiel: przecież nie miałem mu tego za złe, nie mógł tego wiedzieć i po prostu był w potrzebie, a ja nie potrafiłem mu odmówić.
    - Nie, siedziałem wtedy już w domu po pracy i nic nie robiłem. Wszystko z siebie zmyłem i trochę się spieszyłem żeby do ciebie przyjechać, dlatego wyglądam tak beznadziejne - wytłumaczyłem, mimo doboru swoich słów używając dość lekkiego jak na mnie tonu głosu. Jakby w efekcie tego, co sam powiedziałem, poczułem mocną potrzebę przeczesania włosów palcami, poprawiając je trochę patrząc w lusterko, ale po chwili przestałem się już przejmować i odpaliłem samochód, wyjeżdżając z zaparkowanego miejsca spod mieszkania Jimina i kierując się do tego mojego.
    - Za bardzo się przejmujesz, Jimin - odezwałem się, zerkając przelotnie na niego. - Naprawdę nie jesteś dla mnie problemem. I tak u mnie w mieszkaniu jest trochę zbyt cicho i zbyt pusto, więc dobrze się składa.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  66. [Istnieje jakakolwiek szansa, aby Jimin miał jakąś styczność z narkotykami lub silnymi tabletkami przeciwbólowymi? Jeżeli tak, moglibyśmy pomyśleć nad czymś w tym kierunku. Albo... Kurczę, przyznam, że słabo idzie mi dzisiaj wymyślanie. Mi w sumie pasuje wszystko, możemy iść w każdą możliwą stronę. Nie masz jakiegoś pomysłu, który od dłuższego czasu zaprząta Ci głowę, a nie wiesz gdzie go wykorzystać? Może uda nam się to zrobić tutaj, jestem otwarta na wszystkie propozycje XD]

    Hyun Jo

    OdpowiedzUsuń
  67. [Ok, niech tak będzie :) zacznę nam w takim razie, gdy tylko wrócę do domu :)]

    Hyunjo

    OdpowiedzUsuń
  68. Kiedyś, jeszcze w czasach szkolnych wystarczało mi nawet pół godziny, by się ogarnąć przed wyjściem na lekcje. Oczywiście w wersji podstawowej, kiedy chciałam tylko ubrać się, prowizorycznie umyć, pomalować usta błyszczykiem i rzęsy czarnym tuszem, a na śniadanie kupić sobie jakąś bułkę, albo inne cudo z budki i zjeść je po drodze. Na jakiś miesiąc po wypadku to samo zajęłoby mi nawet dwa razy tyle... Nagle okazało się, że każda czynność, która dotąd wydawała się tak prosta, wykonywana automatycznie, bez wysiłku, teraz jest wyzwaniem... Początkowo nie potrafiłam sobie poradzić bez pomocy. Raz, czy dwa razy zleciałam z wózka, próbując sama jakiejś karkołomnej sztuki cyrkowej, na przykład... ubrania spodni. Później tata i Soobyung zmajstrowali jakieś sprytne ustrojstwa, pionizatory, podnośniki, nie wiadomo co jeszcze... przerobili mi dom na salę rehabilitacyjną z mnóstwem dziwacznych sprzętów. Jest ich pełno porozstawianych w różnych dziwnych miejscach, kompletnie psują estetykę, ale dzięki tym urządzeniom nie potrzebuję pomocy innych, więc mniejsza z tym, jak to wygląda...
    W każdym razie musiałam wstać dużo wcześniej, niż bym chciała. Patologiczny ze mnie śpioch i kiedyś bardzo często wykorzystywałam wersję podstawową porannej toalety, by móc sobie dłużej pokimać.
    A teraz nic z tego. Najpierw, w ramach porannej gimnastyki, korzystając z jakiegoś podnośnika, przesiadłam się z łóżka na wózek. Potem nastąpiła cała seria ćwiczeń polegających na podnoszeniu się do pozycji jako-tako pionowej, znowu siadania na wózku, podjeżdżania to tu, to tam... Tak w kółko, aż ogarnęłam się ze wszystkim, nawet śniadanie zrobiłam sobie w domu, zamiast kupować na mieście, zabrałam tablet, nieodłączny zeszyt i komplet ołówków i nucąc jakąś melodię, którą znałam nie wiem skąd, wyjechałam na spotkanie z Jiminem do kafejki.
    Na miejscu byłam kilkanaście minut później i okazało się, że kolega już na mnie czekał przy jakimś stoliku w kącie z fajnym widokiem przez okno na dość ruchliwą ulicę.
    -Cześć, Jimin-ssi! Mam nadzieję, ze nie czekałeś długo? - odezwałam się na przywitanie.

    Hae

    OdpowiedzUsuń
  69. [Przewidywalna jestem, oczywiście, że dałam z tego dnia xDD]

    Nie spodziewałem się tego, że Jimin miałby na ten temat coś do powiedzenia - tak naprawdę nie spodziewałem się, że w ogóle zwróciłby uwagę na ten komentarz. Zdarzało mi się rzucać nimi od czasu do czasu, ale nie miały one dla mnie aż tak poważnego znaczenia; to nie było tak, że odbierały mi one pewność siebie przed obiektywem czy obniżały samoocenę. Po prostu stwierdzałem fakty, że w tym momencie wyglądałem dość beznadziejnie, nawet dwa razy nad tym nie myśląc. Dlatego komentarz chłopaka nieco mnie zaskoczył, ale w tym samym momencie sprawił, że lekko się uśmiechnąłem: nie ze względu na to, że mnie skomplementował, bo będąc modelem po jakimś czasie takie rzeczy powoli zaczynały tracić znaczenie, ale dlatego, że zdecydował się coś takiego powiedzieć żeby, najwidoczniej, podnieść mnie na duchu. To było urocze i kochane z jego strony, chociaż nie czułem się tak, jakbym tego potrzebował. Chłopak jednak prędko zaczął się denerwować i jąkać, chyba trochę zawstydzony tym, że tak po prostu takim zdaniem rzucił i chciałem powiedzieć coś, żeby się tym nie przejmował, jednak gdy prowadząc zerknąłem na niego na dosłownie moment zauważyłem, że był bardziej zakłopotany i zawstydzony, niż przypuszczałem. Był cały zarumieniony, nerwowo zagryzał wargę i głaskał Miso i... No on po prostu wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozpłakać! Przejąłem się tym bo nie przypuszczałem, że czasami emocje aż tak nim targały.
    - Ej, Jiminnie - zawołałem do niego, żałując, że nie mogłem teraz oderwać wzroku od drogi na dłużej niż parę sekund. Na szczęście jednak dojeżdżaliśmy do skrzyżowania i świateł. - Nie przejmuj się, przecież... - Zatrzymałem auto i odwróciłem się w jego stronę, chcąc wyłapać jego spojrzenie, ale on cały czas patrzył tylko na swojego królika. - Nic takiego nie powiedziałeś. Nie przeszkadza mi to.
    Naprawdę trudno mi było zrozumieć co wywołało w nim tak silną i nagłą reakcję. Fakt, wiedziałem, że mężczyznom trudniej było komplementować przedstawicieli swojej własnej płci, bo wywoływało to pewne kontrowersje i prowadziło do myślenia o jednym, ale przecież nie zawsze tak było, a nawet jeśli... To nie było nic złego. Ze względu na swoją karierę spotkałem się z facetami, którzy chwalili atuty mojej twarzy i nie wszyscy byli z tych, którzy chętnie wzięliby mnie do siebie na parę nocy w zamian za kontrakt.
    - Niby co jest złego w tym, co powiedziałeś? - dopytałem się, chcąc zrozumieć jego tok myślenia.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  70. [Jiminnie-kicia!~ <3]

