tablica informacyjna

- Zapraszamy do zapisów! -
- Szablon zawdzięczamy cudownej Emergency z PG! Bardzo dziękujemy!-


sobota, 27 lutego 2016

폭풍 전에 진정




Rano przed pracą może zapalić tylko raz i nie znosi tego, jak długo musi czekać na kolejnego papierosa. Jednak ani jego gabinet, ani ciuchy, ani otoczenie nie mogą nosić na sobie zapachu tytoniu, bo nie wypada, powoli staje się przecież jednym z najwybitniejszych lekarzy w kraju. Jeszcze młody, ale wywodzący się z pokoleń najlepszych specjalistów, a to do czegoś zobowiązuje oraz znacznie ułatwia mu dostęp do tego tytułu. Rodzice są z niego dumni i nawet nie zależy im na tym, aby zaglądać mu do łóżka, trzymając się z daleka od wszelkich uprzedzeń. Respekt i szacunek wszystkich ma gwarantowany po części dzięki temu, kim byli jego ojciec, dziadek i pradziadek, ale także dzięki swoim faktycznym umiejętnościom i, przede wszystkim, dzięki temu czemuś. To coś w spojrzeniu, które sprawia, że osoba przed nim zamienia się w kamień, jeśli on tylko sobie tego zażyczy i dobrze tą wolą pokieruje. To coś w uśmiechu, przez które żołądki się zaciskają, języki odmawiają posłuszeństwa, a puls serca przyśpiesza, gdy akurat je sprawdza. W tym wszystkim czai się wiecznie obecna groźba, której nie słyszysz bezpośrednio od niego, jednak którą jesteś w stanie wyczuć od jego osoby. Jego opanowanie wydaje ci się nienaturalne i od razu na myśl przychodzi ci powiedzenie cisza przed burzą. Nie wiesz o nim nic, a jednak czujesz przed nim pewien irracjonalny lęk; nie wiesz, że jest czymś więcej, niż tylko wrednym lekarzem, którego boją się dzieci, że jest o wiele bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać. Nie wiesz, że na bankietach ładnie się uśmiecha na zawołanie i prowadzi inteligentne rozmowy z ludźmi równymi jemu w kontekście ilości pieniędzy. Nie wiesz, że naprawdę lubi swoją pracę i jest dumny z tego, jak daleko zaszedł, ani że ma do kogo wracać do domu - kogoś, na kogo sam widok potrafi być o wiele bardziej przyjemny i ciepły. Może się zdarzyć, że podczas twojej wizyty zadzwoni do niego telefon, on odbierze i odwracając się w innym kierunku uśmiechnie się sam do siebie, a ten uśmiech sprawi, że przejdzie cię dreszcz. Nie skupisz się na tym, co powie, a nawet gdybyś tak zrobił, niewiele byś z tego faktycznie zrozumiał. Nikt nie proszony nie podejrzewa przecież kogoś tak renomowanego o zakup leków nie tylko legalnych, takich które podobno kurują ludzką duszę, ale mogą zaszkodzić ciału. Leków specjalnych, które można otrzymać jedynie po dyskretnym podaniu pewnego szyfru podczas wizyty. A gdy on usłyszy te dokładne słowa, jego uśmiech przybiera na sile, tak samo jak twoje dreszcze.

KWON JUN SEO - 04.11.88 - Seul - lekarz
lekarz kardiochirurgii pochodzący z bogatej rodziny, w której ten zawód to już tradycja | podobno nigdy nie miał własnych marzeń, bo od dziecka wiedział co miał robić w przyszłości | typowy lekarz, którego boją się dzieci | dziwnie przerażający nawet wtedy, gdy nic szczególnego nie robi | wybitne umiejętności i ogromny potencjał | wiecznie zapracowany, ale praca daje mu satysfakcję | zasłużony respekt, szacunek i rosnąca renoma | kontakty z wieloma potężnymi ludźmi Seulu | przypadkowo ukradł swojej młodszej siostrze chłopaka, z którym jest w związku z długim stażem | mieszka razem z nim w penthouse | wygodne, ohydnie bogate życie | właściciel Makki | dobrze radzący sobie z odpowiedzialnością i presją, stalowe nerwy i mocna psychika | od czasu do czasu trzeba przymilać się innym potężnym, żeby nie stracić swojej pozycji | nienaturalnie, niepokojąco opanowany i spokojny | łatwo denerwuje się tylko wtedy, jak mu na czymś szczerze zależy, a takich przypadków jest mało | gdyby nie renoma, osobiście nie miałby problemów z odnoszeniem się ze swoją orientacją, ale jednak nazwisko zobowiązuje | dumni rodzice, siostra żyjąca w jego cieniu | kompletnie nieobliczalny, gdy zdenerwowany | nie znosi nieposłuszeństwa czy podnoszonego na niego głosu i reaguje na to surowo, wręcz wrednie lub czasami agresywnie | czasami hipokryta | zawsze ma rację i nigdy nie przeprasza | trudny, złożony człowiek, który posiada także swoją ciepłą stronę, jednak do tej pory tylko jedną osobę uznał godną tego, aby mu ją pokazać | niesamowicie opiekuńczy i troskliwy na swój sposób w stosunku do tej najbliższej osoby | dominant każdej sytuacji | ironicznie, dość poważny nałóg palenia, ale tylko papierosów | miłośnik podróży | diler po godzinach, bo kontakty z mafią też zaliczają się do rodzinnej tradycji



Spokojnie, nie bój się doktora.
Jeśli powiesz odpowiednią formułkę,
możesz dostać cukierka jako nagrodę za odwagę.

90 komentarzy :

  1. [ Kocham cię ♥ Bardzo, ale ty o tym wiesz ~ I w dodatku Scooby <3 Tak, te psy dla mnie zawsze będą psem z kreskówki <3 Jaki przerażający pan doktor ci wyszedł ~ Awwwwww ^^ To chodź na wąteczek <3 ]

    Jeon.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Omona... Aleś walnęła strasznego wujaszka TOPa *-*
    Jestem zobowiązana zaproponować wątek, bo admince nie wypada tego nie zrobić xdd ale szczerze - to chyba za bardzo się go boję, żeby zdobyć się na taki krok. Wolałabym raczej prosić, żebyś trzymala go jak najdalej od moich cudownych chłopców, ale o to ci chyba chodziło, co? XD To ci się udało >/////<
    Wątków! A tak na poważnie, to jak coś ci wpadnie do głowy, to dawaj do mnie c: ]

    A L E XDaeHyunZ E L O

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny ciężki dzień, już kolejny w tym tygodniu. Studia były męczące, zwłaszcza, że musiałem być najlepszy na całym roku. Przychodziło mi to dosyć prosto w porównaniu do innych, ale zawdzięczam to tylko mojej pamięci fonetycznej i fotograficznej. Bez nich zamiast czterech godzin poświęconych na naukę zapewne czekało by mnie osiem lub więcej. Zarządzanie i marketing to bardzo trudny kierunek, chociaż dzięki wsparciu ojca i praktykom byłem w stanie wiele rzeczy wywnioskować z doświadczenia, toteż na razie nie musiałem ogromnie się martwić, że złym stopniem splamiłbym opinię i zawiódł rodziców. Było ciężko, ale musiałem dać radę. Było mnie na to stać, wiedziałem o tym i było mi to wpajane od dziecka. Pomimo, że kiedyś marzyłem o innej karierze, teraz doskonale zdawałem sobie sprawę, że czasami istnieją rzeczy ważniejsze od marzeń. Moja rodzina od pokoleń zajmowała się hotelami, aktualnie nasza linia była jedną z najlepszych w kraju, a także ogromnie ceniona w Chinach czy Japonii. To było moje dziedzictwo, coś na co moi przodkowie ciężko pracowali, a ja nie mogłem tego zniszczyć swoimi marzeniami o karierze w zupełnie innej dziedzinie. Pogodziłem się z tym, a bynajmniej pokazywałem innym, że tak właśnie jest.
    Niestety był koniec tygodnia, co wiązało się z moją wyjątkową drażliwością spowodowaną najzwyczajniej zmęczeniem. Słuchanie o finansach, a głównie dochodach z ostatniego miesiąca, kiedy nie można było mi się wtrącić, nawrzeszczeć na tych idiotów z działu rachunkowości były niesamowicie irytujące. Musiałem pozostać cicho i słuchać, co nie współgrało z moim charakterem, zwłaszcza, że miałem odmienne zdanie. W dodatku mój ojciec co chwila zerkał w moim kierunku, uśmiechając się drwiąco by pokazać mi jak dużo mi do niego brakuje i jak wiele muszę się jeszcze nauczyć by się z nim równać. Nic więc dziwnego, że wyszedłem wkurzony z sali konferencyjnej, a wtedy usłyszałem, że muszę jeszcze zostać i przejrzeć z ojcem sprawozdania. Tak, robiłem znacznie więcej niż przeciętny praktykant, ale od dziecka byłem przygotowywany na to, że zajmę miejsce mojego ojca. Mogłem to zrobić jedynie będąc odpowiednio do tego przygotowany. Musiałem znać wagę stanowiska i wszystko od podstaw. Niebywale denerwujące, zwłaszcza jeśli miało się takiego ojca jak ja. Cieszę się, że mój młodszy brat może się realizować w czym chce, chociaż nigdy tego na głos nie powiedziałem, nie mówię i nie powiem. Na porządku dziennym musi on wysłuchiwać przytyków z mojej strony i mnie znosić, dziwię mu się, że dalej jest dla mnie miły. Cóż, może ten dzieciak jest taki jaki ja jestem gdzieś w środku? Możliwe, ale nie mogę się nad tym zastanawiać kiedy czeka mnie kilka kartek napisanych drobnym druczkiem do przejrzenia.
    Z firmy wyszedłem dopiero wpół do siódmej. Na zewnątrz było już chłodno i ciemno, co jeszcze bardziej działało na moje nerwy. Nie potrafiłem trzymać ich zbyt długo na wodzy, więc byłem pewien, że za niedługo nie wytrzymam. Marzyłem w tym momencie jedynie o zimnym prysznicu i łóżku. Jutro na szczęście miałem wolne na uczelni, więc poranek mogłem spokojnie przeleżeć lub zająć się czymś przyjemniejszym niż nauka.
    Do domu dotarłem kilka minut przed siódmą. Windą dojechałem na odpowiednie piętro, wyciągając z kieszeni kluczyk. Wszedłem do środka, odstawiając na chwilę swoją teczkę na szafkę w przedsionku. Zdjąłem płaszcz i buty, a następnie zerknąłem czy rzeczy mojego chłopaka są na miejscu. Stwierdziłem, że musi być w domu. Przejechałem dłonią po materiale jego płaszcza, ale wiedziałem, że lepiej dzisiaj będzie jeśli w ogóle nie będę z nim rozmawiał, bo czuję się jak tykająca bomba. Westchnąłem, udając się w kierunku łazienki. Rozebrałem się i wziąłem wymarzony, chłodny prysznic, który wcale aż tak bardzo mi nie pomógł. Zakląłem w myślach, zakładając świeże bokserki i szlafrok. Przeszedłem do sypialni, gdzie na szczęście nie zauważyłem swojego mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Założyłem na siebie wygodne spodnie i oczywiście, starą koszulkę Junseo. Jego zapach mnie zawsze uspokajał, więc nie chciałem z tego rezygnować, a poza tym - byłem u siebie w domu, nie chciało mi się wyglądać jak model z okładki.
      Chciałem położyć się spać, ale wiedziałem, że jeszcze nie zasnę. Byłem zmęczony ale również poważnie zirytowany, więc postanowiłem zając się czymś, co by pomogło mu zmrużyć oczy. Zdecydowałem się na jakiś film. Zacząłem kierować się w kierunku salonu, ale zatrzymałem się przed drzwiami do gabinetu mojego chłopaka. Paliło się światło, ale nie słyszałem nic, co mogło świadczyć o jego obecności w tamtym miejscu. Warknąłem cicho, ruszając dalej. Wchodząc do salonu, od razu rzuciłem wzrokiem po aneksie kuchennym, a tam zauważyłem Junseo. Na moje usta chciał wcisnąć się przyjemny uśmiech, ale naprawdę wolałem do niego nie podchodzić, ani się odzywać. Zignorowałem więc go, siadając na kanapie i włączając telewizor, szukając jakiegoś w miarę dobrego programu.

      Jeon.

      Usuń
  4. Kiedy usłyszałem tup łap psa, a potem gwizd, wiedziałem, że jest na mnie zły. Oczywiście, jakże by inaczej. Za każdym razem kiedy nie postępowałem tak jak on by sobie tego życzył, denerwował się. Dla innych zawsze był zimną, twardą skorupą budzącą strach lub niepewność, a przy mnie się zmieniał, co skutkowało tym, że jako jeden z niewielu, potrafiłem grać na jego stalowych serwach. Podobało mi się w tym to, że był oschły i władczy, czasami zimny, a mimo to dalej się mną przejmował. Niestety, w takich chwilach jak ta zwyczajnie działał mi na nerwy. Byłem zirytowany, nie chciałem się znowu z nim kłócić, a wiedziałem, że jeśli któryś z nas się odezwie i spróbuje nawiązać konwersację, właśnie tak się to skończy - wcześniej czy później, ale taki będzie finał. Dobrze to wiedziałem, bo przecież spotykaliśmy się ze sobą już od prawie pięciu lat. Potrafiłem takie rzeczy wywnioskować, jednak ku mojemu niezadowoleniu, Kwon zaczął się denerwować, że się z nim nie przywitałem. Fakt, było to z mojej strony bardzo niekulturalne i nie na miejscu, ale nawet na drobnego buziaka czy uścisk nie miałem teraz ochoty. Zaczęło mnie irytować to, że on nie potrafi sobie tego przyswoić.
    Jednak kiedy się odezwał, to dopiero podziałało na moje zszargane nerwy. Nienawidziłem wręcz jak wspomniał przy mnie o moim ojcu kiedy byłem w takim stanie. Nie lubiłem kiedy ktoś mnie do niego porównywał, a szczególnie kiedy był to Junseo. Przy nim mogłem być sobą i dobrze wiedział jak bardzo się od niego różnię. Oczywiście nie wspominał o tym podczas gdy oboje mieliśmy dobre humory, zawsze jakaś wzmianka o tym pojawiała się przed kłótnią lub ostrą wymianą zdań.
    Spojrzałem się na niego, a raczej na jego plecy ze złością. Przez chwilę milczałem, ale nie mogłem się powstrzymać. Nie panowałem nad sobą kiedy byłem zmęczony i poddenerwowany. Właśnie w takim stanie najczęściej dochodziło między nami do nieprzyjemnej wymiany zdań.
    - Szkoda, że twój tatuś tobie języka nie odciął - warknąłem w jego stronę. - Czasami by się przydało -dodałem, prychając pod nosem.
    Wiedziałem, że nie powinienem się odzywać, bo moim zachowaniem jeszcze bardziej go denerwuję, a co za tym idzie - prowokuję do dalszych działań. Nie umiałem niestety nic zaradzić przeciw temu. Ugryzienie się w język było dla mnie pojęciem abstrakcyjnym, nigdy mi się nie zdarzyło i bardzo często kontynuowałem kłótnię, doprowadzając to trzaskania drzwiami i głośniejszych krzyków. Mimo to, wiedziałem że jutro i tak wszystko wróciłoby do normy i może przez to nie próbowałem chociażby tak porządnie się pohamować? Nie ważne jak poważna była kłótnia to i tak po swojemu się godziliśmy, nikt nie mówił przepraszam, ale zwykły uścisk wystarczył. Nie mógłbym przebywać bez niego dłużej, tak po prostu. Był moim stałym punktem, przyjemnym przerywnikiem pomiędzy rutynowym, stresującym życiem poza domem, kimś do kogo mogłem się przytulić i po prostu być. Chociaż teraz tak to nie wyglądało.

    Jeon

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacisnąłem mocno zęby, ale wcale nie na jego słowa. Miał rację. Teraz byłem zdenerwowany, ale za jakiś czas na pewno będę potrzebował poczuć jego ramiona dookoła siebie czy szeptanie do ucha. Znał mnie i wiedział jak pokazać mi, że w domu nie mogę pozwolić sobie na bycie kimś pokroju ojca. Za każdym razem mnie łamał. Denerwował mnie w tym momencie jego głos. Zimny, prawie bez uczuć. Jak gdyby zwracał się do zupełnie innej osoby. Poczułem ścisk w klatce piersiowej i żołądku, ale nic mu nie odpowiedziałem. W końcu to było to czego chciałem, cisza i zero rozmów bym mógł się wyciszyć. Wbiłem więc wzrok w ekran telewizora, starając się skupić na jakimś serialu. Po piętnastu minutach czułem się już lepiej, irytacja gdzieś wyparowała, a ja niepewnie obróciłem głowę w kierunku aneksu. Oplotłem wzrokiem sylwetkę mojego chłopaka, który dalej stał przy blacie i zapewne przygotowywał sobie kolacje. Obserwowałem ruchy mięśni na jego pleców, bo pod tą koszulą było to bardzo dobrze widoczne. Uśmiechnąłem się delikatnie, postanawiając spróbować go udobruchać. Nie byłem pewien czy to przypadkiem nie za wcześnie. Wstałem, poprawiając włosy i powolnym krokiem do niego podszedłem. Stanąłem przy blacie, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Zacisnąłem więc usta w wąską linię by chociaż troszkę się opanować. Tak, za wcześnie, bo irytacja ze mnie jeszcze całkowicie nie wypłynęła.
    Podniosłem dłoń i dotknąłem jego nadgarstka, powolnie sunąc palcami w górę, aż do jego ramienia. Nic, dalej mnie ignorował. Zabrałem rękę zirytowany. Wiem, że chciał mi dać nauczkę za swoje zachowanie. Chciał mi pokazać, że zasłużyłem sobie na to. Chciał po prostu ze mną wygrać, pokazując mi, że wcale nie jestem tak bardzo bezuczuciowy jakiego udaję przez innymi. Jednak teraz potrzebowałem jego ciepła, a nie nauczek. Nie dostałem ich, więc ponownie zebrała się we mnie złość. Tak, kolejna rzecz. Z nim nigdy nie było tak "bo ja chcę", zazwyczaj musiałem sobie na to zasłużyć.
    - Dobra - warknąłem. - To się nie odzywaj. Udawaj sobie, że mnie nie ma, bo ci to przecież najlepiej wychodzi - prychnąłem jak rozjuszony kot, a następnie skierowałem się w kierunku korytarza.
    Makki podniosła swój łeb na mnie, a potem na swojego właściciela. Biedna, pewnie nie wiedziała, przy którym z nas ma zostać, ale nie chciałem teraz niczyjego towarzystwa, więc machnąłem ręką by nawet się nie podnosiła. Wyszedłem z pomieszczenia, szybko udając się w kierunku sypialni. Trzasnąłem drzwiami by chociaż troszkę się rozładować, następnie położyłem się na łóżku.
    Porozmawiam z nim, udobrucham, ale wiedziałem, że jeszcze nie pora. Muszę ochłonąć, bo ja naprawdę nie chcę się z nim ponowny raz sprzeczać.