    Zauważyłem że ponownie się spiął gdy tylko zadałem to pytanie i pomyślałem, że może nie powinienem na niego tak naciskać i zmuszać go do wypowiadania się. Z drugiej strony, byłem naprawdę ciekawy tego, co myślał... Ogółem byłem ciekawy jego całościowo, bo naprawdę był rodzajem osoby, z którym nie spotkałem się od bardzo dawna. Ciekawiło mnie co naprawdę czuł gdzieś tam w środku i dlaczego cały czas się tak denerwował, peszył i zawstydzał, bo po części chciałem też zrozumieć, czy to była moja wina. Może po prostu przede mną z jakiegoś powodu się tak wyjątkowo wstydził prawie wszystkiego co robił? Nie wydawało mi się, abym dał mu kiedykolwiek do tego powody ale może coś mi kiedyś umknęło, lub po prostu nie oceniałem niektórych rzeczy tak samo jak on. Po prostu chciałem żeby zrozumiał, że przy mnie nie musiał się tak spinać i mógł poczuć się bezpieczny bo, szczerze powiedziawszy, nie wyobrażałem sobie tego, abym kiedykolwiek mógł być zły na kogoś takiego jak on. To by było jak niesłuszne karanie dziecka za zrobienie czegoś, co w tak młodym wieku jest normalne, jak dopytywanie się cały czas wszystkich dookoła co, dlaczego i po co.
    Jego pytanie jeszcze bardziej mnie zgubiło. Uniosłem lekko brwi w zamyśleniu i zerknąłem na moment w bok, ale światła wciąż były czerwone.
    - Wiesz... - zacząłem, nie bardzo wiedząc co mu powiedzieć. Dla większości pewnie było to dziwne, ale mi to nie przeszkadzało, więc nie widziałem żadnego problemu. - Zazwyczaj trudno jest usłyszeć coś takiego od drugiego faceta, bo oni po prostu się nie komplementują, ale w pracy zdarzyło mi się czasami. Poza tym, to miłe, ty jesteś miły, więc w czym problem?
    Spojrzałem na niego pytająco, ale chyba powoli zacząłem rozumieć. W sumie, nie tak trudno było się domyślić, chociaż nie miałem żadnej pewności co do tego, że Jiminowi faktycznie o to chodziło.
    - Nic złego o tobie nie pomyślę, nie martw się - zapewniając go, uśmiechnąłem się ciepło i chciałem dotknąć jego ramienia, ale wyglądał teraz na takiego spiętego, że może lepiej było tego uniknąć. - A nawet gdyby tak było, nie mam nic przeciwko.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  71. Czasami wydawało mi się, że cokolwiek robiłem przy Jiminie, w jeden lub drugi sposób okazywało się to złe chwilę później i chyba ogółem nie potrafiłem się przy nim zachować, żeby nie poczuł się przeze mnie jakoś dziwnie. Nie byłem przyzwyczajony do towarzystwa osób tak delikatnych i wrażliwych i chociaż bardzo się starałem, chyba nawet gdy chciałem zrobić dobrze to więcej jeszcze bardziej niszczyłem, niż naprawiałem. Bo teraz ponownie się spiął i nie wiedziałem czy to dlatego, że mógł się czuć urażony za to, że niby osądziłem go o coś złego, bo mógł tak to do siebie przyjąć, czy z jakiegoś innego powodu - chociaż tak właściwie nie powiedziałem nic pewnego, nie wydawało mi się, aby moje słowa brzmiały jak wyrok, a tylko jak pewna ewentualność, do której potwierdzenia naprawdę było mi daleko. Nie chciałem aby zabrzmiało to tak, jakbym go o coś podejrzewał, bo wcale tak nie było, ale on to chyba właśnie tak usłyszał, a teraz było już za późno żeby to cofnąć. Ugh, musiałbym przy nim naprawdę popracować nad swoimi słowami i zachowaniem.
    - Nic złego - powtórzyłem za nim z lekkim uśmiechem, który teraz był nieco słabszy bo powoli też stawałem się zakłopotany przez to, że nie do końca potrafiłem się z Jiminem obchodzić.
    Światło zmieniło się na zielone, a moje auto znowu ruszyło. Byliśmy już niedaleko mojego mieszkania ale przypomniałem sobie, że po drodze był supermarket, który może przydałby się Jiminowi bo ja raczej nie miałem jakichś świetnych zapasów jedzenia w domu, a on, w przeciwieństwie do mnie, powinien zjeść dobrą kolację. A poza tym, bardzo dobrze byłoby teraz zmienić temat na coś całkowicie neutralnego.
    - Pewnie jesteś głodny? - rzuciłem, zerkając na moment na niego. - Nie mam zbyt wielu rzeczy w domu więc nie wiem, czy chcesz wstąpić coś dla siebie kupić. Albo możemy coś zamówić na kolację, jak wolisz.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  72. [Śliczne zdjęcia <3 <3]

    Nie panowałem nad sobą i już sam nie wiedziałem co chcę tym wszystkim osiągnąć. Bardzo się o niego martwiłem, z czasem czułem się za niego odpowiedzialny. Jak widziałem że mu smutno to sam robiłem się smutny. Chciałem dzielić z nim wszystkie smutki i żale, ale tak się nie dało kiedy mi o wszystkim nie mówił. Sam tego nie robiłem, ale raczej teraz tego sytuacja wymagała! Na jego słowa poczułem się głupio... Naprawdę mógł być chory i teraz iść do lekarza. Mogło go przewiać czy coś a ja tylko myślę o sobie. Puściłem jego rękę, patrząc w dół. Mogłem zbyt emocjonalnie zareagować. Okulary mógł mieć dlatego że przewiał sobie spojówki czy coś w ten deseń. Boże jakim ja debilem jestem.
    - A.. spoko, przepraszam.- Mruknąłem w jego stronę kiedy usłyszeliśmy jakiś mocny trzask niedaleko, jakaś pani rozbiła szklaną butelkę. Od razu odwróciliśmy się w jej stronę a ja po chwili znów spojrzałem na Jimna zagapionego w kobietę. Od razu dostałem szoku! Miał limo pod okiem i to dość takie mocno fioletowe!
    No szlak mnie trafił jak to zobaczyłem.
    -Jimin...- Mruknąłem cicho, czekając aż się odwróci.
    -Dlaczego kłamiesz?- Dodałem z wściekłym uśmieszkiem, następnie podchodząc do niego od razu zdejmując mu okulary z oczu. Z bliska wyglądało to jeszcze gorzej... Jak mógł mi o czymś takim nie powiedzieć?!
    -Kto ci to zrobił?!- Powiedziałem poważnym tonem z mimiką jak u rzeźby... Przerażała mnie myśl, że mogło stać się coś gorszego...

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  73. - Jak chcesz. - uśmiechnął się do Jimin'a, złapał brata za rękę i ruszył w stronę kawiarni w, której pracuje.

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  74. Od razu poczułem, że Jimin ożywił się trochę gdy tylko zmieniłem temat, co zdecydowanie mnie zadowoliło. Jednak to nie to, a jego słowa oraz entuzjazm który się w nich krył wywołał u mnie zupełnie szczery uśmiech, którego nie spodziewałem się niemalże tak bardzo jak nie spodziewałem się tego, że chłopak chciałby jeszcze dla mnie gotować. Nieczęsto się zdarzało, że uśmiechałem się aż tak swobodnie i po prostu sam z siebie, a nie dlatego, żeby sprawić przyjemność mojej siostrze czy dziewczynie. Zerknąłem na Jimina na tyle, na ile było mi to możliwe w tym momencie i może jakaś część mnie chciała mu powiedzieć, że nie było takiej potrzeby i żeby się dla mnie nie kłopotał, ale znałem Jimina już wystarczająco aby stwierdzić, że gdy chodziło o bycie dla kogoś miłym, zdecydowanie upierałby się przy swoim i nie popuściłby. Wolałem więc nawet nie próbować sprawić aby zmienił zdanie i po prostu zacząłem zwalniać gdy zbliżaliśmy się do supermarketu. Wprawdzie jedzenie więcej niż powinienem wcale mi się nie uśmiechało, ale gdybym mógł przekonać go do tego, aby zrobił to danie dla mnie zaledwie jutro, na dzień dzisiejszy mogłem spokojnie przestrzegać swojej tabelki posiłków, a dnia następnego po daniu Jimina mógłbym coś sobie z niej uciąć żeby ilość kalorii była zbliżona do tej, której miałem przestrzegać.
    - W porządku, zjem dla ciebie. Tylko dlatego, że ty to przygotowałeś - odpowiedziałem dość wesoło, bo jego dziecięcy entuzjazm naprawdę był rozczulający. Dobrze było to widzieć po naszej poprzedniej, lekko niezręcznej rozmowie. - To tylko kupimy co potrzebujesz i wrócimy do domu, pewnie jesteś zmęczony. Nie zajmie nam to długo.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  75. -Wow, fajnie! - Nie wiem, czy to był właściwy komentarz, czy nie, ale naprawdę się cieszyłam, że będziemy mieć więcej czasu na naszą radosna twórczość. Coraz bardziej byłam pewna, ze na przekór wszelkiemu prawdopodobieństwu, zdążymy z tym projektem. A wtedy witaj nieśmiertelna sławo! No dobra, przesadzam, ale poważnie, coraz lepiej to wyglądało.
    W przypływie dobrego humoru mogłabym nawet zafundować nam kawkę, albo coś innego dobrego. Poza tym jacyś mądrale z mojej dawnej branży przypadkiem trafili na stronę "City on Hill" i jedną z moich piosenek, którą tam niedawno opublikowałam i napisali do mnie, czy nie mogliby jej wykorzystać jako endingu jakiejś dramy, więc możliwe, że stąd mi parę groszy wpadnie, a więc mogłam szaleć...
    -A może chcesz kawę? Albo gorącą czekoladę z miętowym syropem? Jest genialna! - zareklamowałam.
    Co prawda kawę zdążyłam rano już wypić, ale mały kubek słodkiego kakaa byłby idealny... Prawda? No kto nie lubi kakaa o każdej porze dnia...?
    Yong co prawda powiedział kiedyś, że dla niego czekolada i mięta "to totalne paskudztwo", ale on się guzik zna! Co może wiedzieć ktoś, kto do zwykłej kawy sypie cztery łyżeczki cukru?
    -Mam dzisiaj gest, więc korzystaj! - dodałam, jeszcze dla zachęty.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  76. [Jak miło to czytać. ;w; Strasznie się bałam, publikując tę kartę, ale chyba nie wyszło tak źle. xD Chęć z mojej strony na wątki jest zawsze, więc i może coś mi wpadnie do głowy. c: ]