    Jeon

    OdpowiedzUsuń
  6. [O MY GASH XD Taboreł na naszym blogu <3 Jak się cieszę mój pierwszy UB xD Postać genialna <3 Jak chcesz wątków to zapraszam xD ]

    Zielony Potworek

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć. Dzięki za powitanie. Jeżeli masz jakiś pomysł na watek, jestem otwarta, bo szerze nic mi nie przychodzi do głowy ^^ ]

    Haru

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdziwiłem się lekko kiedy nie usłyszałem żadnego wrzasku z jego strony. Nienawidził kiedy trzaskałem drzwiami i zawsze porządnie mi się za to obrywało. Teraz jednak chyba wolał nie ryzykować. Chciał wygrać i pokazać mi, że to ja pierwszy do niego przyjdę. Najbardziej denerwowało mnie w tym to, że miał całkowitą racę. Junseo był jedynym człowiekiem na Ziemi, przed którym się otworzyłem i pokazałem jaki jestem naprawdę. Wcale tego nie żałowałem, bo ciągłe udawanie było ciężkie i naprawdę uciążliwe. Niestety przestać grać też nie było łatwo, więc najczęściej kończyło się to tak jak dzisiaj.
    Moja chora zawziętość postanowiła się dzisiaj ujawnić i przynajmniej do końca dnia nie chciałem się z nim widzieć, pokazywać mu, że miał rację. Najlepszym rozwiązaniem sen, więc ściągnąłem z siebie spodnie, zakładając lekko luźne spodenki i ułożyłem się na łóżku, okrywając ciemną pościelą. Zmrużyłem oczy, ale pomimo zmęczenia nie było mi łatwo zasnąć. Westchnąłem, przesuwając się bliżej strony, która należała do Kwona, ułożyłem głowę blisko jego poduszki i dopiero to pozwoliło mi się wyciszyć. Słyszałem jego kroki, nawet otworzyłem oczy w nadziei, że może odechciało mu się siedzenia po nocach i przyjdzie do mnie, ale oczywiście tak się nie stało. Westchnąłem, ponownie próbując zasnąć.
    Kiedy uchyliłem powieki, byłem jeszcze na wpół we śnie. Podniosłem się leniwie, rozglądając dookoła. Lampka nadal się paliła, a miejsce Junseo było nadal puste. Zagryzłem lekko wargę, odruchowo zerkając na zegarek, który wskazywał kilka minut po dziesiątej. Czułem, że negatywne emocje ze mnie wyparowały, a ja nie chcę ponownie sam zasypiać. Nie kiedy on jest w domu.
    Powolnie usiadłem na łóżku, nogi z niego zrzucając. Otworzyłem szufladkę w nocnej szafce, wyciągając z niej małą, czekoladową kuleczkę z wisienką w środku. Zawsze kiedy się obudziłem musiałem zjeść coś słodkiego, chociaż nigdy nie zastanawiałem się nad przyczyną. Przeżuwając słodycz, finalnie wstałem i na bosych nogach powędrowałem na poszukiwania mojego chłopaka. W jego gabinecie go nie było, więc powolnie udałem się do salonu. Miałem rację, siedział na kanapie z papierosem w ręku, a ja wolałem się nie zastanawiać którym z kolei, przy stoliku zawalonym papierami. Nie spojrzał na mnie, przez co zrobiłem smutną minkę, po chwili wzdrygając się, bo doleciało do mnie zimne powietrze z balkonu. Zmarszczyłem brwi, ale nie chciałem go denerwować, zamykając je bez pozwolenia.
    Spojrzałem na psa, który leżał w swoim legowisku. Psina uważnie mi się przyglądała, chyba nie była pewna czy może podejść. Przywołałem ją gestem dłoni, mając nadzieję, że Kwon nie zagwiżdże, ani się do niej nie odezwie. To on był jej właścicielem i to jego słuchała w pierwszej kolejności, ja mogłem jej wydawać polecenia kiedy go nie było lub siedział w ciszy. Nie robił tego oczywiście, że był zazdrosny, to było by śmieszne. Po prostu kiedy wracałem zły lub poddenerwowany i nie chciałem z nim kontaktu, zawsze dbał o to bym nie dostał go od czegokolwiek innego, żywego rzecz jasna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Co malutka, chcesz przyjść do sypialni? - zwróciłem się do Makki, kucając i głaszcząc ją po pysku, i grzbiecie. - To chodź. - Uśmiechnąłem się, a psina od razu pobiegła grzać swoje miejsce u nas w sypialni.
      Przeniosłem wzrok na Junseo, który dalej mnie ignorował. Z początku chciałem go tak zostawić, wracając do spania, bo miałem towarzystwo, ale... no to towarzystwo zabrałem jemu. Poza tym nie chciałem spać z Makki jak to zazwyczaj bywało kiedy zostawałem sam na kilka dni. Potrzebowałem się wtulić w mojego chłopaka i tyle, więc powinienem go udobruchać. W naszym związku nie było mowy o przeprosinach, bo to słowo nie padło z ust żadnego z nas, niezależnie od sytuacji.
      - Palenie szkodzi tobie i osobą w twoim otoczeniu - zacytowałem, przytaczając formułkę z paczek papierosów. Jednak dalej mi nie odpowiedział.
      Ruszyłem się z miejsca i po chwili usiadłem się bokiem na jego kolanach. Spojrzałem się na niego z lekkim uśmiechem. Pogłaskałem go delikatnie po policzku, zjeżdżając rączką na jego szyję, chwile pogładziłem skórę opuszkami palców, a następnie zacząłem bawić się krawędzią koszulki.
      - A ty, przyjdziesz do sypialni? - spytałem, podnosząc ponownie na niego wzrok.

      Jeon ~

      Usuń
  9. Westchnąłem, przewracając oczyma na jego pierwsze pytanie. Wiedziałem, że tak łatwo mi nie odpuści i kiedyś mi to jeszcze wypomni. Nie myliłem się, oczywiście musiał to zrobić w pierwszych słowach, które do mnie wypowiedział. Junseo był dosyć specyficznym i trudnym typem człowieka, ale chyba to najbardziej mi się w nim podobało i właśnie to sprawiało, że tak mnie do niego ciągnęło. Nie mogłem zaprzeczyć, chociaż czasami ta jego postawa działała mi na nerwy. Podobnie jak w tym momencie, ale szczęśliwie cała moja bojowa i wredna aura odeszła w stan hibernacji by obudzić się dopiero jutro po wyjściu z domu. Cieszył mnie ten fakt, bo nie miałem najmniejszej ochoty ponownie się z nim kłócić.
    Cisza oraz poza jaką przyjął, lekko połechtała moje nerwy. Z natury byłem bardzo niecierpliwy i dłuższe czekanie doprowadzało mnie na skraj wytrzymałości. On o tym wiedział i perfidnie wykorzystywał by dać mi nauczkę, chociaż czasami przechodziło mi przez myśl, że go to bawi. Bawią go moje niecierpliwe odruchy, które są godne pięciolatka. Nie chciałem go jednak o to pytać, wolałem nie ryzykować ponowną wymianą argumentów.
    - Ale ty jesteś uparty - stwierdziłem, wypuszczając z siebie nagromadzone powietrze.
    Nachyliłem się nad nim i delikatnie musnąłem wargami jego prawy policzek. Poczułem lekkie ukłucie, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Jednak kiedy tylko zbliżyłem swoją twarz do tej jego, uderzył we mnie mocny zapach tytoniu wymieszany z jego perfumami. Je lubiłem, aczkolwiek woń papierosów nie należała do moich ulubionych zapachów, więc zmarszczyłem lekko nosek. Ironicznie zawsze taka mieszanka kojarzyła mi się z nim, przez co robiła się bardziej znośna. Kiedy byłem młodszy o wiele bardziej mi się to podobało. Potrafiłem specjalnie czekać na moment, w którym skończy palić by mocno się wtulić. W jakimś sensie mi to imponowało, chociaż teraz trudno mi znaleźć odpowiedni powód.
    Odsunąłem się od niego, zerkając na niego lekko zaspanym wzrokiem, ale zauważyłem, że chyba to go nie bardzo przekonało. Ponownie zmarszczyłem nosek, ale tym razem bardziej w geście rozbawienia.
    - I wymagający - dodałem, przenosząc i drugą dłoń na jego szyję, masując ją opuszkami palców.
    Zbliżyłem swoją twarz do jego, składając na jego wargach motyli pocałunek. Przyjemny dreszcz i ciepło od razu przeszły przez moje ciało, a ja poczułem dopiero teraz to jak bardzo mi go brakowało i jak bardzo przez te wszystkie godziny nieświadomie za nim tęskniłem. Naparłem więc na jego usta ponownie, masując niespiesznie jego wargi swoimi. Z każdą chwilą chciałem więcej, ale oczywiście musiałem sobie na to zasłużyć, a upływające sekundy potęgowały moją niecierpliwość. Nie przerywając pieszczot, przestawiłem się tak by siedzieć na nim okrakiem, przez co mogłem i wygodniej się usiąść, i być bliżej niego. Przejechałem koniuszkiem języka po jego górnej wardze, za chwilę lekko gryząc dolną by niemo poprosić go o pogłębienie pieszczoty oraz pospieszenie się z tym. Mój wrodzony brak cierpliwości dawał o sobie znać, przez co zacząłem się niespokojnie wiercić i przesunąłem dłonie bardziej na jego włosy, delikatnie ciągnąc go za końcówki.

    Jeon

    OdpowiedzUsuń
  10. Poczułem dreszcze, które mocno przeszły przez mój kręgosłup kiedy tylko jego jego dłoń znalazła się pod materiałem moich spodenek i zaczęła kreślić kółka. Uwielbiałem sposób w jaki to robił. Dla innych okropnie poważny, groźny, stanowczy i twardy, kiedy mnie dotykał i kiedy był przy mnie blisko czułem to ciepło, delikatność jaką kierował w moim kierunku. Gdzieś pod warstwą pewności siebie, za każdym razem w jego oczach potrafiłem doszukać się czułości i miłości z jaką na mnie spoglądał. Codziennie kiedy wychodziłem z domu musiałem być twardy, pewny siebie i nie dać się złamać komukolwiek, ale przekraczając próg domu czułem się o wiele lepiej. Nie musiałem nikogo udawać, mogłem pozwolić sobie na chwile słabości, mogłem się wtulić w silne ramiona i po prostu poczuć bezpiecznie. Bo tylko w tym miejscu, przy nim tak się czułem i wiedziałem, że nikt inny nie mógłby mi go zastąpić. Czasami nawet błądziło po mojej głowie pytanie czy on czuje się chociaż w połowie tak dobrze jak ja z nim? Niby lata spędzone razem o czymś świadczyły, jednak nigdy nie rozmawialiśmy otwarcie na takie tematy.
    Westchnąłem cicho, czując jego język na swoim podniebieniu. Moje ciało ogarnęła euforia, że nie muszę już dłużej czekać, bo chociaż jego wargi były cudowne, dla mnie po takim czasie niewystarczająco. Uśmiechnąłem się lekko, szczęśliwy, że wszystko wróciło do normy, Junseo przestał się na mnie złościć. Starałem się oddać pocałunki z taką samą ilością czułości jaką on mnie darzył. Przesunąłem dłonie na jego ramiona, masując je lekko by odstresować go po ciężkim dniu i pokazać jak bardzo za nim tęskniłem oraz jak bardzo mi się to podobało.
    Odsunąłem się od niego niechętnie, przyglądając się przez chwilę. Nie mogłem się powstrzymać, ponownie cmoknąłem go w wargi, mrucząc przy tym jak rasowy kotek, ale tylko on znał mnie od tej strony, więc nie czułem się z tym źle. Raczej czyniło to w moich oczach naszą relację jeszcze bardziej wyjątkową.
    - To jak, rozważyłeś już tą decyzję? - spytałem, pocierając noskiem o jego policzek. - Pójdziesz ze mną do sypialni? - Uśmiechnąłem się delikatnie, mocniej się przysuwając, napierając swoją klatką piersiową na jego tors, obejmując rękoma jego szyję.

    Jeon

    OdpowiedzUsuń
  11. W takich momentach jak ten często żałowałem, że Junseo musiał być osobą, na której najczęściej wyładowywałem swoje złe emocje w postaci krzyku, złości. Nie zasługiwał sobie na to, ale jednak ja nie potrafiłem się nigdy powstrzymać. Musiałem się wyładować i robiłem to w dosyć nieprzyjemny dla nas obu sposób. Chyba będę musiał coś z tym zrobić, bo gdzieś w środku ja potwornie się boje, że on kiedyś mógłby mieć dosyć mojego zachowania i pewnego dnia po prostu się spakować i nigdy nie wrócić. Doskonale wiem, że raczej to byłoby coś co na dobre by mnie złamało. Był jedyną osobą, przed którą postanowiłem się otworzyć, przed którą zdobyłem się na bycie stuprocentowym sobą. Nie przyznawałem się do tego, ale takie myśli też mnie nawiedzały.
    Na jego słowa uśmiechnąłem się szerzej, grzecznie zaciskając swoje nogi dookoła jego pasa. Mruknąłem cicho kiedy się podniósł, bo uwielbiałem kiedy mnie nosił, ale oczywiście tego chyba nigdy mu otwarcie nie powiedziałem.
    Czując pod sobą materac, uśmiechnąłem się delikatnie, uważnie mu się przypatrując. Przymrużyłem lekko powieki, kiedy poczułem palec na swojej wardze, pozwoliłem mu się nią bawić, starając się jak najrzadziej mrugać by przypadkiem nie przeoczyć chociażby jednego szczegółu. Z każdą chwilą jednak zacząłem się niecierpliwić. Potrzebowałem jego warg zamiast kciuka, ale ku mojemu zadowoleniu szybko mi to dał. Mocniej splotłem nasze palce, wkładając w pocałunek jak najwięcej siebie. Niestety w końcu się ode mnie odsunął, co skomentowałem niezadowolonym, rozleniwionym warknięciem, ale nie mogłem narzekać, bo jego usta przesunęły się na moją szyję. Przymknąłem powieki, rozkoszując się takim rodzajem pieszczoty. Wsunąłem wolną dłoń w jego włosy, masując delikatnie skórę by pokazać mu jak bardzo mi się to podoba. Jednak bycie dłuższy czas razem skutkowało tym, że bardzo dobrze znaliśmy siebie nawzajem. Czując jego zęby na moim obojczyku, poruszyłem się niespokojnie, odchylając nieznacznie głowę. Sam często zastanawiałem się, dlaczego akurat ta część mojego ciała, podobnie jak kości biodrowe, musiała być tak bardzo wrażliwa?
    - Hyung... - jęknąłem cichutko, niemalże szeptem.
    Podniosłem głowę i uchyliłem powieki by na niego spojrzeć. Bardzo rzadko zwracałem się do niego tym zwrotem grzecznościowym, jednak zawsze jakoś dziwnie było mi do niego tak mówić, sam nie mogłem wytłumaczyć sobie czemu.
    Posłałem mu pytające spojrzenie. Nie wiedziałem jak bardzo chciał się dzisiaj posunąć i chociaż nie miałem nic przeciwko żadnej z opcji, to jednak chciałem dać mu do zrozumienia, że jeśli nie przestanie męczyć moich obojczyków to skończy się to w jednoznaczny sposób.

    Jeon ~

    OdpowiedzUsuń
  12. [Skandal wybuchł około półtora roku temu, a Haru ukrywa się przed mediami od 3 miesięcy. Początkowo miała nadzieje, ze po jakimś czasie fani zapomną, ale zamiast tego gdziekolwiek była o niej wzmianka zawsze był negatywny odzew, dlatego postanowiła zniknąć.]

    Haru

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiedziałem, że był zaskoczony. Nie codziennie mógł usłyszeć to z moich ust, jednak powiedzenie tego samemu z siebie przechodziło mi jeszcze ciężej, bardzo rzadko tak do niego się zwracałem, najczęściej kiedy chciałem go do czegoś przekonać, kiedy byłem zmęczony i właśnie w chwilach kiedy sprawiał mi tak ogromną przyjemność, a ja w taki sposób chciałem go o tym poinformować. W końcu był starszy, uwielbiał dominować i nie mogłem nawet marzyć, że kiedykolwiek mi pozwoliłby na coś takiego. Nie narzekałem, nie przeszkadzało mi to, a nawet jeszcze bardziej mnie w nim pociągało. Często zwracał mi uwagę, że jest starszy i powinienem zwracać się do niego z należytym szacunkiem, aczkolwiek ja dalej uparcie tego nie robiłem. Gdyby słyszał to codziennie nie pragnąłby tego tak bardzo, albo w ogóle nie zwracał na to uwagi.
    Zagryzłem wargę, czując ugryzienie na obojczyku. Doskonale wiedział co robi, co lubię, jak reaguję i doskonale to wykorzystywał, co oczywiście było bardzo dobrą cechą.
    Widząc ten specyficzny uśmiech, od razu zrobiło mi się lepiej. Może na pierwszy rzut oka wyglądałem na twardego, bezuczuciowego chłopaka, tak naprawdę w środku i przy nim wszystko ulegało diametralnej zmianie. Martwiłem się o niego kiedy był w pracy, kiedy miał ważny zabieg do wykonania, kiedy spędzał pół nocy nad papierami, kiedy nie mógł zasnąć, ale cicho przy mnie leżał by mnie nie zbudzić. Uwielbiałem patrzeć na jego zadowolenie, uśmiech i szczęście, bo wtedy mogłem odetchnąć z ulgą. Taki szczegółami jak nazwanie go hyungiem powodowało ten śliczny uśmiech.
    Wiedziałem, że wyłapie moje pytanie i doskonale zrozumie jego znaczenie. W końcu znaliśmy się bardzo długo, dziewięć lat znajomości z czego pięć w związku musiało dać o sobie znać w taki sposób, że nie wszytko przekazywaliśmy sobie słowami.
    Zalazła mnie fala przyjemnego ciepła kiedy nazwał mnie swoim kochaniem. Uwielbiałem kiedy w taki sposób się do mnie zwracał. W takich momentach czułem się bardziej kochany, bardziej mu potrzebny i te słowa bardzo mnie rozczulały, a odgarnięcie moich włosów tylko to potęgowało. Jak miałbym go nie kochać kiedy on był taki? Pomimo naszych sprzeczek, kłótni był po prostu idealny.
    - Mhm - mruknąłem zadowolony, rozkoszując się dreszczami, które przebiegły mnie, podczas gdy jego wargi zetknęły się z moją wrażliwą skórą. - Bardzo dobrze o mnie dbasz. - Uśmiechnąłem się do niego. Fakt, byłem troszkę zmęczony po powrocie do domu, ale zdrzemnąłem się na moment, a poza tym, kto by się przejmował takimi szczegółami kiedy miało się przy sobie takiego mężczyznę? - Wiesz, że gdy to ty to zawsze jest w porządku - odpowiedziałem z uśmiechem, przyciągając go do siebie i całując przelotnie jego wargi. - Żartuję, zawsze to jesteś ty. - Nie mogłem się powstrzymać, uwielbiałem ten błysk zazdrości w oku, chociaż nie miał ku temu najmniejszych powodów. Byłem w nim okropnie zakochany, nie czułem potrzeby by patrzeć na nikogo innego, a co dopiero mówić o innych rzeczach. - Tęskniłem - mruknąłem, ponownie go całując.
    Zsunąłem się na policzek, później szczękę, aż doszedłem do jego szyi. Dalej czułem wyraźnie zapach tytoniu, ale ignorowałem go, skupiając się na delikatnym masowaniu skóry swoimi wargami, na której od czasu do czasu pozostawiałem mokre wzorki językiem. Dłońmi przejechałem po jego torsie, uśmiechając się pod noskiem i powróciłem w górę, powolnie rozpinając guziki.

    Jeon ~

    OdpowiedzUsuń
  14. Westchnąłem zaskoczony kiedy zapał mnie za kark, odciągając od swojej szyi. Nie miałem jednak czasu na zastanowienie się nad tą sytuacją, bo sekundę później poczułem jego wargi na swoich. Nie zaprzestałem rozpinania jego koszuli, oddając ten mocny pocałunek z ochotą. Już czułem jak robiło się gorąco od samych jego agresywniejszych pocałunków, a co pomyśleć o późniejszym czasie. Kochałem jego władczość i ogromne pokłady pewności siebie, które przemieniały się w dominację, której mogłem mu tylko pozazdrościć. Kręciło mnie to w nim okropnie, więc uśmiechnąłem się przez pocałunek, kończąc rozpinanie koszuli.
    Sapnąłem kiedy się ode mnie odsunął i zdjął ubranie. Nie tylko z nagłej dawki tlenu, ale przede wszystkim widoku. Wpatrywałem się w jego subtelne, ale wyraźne zarysy mięśni, nie mogąc oderwać od nich spojrzenia. Dopiero jego słowa mnie do tego zmusiły. Zagryzłem lekko wargę, mając ochotę jęknąć na samo to w jaki sposób to wypowiedział i jak mocno zadziałał na moją wyobraźnię. Zawsze mi to robił, rozpalał do granic możliwości, przechodził z agresywnego dotyku do czułego, sprawiał, że nie mogłem normalnie myśleć i dopiero wtedy przechodził dalej. I pomimo, że w trakcie, bardzo na to narzekałem, często pośpieszając go, jęcząc błagalnie by zrobił coś więcej, po byłem mu za to okropnie wdzięczny. Niejednokrotnie chciałem mu się za to odwdzięczyć, ale jego dominująca natura zawsze robiła mi pod górkę.
    Mruknąłem czując chłodne dłonie na ciepłej skórze. Przeszły mnie ponownie dreszcze, wywołujące uśmiech na mojej twarzy. Obserwowałem go, spinając lekko mięśnie czując dotyk jego palców na moich kościach biodrowych. Odruchowo chciałem je wypchnąć, ale silny uścisk mnie powstrzymał. Przymknąłem oczy by się uspokoić troszkę i nie popsuć mu wizji artystycznej, a kiedy je uchyliłem, zauważyłem, że pochyla się nad moimi wrażliwymi miejscami. Wciągnąłem szybko do płuc powietrze, Z początku udawało mi się kontrolować, ale język na moich kościach biodrowych to zdecydowanie za dużo. Jęknąłem, zagryzając obie wargi w prostą linię, zaciskając piąstki na pościeli, a z każdą chwilą gorzej sobie radziłem z powstrzymywaniem dźwięków, które ulatywały przez moje wargi. W końcu zdecydowałem się przestać walczyć sam ze sobą, bo zęby w tym miejscu działy na mnie jak dłoń na kroczu. Jęknąłem troszkę głośniej, przenosząc dłonie na jego kark, a później zacząłem je przeczesywać, od czasu do czasu mocniej je ściskając.
    - Oh - sapnąłem, odnajdując jedną z dłoni jego podbródek. Podniosłem go delikatnie, a kiedy na mnie spojrzał, oblizałem lekko napuchnięte wargi, prosząc by się nimi zajął, ale nie czekałem na reakcję, samemu bardziej się zniżając. Pocałowałem go namiętnie, od razu rozchylając wargi, dłońmi mogłem wreszcie przejechać po jego cudownym torsie. Zacząłem mu mruczeć w usta, przenosząc się na plecy i zaczynając ugniatać jego łopatki palcami w geście zniecierpliwienia. W końcu pochodzę z wysoko usytuowanej rodziny, nie byłem przyzwyczajony do dłuższego czasu oczekiwania. - Tylko twój - przyznałem, odchylając głowę i kładąc ją na pościeli. Wlepiłem w niego wzrok, który zapewne trochę mi się już zamglił. - Ty też kochanie dzisiaj miałeś ciężki dzień - zacząłem, dalej masując jego plecy. - W nagrodę możesz zrobić ze mną na co tylko masz ochotę, hyung - Podkreśliłem ostatnie słowo, słodkim głosem, uśmiechając się w jego kierunku uroczo.
    Nigdy się nie obawiałem dawać mu wolnej ręki. Pomimo tego, że dla innych wydawał się groźny, dla mnie zawsze był czuły i delikatny. Ufałem mu bezgranicznie, bo wiedziałem, że nie zrobiłby mi żadnej krzywdy.

    Jeon ~

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Och, obaj twoi panowie są po prostu świetni *_* I bardzo bym chciała z którymś wątek, ale nie umiem się zdecydować na jednego :c Chociaż sądzę, że z tym panem byłoby łatwiej coś wymyślić; są w podobnym wieku i dodatkowo pan doktor macza paluszki w dziale narkotykowym, Daemin obracał się w specyficznym środowisku... No nie wiem, nigdy nie byłam za dobra w wymyślaniu :(]

    Daemin

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Uśmiechnąłem się zadowolony, kiedy i on cicho zamruczał. Uwielbiałem to słyszeć, bo pokazywało mi to za każdym razem, że było mu ze mną dobrze i dobrze się spisywałem. Podobało mi się to, w jaki sposób pokazywał swoje emocje. Choć może dla kogoś z zewnątrz to nie byłoby niczym szczególnym, dla mnie to było za każdym razem wyjątkowe. Zdawałem sobie sprawę, że tylko przy mnie pozwalał sobie na coś takiego, co było podobne i z mojej strony.
    Zadrżałem, czując jego zimne dłonie na moim udzie. Nie tylko z zimna, teraz podobały mi się jego zimne palce, które zaciskały się na moim rozgrzanym ciele. Było to tak bardzo przyjemne, więc mruknąłem zadowolony, przekręcając lekko głowę. Pragnąłem jego dotyku, zwłaszcza że uścisk w podbrzuszu zwiększał się za każdym jego chociażby najmniejszym dotykiem i tym cudownym spojrzeniem, w którym widziałem ogromne pożądanie, ale także czułość i troskę. Kochałem to w nim, nie ważne co bym nie zrobił, jak on by się czuł, zawsze gdzieś było widać tą troskę. Kochałem go bezgranicznie, był dla mnie po prostu najlepszy.
    Wgryzłem się w swoją wargę kiedy to zgiął moje nogi w kolanach, szeroko je rozstawiając. Rozchyliłem usta, by móc łapać nimi więcej powietrza, bacznie go obserwując. Uwielbiałem widzieć to jak podobało mu się moje ciało, widzieć te iskierki podniecenia w jego ciemnych źrenicach. To był widok, dla którego pozwalałem mu męczyć mnie wolnym dotykiem. Tylko dzięki temu spojrzeniu byłem wstanie znieść wszystko, co robił i nie pośpieszać go. Kiedy zauważyłem jak się zniża, delikatnie zadrżałem. Junseo wywoływał we mnie wiele emocji, działał na mnie niesamowicie i mógłbym postawić wszystko co mam, że żaden inny człowiek nie dąłby rady doprowadzić mnie do takiego stanu tak subtelnymi czynnościami jak pocałunki, spojrzenia, delikatny dotyk. I wraz z ciężarem w moich dolnych partiach ciała, jęknąłem cicho, zaciskając dłonie mocniej na jego łopatkach. Chciałem więcej, znacznie więcej, potrzebowałem już jego całego jak najbliżej mnie, potrzebowałem tego momentu, w którym będziemy sobie tak bliscy, że większa bliskość nie jest już możliwa. Niestety, na to jeszcze musiałem poczekać.
    Zacisnąłem swoje nogi na jego bokach, nie oplatając ich jeszcze, sunąc wzrokiem po jego dłoni, która dotykała mój tors. Moje mięśnie automatycznie się spinały i prosiły o więcej. Widziałem, że sprawia mu to satysfakcje, co mimowolnie sprawiło, że się uśmiechnąłem. A ten uśmiech szybko znikł kiedy on ściągnął ze mnie koszulkę. Chłodne powietrze uderzyło w moje ciało, powodując gęsią skórkę, jednak było to przyjemne. Grymas zadowolenia powrócił na moją twarz po jego zadowolonym mruknięciu. Oblizałem wargi, rozkoszując się tym krótkim dźwiękiem. Kto by nie chciał podobać się i wywoływać takich reakcji w swoim chłopaku? W dodatku, który pomimo własnych zachcianek i tak dba o ciebie najlepiej jak potrafi? Wiedziałem, że lubi mnie słuchać, więc chciałem mu podziękować za to wszystko, nie powstrzymując odgłosów wychodzących z moich ust. Nie musiał na nie długo czekać, bo kiedy tylko przycisnął mnie do materaca, sapnąłem ciężko, mocniej zaciskając na nim uda, chcąc mu tym przekazać, że ja go naprawdę potrzebuję. Jednak on tak jak za każdym razem najpierw upewniał się, że ja byłbym już rozgrzany do granic możliwości, nie panujący nad sobą, pogrążony jedynie w przyjemności.
    Miałem ochotę złapać go za włosy jak jego wargi dotknęły skóry mojego brzucha i ściągnąć go niżej, ale wolałem sobie na to poczekać. Zawsze mi to wynagradzał, chociażby takimi słowami, które powodowały we mnie cudowny pożar, nie tylko podniecenia. Kochałem kiedy zwracał się do mnie w taki sposób. Zacisnąłem dłonie na jego karku, rozkoszując się jego ustami na mojej szyi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne słowa sprawiły, że jęknąłem cicho, poruszając się pod nim niespokojnie, bardziej przywierając do jego ciała. Znał mnie, wiedział doskonale co mówić by pobudzić wodze moich fantazji i rozpalić swoim głosem. Westchnąłem mu do ucha, czując jak odsuwa materiał moich spodenek. Ponownie oblizałem wargi, Ściągając swoje dłonie w dół, przez całe jego plecy. Zadrapałem paznokciami jego biodra, podnosząc swoją klatkę piersiową i dociskając na kilka sekund do tej jego. Ponownie westchnąłem kiedy nasze nagie torsy zetknęły się, wywołując we mnie kolejną falę.
      - Kochanie... - sapnąłem, kładąc głowę na poduszki i wyginając lekko szyję. - Jeśli zajmiesz się mną tak jak zawszę, będę żałował, że nie mogę się nikomu tobą pochwalić. - Uśmiechnąłem się do niego, zagryzając wargę. - Mhm, spraw żebym jutro w ogóle nie mógł wyjść z łóżka - dodałem, podciągając się i koniuszkiem języka przejechałem po jego policzku, dłonią wędrując do jego pośladów. Pomasowałem jeden z nich, ściskając go delikatnie. Po chwili przesunąłem obie dłonie na jego pasek od spodni, którym szybko się zająłem, odpinając zarówno go jak i guzik wraz z suwakiem. Spojrzałem w jego oczy, ponownie przesuwając dłonie na jego boki, niby przypadkiem jedną dłonią zahaczając o jego kroczę. - O ile potrafisz - mruknąłem, z wrednym uśmieszkiem.
      Prowokowanie też zaliczało się do moich ulubionych momentów. Uwielbiałem widzieć to coś w jego oczach, coś co jeszcze bardziej mnie podniecało i rozpalało, o ile to w ogóle możliwe, bo w tym momencie czułem się jak na skraju, ale wiedziałem, że będzie jeszcze lepiej. O wiele, wiele, wiele lepiej, że będę w tym pierdolonym, nieistniejącym niebie.

      Jeon~

      Usuń
  18. W takich chwilach zawsze targały mną sprzeczne emocje. Nienawidziłem go przez to jak bardzo się nade mną znęcał kazać mi czekać, jak powolnie dotykał, jak wzbudzał gorąc, a potem ponownie studził. Doprowadzał mnie na skraj, właściwie nie wysilając się i nie będąc zbyt wymyślnym. Ja nie potrzebowałem dużo, kiedy to właśnie Junseo był obok. On znał mnie najlepiej, wiedział co robić by wywołać określone reakcje mojego organizmu i doskonale to wykorzystywał. Jednak też uwielbiałem go. To wszystko było tak okropnie przyjemne, że niemalże rozsadzało mnie od środka. Miałem ochotę krzyczeć by dać temu upust chociażby w małym stopniu, ale nie chciałem dawać mu tej satysfakcji. Jeszcze na to za wcześnie.
    Wydałem z siebie jęk kiedy ponownie złapał zębami za mój obojczyk. Zatrząsłem się, łapiąc szybciej oddech. Już czułem jak kropelki potu zraszają moje ciało, co wywoływało we mnie rozbawienie. Tak bardzo na niego reagowałem, że to naprawdę było zabawne, ale nie marudziłem. Kochałem to, w końcu on był jedynym, który doprowadza mnie do takiego staniu.
    Widząc iskierki w jego oczach, zamruczałem cicho pod nosem. Lubiłem go prowokować, chociaż wiedziałem, że może mnie przez to troszeczkę w przyjemny sposób zacząć męczyć, ale to i tak zwiastowało ogromną przyjemność, na która byłem gotowy zaczekać bez marudzenia. Jeszcze.
    Syknąłem jak odchylił moją głowę do tyłu. Był władczy, lekko brutalny i cholernie dominujący we wszystkim co robił, a to działało na mnie potwornie. Nie wiem czy zniósłbym delikatne, ociekające lukrem czułości w łóżku, choć takie u nas często się zdarzały to łączone były z czymś znacznie lepszym i to sprawiało, że Junseo wydawał się jeszcze bardziej idealny dla mnie. Dawał mi wszystko, czego potrzebowałem. I jeszcze doskonale wiedział jakie słowa i ton głosu mnie bardziej pobudzają. Zakląłem w myślach, wyginając się na jego słowa. Wyobrażałem sobie w głowie, co mógłby ze mną zrobić bym żałował, a to wszystko było zbyt gorące. Westchnąłem, przymykając oczy by skupić się bardziej na jego dotyku i głosie. Jednak nie doczekałem się kolejnych słów, a ruchów jego bioder. Z pomiędzy moich warg uciekł mi silny jęk, za co zganiłem siebie w myślach. Myślałem, że zwariuję. Z każdym jego kolejnym poruszeniem zalewała mnie fala gorąca, a ugryzienia na szyi to potęgowały. Przeniosłem dłonie na pościel, mocno zaciskając na niej pięści. Warknąłem niezadowolony, czując jego zęby na swojej wardze. Potrzebowałem by mnie pocałował, ale nie po drodze mi było przyciąganie go do siebie. Byłem jak lalka, która pozwala mu na wszystko. Wierciłem się i wiłem pod nim, mając nadzieję, że za niedługo przestanie się w końcu bawić.
    Jęknąłem na jego słowa. Działał okropnie na moją wyobraźnię. Przeszły mnie silne dreszcze, a ciało już całe pokryło się kropelkami potu by obniżyć moją temperaturę. Zupełnie jak bym miał wysoką gorączkę. Jednak to zdanie o pieprzeniu i silny ruch bioder były jak na razie najbardziej męczące. Jęknąłem głośno, nie przejmując się niczym i bardziej wyginając się w jego kierunku. Nie spodobała mi się wzmianka o zabawnie. Chciałem już teraz. Chciałem by mnie w końcu wziął jak najlepiej potrafi i by sprawił, że zapomnę jak się nazywam. Nie wymagałem wiele, a on jednak postanowił mnie torturować. Czy ja już mówiłem jak bardzo go nienawidzę?
    Oblizałem spierzchnięte wargi, przyglądając się mu. Grymas zszedł z mojej twarzy kiedy zaczął ściągać moje spodenki, ale ponowie się pojawił, bo nie ściągnął ich do końca. Chciałem krzyczeć z frustraci, ale jego zadowolony, pełen pożądania wzrok mnie przed tym powstrzymał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sapnąłem, wyginając plecy w łuk kiedy jego dłoń wylądowała na moim kroczu. Nie przejmowałem się teraz niczym, a tym bardziej faktem, że mężczyzna, kórego wykreowała moja rodzina tak bardzo różnił się od osoby, którą mu pokazywałem. Przymknąłem ponownie powieki, oddychając szybko, urwanie i mocno zaciskając dłonie na pościeli. Moja klatka piersiowa falowała w dziwnym rytmie, ale byłem przyzwyczajony do takich reakcji. Wypchnąłem lekko biodra by pokazać mu jak bardzo mnie teraz irytuje i jak mocno go potrzebuję.
      - Przestań gadać - warknąłem na niego, stwierdzając, że moja cierpliwość się kończy. Przeniosłem dłonie na jego plecy, wbijając mu paznokcie w łopatki. - Ah, potrzebuję cię - jęknąłem, poruszając biodrami by samemu zwiększyć nacisk na erekcję, co skomentowałem zdławionym jęknięciem. - Weź mnie w końcu, hyung! - zażądałem jak na zniecierpliwioną księżniczkę przystało.