    Kwon Solji

    OdpowiedzUsuń
  77. Wydawałoby się, że w jednej sekundzie humor Jimina diametralnie się zmienił, bo chłopak wypełnił się taką energią i radością które naprawdę kojarzyłem tylko z zachowaniem uradowanego pięciolatka. Nigdy nie pomyślałbym, że aby go rozweselić wystarczyłoby mu dać kuchnię do dyspozycji, ale ta jego zawziętość i radocha z takiej małej rzeczy były naprawdę urocze. Sam nie mogłem się przestać uśmiechać pod nosem gdy szliśmy razem do wejścia supermarketu, a następnie przechodziliśmy przez te wszystkie alejki i on zawsze był gdzieś z przodu, starannie wybierając produkty i niemalże podskakując z radości, przechodząc od półki do półki. Ja niosłem mu koszyk i tylko przyglądałem się temu, co od czasu do czasu tam wkładał, bo niezbyt się na tym znałem i wolałem zostawić mistrzowi kuchni pole do popisu. Naprawdę przyjemnie było tak na niego patrzeć, bo wydawał się teraz już nie hamować przy mnie kompletnie i prawie wyglądał jak kompletnie inna osoba, gdy się niczym nie martwił i nie myślał o tym, że dla mnie mógłby zachowywać się dziwnie.
    - Nie, nie mam uczuleń - odpowiedziałem mu, przyglądając się mu i po prostu nie potrafiąc nie uśmiechać się do niego, gdy był taki absolutnie uroczy sam z siebie.
    Był tym wszystkim tak podekscytowany, że aż serce zabolało mnie na myśl, że jednak kolejnego posiłku dzisiaj musiałbym mu odmówić, bo wyczerpałem limit dozwolonych kalorii... Ale on kochany był, że tak bardzo o mnie myślał i nie zapominał o tym, że mój zawód jednak do czegoś zobowiązywał. Tylko jak mu o tym powiedzieć, żeby nie było mu znowu przykro... Nie chciałem niszczyć jego tak dobrego humoru.
    - Hmm, no nie wiem... - zacząłem niepewnie, wzrokiem uciekając gdzieś indziej, żeby przez przypadek te szczenięce oczka i słodki uśmiech mnie nie zwiodły. - Jakoś nie jestem szczególnie głodny - skłamałem, ale ponownie na niego spojrzałem. - Ale jeśli chcesz zrobić dla siebie, to w porządku.
    Uśmiechnąłem się do niego promiennie, ale chyba nawet dziecko zorientowałoby się, że po prostu chciałem się wywinąć od kolejnego posiłku i miałem nadzieję, że to by go nie uraziło.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  78. [Hmm... No mogło by tak być. Albo do tego Solji miałaby zły humor bo znów by musiała odkręcać jakąś sprawę, którą HyeRin jej załatwiła, a Jimin by próbował ją pocieszyć. Coś w ten deseń, ale i tak wszystko wyjdzie w praniu. xD To jak? Która zaczyna? ]

    Kwon Solji

    OdpowiedzUsuń
  79. Po tym co zobaczyłem, nie uwierzyłem w jego następne słowa. Bardzo chciałem uwierzyć, ale to już było przegięciem... Dziwiło mnie to że dalej próbował mnie oszukiwać.
    -Jimin... proszę przestań kłamać!- Warknąłem bo nie panowałem nad sobą, bolało mnie to że nie chce mi nic powiedzieć.
    Chwyciłem go za podbródek od razu przybliżając do siebie.
    -Wcale się nie wywróciłeś.. Ktoś cię pobił, prawda?- Szepnąłem z żalem w głosie, następnie chwytając go za nadgarstek od razu podnosząc do góry i zaciskając. Chciałem mu już uświadomić że nie może więcej tego ukrywać i musi mi o tym powiedzieć. Martwiłem się o niego i to bardzo, ostatnimi czasy ciągle o nim myślę.. Jest takim moim oczkiem w głowie na którego widok cieszy mi się morda. Nie mógłbym tego tak zostawić. Sam bym mu najchętniej powiedział całą prawdę, ale on by ode mnie uciekł... Przeżył bym wszystko tylko nie to że nie będzie go już obok mnie...

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  80. Byłem zły i to naprawdę mocno, nie na niego tylko na siebie że nie potrafiłem w jakiś sposób mu pomóc, uchronić go przed tym.
    Był dla mnie tak bardzo ważny, nie chciałem widzieć smutku na jego twarzy a tym bardziej siniaków bo jakiemuś skurwielowi zachciało się go bić!
    Już wolałem nie dopytywać kto mu to zrobił gdy wyrwał mi dłoń. Musiała go mocno boleć.. nie potrafiłem się na niego wściekać a tym bardziej że mnie przeprosił. Był drugą osobą w moim życiu przy której okazywałem jakiekolwiek uczucia, już nawet zacząłem brata olewać tylko po to by spotkać się z Jiminem, było to dziwne uczucie bo chyba naprawdę bardzo mocno go lubiłem. Nie chciałem się z tym za bardzo odnosić bo sam nie byłem pewny takich rzeczy. Myślałem że mi serce na pół pęknie gdy się tak nagle delikatnie do mnie przytulił. Był jak małe bezbronne dziecko, które strasznie żałowało swojego zachowania i potrzebowało czułości. Stałem tak chwilę w kompletnym bezruchu, kompletnie nie wiedząc co mam robić. Dopiero po chwili niepewnie i powoli podniosłem ręce, następnie go obejmując. Najpierw lekko, ale gdy tylko poczułem że trzymam w ramionach coś dla mnie bardzo ważnego to od razu przycisnąłem go do siebie mocniej.
    -Nie szkodzi... to ja przepraszam że się uniosłem..- Powiedziałem cicho, delikatnie kładąc mu rękę na głowie, lekko głaszcząc.
    Stałem tak chwilę, tylko po to by mu było lepiej. W końcu odsunąłem go od siebie i spojrzałem jeszcze raz na te sine oko.
    Niewiele myśląc chwyciłem go za rękę i pociągnąłem lekko za sobą.
    -Idziemy do mnie, trzeba cię jakoś ogarnąć.- Mruknąłem.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  81. [ I jest~ c: ]

    Wdech, wydech. Wdech i wydech… - powtarzałam sobie tę sentecję w myślach, kiedy biegłam przed siebie, w ogóle nie patrząc gdzie. Jedyne co się dla mnie wtedy liczyło to ucieczka. Ucieczka przed tym psycholem. Wpadałam na ludzi, potykałam się o własne stopy i inne badyle - to wszystko było bez znaczenia. Ja chciałam tylko wiać jak najdalej od niego.
    A tak właściwie to kto mnie goni? Dokładnie sama nie wiem. Na pewno jest to jeden z kolejnych kochanków na jedną noc HyeRin. Biedaczyna myślał, że to na serio i się zakochał. A teraz kiedy ja mu dałam “kosza”, to się załamał i postanowił, że spróbuje mnie odzyskać. Eh… Czemu to mnie spotkał taki los?
    W końcu skręciłam w jakąś uliczkę, a ten idiota pobiegł dalej.
    - O jak dobrze… - odetchnęłam z ogromną ulgą. Zgubić go to było nie lada wyzwanie. Przeczekałam jeszcze chwilę, aby się upewnić, że go nie ma, a kiedy byłam na sto procent pewna, wyszłam z ukrycia.
    Zebrałam do kupy swoje papiery trzęsącymi się rękoma. No bo nie powiem. Ta sytuacja wywołała u mnie lekką dawkę strachu. Nigdy nie wiadomo co taki ci zrobi. Jeszcze to dziwne uczucie, że wszyscy się na ciebie gapią. Ugh. Dlatego patrzyłam w chodnik, gdy szłam do jednego z ogromnych biurowców w centrum miasta na moje praktyki. Nie miałam odwagi jakoś spoglądać w oczy ludziom. Czułam się lekko… zażenowana?
    Tak, to chyba dobre słowo.
    Nagle wpadłam na kogoś, a moja cała dokumentacja wyleciała w powietrze, a następnie spadła na betonowy chodnik.
    - Aish… Cholera - powiedziałam pod nosem, podnosząc głowę. Zobaczyłam wtedy całkiem uroczego szatyna w dość przydużym swetrze. Wyglądał na dosyć speszonego, z resztą tak samo jak i ja. Jak ja nienawidzę wpadać na ludzi…
    - Przepraszam - wymamrotałam, schylając się, aby pozbierać swoje papiery, ale chłopak zrobił to za mnie. - Um… Dziękuję - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając i odbierając dokumenty, ale potem powrócił mój wyraz twarzy sprzed spotkania. Ta cała sprawa z tamtym chłopakiem mi nie dawała spokoju. Niby już po wszystkim, ale zawsze może mnie jeszcze znaleźć i eh… Wolę nie myśleć co by było potem.