      Jeon~

      Usuń
  19. Wiedziałem dobrze jak bardzo uwielbiał na mnie patrzeć w takim stanie. Kompletnie zamroczonego przyjemnością, całkowicie mu poddanego, proszącego i potrzebującego znacznie więcej jego. Jego ciała nad sobą, iskierek w oczach, czułości jaką mnie darzył, tych cudownych uśmiechów, dłoni, które doprowadzały mnie do szaleństwa i wag, które uwielbiałem od naszego pierwszego pocałunku. Już wtedy cholernie mocno się w nich zauroczyłem, chcąc smakować ich cały czas. Byłem cały jego, a on to wiedział. Reagowałem na niego przerażająco mocno, ale wzrok, którym mnie pochłaniał w takim stanie wynagradzał mi wszystko. Byłem gotowy leżeć tak i znosić jego tortury jeszcze przez godzinę byleby tylko zadowolić jego zmysłem takim stanem, skoro tak bardzo go pragnął.
    Drżałem pod nim, czując wszechogarniający gorąc. Przy nim naprawdę czułem się tak jakbym miał febrę. Byłem cały rozpalony, trząsłem się pragnąc jego dotyku, moje ciało oblewały stróżki potu, a usta wysychały w zastraszającym tempie. Zagryzłem tylko wargę na jego słowa, uwielbiałem sposób w jaki do mnie mówił, więc odruchowo zacząłem się uśmiechać. Miałem mu odpowiedzieć i zaspokoić jego ego moim metaforycznym błaganiem, ale wtedy Junseo pochylił się nade mną, łącząc nasze wargi. Mruknąłem w aprobacie, przenosząc swoje dłonie na jego barki, masując je mocno, ale w wyczuciem. Jednak to nie mógł być tylko czuły pocałunek, który lekko by mnie ostudził. Nie, on musiał zacząć się mocniej poruszać przez co dostawałem białej gorączki. Zacisnąłem mocno powieki oraz palce na jego skórze, jęcząc mu prosto w usta. Wiem, że tego oczekiwał, a ja nie miałem już siły robić mu na przekór, bo gdyby tylko tak było zapewne walczyłbym ze sobą, powstrzymując swoje odgłosy. Doprowadził mnie do takiego stanu, że zapewne po wszystkim nie będę miał nawet ochoty by się umyć tylko zacznę marudzić by mocno mnie objął i zasnę szybciej niż kiedykolwiek. Taka myśl okropnie mi się podobała.
    Obserwowałem go znad wpółprzymkniętych powiek, mając nadzieję, że naprawdę się pośpieszy. Wciągnąłem powietrze w płuca kiedy złapał za moje spodenki. Uśmiech pojawił się na moich ustach kiedy wreszcie je ściągnął, ale do pełnego zadowolenia troszeczkę mi brakowało. Mruknąłem na jego zdanie, kiwając lekko głową i uśmiechając się do niego słodko, chcąc mu pokazać, że szedł w jak najlepszym kierunku.
    - Mhhh - jęknąłem, kiedy ściągnął swoje spodnie, a ja zapragnąłem zedrzeć z niego resztę, zbędnego odzienia, ale oczywiście on musiał mnie uprzedzić.
    Westchnąłem, mierząc go zdenerwowanym spojrzeniem. Nie chciałem się już bawić. Chciałem go już w sobie, widzieć jego cudowny wyraz twarzy nad sobą i podziwiać napinające się mięśnie nade mną. Westchnąłem rozkosznie, czując chłód na dolnych partiach ciała. Skopałem z kostek bieliznę, bo ona tylko by krępowała moje późniejsze ruchy, a ja nienawidziłem być ograniczanym.
    Widząc wysunięty język, poruszyłem się niespokojnie, ponawiając tę czynność kiedy jego język znalazł się nie w tym miejscu, w którym ewentualnie go potrzebowałem. Nie marudziłem jednak, odchylając głowę do tyłu i wpatrując się w sufit, rozkoszowałem się tymi przyjemnymi doznaniami, ale jednak dalej czułem niedosyt, więc zacząłem ugniatać ponownie piąstkami pościel, nerwowo poruszając nogami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jęknąłem kiedy mnie do siebie tak blisko przysunął, prychnąłem na słowo księżniczka. Niby miłe i przyjemne, dla niego mogłem być księżniczką, to jednak dalej byłem facetem i w takich sytuacjach cicho mnie tym irytował. Dlatego też z początku lekko zagryzłem jego palce, ale szybko się zreflektowałem, liżąc je i ssąc jakby to było zupełnie coś innego. Oczywiście musiałem mu się patrzeć przy tym w oczy, to było bardziej niż obowiązkowe.
      - Obchodzisz się ze mną jak z dzieckiem, kochanie - zauważyłem rozbawiony, lekko spinając się na dyskomfort, spowodowany wtargnięciem we mnie jego palca. Zagryzłem wargę, starając się oddychać miarowo i całkowicie rozluźnić. - Mhm, dalej masz mnie za tego chłopca, który wybrał brata swojej przyszłej narzeczonej zamiast jej? - Uśmiechnąłem się lekko, kiwając na boki głową. - To urocze, skarbie. - Oblizałem lekko wargę, kładąc swoje dłonie na jego barkach, w późniejszym czasie przenosząc je na kark, który zacząłem masować. - Byłem okropnie niegrzecznym kotkiem, że tak mnie mój właściciel kara? - spytałem z lekkim uśmiechem. - Ohh chyba będę musiał się postarać być najlepszy, żeby to wynagrodzić - mruknąłem, wyciągając swój języczek w jego kierunku i poruszając nim kilka razy, na końcu koniuszek umieszczając na górnej wardze.

      Jeon ~

      Usuń
  20. Zalała mnie fala ciepła, kiedy nazwał mnie swoim maluszkiem. Nie takiego erotycznego, raczej przyjemnego i czułego, powodując uniesienie się kącików moich ust w górę. W takich sytuacjach i przy nim, naprawdę czułem się mały, zupełnie jak małe dziecko. Tylko przy nim mogłem taki być, mogłem zachowywać się tak jak mi się podoba, czasami dziecinnie, czasami uroczo, a i zdarzały się momenty, w których bywałem niepoważny. Coś, co nie przystoi mi kiedy tylko opuszczę to mieszanie. Muszę być wtedy chłodny, poważny, powodować w innych respekt i nawet budzić strach, co czasami jest zabawne, bo tak naprawdę gdybym miał wybór robiłbym zupełnie co innego. Musiałem udawać, grać, kłamać, ale wystarczyło, że zostawałem sam na sam z Junseo i to wszystko znikało. Wyciągał mnie z tej fikcji, sprawiał, że uśmiechałem się szczerze. Czasami przez jego ogromną opiekuńczość miałem wrażenie, że tylko on z nas dwóch poddał się upływowi czasu, a ja dalej byłem osiemnastoletnim chłopakiem, który próbował skupić uwagę takiego mężczyzny jak on na sobie. Kochałem być jego maluszkiem, bo dawał mi tyle troski i miłości, jakich nie dostałem przez całe życie w swoim domu. Nic dziwnego, że tak bardzo byłem do niego przywiązany.
    Mruknąłem z aprobatą kiedy jego usta znalazły się na moim obojczyku. Przez jego natarczywość pieszczenia tego miejsca zapewne jutro będę miał ślady, ale to jeszcze bardziej mnie nakręcało i okropnie mi się podobało. Chciałem więcej i więcej, więc wygiąłem się leciutko by dostać więcej takich pieszczot.
    Słysząc, że jestem dla niego najlepszy, ponownie zalała mnie fala ciepła. Nawet nie przejąłem się tym, że skubnął delikatnie mój język, bo szybko mi to wynagrodził. Chciałem takie rzeczy słyszeć częściej i mieć pewność, że tak zostanie przez jeszcze długi, długi czas. Chciałem mieć pewność, że mnie kocha, że jestem wystarczająco dobry i że nigdy mnie nie zostawi. Miałem ciężki charakter, przez co czasami widząc go w towarzystwie innego, młodego chłopaka w jego typie, robiłem się niesamowicie zazdrosny. Po prostu bałem się, że pewnego dnia miałby mnie serdecznie dosyć.
    Szybko jednak takie myśli opuściły mój umysł i skupiły się na czymś o wiele przyjemniejszym. Mocniej przyciągnąłem go do siebie, zatracając się w tym uczuciu. Oddawałem jego pocałunki, mrucząc cicho i delikatnie zadrapując jego ramiona. Było mi tak cholernie dobrze, a wiedziałem, że kiedy on postanowi przejść już do konkretów, zacznie być jeszcze bardziej przyjemnie. I tego właśnie nie mogłem się doczekać.
    Zagryzłem się na jego wardze kiedy poczułem jak zrobił we mnie nożyczki. Nawet nie zorientowałem się, w którym momencie dołożył kolejny palec, ale tym lepiej dla mnie. Poruszyłem się przy tym, jednak nie mogłem za bardzo wykonywać ruchów, bo jego dłoń znajdowała się na moim biodrze. Sapnąłem cicho pod nosem, odsuwając się lekko. Łapałem miarowy oddech, dłońmi powolnie zsuwając się na jego tors, masując go uważnie.
    - Najlepszy? - spytałem, wzdychając przy tym. - Och, przynajmniej nie będziesz szukał sobie nikogo innego. - Uśmiechnąłem się w jego stronę, dociskając dłonie do jego brodawek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naciskałem na nie z wyczuciem by zrobiło mu się gorąco i by tym samym przestał tak dbać o moje bezpieczeństwo. Doceniałem jego starania, ale teraz byłem za bardzo spragniony jego by przejmować się takimi rzeczami. Dosyć często się kochaliśmy, więc aż taka troska w moim mniemaniu nie była potrzebna, ale nie mogłem mu jej zabraniać. Jeszcze by był zły, a tego chciałem uniknąć.
      - A czy kicia może być jeszcze bardziej niegrzeczna? - Uśmiechnąłem się w jego kierunku, starając się wyglądać jednocześnie słodko i pociągająco. Zjechałem dłońmi do jego podbrzusza, zadrapując je delikatnie paznokciami. Zsunąłem dłonie po jego udach, wdzierając się pod nogawkę bokserek, opuszkami palców masując tamtejszą skórę, omijając celowo najwrażliwsze rejony. Mimo to nie chciałem się z nim tak bawić jak on ze mną, więc nie minęło dużo czasu, a moje dłonie wylądowały na jego bokach, ciągnąć za materiał by się lekko obniżył. Nie ściągnąłem go do końca, uśmiechając się przy tym zadowolony. Pomasowałem miejsce nad gumką, po chwili wsuwając pod nią jedną dłoń i delikatnie opuszkami przejechałem po jego członku, oblizując przy tym swoje wargi.
      - Kicia będzie mogła się pobawić? - spytałem, wysuwając swój języczek i poruszając nim w taki sposób by podziałać na jego wyobraźnię. Musiałem też odwrócić uwagę od tego, co robił we mnie swoimi palcami, a jego pociemniałe tęczówki działały więc idealnie. Wciągnąłem na momencik język, miaucząc jak prawdziwy kotem by po tym, ponownie wysunąć delikatnie języczek.

      Jeon~

      Usuń
  21. Zacisnąłem oczy na chwilę, czując jego bardziej energiczne i niespokojne ruchy we mnie. Nie przynosiło mi to ogromnego bólu, bo pamiętam jak bardzo on mi doskwierał podczas pierwszych zbliżeń. Teraz to było nic, a nawet lubiłem taki rodzaj bólu, bo wiedziałem, że zwiastuje coś o wiele, wiele bardziej przyjemnego i tego właśnie nie mogłem się doczekać. Z drugiej strony przez taką reakcję widziałem, że moje zachowanie i słowa na niego podziałały, co podbudowało moje ego. Nie chciałem być jednym podatnym na słowa czy delikatne gesty, choć wiedziałem, że jestem na nie zwyczajnie bardziej podatny i muszę się z tym pogodzić.
    Uśmiechnąłem się, widząc że przyjęło się to z wysoką aprobatą, więc nie zamierzałem przestawać. Wręcz przeciwnie - chciałem by mnie jeszcze bardziej pragnął, najmocniej jak się da. Jego ręka w moich włosach podpowiedziała mi czego właśnie pragnął, co oczywiście spotkało się z moim wrednym uśmieszkiem. Znaliśmy się bardzo dobrze, potrafiliśmy oboje przez takie gesty wyłapać myśli, a ja teraz czerpałem z tego ruchu satysfakcję.
    Ponownie wysunąłem język, zaczepnie trącając jego palce, które odchyliły lekko moją wargę. Lubiłem kiedy tak robił, uwielbiałem kiedy pokazywał mi, że to on jest tutaj tym silniejszym, a ja jestem jego maluszkiem. Pyskatym, działającym mu na nerwy i doprowadzającym do furii czasami, ale nadal jego, a to wszystko starałem mu się wynagrodzić drobnymi czułościami czy też tymi bardziej konkretnymi. Pozwalanie mu robić z moim ciałem, co tylko zechce również do tego się zaliczało i pokazywało jak bardzo mu w tym wszystkim ufałem. Ja po prostu wiedziałem, że on nie zrobi mi krzywdy.
    Przygryzłem leciutko wargę na jego zgodę. Zamruczałem zadowolony z tego, odciągając lekko głowę by mógł mnie delikatnie drapać pod brodą. Spojrzałem po minucie na niego w znaczący sposób, a potem na jego dłoń, która nadal mnie rozciągała i poczekałem, aż wyciągnie ze mnie swoje palce. Wtedy też podniosłem swój tułów, oplatając go nogami w pasie i wzdychając kiedy mój członek dotknął jego nagiej skóry. Nie mogłem jednak teraz myśleć o sobie, więc objąłem go dłońmi dookoła szyi, mocniej do niego przywierając i namiętnie całując. Wsunąłem swoje palce w jego włosy, rozkoszując się tą przyjemną chwilą, mrucząc z aprobatą na ruchy jego sprawnego języka. Naparłem na niego mocniej, w końcu zmuszając by położył się na materacu. Zawisnąłem nad nim, jeszcze przez chwilę pieszcząc i gryząc jego wargi, aż w końcu zsunąłem się tak by się o niego nie ocierać swoim kroczem, usta przenosząc na jego szyję.
    - Tylko dla ciebie, kochanie - zapewniłem go, bo wiem, że uwielbia słyszeć, że byłem tylko i wyłącznie jego. Ja z kolei uwielbiałem się tak czuć, więc żadne z nas w tym momencie nie mogło narzekać.
    Dłonie przesunąłem na jego boki, zadrapując je delikatnie paznokciami, a ustami zacząłem sunąć coraz to bardziej w dół, pozostawiając po sobie mokrą ścieżkę, aż w końcu znalazłem się przy podbrzuszu. Podniosłem głowę i uśmiechnąłem się zadziornie w jego kierunku, wysuwając język i rysując na skórze przeróżne wzroki. Uśmiechnąłem się na wspomnienie pierwszego razu kiedy to okropnie się wstydziłem i bałem się, że mógłbym zrobić coś nie tak lub nawet i wyrządzić mu krzywdę. Zapewne wtedy byłem bardziej uroczy niż teraz, ale cóż... Junseo był moją pierwszą miłością, pierwszym chłopakiem, kochaniem. Cały był dla mnie pierwszy i przez to tak ogromnie wyjątkowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjechałem palcami niżej, łapiąc gumkę jego bokserek, odchylając ją lekko, ale dalej nie zdejmując. Zsunąłem się bardziej, liżąc wypukłość przez materiał, a wtedy ostatecznie ściągnąłem niepotrzebne ubranie. Mruknąłem na ten widok, poprawiając się tak by klęczeć na czworaka i podniosłem na niego wzrok. Miauknąłem, oblizując przy tym usta, ostatecznie bardziej się pochylając. Wiedziałem, że obserwuje każdy mój ruch i postanowiłem z tego skorzystać. Utrzymując z nim kontakt wzrokowy, wysunąłem koniuszek języka i przybliżyłem twarz do jego członka. Przejechałem języczkiem przez cała długość, nie mogąc powstrzymać zadziornego uśmiechu. Cmoknąłem wybrane przez siebie miejsce, po chwili znowu drażniąc je swoim języczkiem w taki sposób jak byłbym prawdziwym kotem. W końcu jestem jego kicią, troszkę niegrzeczną, skoro czekam, aż w końcu straci do takich ruchów swoją cierpliwość.

      Jeon ~

      Usuń
  22. Uśmiechnąłem się na jego ciche mruknięcie, ale wcale nie zaprzestałem swoich ruchów, które tylko denerwowały i irytowały niż przynosiły oczekiwane ukojenie. Lubiłem się z nim bawić w taki sposób, chociaż nie często to robiłem. Zazwyczaj sam przechodziłem do konkretów by przyśpieszyć wszystko i skrócić czas oczekiwania, mieć go już w sobie. Takie zabawy były z mojej strony rzadkością, jednak dzisiaj miałem na to ogromny nastrój, a poza tym sam swoim dręczeniem mojej osoby mnie do tego zmusił. Oczywiście nie chciałem mu za mocno działać na nerwach, bo by jeszcze zostawił mnie w takim stanie, chociaż to się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Mimo to wiedziałem jaki potrafi być kiedy przesadzę z tym wszystkim i pomimo, że ogółem lubiłem jego wrodzoną władczość, dominację i brutalność to wolałem dzisiaj się obyć bez jego ogromnego zirytowania.
    Odsunąłem się od niego, łapiąc z nim kontakt wzrokowy kiedy tylko usłyszałem jego głos. Jestem pewny, że moje tęczówki jeszcze bardziej pociemniały, o ile się dało, skupione na jego wardze. Chciałem go pocałować i zastąpić ten nacisk własnymi wargami, ale wiedziałem, że nie mogę zwlekać, bo taka pozycja, kiedy to ja miałem kontrolę była mało znośna dla mojego kochania. Nawet dziwiłem się, że mi na to pozwolił, ale niezwykle to doceniałem i oczywiście chciałem mu to wynagrodzić.
    Posłałem mu uroczy uśmiech, podnosząc leciutko głowę i ponownie wytykając języczek, trąciłem nim jego główkę, którą od razu wsunąłem pomiędzy swoje wargi. Jedną dłoń umieściłem na jego udzie, masując je mocno, ale z wyczuciem, a drugą złapałem za trzon i powolnie zacząłem nią poruszać. W tym samym czasie brałem go coraz to głębiej w usta, oczywiście dopieszczając go językiem, a nawet delikatnie skubiąc zębami. Musiałem go mocno naślinić by potem nie było problemów z poruszaniem, ale też chciałem tym sprawić by miał jeszcze więcej przyjemności. W końcu na tym głównie mi zależało, chciałem by mu się podobało i chciałem mu się także odwdzięczyć.
    Jednak moja lekko złośliwa, zaczepna natura nie mogła od razu przejść do zaspakajania go całkowicie, więc po chwili odsunąłem się od niego, siadając na piętach i oblizałem lekko wargi.
    -Mhmm strasznie dzisiaj niecierpliwy jesteś - mruknąłem, zaczynając wykonywać powolne ruchy dłonią na jego członku. - Lubisz niegrzeczną kicie? - zamruczałem, zadrapując wewnętrzną stronę jego ud, uśmiechając się przy tym zadowolony. - A jak ukażesz kicie? - spytałem, ponownie się nad nim nachylając i liżąc jego udo wzdłuż odcisków, które pozostawiły moje paznokcie. - Kicia będzie głośno krzyczeć? - dopytałem się, przymykając na chwilę oczy by uspokoić swoje myśli, które zdecydowanie zaczęły niespokojnie wybiegać już do części, w której ponownie wyląduję plecami na materacu.
    Z tego powodu nie chcąc męczyć dłużej ani siebie, ani jego, zacząłem robić to, czego ode mnie oczekiwał. Z początku delikatnie, wolno ruszałem głową, delikatnie w tym samym czasie poruszając na nim językiem, by po chwili zmienić tempo na szybsze, a swoje ruchy w bardziej niecierpliwe, namiętne.

    Jeon ~

    OdpowiedzUsuń
  23. Pomimo, że nie wydawał z siebie za dużo dźwięków to wiedziałem, że mu się to podoba. Junseo zawsze stronił od bycia głośnym, a ja to szanowałem i nawet mi się podobało. W moich oczach był przez to bardziej władczy, co przecież ogromne w nim uwielbiałem. Nie miałem mu tego za złe, bo dawał mi odczuć swoją satysfakcję i przyjemność w inny sposób. Spoglądanie się na mnie z czułością, miłością, pożądaniem do tego udowadniania mi, się zaliczały. Nawet przez taki delikatny gest jak gładzenie mojego nadgarstka pokazywał mi jak mu dobrze oraz, że prawidłowo wykonuję swoją pracę. Oczywiście całkowicie cichy nie był i nie milczał jak grób. Ciche westchnienia czy sapnięcia przyjemnie wpływały do moich uszu i dawały ogromną satysfakcję. Te odgłosy wraz ze spinającymi się mięśniami podbrzusza czy ud były dla mnie odpowiednim wynagrodzeniem. Wydałem z siebie zdławiony jęk na jego słowa, na chwile zaciskając mocniej usta na jego męskości. Nie umiałem powstrzymać gorących obrazów, które napływały mi do głowy. I to tylko przez niego. Krótkie zdanie wypowiedziane tym cudownym głosem. Zakląłem w myślach. Z jednej strony uwielbiałem to, jak mocno na mnie wpływał. Było to coś, co pokazywaliśmy sobie na wzajem i tylko my o tym wiedzieliśmy. Jednak z drugiej strony czasami mnie to denerwowało. Nie chciałem wyjść na napaloną nastolatką, jeszcze, o zgrozo, łatwą. Chciałem czasami udawać niedostępnego, trudnego i nieczułego na jego słowa, dotyk, czułe gesty, ale przeważnie mu ulegałem, nie mogąc znieść presji, która we mnie wtedy narastała. To zabawne, ale kiedy miałem gorszy dzień i na niego krzyczałem, chcąc wyładować swoje emocje, wystarczył jeden malutki, czuły gest, a ja się uspokajałem. Jednak to zdarzało się bardzo rzadko. Oboje mieliśmy złożone charaktery, dodatkowo moje kochanie było trudnym typem człowieka i najczęściej kiedy wracałem zły do domu; wybuchała kłótnia, po której zazwyczaj godziliśmy się w czuły sposób. Nie, żeby mi to nie odpowiadało.
    Mruknąłem cicho kiedy to on przejął kontrolę nad moimi ruchami i posłusznie dałem mu się prowadzić, starając się go równie dobrze dopieszczać. Chciałem by było mu ze mną dobrze i wiedziałem, jak bardzo lubi pieprzyć mnie w usta. Może nie tak bardzo jak pieprzyć mnie ogólnie, ale widziałem to za każdym razem w jego oczach kiedy moje usta owijały jego członka, a on kierował moimi ruchami. Kiedyś okropnie się tego wstydziłem i uciekałem wzrokiem kiedy tak robił, bo wydawało mi się okropnie zawstydzające. Teraz jednak byliśmy na takim etapie związku, w którym niewiele rzeczy mnie zawstydzało. Co nie oznacza, że nie zdarzyło mi się zarumienić podczas naszych zbliżeń, szczególnie wtedy kiedy byłem okropnie rozpalony, nakręcony i niemalże bliski szczytu, a on traktował mnie dalej jak nastolatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiechnąłem się zadowolony, kiedy zostałem popchnięty na materac i zmuszony do stania na czworaka. Oblizałem usta z nadmiaru śliny, starając się odnaleźć jego spojrzenie, bo to było warunkiem bym z satysfakcją robił takie rzeczy, ale szybko to dostałem. Zadrżałem, widząc ten cudowny wzrok, lekko rozchylając usta i łapiąc powietrze. Nie wiedziałem, o czym myślał, ale dla mnie w tym momencie liczyły się jego oczy, kóre wyrażały tak wiele, a kiedy jego męskość ponownie znalazła się w okolicach moich ust, wysunąłem lekko języczek, po chwili oplatając go swoimi ustami. Na pochwałę z jego strony mruknąłem z zadowoleniem. Uważnie obserwowałem jego twarz i chłonąłem z przyjemnością warknięcia, wykonując tylko ruchy językiem, bo resztę załatwiał on. I byłem mu bardzo wdzięczny, że dzisiaj oszczędził obijania się o moje gardło. Nie żebym narzekał czy miał wyrzuty gdy tak robił, ale dzisiaj byłem cholernie zmęczony pracą i chciałem tylko odprężenia, które mogła mi dać tylko jego niecierpliwość i pośpiech. Chciałem tego, cholernie i takie ruchy dawały mi sygnał, że za moment dostanę to czego chcę.
      Na ruch jego dłoni, uśmiechnąłem się uroczo, bo jego troska o mnie w takich momentach zwyczajnie mnie rozczulała. Był okropnie kochany i miałem ogromne szczęście, że to na niego trafiłem. Był moim pierwszym, a ja chciałem żeby był też ostatnim, chociaż nigdy mu tego otwarcie i wprost nie powiedziałem, ale miałem nadzieję, że się domyśla.
      Sapnąłem kiedy obalił mnie na materac, a sekundę potem już zwisał nade mną i bawił się moimi wargami. Wysunąłem lekko języczek, zaczepnie trącając jego opuszek palca, mrucząc na wieść, że dostanę nagrodę. Tak bardzo tego potrzebowałem, a w moim umyśle krążyła myśl wreszcie.
      Mój oddech automatycznie się przyśpieszył kiedy zaczął dotykać mojego ciała. Podobało mi się to w jakim on teraz był stanie, bo widziałem jak blisko mu do stracenia kontroli i nagle zapragnąłem go tam zepchnąć, więc dalej musiałem się zachowywać jak niegrzeczna kicia. Mi to było na rękę, lubiłem od czasu do czasu takie zabawy.
      Ponownie budził we mnie ogień kiedy ucałował mój obojczyk, ale po chwili przesunął się na moje wargi. Oddawałem pocałunki z zapałem by przekazać mu jak najwięcej uczuć, które się we mnie kłębiły, mrucząc jak rasowy kot i jęcząc mu zaskoczony prosto w usta na uczucie jego krocza przy własnym. Automatycznie moje dłonie powędrowały na jego plecy, a biodra uniosły się by ponowić ruch.
      Oblizałem powolnie wargi, wydając z siebie radosny, troszkę dziwny odgłos kiedy mnie do siebie przyciągnął. Jego pośpiech i zniecierpliwienie okropnie mi się podobały, a ja chciałem zobaczyć więcej, znacznie więcej. Tym bardziej po jego ostatnich słowach.
      - Och uszczęśliwiasz kicię samą swoją obecnością - stwierdziłem, co było zresztą całkowitą prawdą. Był moim szczęściem, stałm punktem i wszystkim co wiązało się z definicją szczęścia. - Ale teraz kicia chce już cię poczuć, głęboko - miauknąłem, poruszając się pod nim jakbym się przeciągał. - Uhum, kicia chce już mieć powody do zdzierania gardełka... - dałem z leciutkim, słodkim i niewinnym uśmieszkiem. Ułożyłem dłonie na jego bokach, delikatnie je zadrapując i podziwiając jego cudowne ciało. - Meow ~ - miauknąłem, chociaż to chyba bardziej przypominało jęk, ale cóż. Tym lepiej. W końcu chciałem doprowadzić go na granicę, a może sprawić by ją przekroczył.

      Kicia

      Usuń

  24. Przymrużyłem oczy kiedy tak zaczął mnie dotykać. Uwielbiałem to, co zresztą chyba dziwne nie było. Rozkoszowałem się dotykiem jego palców na poszczególnych częściach mojego ciała, czując jak moje mięśnie zaczynały się lekko spinać, domagając się zwyczajnie więcej. Nie chciałem by przestawał, choć w tej samej chwili miałem ochotę na coś bardziej konkretnego, jednak zdawałem sobie sprawę, że Junseo będzie się teraz ze mną obchodził niemalże jak za naszym pierwszym razem. Czasami mnie to okropnie irytowało, bo jeszcze bardziej podkreślało to jak delikatny i wrażliwy byłem, co nie koniecznie było ulubioną cechą. Tym bardziej jak musiałem to ukrywać już kilkanaście lat. Czasami miałem ochotę na niego warknąć i go upomnieć, że jak wykona mocniejszy ruch na samym początku to przecież nie rozpadnę się jak porcelanowa laleczka. Jednak wtedy sobie przypominałem, że on przede wszystkim robił to z miłości i ogromnej troski. Może nie było tego widać na co dzień, bo kiedy tylko wychodził z domu stawał się okropnie zimnym, poważnym, a może i nawet lekko strasznym mężczyzną, to był on okropnie kochany. Zawsze się o mnie troszczył, stawiał sobie moje dobro ponad jego samego, a było to bardzo widoczne w tym momencie. Pomimo, że chciał już przejść do czegoś bardziej konkretnego, upewniał się że nie zrobi mi krzywdy. To sprawiało, że przy nim czułem się jak taki jego mały skarb i wiedziałem jak bardzo mnie kocha. Był po prostu dla mnie najlepszy i miałem nadzieję, że zostanie tak już do samego końca.
    Otworzyłem oczy dopiero wtedy, gdy poczułem język na swojej skórze. Sapnąłem cicho, a moje dłonie automatycznie przesunęły się wzdłuż jego pleców na ramiona, delikatnie je masując. Podniosłem lekko głowę, obserwując uważnie jego ruchy, przez co czułem się jeszcze bardziej podniecony i niecierpliwy. Oblizałem leciutko wargi, odchylając głowę by dać mu dostęp do moich obojczyków czy szyi, co oczywiście wykorzystał. Uśmiechnąłem się delikatnie, wypuszczając z pomiędzy warg westchnienie, które po kilku sekundach zamieniły się w syk, co było reakcją na jego zęby. Jednak największą satysfakcję dał mi ten czuły pocałunek, który był zdecydowanie zbyt krótki, ale nie pora była teraz na narzekanie.
    Przygryzłem dolną wargę, słysząc te słowa. Oczywiście spełniłem jego prośbę z wielką chęcią, w czym po chwili mi pomógł. Sam widok jego nade mną sprawiał, że miałem ochotę prosić go by ominął tą swoją część czułości, ale z drugiej strony wiedziałem, że to niemożliwe. Poza tym, taki już był, a ja go przecież za to kochałem. Ta troska była ogromna, choć na początku nie wydawało mi się, że mógłby się w tak czuły sposób zachowywać. To przyszło z czasem i cholernie to uwielbiałem.
    Wziąłem głębszy oddech, starając się jak najbardziej odprężyć i rozluźnić. Z każdą sekundą moja niecierpliwość wzrastała, ale starałem się nie pokazywać po sobie tego aż tak mocno.
    Wydałem z siebie niezadowolony odgłos, czując go w sobie. Zmarszczyłem przy tym brwi, chcąc jak najbardziej się rozluźnić, co wcale do prostych rzeczy nie należało. Wiedziałem, że mnie obserwował, co odrobinkę, nawet po pomimo wieloletniego związku, mnie krępowało, więc wbiłem spojrzenie w sufit, oddychając miarowo. Nie chodziło o to, że sprawiał mi ból, bo było go naprawdę niewiele. O wiele gorszy był początkowy dyskomfort, który chyba tylko nie dokucza gwiazdą filmów dla dorosłych.
    Zdziwiłem się kiedy się zatrzymał, bo nie wydawało mi się by był już we mnie cały, ale wtedy zrozumiałem, że po prostu jest ostrożny. To było niesamowicie urocze i kochane, ale wolałem nie nazywać go tym określeniem. W końcu był okropnie dominujący.
    - A wyglądam na niezadowolonego? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, przenosząc ponownie na niego spojrzenie, uśmiechając się przy tym delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocniej zacisnąłem swoją dłoń na tej jego, gładząc wierzch swoim kciukiem by zapewnić go, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bo było, właśnie teraz czułem się najszczęśliwszy. I już nie chodziło o sam stosunek. Był przy mnie mój ukochany, w dodatku niesamowicie czuły, troszczący się, no i był blisko. Nic więcej mi do szczęścia nie było potrzebne.
      Mój oddech automatycznie przyśpieszył kiedy on zaczął się we mnie poruszać. Jęknąłem cichutko, czując napływającą, ogromną przyjemność, która miała się z czasem tylko potęgować.
      - Chodź tu do mnie - mruknąłem cicho, łapiąc go za kark, pokazując mu tym samym, że chciałem by się przysunął.
      Kiedy tylko znalazł się wystarczająco blisko, złączyłem nasze wargi, delikatnie je masując, ale nie pogłębiłem pocałunku. Zamiast tego, przesunąłem się bardziej na jego policzek i szczękę, cmokając je delikatnie. - Uwielbiam cię - sapnąłem cicho, gdzieś w okolicach jego ucha, powolnie przenosząc się z pocałunkami niżej, na tyle na ile pozwalała mi obecna pozycja.