    Solji

    OdpowiedzUsuń
  82. W jednej sekundzie dobry humor Jimina gdzieś zniknął, jakby rozwiany przez jakiś nieprzyjemny wiatr, a mi serce upadło na podłogę. Stracił ten swój entuzjazm nawet szybciej niż zdołał go osiągnąć, a ja wiedziałem, że to była moja wina. Zakląłem w duszy, wielkimi oczami patrząc na to, jak smutno mamrotał pod noskiem, delikatnie się bujał i patrzył w dół na koszyk, żeby tylko na mnie nie spojrzeć. Nie przypuszczałem, że tak łatwo byłoby to zniszczyć, że faktycznie był aż taki delikatny... I teraz tego wszystkiego żałowałem, bo zdecydowanie powinienem być ostrożniejszy. Co najgorsze, gdy tylko on posmutniał, mi także zrobiło się tysiąc razy gorzej. Gdy on się uśmiechał, bardzo łatwo mi było to odwzajemnić, co przecież było dla mnie tak dziwne, ale teraz gdy się zasmucił czułem się koszmarnie, zupełnie tak, jakbym go skrzywdził. Kogoś takiego dobrego, miłego i ciepłego... Chociaż tak naprawdę chciałem zrobić tego zupełną odwrotność.
    Zaniemówiłem na długi moment, kompletnie tracąc pewność siebie i naprawdę nie wiedząc co dalej zrobić, bo do tej pory wszystko co robiłem i co myślałem, że było bezpieczne, tak naprawdę prowadziło do jeszcze większego chaosu. Moje myśli biegły szybko i wreszcie stwierdziłem, że przestrzeganie jakiejś cholernej diety nie było warte tego, aby cały czas robić przykrość Jiminowi. Przecież tak bardzo mu zależało.
    - Poczekaj - zawołałem za nim gdy zaczął się oddalać. Chwyciłem go lekko za ramię tak, żeby odwrócił się w moją stronę i spróbowałem się do niego szczerze uśmiechnąć, zupełnie tak, jak potrafiłem robić tylko gdy on także się uśmiechał.
    - Wiesz co? W sumie, mam to gdzieś - stwierdziłem zdecydowanym tonem, pokazując mu jeden ze swoich kwadratowych uśmiechów. - Nic się nie stanie jak raz zjem trochę więcej, chyba mam trochę paranoję i w sumie cieszę się, że nie potrafię ci odmówić, bo ściągasz mnie trochę na ziemię. - Pacnąłem go przyjacielsko w czoło, mając nadzieję, że brzmiałem wystarczająco przekonywująco. Bo w sumie to, co mu mówiłem było prawdą, ale należało do tej głębszej części mnie, która na co dzień musiała się chować pod obowiązkami i odpowiedzialnością mojej pracy. - Więc jeśli nadal chcesz, możesz mi zrobić tą sałatkę. Nie mam nic przeciwko... Chyba za bardzo myślę o pracy.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  83. Spojrzałem na niego z lekkim rozbawieniem, było to naprawdę urocze gdy to mówił.
    -No coś ty, jeszcze nigdy nie sprawiłeś mi kłopotu.- Powiedziałem z uśmiechem, naprawdę go lubiłem a jego towarzystwo sprawiało że byłem szczęśliwy. Teraz nie interesowało mnie nic innego jak to, że powinienem się nim zająć. Na jego następne słowa aż się zatrzymałem, tak że Jimin we mnie wpadł. Odwróciłem się w jego stronę ze zdziwieniem.
    -Potrafisz gotować ? To świetnie się składa bo jestem głodny.- Powiedziałem z uśmiechem by atmosfera się rozluźniła.
    Następnie znów ruszyłem, szliśmy tak przez chwilę aż znaleźliśmy się przed moim domem.
    Otworzyłem ładnie drzwi i zaprosiłem go do środka.
    -Jak zwykle, możesz się czuć jak u siebie.- Dodałem następnie ściągając koszulkę. Wiem dziwnie to pewnie wyglądało, ale miałem zamiar się przebrać. W tej samej chwili podszedłem do Jimina i sięgnąłem obok niego po koszulkę z dłuższym rękawem. Odsunąłem się po czym ją ubrałem. Gdy już to zrobiłem podszedłem do niego bliżej.
    -Masz jeszcze gdzieś jakieś siniaki, bądź zadrapania ?- Zapytałem by wiedzieć co zrobić.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  84. [Ojj, ciężko mu pozazdrościć takiej matki! Jeongguka się chyba trochę boję, haha~ i raczej ciężko byłoby znaleźć jakiś punkt zaczepny. Jimin natomiast sprawia wrażenie maskotki! Chociaż sądzę, że nasz kruchy Hwannie były taką dla niego albo w ogóle jakimś zepsutym, porzuconym zwierzakiem, który wzbudziłby jego litość... a teraz tak całkowicie poważnie to decyduje się raczej na Jimina, chyba że ty masz inne plany, i pomysłu jako takiego konkretnego też jeszcze nie mam, ale da się wykminić w każdej chwili.]

    Hwanhee

    OdpowiedzUsuń
  85. Okay, no faktycznie nie powinnam pleść o głupotach, tylko skupić się na pracy, szanować wolny czas Jimina i w ogóle. Miał wolne, mógłby leżeć do góry brzuchem i oglądać od rana do wieczora filmy, dramy, anime, czy co tam lubi, ale zamiast tego przyszedł tutaj... No więc zrobiło mi się trochę głupio, ale naprawdę... nie mam aż jakiejś wielkiej wprawy w relacjach z innymi, kiedy to było potrzebne by z kimś się ładnie dogadać, do akcji wkraczał zawsze taki otwarty, bezproblemowy i pogodny Yongsun, a ja robiłam za ładny dodatek. Cóż, chyba nie powinnam.
    - No więc... Historia jest na podstawie tej książki dla dzieci, "Bajki Hyunae". Mniej więcej polega to na tym, że młodsza siostra Hyunae jest chora, strasznie się nudzi i miła unnie postanawia opowiadać jej bajki, które sama na poczekaniu wymyśla, o grupce zwierząt żyjących w starym, gęstym lesie. Jest tam Myszka, nieśmiała, uprzejma i każdemu gotowa pomóc, choćby sama miała na tym stracić. I odważny Jelonek, trochę chojrak, pakujący się ciągle w kłopoty. I zapominalska, roztargniona Wiewiórka, próbująca być w trzech miejscach na raz i Borsuk, wiecznie narzekający na wszystko jak smerf Maruda. No i jeszcze Sowa Mądra Głowa, trochę przemądrzała i nadęta, mózg drużyny. No i przeżywają różne przygody i w ogóle... Nie wiem, może zrobilibyśmy tak, że ja rysowałabym tła, a ty postaci, albo coś? Ewentualnie część też bym mogła rysować, chyba jeleń byłby trudny i Hyunae z siostrą, więc to też mogę wziąć... Okay?- Kurcze, ja sama naprawdę nie nadawałam się na szefa zespołu, byłam właściwie ostatnią osobą do tego odpowiednią, ale no cóż... nikt inny tego ogarnąć nie mógł.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  86. Widziałem, że z początku jeszcze trochę się wahał, chociaż wcale nie chciałem żeby tak było. Nie chciałem żeby martwił się o moje zdrowie bardziej, niż ja sam, żeby przejmował się moją dietą i pracą i w sumie czasami przy nim żałowałem, że wiedział czym się zajmowałem bo może gdyby tak nie było, między nami byłoby trochę łatwiej, a ja lepiej umiałbym zamaskować pewne rzeczy. Jednak Jimin finalnie zaakceptował moją propozycję i wydawał się niemalże tak samo uradowany, jak zaledwie parę minut temu - co naprawdę ogrzało mi serce i wywołało uśmiech na twarzy, bo wreszcie udało mi się dobić swojego. Naprawdę świetnie było go widać takiego otwarcie radosnego i zadowolonego, bo mało kto w moim otoczeniu kiedykolwiek taki był, a jego obecność widocznie bardzo dobrze na mnie wpływała.
    Podążyłem za nim, nieco bardziej spokojnym i opanowanym krokiem i dotarłem do niego akurat wtedy, gdy zbierał wszystkie potrzebne owoce i wrzucił je do koszyka, aby następnie spojrzeć na mnie z najpogodniejszym z uśmiechów.
    - Nie wątpię w to - odpowiedziałem mu równie pogodnie, ale następnie Jimin zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałem.
    Przytulił mnie tak nagle, tak całkowicie spontanicznie i szczerze, że przez pierwsze parę sekund nie rozumiałem nawet co się działo. Uśmiechnąłem się jednak pod nosem i już miałem odwzajemnić lekko jego uścisk, obejmując go jednym ramieniem, bo naprawdę nie miałem nic przeciwko, ale chłopak prędko się ode mnie odsunął, ewidentnie lekko speszony tym, co zrobił - zresztą, jak bardzo często robił, gdy był przy mnie. Oszołomiło mnie to na moment, bo od naprawdę długiego czasu nie przytulałem nikogo, nie licząc mojej własnej siostry, ale szybko poszedłem za nim w kierunku kasy, tyle że tym razem naprawdę nie wiedziałem jak się do niego odezwać, czy coś powiedzieć. Ale nie chciałem tkwić z nim w tej ciszy, bo może Jimin poczułby się tak, jakbym się na niego obraził... Zerknąłem na niego i zauważyłem, że się trochę zarumienił.
    - Przypominasz mi trochę moją siostrę, bo ona też czasami tak nagle się tuli - odezwałem się pogodnie, uśmiechając nieco w jego kierunku. - To miłe, więc wiesz... Nie przejmuj się.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  87. Patrzyłam się jeszcze moment na chłopaka i dopiero po chwili otrząsnęłam się. Zamrugałam szybko kilka razy i natychmiastowo spuściłam wzrok. Kiedy usłyszałam głos chłopaka, automatycznie się zarumieniłam z zagubienia. To aż dziwne, że ktoś w Seulu na ulicy pyta się czy wszystko z tobą dobrze. Normalnie to by osoba szła dalej, a on zmartwił się moją osobą. Coś niebywałego…
    - Ze mną? - spytałam się jakbym była tępa, uśmiechając się delikatnie. - Tak, wszystko jest okej. - No bo przecież nie powiem mu, że jakiś psychol mnie gonił bo nie poszłam z nim na kolejną “randkę” i bóg wie co jeszcze. Wolałabym go w to nie wciągać, jak z resztą każdego. Choć czasami mam ochotę wygadać się przypadkowej osobie i to jest najbardziej męczące. Bo oprócz psychiatry, który mnie bardzo dobrze zna, to nie mam nikogo. Jednak jak ja mam mieć znajomych jak nigdy nie wiadomo, kiedy przypadkiem HyeRin powstanie z popiołów? Eh… Trudne jest me życie.
    - Ale dziękuje, że się zainteresowałeś. To bardzo miłe… - tu potrzebowałam chwili na dobór słów. - I bardzo rzadko spotykane, zwłaszcza w Seulu, co nie? - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej z nadzieją, że trochę pociągniemy konwersację. Ja już nawet nie chcę długiej znajomości, ja po prostu pragnę z kimś porozmawiać i żeby nie był to mój psychiatra, szef czy współpracownicy, którzy mnie denerwują. Nie proszę o tak wiele. Właściwie to jest normalna rzecz, której ja zbytnio mieć nie mogę.