      Kicia ~

      Usuń
  25. Mruknąłem w niezadowoleniu na fakt, że odsunął mnie od pieszczenia swojej skóry. Uwielbiałem sprawiać mu przyjemność, pokazywać mu czułymi, drobnymi gestami, że pomimo słów, które wypowiadam w trakcie naszych sprzeczek to go kocham najbardziej, to z nim mi jest najlepiej. Niestety dosyć często byłem w takich ruchach pilnowany i szybko moja inicjatywa się kończyła na rzecz tej jego. To trochę demotywujące, zwłaszcza, że kiedyś samemu mi nie śpieszno było do takich rzeczy. Całkowicie na początku okropnie peszyłem się na każdą bardziej intymną sytuację. Byłem niedoświadczony, nigdy wcześniej z nikim się nie spotykałem, więc w moim mniemaniu stres był normalną reakcją, kiedy zacząłem spotykać się z kimś, kto miał kilku partnerów przede mną. Bałem się zrobić coś nie tak, więc szczytem śmiałości z mojej strony było gdy usiadłem na jego kolanach, inicjując pocałunek. Teraz sytuacja miała się o wiele inaczej. Byłem już bardziej doświadczony, pewny swoich ruchów i ciała. Wiedziałem, co Junseo lubi czego nie, co go podnieca, a co sprawia, że się złości i marszczy gniewnie brwi. Po tylu latach dysponowałem sporą wiedzą, a jednak i tak gdy chciałem jakoś wykorzystać tą wiedzę w inny sposób, to moje skrzydła zostały podcinanie, co często kończyło się tym, że spadałem do rangi biernego biorcy. Nie narzekałem na to, bo za każdym razem czułem się zwyczajnie dobrze. Przyzwyczaiłem się, że dla niego formą wynagrodzenia było w dużej mierze moje zadowolenie, szczęście i różne pozytywne grymasy malujące się na twarzy.
    Westchnąłem, gdy ponownie poczułem jego usta na swoich. Naprawdę byłem pod wrażeniem ile w tym człowieku było pokładów czułości i miłości, a one wszystkie były skierowane w moją stronę. Kochałem to, bo przez właśnie takie zachowanie zdecydowałem się całkowicie przed nim otworzyć, nikogo nie udawać, zachowywać się tak jak mi się podobało, a nie jak tego oczekują moi rodzice. Może to się wydawać dziwne, ale tylko przy nim tak naprawdę czułem się stuprocentowo bezpiecznie.
    Cały czas uważnie przyglądałem się jego twarzy, zaciskając dłoń na tej jego, a drugą ponownie układając na jego ramieniu. Przez tą troskę i czułość jaką okazywał mi w tym momencie byłem w stanie zapomnieć o tym nieprzyjemnym, początkowym uczuciu w moich dolnych partiach ciała. Niestety, przekonałem się, że muszę bardziej postarać się rozluźnić, kiedy tylko zaczął ponownie wykonywać powolne ruchy. Zagryzłem wargę, przymykając oczy i skupiając się tylko na tym by się całkowicie rozluźnić. Oczywiście moje kochanie nie mogło czekać i być bezczynnym, na co uśmiechnąłem się delikatnie, rozkoszując się jego dłonią, masującą moje udo. Bardzo to na mnie działało, jednak nie na tyle by całkowicie odwrócić moją uwagę od mieszanki nieprzyjemnych odczuć, choć starałem się ją usilnie ignorować.
    Otworzyłem oczy, wbijając w niego swoje zaciekawione spojrzenie, gdy tylko do moich uszu doleciał jego głos. Uśmiechnąłem się delikatnie na jego słowa, które sprawiały, że czułem się jak prawdziwa, mała księżniczka, ale nie chciałem przyznawać się, że mi się to podobało. Miałem mu coś odpowiedzieć, ale jego usta na moim obojczyku to za dużo. Automatycznie odchyliłem głowę w drugą stronę by mu nie przeszkadzać, rozkoszując się tym cudownym uczuciem, które sprawiało, że zaczynałem się powoli rozluźniać.
    - Ah kochanie - westchnąłem cichutko, masując jego ramię, po chwili zsuwając dłoń na jego plecy, gdzie zacząłem je lekko ugniatać. - Więc zasługuję na ciebie? - spytałem z lekkim uśmiechem. W moich oczach był idealny, wspaniały, najlepszy. Niestety w mówieniu i okazywaniu swoich uczuć słowami nie byłem mistrzem, choć zdarzały mi się przebłyski. O wiele częściej pokazywałem mu moją miłość gestami, ale to chyba nic złego? - Mh, rozpieszczaj swoją kicię, bo bywa wybredna - zaśmiałem się cicho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Przesunąłem swoją dłoń w górę, wciskając w nią palce, aż do jego ramienia. Wtedy delikatnie przeniosłem ją na jego obojczyk, szyję, aż w końcu policzek, chcąc by oderwał się od pieszczenia mojego czułego punktu i sprawić by ponownie na mnie spojrzał. Pogłaskałem go delikatnie po ciepłej skórze kciukiem, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
      - Jak wykonasz mocniejszy ruch to się nie rozpadnę, wiesz o tym? - zacząłem. Pomimo, że było mi ciężko rozluźnić się całkowicie, chciałem by już przestał się bawić w powolne ruchy. Byłem bardzo niecierpliwy, zwłaszcza że tak długo już czekałem, a moje dolne partie ciała mrowiły delikatnie, przypominając o siebie i pragnąc konkretów.
      Chciałem go do tego przekonać, bo wiem że to zwlekanie to tylko troska i niechęć do wyrządzenia mi jakiejkolwiek krzywdy, zniwelowanie nieprzyjemnych odczuć do minimum. Naprawdę to doceniałem, kochałem to w nim, ale w połączeniu z moim brakiem cierpliwości było to czasem drażniące.
      Podniosłem się delikatnie, przejeżdżając językiem po jego wargach, poruszając się pod nim niespokojnie, przez co wyczułem kolejny ruch, na co chciałem zareagować ponowieniem się tego, ale nie chciałem robić nic wbrew jemu.
      - Wejdź już we mnie do końca, hyung - sapnąłem cicho, spoglądając się na niego proszącym wzrokiem, co w połączeniu z uroczym uśmiechem powinno go przekonać, a bynajmniej miałem taką nadzieję.

      Kicia

      Usuń
  26. Czasami zastanawiałem się, co by było gdybym na niego nie trafił? Co by się stało i jak by potoczyło się moje życie gdybym swoją pierwszą miłość ofiarował komuś innemu. Zadawałem sobie często to pytanie, a zwłaszcza gdy samemu leżałem w łóżku już trzecią noc z kolei, z psem przy boku, bo Junseo musiał gdzieś wyjechać. Nie miałem mu nigdy tego za złe, a wręcz przeciwnie. Byłem z niego cholernie dumny. Rozwijał się, stawał się coraz to bardziej sławny i wspinał się po szczeblach swojej kariery. To naprawdę było cudowne, zwłaszcza kiedy zadowolony wracał do domu. Dla widocznej w jego oczach satysfakcji, kiedy to został pochwalony, albo udzielał wywiadu, byłem w stanie znosić te samotne, zimne noce. Jednak czytając książki czy oglądając telewizję często widziałem jak ludzie rozstają się, schodzą, biorą ślub, a rzadko kiedy byli do końca życia ze swoim pierwszym partnerem. Ta myśl mnie czasami przerażała, bo ja nie miałem zamiaru szukać sobie nikogo innego, chciałem być z nim po prostu do śmierci i być obok. Nie wyobrażałem sobie tego, że kiedyś mógłby mnie zostawić, bo był przecież czymś stałym w moim życiu, kimś przy kim czułem się bezpiecznie i kochałem bezgranicznie. Gdyby odszedł mój świat by się zburzył. I usilnie chciałem go przy sobie zatrzymać, chociaż wiedziałem, że przecież liczyło się tylko jego szczęście.
    Przywołałem na twarz uroczy uśmiech na jego stwierdzenie. Niestety, ale taka była prawda, choć były też wyjątki od reguły. Nic nie mogłem na to poradzić, że gdy wracałem do domu po męczącym dniu, trudno mi było od razu być tym sobą, którego bardziej uwielbia, przez co nie używałem na przekór zwrotów grzecznościowych. To było święto gdy robiłem to dobrowolnie, nie chcąc mieć z tego korzyści.
    Zagryzłem lekko wargę, gdy jego dłoń wylądowała na moim biodrze. Czułem, że zaraz spełni moją prośbę, więc nie chciałem się spinać. Jednak gdy tylko wykonał mocniejszy niż dotychczas ruch, bardzo to odczułem przez co z moich ust uleciał jęk bólu. To uczucie jednak szybko minęło, bo przywołałem w myślach jego czułość i troskę o mnie oraz dotyk na obojczyku, co pozwoliło mi ponownie się rozluźnić.
    Uwielbiałem tą bliskość, bo to ona dawała mi największe zapewnienie i ogromne pokłady zaufania. Wiedziałem, że chce być ze mną i tyle ze mną. Nie musiałem bać się o to, że będąc na wyjeździe czy gdziekolwiek poza domem mógłby robić to samo z innym chłopakiem. Ufałem mu i nie dopuszczałem do siebie takiej myśli, mimo że czasami bywałem zazdrosny to tylko i wyłącznie z irytacji, że nie poświęcał mi należnej dawki czułości i czasu. Tak, bywałem księżniczką.
    - Mhm tak bardzo mi tego brakowało - mruknąłem z uśmiechem, przyglądając się jego twarzy i rozchylając lekko usta by móc nabierać przez nie lepiej powietrza. W tym momencie kiedy ani ból ani dyskomfort tak mocno mi nie doskwierały chciałem tylko jednego; poczuć go bliżej siebie, a przez to zatracić się w przyjemności jaką on by mi dawał. - Kochanie... wspominałeś coś o rozkosznym pieprzeniu, prawda? - zagadnąłem, uśmiechając się pociągająco w jego kierunku. - Kicia nie może się już doczekać - wyjaśniłem, po chwili nie mogąc się powstrzymać przez co cicho miauknąłem, ale przez niewielką odległość nas dzielącą wiedziałem, że słyszał to dobrze.

    Kicia ~

    OdpowiedzUsuń
  27. Jego czasami nadmierna troska o mnie w takich sytuacjach naprawdę działała mi na nerwy i wzmagała tylko moją wrodzoną niecierpliwość. Zawsze był delikatny, uważał na mnie jakbym był zrobiony ze szkła bądź innego równie delikatnego kruszcu, przez co czas oddzielający nas od ogromnej przyjemności i prawdziwego stosunku, wlókł się niemiłosiernie długo. Nie byłem tak wytrzymały jak on, nie potrafiłem zachować zimnych nerwów, choć widziałem, że mu również est ciężko. Przez to wszystko niemal za każdym razem go pospieszałem. Doskonale wiedziałem, że tego nie lubił, ale nie mogłem się powstrzymać przed ponaglaniem go do dalszego działania. Junseo musiał się upewnić czy nie zrobiłby mi krzywdy, a ja to szanowałem i cieszyłem się z tego, że trafił mi się tak dobry partner. Nie wyobrażam sobie by kiedyś wrócił zdenerwowany do domu i chcąc wyładować swoje emocje, po prostu wziąłby mnie dla czystego, egoistycznego relaksu, a potem położył się spać. Byłem osobą, która potrzebowała czułości, co niestety musiałem ukrywać pod maską, a on mi to dawał nawet w nadmiarze. Czasami miałem ochotę na typowy dziki, namiętny może i nawet szybki seks bez jakichkolwiek delikatności. Tylko samo pragnienie drugiej osoby i żądza, ale byłem świadom, że to mogłoby mu się nie spodobać. Przecież przy takim stosunku zapewne na następny dzień leżałbym obolały w łóżku, czego on za wszelką cenę chciał uniknąć. Nie prosiłem go nigdy o to, nie wysuwałem takich pragnień, bo nie chciałem by kiedykolwiek zrobił dla mnie coś wbrew sobie, własnym zasadą i poglądom. Dla mnie był najlepszy, nawet z wadami, które przecież każdy posiadał.
    Widząc jego zadziorny uśmiech, serce zabiło mi szybciej, bo w takiej sytuacji dział na mnie tysiąc razy bardziej, chociaż akurat mu zawsze ulegałem. Moje kochanie miało w sobie coś takiego, że nigdy nie mogłem gniewać się na niego zbyt długo, zawsze pragnąłem jego ciepła i bliskości. Uwielbiałem gdy czasami szybciej wracał z pracy czy z delegacji, nie mówiąc mi o tym i nagle znajdując się niespodziewanie przy mnie. Może to dziwne, ale wtedy chyba czułem się najbardziej wyjątkowy, choć często wywoływał we mnie takie uczucie, więc ciężko było mi wybrać.
    Spiąłem mięśnie brzucha i wziąłem głęboki oddech kiedy puścił moją dłoń, kładąc ją obok mojej twarzy. Takimi zwykłymi gestami pragnął, że chciałem go jeszcze bardziej, a myśl że zaraz to się stanie sprawiała, że miałem ochotę krzyczeć z frustracji, która teraz ogarniała moje ciało. Kiedy wreszcie wykonał głębszy ruch, sapnąłem z zadowoleniem, po chwili wydając z siebie taki sam dźwięk. Korzystając z okazji przeniosłem dłonie na jego łopatki, masując jego plecy, chcąc tym samym wyrazić swoją ogromną aprobatę do jego ruchów.
    Z każdym kolejnym ruchem coraz więcej przyjemności rozlewało się po moim ciele, przez co czułem ogromny gorąc. Wraz z jego rytmicznymi ruchami z moich ust wydobywały się sapnięcia, westchnienia i jęki, a od czasu do czasu odchylałem głowę. Było mi tak cholernie dobrze, ale wiedziałem, że jeśli tylko trafiłby w kłębek nerwów to straciłbym nad sobą panowanie i nie zwracałbym na nic uwagi, naprawdę zdzierając gardło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Och, bardzo mocno - wyjęczałem, chcąc szarpnąć biodrami by dostać więcej, ale przeszkodziła mi w tym jego ręka. Westchnąłem, przesuwając swoje dłonie na jego lędźwie. W tej samej chwili kolejna fala zalała moje ciało, a ja wygiąłem się w łuk, jęcząc przeciągle i głośno, prawie że do jego ucha. To było okropnie cudowne, bo otarł się o miejsce bliskie temu najczulszemu, a ja jak prawdziwy kot, chciałem więcej. - Ah... kicia może drapać? - wysapałem, oddychając płytko, co jeszcze bardziej mnie nakręciło. Wbiłem w jego skórę delikatnie paznokcie, rozchylając usta by lepiej móc łapać powietrze.

      Kicia

      Usuń
  28. Wiedziałem, że mi się przygląda. Robił to za każdym razem. Kiedyś bardzo mnie to peszyło i przeszkadzało, szczególnie zupełnie na początku. Dla mnie ogromnym wyzwaniem było pokazanie swojego ciała zupełnie nago. Długo nie mogłem przyzwyczaić się do jego nie niewinnego dotyku na mojej skórze, przez co drżałem za każdym razem przeważnie ze zdenerwowania, ale i strachu. Bałem się, że by mnie zostawił, że moje ciało nie będzie dla niego wystarczająco dobre, że ja sobie nie poradzę i nie spełnię jego oczekiwań. Jednak zdecydowanie najgorszym, co wtedy dla mnie było jego baczne spojrzenie na mojej twarzy. Kiedyś bardzo się tego bałem. Cały zarumieniony, spocony, co chwila otwierający i zamykający usta, z których wylatywały dźwięki przyjemności. Wtedy nie wiedziałem, że on uwielbia widzieć moją twarz wyginającą się w grymasach przyjemności, choć nigdy tak naprawdę się do tego całkowicie nie przyzwyczaiłem. Nawet po upływie tylu lat. Choć teraz nie próbowałem zasłaniać się dłońmi czy nie chowałem twarzy w poduszkę by tylko ukryć swoją czerwoną twarz.
    Uśmiech ponownie zagościł na mojej twarzy kiedy usłyszałem dźwięki wydobywające się z jego ust. Zawsze pragnąłem by było mu ze mną dobrze, najlepiej by nigdy, nawet przez ułamek sekundy nie pomyślał o nikim innym. Chciałem mieć pewność, że on już na zawsze będzie mój, a ja jego. To co słyszałem zawało mi zapewnienie, że byłem dobry, a jemu jest równie przyjemnie jak mi.
    Automatycznie na jego zgodę, mocniej wbiłem w niego paznokcie, co szybko zmieniło się w pociągnięcie palców w dół, gdy tylko ugryzł mnie w obojczyk. Chciałem na następny dzień stać przed lustrem i móc widzieć ślady przez niego zostawione, bo uwielbiałem się w nie wpatrywać. W ugryzienia, malinki, ślady palców czy nawet delikatnie siniaki spowodowane zbyt mocnym naciskiem, choć te zdarzały się naprawdę rzadko. Chciałem czuć na wszelkie sposoby, że należałem tylko do niego, nawet jeśli nikt nie mógł tych śladów zobaczyć.
    Mruknąłem z aprobatą, gdy wreszcie złączył ze mną swoje wargi. Pomimo, że miałem już trudności ze złapaniem oddechu, to właśnie tego potrzebowałem w tym momencie. Starałem się oddawać pocałunek najlepiej jak umiem, choć było to trudne, a język niesamowicie mi się plątał, nawet powoli zaczynało kręcić mi się w głowie, co jeszcze bardziej podkreślało stan w jakim teraz byłem i jaki ogromnie lubiłem.
    Kiedy tylko moja noga wylądowała na jego ramieniu, zacisnąłem ją bardziej na nim, chcąc pokazać jak bardzo mi się to podoba, co gdy tylko się odsunął zostało skomentowane jękiem. Z każdym jego ruchem czułem się coraz lepiej, coraz bardziej odpływałem i trudno mi było myśleć, aż w końcu kompletnie się w tym poddałem, całkowicie poddając się mu i przyjemności. Przymknąłem oczy, odchylając głowę, zagryzając mocno dolną wargę, tak że poczułem jej mocne pulsowanie. Zanim jednak zdążyłem ją przegryźć do krwi, poczułem to na co czekałem od samego początku. Gorąco rozlało się po moim ciele, mroczki pojawiły się przed oczyma, mięśnie automatycznie się spięły, a nawet poczułem jak moich polikach pojawiają się delikatne, różowe plamki.
    - Hyung! - krzyknąłem głośno, najgłośniej dzisiejszego wieczoru, w tym samum momencie wyginając się w łuk przez co bardziej moje ciało do niego przyległo. Zacisnąłem mocno palce na jego skórze, zapewne pozostawiając tam kolejne ślady, które będę mój obserwować przez kilka kolejnych dni.
    Otworzyłem oczy, przenosząc na niego zamglonu z nieopisanej przyjemności wzrok. Mruknąłem zadowolony z tego widoku, unosząc głowę i łącząc z nim wargi w mocnym, ale słodkim pocałunku, by wynagrodzić mu chociaż troszkę tą przyjemność jaką mi zaserwował.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  29. Od razu zrobiło mi się jeszcze lepiej, kiedy do moich uszu, jak przez szybkę doleciało jego ciche warknięcie i jak mogłem obserwować jego na chwilę odchyloną szyje. Uwielbiałem widzieć, że jest mu ze mną dobrze, że jest mu przyjemnie tak samo jak mi. Bo przecież o to tutaj chodziło. O dzielenie się uczuciami, odczuciami i sobą nawzajem. Nasz rytm dnia często nie pozwalał nam na zbyt długie cieszenie się sobą. Zazwyczaj widywaliśmy się tylko rankami lub wieczorami, choć to nie oznacza, że każdy z nich spędzaliśmy tak jak teraz. Ja do wypoczęcia i szczęścia czy zrelaksowania się po ciężkim dniu wystarczało schowanie się w jego ramionach, poczucie że on jest blisko. Często sprawiał, że na moment zapomniałem o ciążących mi problemach gdy podczas wieczoru pozwalał siedzieć mi na swoich kolanach, wtulać się w niego jak w maskotkę lub gdy on był przytłoczony papierkową robotą i wtedy kładłem głowę na jego nogach, a on czule przeczesywał moje włosy. Taki delikatny, niezobowiązujący, czuły dotyk naprawdę odganiał ode mnie problemy. Może nie za zawsze, ale podczas trwania tych momentów mogłem się zrelaksować i nabrać sił.
    Oddychałem płytko i szybko, a delikatne dreszcze przebiegające po moim ciele, wyraźnie podkreślały to, że potrzebuję teraz jego dotyku, ruchów, jego całego. Poruszyłem się delikatnie, a po chwili ponownie poczułem tą cudowną przyjemność. Jęknąłem, ponownie zaciskając palce na jego plecach. Z każdą kolejną chwilą coraz trudniej było mi się kontrolować. I w dźwiękach i ruchach, co skutkowało wyginaniem ciała, odchylaniem głowy, mocniejszym zaciskaniem palców na jego skórze oraz głośnymi jękami czy westchnieniami, a nawet od czasu do czasu miauknięcie wyleciało spod moich warg.
    - Ah - syknąłem, zagryzając wargę. - Kici jest cholernie dobrze - jęknąłem, wypychając lekko swoje biodra by dostać jeszcze więcej. Byłem bardzo zachłanną kicią. - Mhm, kicia jest w rajuuuu ~ - mruknąłem jakbym był pijany, po chwili głośno jęcząc i znowu się wyginając.
    Czułem jak moje ciało się gotuje od nadmiaru przyjemności i nie wie w jaki sposób ma dać jej uciec. Wiedziałem, że lada moment, a osiągnę wraz z moim kochaniem spełnienie, czego nie mogłem się doczekać. Chciałem poczuć tą błogość i móc się z nią nim dzielić; chciałem by mnie potem do siebie mocno przytulił, zamknął w swoich silnych ramionach i pozwolił uspokoić swój oddech. Chciałem przy nim zasnąć i obudzić się, może nawet móc się chwilę w niego wpatrywać, podczas gdy on byłby dalej pogrążony we śnie, choć częściej zdarzało się, że to ja bylem budzony słodkim pocałunkiem, a nawet czasem i śniadaniem.
    Jedną ze swoich dłoni przeniosłem na jego ramię, ugniatając je i masując, aż po łopatkę, a drugą ułożyłem na jego torsie, zaczynając delikatnie go drapać pazurkami, ale tak by nie zostawić mu śladów; wystarczy, że zapewne zrobiłem to na plecach. Nie mogłem się powstrzymać i nogą, która wciąż spoczywała na materacu, oplotłem jego biodra dając mu jeszcze większy dostęp do siebie. Zdusiłem w sobie krzyk przyjemności, wiedząc, że za długo już nie wytrzymam.
    - K-kochanie... - zacząłem, sapiąc przy tym. Trudno było mi złapać oddech, a co dopiero złożyć w myślach konstruktywną wypowiedź, którą mógłbym wtedy wypowiedzieć na głos. - Ja... zaraz - wysapałem, wiedząc, że doskonale zrozumie o co mi chodzi.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  30. Czułem się jak na haju, gdzie moim narkotykiem byłby Junseo oraz to co ze mną robił. Nie mogłem skupić myśli, było mi błogo i cudownie. Uwielbiałem ten stan, a świadomość, że za moment to wszystko się spotęguje, jeszcze bardziej na mnie działała. Nie za bardzo wiedziałem, co się dzieje; liczył się dla mnie tylko on i rozkosz jaką mi dawał przy każdym pchnięciu. Znał moje ciało idealnie, więc doskonale wiedział co i jak robić by wywołać we mnie najwięcej uczuć. I to robił. Odpływałem coraz bardziej, a ogromna przyjemność, gorąco i ucisk w dolnych partiach ciała podpowiadały mi tylko, że za moment dostanę najlepszą nagrodę. Nie musiałem na nią czekać długo. Zagryzłem wargi na jego słowa, które dotarły do mnie jak przez sen, a chwile potem poczułem ciepło rozlewające się we mnie i to wystarczyło by doprowadzić mnie na skraj. Nim moje kochanie zdążyło na mnie opaść, ja wygiąłem się mocno w łuk, szarpiąc przy tym kończynami. Z mojego gardła wydobył się krzyk, a chwilę później odruchowo przysunąłem twarz do jego ramienia, gdzie mocno zacisnąłem zęby, popiskując z przyjemności, która teraz wstrząsała moim ciałem, powodując pierw skurcz mięśni, a potem lekkie ich drżenie. Było mi tak błogo, tak idealnie, tego uczucia nigdy nie uda się opisać słowami, ale tą przyjemność potęgował fakt, że to właśnie Junseo mi ją sprawił. Nie chciałem by kiedykolwiek ktoś inny to robił. To było jego zadanie - tylko i wyłącznie, bo byłem jego. Jego kicią, kochaniem, maluszkiem i małą jedzą, która podnosiła ciśnienie.
    Po kilku chwilach zmęczony opadłem całkowicie na materac i poduszki, pozwalając by ciało mojego kochania opadło na mnie, w tym celu ściągnąłem z niego moje nogi, kładąc je zgięte w kolanach na materacu. Uwielbiałem go czuć przy sobie tam blisko; chciałem mu podziękować za to co mi dał, więc delikatnie jedną dłonią zacząłem go masować po plecach, a drugą wplotłem w jego mokre końcówki włosów, głaszcząc po nich. Dalej nie mogłem uspokoić oddechu, ale podobał mi się ten lekko rozleniwiony, błogi stan, który był potęgowany przez delikatne ruchy warg mojego słońca na mojej szyi. Mruknąłem na to aprobatą, nie przestając wykonywać ruchów dłońmi.
    - Jesteś najlepszy, kochanie - powiedziałem cicho, niemalże szeptem, ale byłem pewny, że on to doskonale słyszał. Po chwili zagryzłem lekko wargę. Chciałem mu powiedzieć jak bardzo go kocham, ale zdecydowałem się poczekać z tym, aż do momentu, w którym szykowalibyśmy się do snu. Te słowa były wyjątkowe i nie chciałem by wyglądało tak, że mówiłem je tylko po stosunku czy kiedy czegoś chciałem. Nie. To miało być bezinteresowne, wyrażające tylko to co do niego czułem, a fakt że nie często to mówiłem jeszcze bardziej motywował mnie do tego by poczekać z tym wyznaniem. Teraz liczyło się dla mnie to, że osoba, która była mi na tym świecie najbliższa i była dla mnie najbardziej cenna właśnie leżała tak blisko mnie. Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne, po prostu jego obecność, czułość, troska i uczucie jakim mnie darzył, wyczuwalne nawet w najmniejszych gestach czy tonie głosu.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  31. Westchnąłem cicho gdy podniósł się, wysuwając się ze mnie, a mój wzrok od razu podążył za nim jakbym chciał się upewnić, że dalej będzie przy mnie i nigdzie się już nie wybiera. Obróciłem głowę w bok, by móc mu się uważnie przyglądać i obserwować jego twarz oraz pełen miłości, czułości wzrok. Nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Było mi dobrze, a zmęczenie zmykało na dalszy plan, nie będąc mocno wyczuwalne. Podobał mi się taki stan, bo moje myśli skupiały się tylko i wyłącznie na nim. Mój uśmiech jeszcze bardziej poszerzył się na jego słowa. Uwielbiałem gdy pokazywał, mówił mi jak bardzo mnie kocha, jak cenny dla niego byłem i upewniało mnie, że byłem dla niego najlepszy przez co nie musiałby szukać nikogo innego. Dzięki temu nie zamartwiałem się, a moje myśli skupiały się tylko i wyłącznie na pozytywach.
    Mruknąłem z aprobatą, kiedy jego ręka ulokowała się na moim udzie, a potem przesuwała się coraz bardziej w górę, powodując u mnie dreszcze, ostatecznie zatrzymując się i przyciągając do siebie. Objąłem go jedną ręką za szyję, drugą układając na jego torsie. Głowę ułożyłem na poduszce tak by móc mu się przyglądać, choć taka bliskość była na tyle przyjemna, że pozwoliłem sobie wkrótce zamknąć oczy i rozkoszować się tym momentem. Wcale nie potrzebowałem słów by wiedzieć jak ważny dla niego byłem, teraz też doskonale mi to pokazywał; był blisko, przytulał do siebie, głaskał delikatnie po włosach, choć mógł zwyczajnie opaść obok mnie, obrócić się plecami do mnie i zasnąć, choć nie wyobrażam sobie tego by on kiedykolwiek był w stanie zrobić coś takiego.
    Uniosłem powieki dopiero na dźwięk jego głosu. Zmarszczyłem brwi, początkowo nie wiedząc co takiego się stało, że przestał mnie czule cmokać i do czego odnosi się jego pytanie. Nic dziwnego. Teraz znajdowałem się w innym świecie, było mi dobrze, starałem się o niczym nie myśleć, więc powrót do rzeczywistości trochę mi zajął. Zdziwiło mnie to pytanie, nie mając pojęcia czemu zadał mi je akurat w takim momencie, ale zdecydowanie chciałem go zapewnić, że kocham go takim, jakim jest.
    Zabrałem dłoń z jego torsu, układając pod siebie tak bym mógł się podnieść na łokciu. Spojrzałem się na niego z czułością, gładząc go po policzku.
    - Jesteś kochanie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, bo nie chciałem go okłamywać w żadnej kwestii. Byliśmy ze sobą naprawdę długo, nie chciałem wracać do szczeniackiej relacji, w której dwie osoby okłamują się by tej drugiej było miło. Zdecydowanie stawiałem na prawdę, bo tylko tak mogło się do czegoś dojść i zbudować coś trwałego. - Ale to kochane - dodałem, pochylając się nad nim i cmokając z czułością jego usta. - Jest to czasami denerwujące zwłaszcza jak mam na ciebie ogromną ochotę, ale dzięki temu na drugi dzień mogę w miarę normalnie chodzić i nie leżę cały dzień w łóżku - dopowiedziałem, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
    Nie mogłem się powstrzymać, więc po chwili znów musnąłem jego usta swoimi tym razem na znacznie dłużej. Początkowo wystarczyło mi leniwe, czułe ocieranie się o siebie naszych warg, ale z każdą sekundą chciałem poczuć coś więcej, więc złapałem go zębami za wargę, powolnie odchylając przy tym głowę, tym samym ciągnąć jego za sobą. Po kilku sekundach ją puściłem, posyłając Junseo uroczy uśmiech i przejechałem po niej językiem, wcześniej ponownie się przybliżając. Nie mogłem przestać bawić się jego ustami, uwielbiałem to robić, bawić się nimi i sprawiać mojemu kochaniu przyjemność, może delikatnie prowokować by sam zdecydował czy chce pogłębić pocałunek.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  32. Widziałem to delikatne zadowolenie na jego twarzy, ale nie skomentowałem tego w żaden sposób. Obawiałem się kolejnej kłótni, a ona nam dzisiejszego wieczoru nie była potrzebna. Było przecież miło, przyjemnie, moje ciało dalej odczuwało resztki tej błogości wypływającej z odbytego stosunku, niektóre mięśnie delikatnie drżało, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach spermy, którą byłem oblepiony, ale nie przeszkadzało mi to. Czułem się dobrze i nigdy nie myślałem by od razu po seksie wstać by udać się do łazienki i zmyć z siebie swoje jak i jego nasienie. Nie, wolałem przy nim leżeć i rozkoszować się tą chwilą przyjemności, cieszyć się z jego obecności, przytulać się i czule całować lub dawać mu się obdarowywać pocałunkami. Nie chciałem tego zmieniać, zacząć kolejną nieprzyjemną wymianę zdań, która skończyłaby się tak, że albo każdy z nas spałby na krawędzi łóżka lub ja zostałbym na tym wielkim materacu sam, podczas gdy Junseo przeniósł by się do salonu lub swojego gabinetu. Nie chciałem tego, kochałem go tak mocno i pomimo tego, że często zaczynałem awantury, nie znosiłem ich, bo miałem wrażenie, że kiedyś jedna mogłaby przekreślić całe moje szczęście.
    Mruknąłem z aprobatą, gdy zaczął dalej pieścić moje usta swoimi. Było mi tak dobrze i chciałem by i on nie myślał teraz o niczym nieprzyjemnym, a niestety poruszony przez niego temat taki był, choć o wiele bardziej pasowałoby określenie trudny. Wiedziałem jak bardzo Junseo się o mnie troszczy i jak chce mnie ochronić przed wszystkim co złe, czasami nawet przed sobą, jakby obawiał się że gdyby wyrządził mi fizyczną krzywdę ja kompletnie bym go znienawidził i zostawił. Sam zastanawiałem się, co takiego musiałoby się zdarzyć, żebym postanowił odciąć się od swojej radości. Zdrada? Może na początku byłbym na niego wściekły, wyprowadziłbym się, ale gdyby tylko starał się mnie odzyskać, zapewne bym mu wybaczył; za mocno go kochałem. Czasami nawet zastanawiałem się czy gdyby podniósł na mnie rękę to byłbym w stanie go zostawić. Czułem w głębi siebie, że nie; dalej bym mu ufał i wierzył, że to tylko jednorazowy przypadek, choć wiedziałem jak niebezpieczne takie myślenie mogło być. Nie martwiłem się jednak o żaden z tych przypadków. Byłem jego oczkiem w głowie, małym skarbem, którego strzegł najmocniej.
    Odsunąłem się powoli, dopiero będąc na znacznej odległości, otworzyłem oczy. Spojrzałem na niego z miłością i czułością, uśmiechając się a delikatny dotyk na moim torsie. Był cudowny, kochany, najlepszy. Jak miałem przestać go kochać? Fakt, czasami chciałem by był bardziej agresywniejszy w łóżku, bo takie rzeczy też mogły być ponoć przyjemne, choć na dłuższą metę wiedziałem, że bym nie wytrzymał. Bo to nie byłby mój Junseo. Ten, w którym się zakochałem i któremu oddałem serce. On potrafił co chwila sprawdzać czy nie sprawia mi bólu i czy gdy wykonuje początkowe ruchy jest mi dobrze. On się o mnie troszczył, opiekował jak małym dzieckiem, bo czasami mnie irytowało, ale taki właśnie było moje kochanie i to takiego go pokochałem. Nie chciałem mieć przy sobie kogoś kto opiekowałby się powierzchownie, bo tak trzeba i w razie swoich potrzeb pieprzył nawet w przedpokoju. Nie mówię, że czasami taka wizja była podniecająca, ale mój Junseo był o wiele, wiele lepszy i potrafiłem wyrzucić takie rzeczy z głowy, bo przy nim mi niczego nie brakowało.
    Zmarszczyłem lekko brwi, nie bardzo wiedząc czy aż tak bardzo przejął się tym, że jest zbyt ostrożny czy po prostu jest na tyle zmęczony by stać się marudnym. Nie skomentowałem tego jednak, pozwalając mu wtulić się we mnie. Zadrżałem gdy jego oddech połaskotał moją szyję, ale było to okropnie przyjemnie, więc jedną ręką dalej powstrzymywałem się by nie upaść na materac, a drugą ułożyłem na jego biodrze, gładząc podrapaną skórę. Przypatrywałem się czerwonym pręgom pozostawionym przez moje paznokcie, obawiając się spojrzeć na jego plecy i wtedy właśnie ponownie zabrał głos. Zadrżałem na dźwięk tych słów, były cudowne i najlepsze w jego ustach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo że nie znosiłem czułości to on był tym wyjątkiem, gdzie chciałem słuchać tego ciągle, móc się tulić i być przytulanym. Jednak druga część wypowiedzi była jeszcze lepsza, choć gdzieś w środku od razu się zaniepokoiłem. Bałem się, że naprawdę mocno przejąłem się swoją nadmierną ostrożnością, więc chciałem mu wyjaśnić to co czułem najlepiej jak umiem, nawet jeśli będę się powtarzał to chciałem by wiedział, że kochałem go takim jakim jest.
      - Kochanie... - zacząłem czule, odsuwając się od niego i przypatrując się jego twarzy. Był taki przystojny, że nie mogłem oderwać wzroku, przez dłuższy moment uważnie wpatrując się w jego twarz. - Kocham cię, najmocniej - powiedziałem szeptem, zabierając dłoń z jego biodra i przenosząc ją na jego policzek, który zacząłem delikatnie masować kciukiem. - Czy ty tak bardzo tym przejmujesz? - spytałem niepewnie. Wiem, że to zniszczy tą romantyczną atmosferę, ale chciałem by nie myślał o takich rzeczach. - Och... - mruknąłem, nie czekając na jego odpowiedź. Pochyliłem się delikatnie, cmokając go w czoło, dalej gładząc policzek. - To prawda, jesteś czasami aż nadto ostrożny, ale nie uważam tego, za coś złego - zacząłem, starając się najlepiej oddać to co czułem i o czym myślałem. - Fakt, czasami chciałbym byś po prostu poddał się namiętności i pożądaniu, i nie myślał o tym, że mógłbyś zrobić mi tym krzywdę, bo ja naprawdę nie rozpadnę się jeśli czasami wszedłbyś we mnie od razu, pieprząc mnie tak jakby to był ostatni raz - powiedziałem, a potem uśmiechnąłem się, ostatecznie opadając i wtulając się w jego tors. - Och, wiesz co mam na myśli - zaśmiałem się delikatnie, jednak tłumaczenie swoich uczuć i pragnień to coś, czego nie umiałem. - Ale hyung, ja naprawdę cie kocham takim jakim jesteś i nie przeszkadza mi to, że gdy tylko zaczynam mieć katar to wsadzasz mnie do łóżka pod kołdrę i każesz leżeć, pomimo że wtedy się buntuję. - Cmoknąłem go delikatnie w pierś, układając dłoń na jego żebrach, delikatnie nią poruszając. - Nie zamieniłbym cię na nikogo innego, uwielbiam cię takim jakim jesteś. - Zakończyłem, choć obawiałem się, że moja wypowiedź jest raczej fatalna i nie sprawi, że nagle przestanie się przejmować. Chciałem potrafić mówić o swoich uczuciach, ale to chyba sztuka za trudna dla mnie. Niestety. Miałem nadzieję, że drobne gesty uświadomią mu, że wszystko co powiedziałem sprowadza się do tego, że nie ważne że czasami przesadza ze swoją troską to jednak ja i tak za to go kocham. Pocałowałem więc delikatnie skórę na jego torsie i zacząłem ustami wędrować w górę, powolnie, nie spiesząc się nigdzie, aż w końcu dotarłem do jego szyi. Przejechałem po niej noskiem, zaraz obdarowując ją pocałunkami.