    Solji

    OdpowiedzUsuń
  88. Już chyba powoli zaczynałem przyzwyczajać się do myśli, że Jimin bardzo dużo rzeczy się przy mnie wstydził. Sądziłem, że chyba już miał taki charakter i nie wiedziałem czy kiedykolwiek miałoby się to zmienić, czy spędzając ze mną trochę więcej czasu to zaczęłoby zanikać, chociaż naprawdę miałem nadzieję, że tak by się stało. Nie byłem przecież groźną osobą, tylko czasem dość pochmurną i nie sądziłem, że trzeba było się bać moich myśli czy opinii, więc takie lekko przestraszone zachowanie trochę mnie gubiło.
    Chłopak jednak znowu się uśmiechnął, co chyba było dobrym znakiem. Nie udało mi się rozszyfrować, czy jego następne słowa były żartem, czy mówił całkowicie na serio, ale stwierdziłem, że tak czy inaczej żartobliwy ton byłby najbezpieczniejszym wyjściem z sytuacji.
    - Wcale by mi to aż tak bardzo nie przeszkadzało - stwierdziłem, pomagając mu wykładać zakupy na taśmę i następnie zbliżając się o parę kroków do kasy, szperając po kieszeniach za portfelem. W sumie sam nie byłem pewien, czy moje słowa były prawdziwe, bo nie byłem przyzwyczajony do ciągłego kontaktu fizycznego i nie miałem pojęcia, jak taka nagła zmiana mogła na mnie zadziałać.
    - Ale naprawdę, nie wstydź się aż tak bardzo przy mnie, dobrze? Nie masz czego - zapewniłem go jeszcze, gdy podawałem już kasjerce pieniądze za zakupy.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  89. Czekałem spokojnie aż mi pokarze dokładnie wszystko. Nawet najmniejsze zadrapanie! Bardzo się martwiłem i nie chciałem by działa mu się krzywda, zwłaszcza wtedy gdy mnie nie było obok... Gdy podwinął rękawki, to myślałem że wyjdę z siebie. Nie rozumiałem kto mógł być tak okropnym człowiekiem by zrobić mu coś takiego. Niestety to nie wszystko, w tym samym momencie podniósł koszulkę tym samym pokazując ogromnego i obrzydliwego siniaka.
    -Kurwa...- Warknąłem pod nosem. Ten człowiek nie był zły... to jakiś zwykły skurwiel który ośmielił się skrzywdzić bardzo ważną dla mnie osobę... Przysięgam że nie wybaczę gnojowi i zapierdolę jak tylko się dowiem kim on jest!
    Spojrzałem z żalem na Jimina z miną pytającą czy mogę tego dotknąć i nie będzie go to boleć. Następnie przejechałem delikatnie dłonią po zasinionym miejscu. Następnie posmarowałem je maścią i przyłożyłem opatrunek. Chwyciłem za plaster i przykleiłem kawałek waty następnie obwiązując go dookoła tali.
    -Dobrze tu już gotowe.- Uśmiechnąłem się przyjaźnie by dodać mu trochę w tym momencie otuchy. Następnie zabrałem się za nadgarstki a gdy skończyłem zająłem się twarzą. Przybliżyłem się do niego bardziej i delikatnie zacząłem rozsmarowywać maść na jego skórze, było mi trochę ciężko gdyż znajdowałem się bardzo blisko jego twarzy a niestety nic z tym fantem nie mogłem zrobić. W pewnym momencie nasze oczy się spotkały a ja myślałem że serce to mi wyskoczy, dosłownie zaniemówiłem i nie wiedziałem co zrobić.
    -Em.. to już wszystko, teraz kuchnia jest do twojej dyspozycji.- Dodałem trochę nerwowo, bo strasznie się speszyłem co u mnie bywa naprawdę rzadkością. Następnie wziąłem się za sprzątanie po plasterkach i bandażach by tak bardzo nie skupiać się na Jiminie.
    -Zrobiłem dzisiaj zakupy, ale jakbyś czegoś potrzebował to mogę po to pojechać.- Dodałem ze szczerym uśmiechem, chowając apteczkę do szafeczki.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  90. Wziąłem jedną z reklamówek z zakupami, którą Jimin mi zostawił. Wyobrażałem sobie, że on też teraz pewnie chciałby jak najprędzej znaleźć się w domu i wypocząć, więc nie chciałem jeszcze bardziej przedłużać naszej drogi powrotnej. Skierowaliśmy się do samochodu, a ja od czasu do czasu zerkałem na niego. Naprawdę nie było potrzeby, aby ciągle mnie za wszystko przepraszał, ale chyba naprawdę tak już miał, jak właśnie sam stwierdził. No cóż, chyba będę musiał nauczyć się do tego przyzwyczaić i starać się mu tego nie wspominać, bo kto wie, czy czasami przez to nie czuł się źle z samym sobą.
    Wsiadłem ponownie do samochodu, a Jimin usiadł obok, biorąc znowu Miso na kolana. Na szczęście nie byliśmy już daleko od mojego mieszkania, a resztę drogi spędziliśmy dość miło i - co ważniejsze - nie w krępującej ciszy, bo akurat w radiu leciała piosenka, którą Jimin zdawał się lubić. Zaparkowałem wreszcie w garażu, z którego można było przejść do środka budynku bez potrzeby wychodzenia na zewnątrz. Wychodząc z auta, spojrzałem na Jimina.
    - Wezmę twoje rzeczy i później wrócę po zakupy, tymczasem możesz iść z Miso po schodach - zaproponowałem, wskazując mu odpowiedni kierunek. - No i, oczywiście, czuj się jak u siebie.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  91. Patrzyłam się jeszcze chwilę na niego, mając wrażenie, że zaraz odejdzie, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego otrzymałam ciepły uśmiech ze strony chłopaka oraz potwierdzenie moich wcześniejszych zdań. Czyli nie tylko ja to zauważyłam. Wydawał się miły. Dobra nie, stop. On był miły. Dokładnie tak. Choć nie znałam go dokładnie, praktycznie w ogóle nic o nim nie wiedziałam, to była jedna rzecz, której byłam pewna. To właśnie była ta uprzejmość. No bo nikt “normalny” się tak nie zachowuje.
    Wracając do rzeczywistości, to jego kolejne słowa wzbudziły we mnie zdziwienie. No bo… Dobra, może byłam trochę blada i przestraszona, ale skąd on może mieć pojęcie o ciągłym takim uczuciu i o jakiejś odmianie… Coś czuję, że mnie jeszcze wiele razy zaskoczysz… No właśnie. Nie znam jego imienia. Trzeba się o to zapytać!
    - No co racja, to racja - przytaknęłam, śmiejąc się pod nosem. - A tak w ogóle to jak masz na imię? - spytałam. W końcu, aby utrzymać dłuższy kontakt musimy znać swoje imiona. W ogóle nie ma innej możliwości. - Ah, ja jestem Solji - uśmiechnęłam się, podając chłopakowi rękę w ramach przywitania. Zapomniałabym o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Głupia ja.
    - I nawet nie próbuj mówić do mnie noona. Czuję się wtedy strasznie staro. Jestem po prostu Solji. - zachichotałam cicho pod nosem. Widać, że chłopak jest ode mne młodszy, a ja tak na prawdę nie lubię jak ktoś się tak do mnie zwraca i sama nie lubię używać honoryfikatów w stosunku do znajomych. W pracy jeszcze okej, ale nie tak na co dzień. Chociaż jeśli tak by mu na tym zależało, to myślę, że ten jeden raz mogę zrobić wyjątek.

    Solji

    OdpowiedzUsuń
  92. Pozwoliłem jednak Jiminowi wziąć ze sobą parę rzeczy, bo przynajmniej w ten sposób nie musiałbym się wracać i dźwigać wszystkie torby dwa razy. Podczas gdy on już się oddalał w kierunku schodów, zebrałem wszystko z tylnego siedzenia i z bagażnika oraz zamknąłem auto, od razu sprężając się, żeby do niego dotrzeć. Z pewnym trudem wyciągnąłem z kieszeni klucze do drzwi, trzymając wciąż wszystkie torby w dłoniach - mogłem pomyśleć o tym, aby zrobić to wcześniej - ale wreszcie udało mi się i zaprosiłem Jimina do swojego mieszkania, puszczając go przodem do przedpokoju, gdzie pośpiesznie ściągnąłem buty. Przeszedłem do salonu żeby móc położyć jego rzeczy na kanapie, trzymając już w ręce tylko siatkę zakupów.
    - Mam jeden pokój dla gości, za chwilę ci go przygotuję - stwierdziłem, zerkając na niego i na Miso. Nie byłem przyzwyczajony do tego, aby mieć zwierzęta w domu, ale była to zdecydowanie miła odmiana. - Teraz pewnie chcesz coś zjeść?

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  93. -Okay, dzięki bardzo - odpowiedziałam z wdzięcznym uśmiechem, zgadzając się na propozycję Jimina. W sumie byłam w takim nastroju, że mogłabym się zgodzić chyba nawet gdyby mi zaproponował skok ze spadochronem, czy jakieś inne wariactwo, ale no nie czepiajmy się szczegółów. Matko, coś było ze mną nie tak, czy co, że czułam się jakbym się szczęściem naćpała? Może coś dodali do tej czekolady, której łyka z przyjemnością pociągnęłam, szczerząc się z uśmiechem zadowolonego kocura, który pod nieobecność gospodarza dorwał się do wielkiej michy śmietanki a potem rozwalił się na mięciutkim, nagrzanym słońcem foteliku i uciął sobie drzemkę. Mało brakuje a jak ten kot zaczęłabym mruczeć... Chyba oficjalnie zwariowałam, albo tak śmiesznie reaguję na nagły spadek napięcia i stresu.
    -Scenariusz... A no tak! Aish, zapomniałabym o najważniejszym! Proszę bardzo, mam tu wydrukowany krok po kroku, plan historii. - odpowiedziałam i podałam koledze pliczek kartek spiętych zszywką w rogu.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  94. Jiminnie niemalże od razu zaoferował się do tego, aby zrobić sałatkę owocową i nie chciałem mu tego bronić. Przeprowadzając go przez mieszkanie, pokazałem mu gdzie była kuchnia i zaniosłem tam siatki z zakupami, które momentalnie położyłem na stole, po czym wyszedłem, zostawiając go w swoim królestwie i nie chcąc mu przeszkadzać w tym, co widocznie bardzo lubił robić. W międzyczasie udałem się do pokoju gościnnego, w którym miał dzisiaj spać - miałem jeden chociaż nie do końca wiedziałem po co, bo raczej nieczęsto miewałem gości na więcej dni, a prawie, że w ogóle. Czasami moja siostra tu sypiała, ale bardzo rzadko, bo przecież mieszkaliśmy w tym samym mieście. Tak czy inaczej, podczas gdy Jimin przygotowywał dla nas danie, ja zmieniłem pościel w jego łóżku i otworzyłem okno w pokoju, żeby się przewietrzyło i było bardziej przytulne. Następnie zaniosłem tam wszelkie rzeczy chłopaka, oprócz klatki Miso, która nadal stała w salonie, bo szczerze powiedziawszy nie do końca wiedziałem jak się z tym obchodzić, więc wolałem zostawić zwierzaka swojemu właścicielowi.
    Byłem jeszcze w jego pokoju, gdy usłyszałem, jak chłopak mnie woła. Uchyliłem drzwi i wystawiłem głowę na zewnątrz, widząc go pośrodku mojego salonu, więc otworzyłem je bardziej i machnąłem zachęcająco ręką, pokazując mu jego miejsce pobytu na tę noc.
    - Pierwsza szuflada w komodzie przy oknie - odpowiedziałem. - Tymczasem przygotowałem ci już pokój - dodałem promiennym tonem.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  95. Ucieszyłem się gdy zobaczyłem jak wesoło idzie w stronę kuchni. Miałem nadzieje że dobrze się nim zająłem inie będzie narzekał na moją opiekę. Bardzo się starałem by było mu przy mnie dobrze, by czuł się swobodnie i nic mu się nie stało.
    Usiadłem sobie w międzyczasie gdy on był w kuchni na kanapie. Nie minęła chwila gdy znów pojawił się w salonie, więc spojrzałem na niego z dużym zainteresowaniem.
    -Hmmm... Mam ochotę na sajgonki~ - Mruknąłem z zadowoleniem w jego stronę, prawda jest taka że je uwielbiam z ryżem i warzywami, oraz makaronem i sosem słodko kwaśnym. Ciekawi mnie to z czym je zrobi. Im dłużej się przyglądałem Jiminowi tym bardziej mogłem zobaczyć jak bardzo uroczą osobą jest. Miał wyrobione ciało ale charakter małego dziecka. Lubiłem to w nim, nawet bardzo...Kiedyś może mu o tym powiem, ale lepiej nie teraz.
    -Mam ci pomóc czy wolisz wszystko sam zrobić?- Dodałem z uśmiechem. Chciałem się na coś przydać ale nie jestem do końca pewny czy to nie obelga dla niego mówiąca albo twierdząca że nie da sobie rady.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  96. Uśmiechnąłem się wesoło w jego stronę.
    -Oczywiście że nie wątpię..- Powiedziałem trochę z sarkastycznym rozbawieniem.
    Nie powiem, ale bardzo się zdziwiłem gdy Jimin pociągnął mnie za rękę do kuchni. Nigdy nie był zbyt śmiałą osobą, ale cieszył mnie fakt że choć trochę potrafił się rozluźnić w mojej obecności.
    Mimo wszystko lubiłem sajgonki i trochę gotować, więc nie miałem problemu z tym by mu pomóc.
    Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią.
    -Hmm sam nie wiem... z wieprzowiną? - Tak czy siak nawet nie musiałem mu odpowiadać bo gdy ja się zastanawiałem on od razu stwierdził z czym je zrobi. Był naprawdę mądrym i zdolnym chłopakiem.
    Nie rozumiałem dlaczego jeszcze sobie dziewczyny nie znalazł. W sumie ja też powinienem jakąś znaleźć, ale po co skoro wszystkie są takie same?
    Wytapetowane i zachłanne na kase... ehh nienawidzę takich wywłok. Może dlatego lubię tak skromnego Jimina? A tam chuj to wie.
    Już miałem zamiar brać się za smażenie gdy nagle poczułem jak coś mną lekko szarpie. Również usłyszałem pisk co mnie lekko zdezorientowało.
    Dopiero po chwili skminiłem że to Jimin wystraszył się Hachimana. Uśmiechnąłem się lekko na jego słowa po czym powoli odwróciłem się do niego. Chwyciłem go za ramiona, uważnie patrząc mu w oczy. Po chwili bez żadnego słowa przytuliłem go.
    -Tyle razy ci mówiłem że on nic nie zrobi, nie masz się czego bać. Po prostu musisz się przełamać i do niego na spokojnie podejść..- Mruknąłem do niego lekko głaszcząc go po plecach. Następnie odsunąłem się od niego, chwytając go za rękę i ciągnąc w stronę psa. Lekko go zmusiłem by kucnął przed psiskiem a następnie ja kucnąłem za nim tak by go całego obejmować. Po prostu chciałem by czuł że jestem blisko niego i nie ma się czego bać.
    -Teraz go pogłaszcz..- Szepnąłem mu do ucha.
    Z początku Hachi strasznie warczał, ale to tylko dlatego że Jimin bał się wyciągnąć rękę, więc wyciągnąłem swoją i chwyciłem dłoń Jimina.. tak by razem z nim pogłaskać Hachiego. Pies od razu się uspokoił i nawet zaczął się miziać.
    -Widzisz, nie jest taki straszny..- Szepnąłem mu do ucha z wyraźnym zadowoleniem.. Lubiłem być blisko niego.. po prostu.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  97. Z rosnącym zadowoleniem patrzyłem na to, jak Jimin rozglądał się po swoim nowym pokoju, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Cieszyłem się, że podobało mu się i że spełniło to jego oczekiwania, bo nie chciałem przecież, aby czuł się tutaj źle, nawet jeśli było to tylko na parę dni. Stałem w progu i podążałem za nim wzrokiem, w duchu bardzo się z tego wszystkiego ciesząc i mając przeczucie, że w sumie przecież byłoby to bardzo przyjemne dla nas obu... a przynajmniej taką miałem nadzieję. Bo z mojej strony, jakaś druga osoba w moim mieszkaniu była ogromnym plusem, bo większość czasu spędzałem sam, ściany były zimne, a pomieszczenia wydawały się przeraźliwie puste, aż powoli zaczynało mnie to męczyć. Byłem pewien, że obecność Jimina wprowadziłaby tu trochę więcej ruchu i ciepła.
    Nawet się nie zorientowałem, gdy chłopak oplótł mnie rękami w pasie i się do mnie przytulił. Znowu mnie to trochę zaskoczyło, ale tym razem odwzajemniłem uścisk, uśmiechając się lekko pod nosem, bo przecież powiedziałem mu, że to było miłe - i naprawdę było! - i nie chciałem żeby znowu pomyślał, że było inaczej.
    - Nie ma sprawy - odpowiedziałem mu promiennie. To był taki przyjemny gest, który trochę mnie ocieplił, a już szczególnie gdy Jimin spojrzał na mnie jak pięciolatek mówiąc, że sałatka była gotowa. Zaśmiałem się krótko pod nosem, gładząc go po włosach, ale wciąż obejmując go jedną ręką.
    - Więc chodźmy już jeść - zaproponowałem. - Jestem ciekawy zobaczyć, co tam wymyśliłeś.

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  98. Kiedy wychodził z Youth Coffeeshop, wszystko było jeszcze w porządku. W pięć minut pokonał na longboardzie dwie ulice, aż tu w pewnym momencie, zaraz obok jego bloku wyskoczyła mała diablica w różowej sukience i warkoczykach na głowie. Gdyby nie zahamował gwałtownie, spadając jednocześnie z deski, to prawdopodobnie rozjechałby tą młodą damę.
    - I znowu nic mi nie kupiłeś. - bąknęła naburmuszona, prowadząc go w stronę placu zabaw.
    - Nie wiedziałem, że cię spotkam... - mruknął cicho, tuląc do siebie longboarda. No dobra. Może nie pamięta za bardzo, kiedy wyznał jej swoje uczucia, może w ogóle nic o niej nie wie, ale to jednak jego dziewczyna! Tak przynajmniej twierdzi Słoneczko. No właśnie, nawet nie zna jej imienia. Kazała mu mówić na siebie "Słoneczko, bo to takie słodkie i kochane", ale z jego znajomością koreańskiego i wspaniałą wymową, postanowił ograniczyć się do samego "Słoneczko".
    A skoro to jego dziewczyna, to nie powinnabyć przy nim zła ani smutna, right?
    - Nowa fryzura? - zagadnął, unosząc jeden z warkoczyków do góry. - Kto ci je zaplótł?
    - Mama. A co, nie podobaci się? - rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie.
    - Skąd! Sąprzeurocze. - uśmiechnął się do niej uroczo. - Ej, zobacz ile dzieciaków... Leć zajmij sobie huśtawkę, a ja do ciebie dołączę. - powiedział, wskazując palcem na plac zabaw, do którego się zbliżali.
    Dziewczynka pobiegła zaraz, czym prędzej i zaraz znalazła sobie jakąś koleżankę. Shin, gdyby był takim dupkiem, na jakiego wygląda z wierzchu, to pewnie uznałby taką sytuację za niezłą okazję do ucieczki. Ale już się nauciekał w życiu. Z resztą nie chciał, by jego najlepza przyjaciółka się na niego obraziła. Spokojnie wkroczył na plac zabaw i usiadł na pustej, kolorowej ławce, kładąc sobie pod stopy deskę i obserwując dziewczynkę. Ale tylko przez chwilę. W końcu wyciągnął swój telefon i zatonął w otchłani internetów.

    Shin

    OdpowiedzUsuń
  99. Ucieszyłem się że opinia Jimina na temat mojego psa się zmieniła. Lubiłem jak do mnie przychodził, więc nie chciałem by czuł się tutaj źle albo co gorsza był wystraszony. Dobrze wiedziałem że to bydle tak naprawdę jest potulne jak szczeniaczek, ale ten kto nie spróbował nawet go pogłaskać to niestety ale nie pozna jego uroczego charakterku.
    Nie przeszkadzała mi obecna sytuacja, byłem blisko niego i mogłem się nim zająć.
    Poczułem jak serce zaczęło mi mocniej bić gdy odwrócił się w moją stronę, był strasznie blisko co nie służyło dobrze z moją wyobraźnią. Widziałem każdy detal jego twarzy, byłem tak blisko że czułem jego delikatny oddech na ustach, a propo ust.. gdybym się tak lekko nachylił to z łatwością mógłbym go pocałować. Nie powinienem tak myśleć bo się przyjaźnimy i równie dobrze mógłby po takiej akcji uciec i już nie wrócić. A tego za cholerę bym nie zniósł! W pewnym momencie zobaczyłem jak jego poliki zmieniają kolor na różowy, nim zdążyłem się dokładniej przyjrzeć czy to rumieńce to ten zdążył szybko uciec. Westchnąłem lekko i wstałem ze swojego miejsca, od razu wracając do smażenia mięsa. Jakoś nie szło mi to za bardzo, nie wiem czemu ale Jimin mnie rozpraszał... sam fakt że stał obok mnie, to już było wielkim dla mnie utrudnieniem. Cały czas przed oczami miałem jego wyraz twarzy i te zaczerwienione policzki.. Kurwa no tak się nie da! Wyłączyłem gaz i odstawiłem patelnie, od razu podchodząc do Jimina. Jednym płynnym ruchem odwróciłem go w moją stronę i wtedy moim oczom ukazały się mocno czerwone policzki.
    Nie rozumiałem czemu tak ma i zawsze się peszy w moim towarzystwie, mimo tego zatkało mnie bo wyglądał w tym momencie bardzo uroczo i dodatkowo to mnie cholernie pociągało. Następnie przejechałem dłonią po jego rozpalonych polikach.
    -Dlaczego ciągle robią się czerwone, co ?- Zapytałem ze znacznie dużym zaciekawieniem.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  100. Kątem oka zauważył, że ktoś siada na drugim końcu ławki, ale wcale się tym nie przejął. Dalej przeglądał facebook'a, gryząc z przyzwyczajenia policzek od środka.
    Trochę zazdrościł ludziom na zdjęciach. Przyjaciele Hyuk'a świetnie bawili się na Tajwańskich plażach, porozbierani do kąpielówek i bikini. A on musiał siedzieć tu, czy słońce, czy deszcz. W dodatku nawet po godzinach, bo akurat był sezon. Mógłby wziąć sobie wolne, wyjechać gdzieś na wakacje, ale po co? Albo inaczej - z kim? Nie ważne, zablokował telefon, by następnie schować go do kieszeni spodni.
    Chwilę po tym usłyszał ciche "poczekaj, mój oppa nas pobuja" a po chwili wołanie Słoneczka.
    - Shin-oppa! - popatrzył w kierunku dziesięciolatki i uniósł brwi pytająco. - Chodź! Pobujasz nas?
    Podniósł się z ławki, chwytając w rękę swoją deskę w rękę i podszedł do dwóch dziewczynek. Mała koleżanka jego wspaniałej dziewczyny już siedziała na huśtawce, a Słoneczko właśnie wdrapywała się na drugą. Jingyoung oparł longboard o nogi bujawki.
    - Oppa, będziesz chciał potem się pobujać? - zapytała dziesięciolatka, kiedy Shin właśnie stawał za nimi.
    - Nie, w porządku. - odpowiedział z lekkim uśmiechem, łapiąc za sznury obydwu bujawek. Popchnął oba w tym samym czasie odpowiednio mocno. - Jak ma na imię twoja koleżanka?
    - To Soohee. Ona ma takiego fajnego oppę, prawda, Soohee? - zwróciła się do drugiej dziewczynki.

    Shin

    OdpowiedzUsuń
  101. Na jego odpowiedź uśmiechnąłem się z lekkim rozżaleniem, dobrze wiedziałem że nie jest taki powód. Jak nie było gorąco to też się robił czerwony, a ja nie wiedziałem czy to przeze mnie czy dlatego że źle się czuje w moim towarzystwie.
    Chciałem się do niego jak najbardziej zbliżyć, chciałem wiedzieć o nim więcej ale on mi to uniemożliwiał.
    -Wtedy jak się pierwszy raz spotkaliśmy na wieży też było ciepło? I te kilka innych razy ?- Drążyłem temat dalej, wiedziałem że nie powinienem bo może być to dla niego bardzo nie wygodny temat, ale chciałem wiedzieć.
    -To nie jest z powodu gorąca, prawda?- Dodałem jakoś tak odruchowo chwytając go za rękę.
    W sumie to jest jakiś paradoks bo ja chcę by był ze mną szczery a sam wobec niego nie jestem...
    Ale on mnie wtedy znienawidzi! Kto zresztą wie czy już mnie nienawidzi przez to że się tak wtrącam w jego życie.. może jestem trochę nadopiekuńczy?

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  102. Soohae wydawała się być jeszcze bardziej urocza niż Słoneczko. Starsza z nich jest nieco bardziej władcza. Może nie zarozumiała ani niemiła względem Soo, ale wiedziała jakby więcej, była bardziej dojrzała. Gdyby tylko znał trochę lepiej, może łątwiej byłoby mu ją zrozumieć.
    Kiedy młodsza z dziewczynek zawołała swojego fajnego oppę, Shin spojrzał w stronę, w którą zaraz pobiegła Soohae. Okazał się to być chłopak, który wcześniej siedział obok niego na ławce. Niesamowite. Widząc jak brunet kiwa głową w jego stronę, on sam lekko skinął w odpowiedzi. Nie zauważył tylko, że kiedy tak się zamyślił, to zapomniał dodać do tego jeszcze uśmiech.
    - Oppa, a kim była ta pani, z którą rozmawiałeś przed kawiarnią? - Słoneczko przywróciła go do rzeczywistości. Zmarszczył brwi na to pytanie.
    - Co ty... śledzisz mnie? - mruknął, patrząc na nią podejrzliwie, po czym uśmiechnął się lekko. - To moja szefowa.
    - Aaa. Ładna jest. - powiedziała przeciągle i jakby smutno.
    - Uhm. - przyznał, skinięciem głowy. Po chwili dziesięciolatka wygięła głowę do tyłu, tak, by widzieć Shin'a.
    - Zdradzasz mnie? - nie wiedząc, co znaczy to słowo, zamrugał szybciej i popatrzył w stronę domniemanego opiekuna koleżanki Słoneczka.
    - What does that mean? - szepnął, kiedy tamten popatrzył w jego kierunku, modląc się w duchu, by chłopak rozumiał po angielsku, bo inaczej się nie dogadają. Chyba, że ktoś tu mówi po chińsku, a to raczej mało prawdopodobne.

    Shin

    OdpowiedzUsuń
  103. Omo, odpowiedział mu! W pierwszej chwili ucieszył się, słysząc odpowiedź po angielsku, ale już po kilku sekundach dotarło do niego, co on tak włąściwie powiedział, a raczej, co miała na myśli Słoneczko. Uniósł brwi w górę i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale mógł tylko patrzeć to na dziecko, to na bruneta.
    - O...mo... - mruknął w końcu. - Yah, skąd ty w ogóle znasz takie słowa? - stanął sobie bardziej obok, żeby przypadkiem nie spadła z tej huśtawki, chcąc mu się dłużej przyglądać.
    - Nie twój interes. - wytknęła mu język, na co ten skrzywił się, po czym zatrzymał huśtawkę. Dziewczynka popatrzyła na niego pytająco, a ten przykucnął obok.
    - Słuchaj, mała. Musimy coś zmienić w naszym związku... - trochę głupio mu było to mówić przy tym chłopaku, ale gdyby się zawsze przejmował tym, co pomyślą o nim ludzie, to nigdy nie wyrwałby się z domu. Dziesięciolatka przekrzywiła głowę na bok. - Nie może tak być, że ty wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie nic.
    - Dlaczego? - zmarszczyła brwi, krzyrzując ręce na piersi.
    - Kobieto! - łapiąc za jej ramiona potrząsnął nią, uważając, by tylko nie spadła z huśtawki. Słoneczko zaśmiała się. - Ja nawet nie wiem, jak ty masz na imię~ - powiedział, ruszając głową, jak te amerykańskie czarne dziewczyny na filmach.
    - Słoneczko~ - próbowała go spapugować.
    - Nikt nie ma tak na imię...
    - A ja mam. - ponownie skrzyżowała ręce na brzuchu.
    - Ayoo, jinja.. - westchnął ciężko. - I don't get women...

    ShinShin

    OdpowiedzUsuń
  104. Jimin… Coś mi mówi to imię. A tak nie miał przypadkiem mój dziadek? A nie przypadkiem wujek od strony matki? Aish! O czym ja z resztą myślę?!
    W takiej sytuacji… Serio? Powinnam nie odpływać tak myślami, ale chyba z tego nie ma wyjścia. No cóż.
    Na słowa chłopaka uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego wzrokiem typu “no chyba żartujesz”. Ja wiem, że pielęgnacja twarzy dużo daje, ale bez przesady. Nie wyglądam na młodszą od niego lub mu równą.
    Chociaż może… Nie no, dobra. Nie bądźmy narcystyczni.
    - Mówmy sobie tylko i wyłącznie po imieniu. Tak będzie najlepiej - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Jakoś ten uśmiech nie chciał mi schodzić z twarzy. Taka mała rzecz, a cieszy.
    Aby nie tracić czasu, prędko odszukałam portfel i sprawdziłam czy mam jakieś drobne. No akurat los chciał, abym miała jeszcze kilkaset tysięcy wonów. Dobrze się składa.
    - To co Jiminie, wyskoczyłbyś ze mną na jakąś kawę? Ja stawiam - puściłam oczko do chłopaka i schowałam różową portmonetkę do torebki.
    Nie może mi odmówić. No, przynajmniej nie powinien.
    Ah, będę mega szczęśliwa jeśli się zgodzi. Będę miała z kim pogadać albo nawet posiedzieć w ciszy. Byleby z kimś. Mam dosyć samotności. Tego ciągłego samotnego życia.

    Solji

    OdpowiedzUsuń
  105. Irytowało mnie to iż nie chciał mi odpowiedzieć, wyraźnie widziałem że coś jest nie tak a on za wszelką cenę nie chce mi tego powiedzieć.
    Martwiło mnie to i coraz bardziej utwierdzało w wszelkich najgorszych przekonaniach.
    Nie bardzo wiedziałem co mogę zrobić by mi jednak powiedział o co chodzi. Miałem go dalej pytać? Przecież to by nic nie dało.. kurczę co mam teraz zrobić? Chwila.. O ile się nie mylę to zawsze jest czerwony w moim towarzystwie, co nie? Mogę to wykorzystać i użyć jakoś małego szantażu!
    Oczywiście to wychodzi mi najlepiej.
    Nie wiele myśląc zdecydowałem się na nieco mocniejsze środki przekonania go do mówienia.
    Przybliżyłem się do niego najbliżej jak się dało od razu przygwożdżając go do blatu. Nasze biodra, nogi i brzuchy... jak i również inne dolne części ciała bardzo do siebie przylegały. Stworzyłem idealną sytuacje by nie mógł uciec, rękę którą trzymałem jego dłoń puściłem, przenosząc ją na jego tors.
    Lekko przejechałem z góry na dół, ciągle patrząc mu w oczy.Jezu nie wierzę że to robię!
    -Na pewno jesteś pewny że nie ma innego powodu dla którego ciągle się peszysz i czerwienisz?- Dodałem cichym i trochę uwodzącym głosem. W życiu tego nie robiłem więc nie jestem w stu procentach pewny czy mi się to uda, ale naprawdę chciałem wiedzieć czemu się tak zachowuje!
    Zrobię wszystko by się dowiedzieć nawet jeżeli musiał bym się zmusić do pocałunku!

    Zdeterminowana Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  106. Wiedziałem że może źle robię, właśnie takim sposobem to od niego wyciągając. Czułem się okropnie gdy widziałem go jak się coraz bardziej czerwieni, albo gdy zaczął lekko dygotać. Odczuwałem to wszystko z podwojoną siłą i coraz bardziej robiło mi się go żal. Najgorsze jest to że to ja jestem winien jego aktualnego stanu.
    Chciałem się tylko dowiedzieć czemu się tak zawsze przy mnie czerwieni, z czystej ciekawości a skończyło się na tym że ma łzy w oczach.
    Poczułem się naprawdę okropnie jak jakiś bezduszny potwór który krzywdzi biednego pieska.
    Gdy zobaczyłem jego łzy poczułem silny ścisk w klatce piersiowej, przerażała mnie myśl że to moja wina.
    Tak bardzo mi na nim zależało a jedyne co dla niego zrobiłem to doprowadziłem do płaczu. Jestem okropną osobą, poprawka.... okropnym przyjacielem który nawet nie potrafi go uchronić przed wszelkim złem tego świata. Kurwa.. ten pierdolony cwel ciągle mi to powtarzał dopóki nie zdechł... dzień w dzień i chyba miał rację... Nie nadaję się do niczego a tym bardziej do relacji z drugim człowiekiem.
    Tylko wszystkich krzywdzę, a jak znajdzie się osoba która chce zostać przy mnie dłużej to ją ranię i odrzucam od siebie. To sprawia że się ciągle od siebie oddalamy.
    Patrzyłem z szokiem na jego zapłakaną twarz, ale dopiero jego słowa sprawiły że mnie zamurowało.
    To co usłyszałem obijało się w moich myślach głośnym echem.
    Stałem tak chwilę w lekkim bezruchu od razu odsuwając się od niego o jeden krok. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
    -Ty.. lubisz chłopaków?- Powiedziałem odrętwiały bardziej do siebie, przez pierwsze kilka minut nie mogłem ogarnąć co się w ogóle dzieje.
    W sumie to sam go chyba lubiłem, ale nagle usłyszeć to z jego ust było nie lada wyzwaniem dla mnie.
    Najważniejsze pytanie było do mnie "Co z tym teraz zrobisz, jak postąpisz w takiej sytuacji?" Miałem się na niego wydrzeć i wypierdolić go z domu? Był moim najlepszym przyjacielem a po za tym lubiłem go. Jego widok całego roztrzęsionego, zapłakanego i przerażonego sprawiał że miałem ochotę płakać..
    Nim się zorientowałem zaczęły mi się szklić oczy, dobrze wiedziałem że nie mogę płakać bo to by nie wróżyło niczym dobrym. Wziąłem głęboki wdech i podszedłem do niego od razu mocno przytulając. Stałem tak chwilę momentami mocniej go ściskając, tak jakbym chciał się upewnić że na pewno trzymam go w ramionach.
    -Przepraszam... nie powinienem tak naciskać.. przepraszam cię..- Wyszeptałem do niego głaskając go po głowię, martwiłem się o niego.
    Nie powinno się liczyć to jakiej jest orientacji, dla mnie było najważniejsze to by był szczęśliwy, a to czy z chłopakiem czy z dziewczyną nie robiło różnicy. Był dla mnie ważny i będę go wspierał w każdej jego decyzji.
    -Nie mam nic przeciwko temu że jesteś homoseksualistą, naprawdę.... tylko proszę nie płacz już. Jestem tu przy tobie i będę zawsze ci pomagać, będę szedł za twoimi decyzjami i robił wszystko byś był szczęśliwszy.- Dodałem po chwili.. trochę było to nie w moim stylu, ale powiedziałem to co czułem i zdania nie będę zmieniać.

    Blond Laseczka

    OdpowiedzUsuń
  107. Dałem mu się pociągnąć za rękę aż do kuchni, jak tak prowadził mnie przez całe moje mieszkanie. To wszystko było takie okropnie urocze i nie potrafiłem nawet stwierdzić dlaczego - po prostu Jimin, Jimin był tak okropnie uroczy, chociaż pewnie nie robił tego specjalnie, ani nie zdawał sobie z tego sprawy. Tak nagle zaczął się czuć przy mnie bardziej swobodnie, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie, co oczywiście bardzo mnie ucieszyło, bo tego chciałem od samego początku. Nie chciałem aby czuł się przy mnie dziwnie z jakiegokolwiek powodu, więc taki nagły obrót spraw był naprawdę bardzo przyjemny. Gdzieś w mojej głowie był już dla mnie tak jakby przyjacielem i bardzo mi na tym wszystkim zależało.
    Usiadłem obok niego, obserwując jak przygotowywał dla nas obu posiłek i wystawiał wszystko do miseczek. Uśmiechałem się przy tym lekko pod nosem, bo chyba naprawdę nie potrafiłem inaczej, gdy byłem przy nim - wydawał się cieszyć nawet z takich drobnych, codziennych czynności, co było samo w sobie naprawdę bardzo pocieszające. Ten chłopak był puszystą kulką pozytywnej energii, czego zdecydowanie do tej pory brakowało w moim życiu.
    - Nawet bardzo - odpowiedziałem całkowicie szczerze, gdy przysunął mi naczynie pod nos. To, że nie mogłem jeść tak dużo wcale nie znaczyło, że jedzenie mnie teraz brzydziło, musiałem tylko przestać tak bardzo myśleć o swojej pracy, co nie zawsze było takie proste. Spojrzałem na swoją porcję i z ewidentnym zadowoleniem zacząłem jeść. Od razu mi posmakowało, bo fakt, może dla niektórych to była tylko sałatka owocowa, ale od dawna nie jadłem czegoś takiego wartościowego i odświeżającego, co zapewne było widoczne w moich oczach, gdy zadowolony spojrzałem ponownie na Jimina.
    - Naprawdę bardzo dobre - przyznałem, uśmiechając się do niego. - Nie myślałeś nigdy o tym, żeby zostać szefem kuchni, czy coś takiego? Bo chyba bardzo lubisz gotować.

    Tae

    OdpowiedzUsuń