      Kicia

      Usuń
  33. Czasami żałowałem, że nie umiałem rozmawiać o swoich uczuciach. Wszystko inne przychodziło mi z ogromną łatwością, ale ten jeden aspekt był moją pięta Achillesa. Nigdy się nie jąkałem, co najwyżej przerywałem wypowiedź i milczałem przez chwilę, bo jąkanie się nie było w mojej naturze, choć pamiętam jak ogromne problemy miałem z wysławianiem się przed naszym pierwszym wspólnym razem. Pomimo, że samo wydarzenie było cudowne i wyjątkowe, dla mnie było też ogromnym stresem i workiem niepewności. Mimo to starałem się nie jąkać, nie przystoi to komuś takiemu kim byłem. I gdy tak myślałem, dochodziłem do wniosków, że to ciągły nacisk ze strony rodziców na ukrywanie prawdziwego siebie i robienie wszystkiego by przypodobać się innym czy być takim jak mój ojciec, sprawiły, że rozmowa o uczuciach była dla mnie niemożliwa. Bynajmniej taka jak na poziomie innego, przeciętnego człowieka. Zazwyczaj stawiałem przysłowiową kawę na ławę, ale w tym temacie zdarzało mi się czasami owijać w bawełnę, czego w sobie nie lubiłem. Wydawało mi się, że może gdyby to przychodziło mi z łatwością to uniknęlibyśmy wielu niepotrzebnych kłótni lub mógłbym je jakoś załagodzić. Choć zawsze się godziliśmy; czasami szybciej, czasami później, ale twierdziłem, że Junseo był tą moją drugą połówką czy jak to się nazywa, a przez to zostaniemy ze sobą już do końca. Bo nie wiem czy byłbym w stanie poczuć cokolwiek do kogoś innego gdyby kiedyś zabrakło mojego kochania przy mnie.
    Nie miałem pojęcia czy moje słowa choć trochę odepchnęły jego zmartwienia, ale bardzo chciałem by mi uwierzył. W końcu to nic złego, że był trochę nadopiekuńczy w stosunku do mnie, bo nie wiedziałem w tym nadmiernej przesady, tylko miłość i troskę. Nie zamykał mnie przecież w domu, nie wzywał pogotowia gdy przeciąłem sobie palca podczas próby ugotowania czegoś zjadliwego. Daleko mu jeszcze było do przesadyzmu. To co robił i jak się o mnie troszczył było wyrazem głębokich, silnych uczuć jakie do mnie żywił. Nic więcej. Kochałem to w nim, choć niejednokrotnie mnie tym irytował. To prawda, ale zawsze w późniejszym czasie na samo wspomnienie robiło mi się przyjemnie ciepło, przez które uśmiechałem się pod nosem. I czasami takie wspomnienia umilały mi czas na praktykach czy wykładach. Podczas przeglądania papierów czy ich segregowania, czyli czasochłonnej, monotonnej pracy umilałem sobie czas wspominając to jak Junseo przed wyjściem przygotował nam śniadanie, jak pilnował bym się najadł i dobrze wyglądał, jak na pożegnanie czule pocałował, bo akurat miał wolne lub wychodził później ode mnie. Choć nie tylko to wbijało się w mojej pamięci. Lubiłem wspominać też momenty gdy po prostu leżeliśmy w łóżku, przytuleni do siebie i rozmawialiśmy na mało znaczące tematy, wspominając i śmiejąc się z poprzednich lat. Wspólne oglądanie wieczorem telewizji czy towarzyszenie mu gdy wypełniał papiery do pracy też były tymi czułymi, przyjemnymi chwilami, bo widziałem jak bardzo uwielbiał moją obecność przy nim nawet gdy się nie odzywaliśmy czy siedzieliśmy dalej od siebie. Jednak najczęściej wspominanym momentem, do którego nie przyznam się, że tak często gościł w mojej pamięci, był nasz pierwszy wyjazd za miasto. Takie wyjazdy były najlepsze, bo nie usieliśmy tak ukrywać się z naszym związkiem, mogliśmy wyjść na spacer nad brzegiem morza, które tak bardzo uwielbiałem i trzymać się za ręce czy przytulać, bo ryzyko, że ktoś w jakieś małej miejscowości by nas rozpoznał. Czasami naprawdę chciałbym żyć w takim miejscu. Tylko z nim, w małym, przytulnym domku z widokiem na morze, ale wiedziałem, że za dużo wymagam. Każdy z nas miał w stolicy pracę, rodzinę, obowiązki, których żaden z nas nie mógł porzucić, choć wiedziałem, że gdybym bardzo na to nalegał, Junseo byłby w stanie zostawić to wszystko bym tylko był szczęśliwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też nie za często mu o tym mówiłem, a może nawet i w ogóle. Nie chciałem by zaprzepaścił swoją karierę przeze mnie. Widziałem, że naprawdę lubi to co robi, a ja byłem z niego dumny za każdym razem gdy wyleczył pacjenta czy wykonał prawidłowo operację, ale też starałem się wspierać gdy coś poszło nie tak, bo przecież praca lekarza to też i smutne, nieprzyjemne przypadki.
      - Jest tak, kochanie - mruknąłem cicho.
      Gdy umilkł, uznałem, że stwierdził, że nie warto ciągnąć tego tematu dalej. Bardziej się w niego wtuliłem, rozkoszując się jego przyjemnym ciepłem i obecnością. Powoli się wyciszałem i robiłem ogromnie senny. Jednak dźwięk jego głosu nie pozwolił mi na zaśnięcie. Z początku zmarszczyłem brwi, bo nie wiedziałem o co chodzi, ale dopiero później uśmiechnąłem się i oddaliłem od niego. Przyjrzałem mu się, a następnie cicho zaśmiałem, popychając tak by opadł całymi plecami na materac, dzięki czemu mogłem się na nim położyć. Opadłem prawie całym ciałem na to jego, zadowolony ze swojego osiągnięcia jak małe dziecko, ale nie mogłem mieć przy nim złego humoru, nie jak właśnie rozczulał mnie swoją troską i miłością.
      - Ahh, właściwie to powinniśmy się wykąpać - stwierdziłem rozleniwionym i zaspanym tonem głosu, opierając czoło o to jego. - Godzenie się było o wiele ważniejsze, kochanie. Szczególnie w taki sposób - zaśmiałem się cicho, cmokając jego wargi. - Nie chce mi się jeść, chce spać - zakomunikowałem jak małe dziecko, bo tylko przy nim, gdy byłem naprawdę zmęczony pozwalałem sobie na takie zachowanie. - Mh, na którą jutro masz do pracy? Może wzięlibyśmy razem kąpiel albo prysznic? Co ty na to? - zaproponowałem, powolnie i delikatnie, uważając na ruchy, w końcu dalej byliśmy kompletnie nadzy, zsunąłem się by móc położyć głowę na jego ramieniu. Przymknąłem oczy, palcami zacząłem tworzyć wzroki na jego torsie.

      Kicia

      Usuń
  34. Prychnąłem gdy nazwał mnie marudnym dzieciakiem. Doskonale wiem, że czasami tak się zachowywałem i taki byłem. W końcu, ile razy zasypiałem w salonie na kanapie czy fotelu zmęczony po nauce i oczkami szczeniaczka patrzyłem na Junseo, gdy ten mnie obudził, by zaniósł mnie do łóżka. Wtedy potrzebowałem i nawet domagałem się uwagi jak małe dziecko, bo chciałem jak najszybciej wrócić do snu, nic nie robiąc. To trochę śmieszne, ale czasami nie chciało mi się samemu przebierać więc go o to prosiłem, a potem ciągnąłem za rękę, by przy mnie został, położył się i poczekał aż zasnę. To było bardzo egoistyczne z mojej strony, ale to przy nim mi się najlepiej zasypiało. Gdy wyczuwałem jego obecność, ciepło nie zaczynałem myśleć o praktykach czy wykładach. Skupiałem się tylko i wyłącznie na nim; na tym jak mnie do siebie tulił, jak głaskał po plecach lub włosach, jak od czasu do czasu obdarowywał całusami. Kochałem go, bo wiedziałem, że takim zachowaniem się dla mnie poświęcał. Miał dużo pracy papierkowej, a jednak zawsze wybierał utulanie mnie do snu. Na nikogo lepszego nie mogłem trafić i byłem o tym bardzo mocno przekonany.
    Zaciekawiony, czekałem na odpowiedź, bo naprawdę nie pamiętałem, na którą miał godzinę. W tym stanie pamiętałem tylko tyle, że poranek musiałbym spędzić sam, zapewne na nauce i powtarzaniu materiałów. Ewentualnie wybrałbym się z Makki na spacer. Właśnie, Makki! Uniosłem się delikatnie, rozglądając się po pokoju by ją zauważyć. Uśmiech wstąpił na moją twarz, gdy zauważyłem ją na swoim posłaniu. Wpatrywała się w nas uważnie. Pamiętałem moment pierwszego stosunku, gdy ona była z nami w pokoju. To musiało być dla niej straszne przeżycie, bo gdy już oboje zmęczeni opadliśmy na materac, podeszła do nas zaciekawiona i chyba nawet przestraszona. No tak, ja krzyczałem i jęczałem, a Junseo warczał pod nosem. Sam nie wiem czemu o tym pomyślałem, ale po takim czasie wydawało mi się ono dosyć zabawne.
    Przeniosłem na niego wzrok, słysząc godzinę. Uśmiechnąłem sięzadowolony, bo moje kochanie zdążyłoby się wyspać. Miałem motywację by obudzić się wcześniej i zrobić chociaż mu kawę, bo kucharzem byłem fatalnym.
    Mruknąłem na jego dalsze słowa, mocniej się w niego wtulając. Wiedziałem, że powinniśmy się podnieść, ale z drugiej strony równie dobrze rano moglibyśmy to zrobić. Niestety, obawiałem się, że przez to Junseo mógł się spóźnić do pracy, a nie chciałem by przeze mnie podpadł swojemu szefowi.
    - Mi też jest bardzo dobrze - mruknąłem gdzieś w okolicę jego szyi, głaszcząc go lekko po ramieniu. Nie chciałem się ruszać, ale powrót do rzeczywistości zbliżał się wielkimi krokami. - Chodź kochanie, umyję ci plecki. - Podniosłem się do siadu, przypatrując mu się uważnie. - Chyba nie każesz mi samemu się teraz myć, prawda? - Zrobiłem smutną minkę. - Ktoś mnie musi tam zanieść - dodałem, kładąc dłoń na jego biodrze i lekko masując skórę.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  35. Zmrużyłem zadowolony oczka, gdy przystał na moją prośbę i zaczął się podnosić. Wiem jak bardzo był zmęczony, jak bardzo chciał w tym momencie spać. W końcu jutro rano musiał wstać, uszykować się, a potem iść do pracy na parę godzin, podczas gdy ja zapewne będę się obijał w domu. Zrobiło mi się z tą myślą źle, więc postanowiłem, że gdy on będzie ciężko pracować, ja będę robił dokładnie to samo; posprzątam w domu lub pouczę się na egzaminy, do których i tak zostało mi kilkanaście tygodni. Choć może gdy moje kochanie nie będzie zmęczone to udałoby nam się spędzić miły i przyjemny wieczór? Tak po prostu leżąc i skupiając się tylko na sobie nawzajem. Niestety, liczyłem się z tym, że mógł mieć dużo papierkowej roboty do wykonania, a wtedy to ja mogłem tylko siedzieć obok niego, towarzysząc mu.
    Gdy mnie tak cmoknął, a potem pogłaskał po głowie, od razu poczułem się jak ten ja sprzed kilku lat, gdzie często odwiedzałem swojego chłopaka, ale nie potrafiłem pokazać jak bardzo potrzebuję od niego bliskości i czułości, więc to Junseo delikatnymi gestami sprawiał, że rozluźniałem się, a potem stopniowo pozwalałem wyjść temu drugiemu ja, a wtedy sytuacja ulegała diametralnej zmianie, gdzie domagałem się ciągłej uwagi, czułości, przyczepiając się do niego jak rzep do psiego ogona. Jednak wtedy nie mieszaliśmy ze sobą razem, a przez moją szkołę i jego wymagające studia nas czas był bardzo ograniczony, więc wolałem wykorzystać najlepiej ten czas jak potrafiłem. Teraz ten problem był rozwiązany, bo nawet gdy w dzień nie mieliśmy dla siebie czasu to zawsze w nocy mogłem się do niego przytulić.
    Uważnie zacząłem kierować za nim wzrokiem, lustrując jego ciało. Mimowolnie zagryzłem wargę, bo naprawdę podobał mi się ten widok, ale nie wydaje mi się, by kiedykolwiek udałoby mi się namówić Junseo na chodzenie po domu nago, więc to jedna z niewielu okazji, gdy mogłem na niego popatrzeć. Obserwowałem jak jego mięśnie pracują przy każdym ruchu, jak wybierał ubrania dla nas. Zmarszczyłem nos po zauważeniu czerwonych pasów na jego plecach. Nie chciałem mu robić krzywdy, ale często w trakcie stosunku nie panowałem nad sobą, a drapanie go było upustem przyjemności jaka mnie wtedy ogarniała. Teraz nie widziałem za bardzo, co takiego mu zrobiłem, a czasami zdarzało mi się ranić je do krwi.
    Prychnąłem na jego stwierdzenie, dając mu się podnieść i zanieść do łazienki. Może o tym nie mówiłem, ale uwielbiałem być przez niego noszony, wszędzie. Czy to właśnie po stosunku do łazienki czy jak zasypiałem na kanapie lub fotelu w salonie i moje kochanie przenosiło mnie do salonu. Zadowolony z siebie, odchyliłem lekko głowę, by móc podziwiać jego twarz z lekkiego ukosa, ale nadal wyglądał niesamowicie męsko i przystojnie, przez co skupiłem na nim całą uwagę, a droga do łazienki okazała się zdecydowanie za krótka. Nawet odpuściłem sobie komentarz odnośnie jego uwagi, choć dobrze, że nie nazwał mnie księżniczką. Jednak taka prawda, byłem jego księżniczką.
    - Chyba tak - odpowiedziałem, cały czas mu się przyglądając. - Wolałbym kąpiel, ale musisz rano wstać do pracy. - Uśmiechnąłem się do niego, wstając. Przy takim ruchu poczułem pieczenie w dolnych partiach ciała, na co lekko się skrzywiłem i kuśtykając podszedłem do niego, a raczej za niego by móc obejrzeć swoje dzieło. Położyłem dłoń na jego poranionej łopatce, stwierdzając, że niestety w paru miejscach przeciąłem mu paznokciami skórę. Westchnąłem, dokładając drugą dłoń i powolnie przejechałem po całej długości jego pleców, by chwilę później objąć go i cmoknąć odrobinę poniżej karku.
    - Będę musiał ci to wynagrodzić - stwierdziłem, odsuwając się od niego. Spojrzałem się na niego z uśmiechem, a potem dotknąłem śladu na szyi, który mi zostawił. - Więc jestem tylko twój? - spytałem zaczepnie, a potem cmoknąłem go w usta i kuśtykając wszedłem do kabiny prysznicowej, czekając na moje kochanie.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  36. Zagryzłem wargi, gdy nagle moje plecy zetknęły się z zimnymi kafelkami. Taka nagła różnica temperatur wywołała także dreszcz, który przebiegł jeszcze po mnie kilkakrotnie, bo te krótkie, niewinne cmoknięcia sprawiały, że czułem się przy nim wyjątkowo. Ukazywały mi zwyczajnie jego miłość i troskę, bo ponoć w takich małych gestach jest ich najwięcej, a ja zdecydowanie jestem zwolennikiem tej teorii. Choć jak dla mnie Junseo był całym sobą definicją idealnego partnera. Mógłby być ktoś lepszy od niego? W moim mniemaniu nie.
    - Żadnych wątpliwości, kochanie. - Pokiwałem głową, uśmiechając się.
    Uwielbiałem rano stać przed lustrem i przyglądać się śladom, które mi zostawił. Czasami nie były to malinki, ale ślady po ugryzieniach czy po mocnym uścisku jego dłoni na moich biodrach czy udach. Nie były to siniaki, na to on sobie nigdy nie pozwalał, choć ja naprawdę bym nie miał nic przeciwko. Kłóciło się to jednak z moją definicją bycia chłopcem z porcelany, co jednocześnie mnie irytowało, śmieszyło i niesamowicie rozczulało. Były to raczej różowawe odciski, niewiele różniące się od normalnego koloru mojej skóry. I chyba tak jak on lubił czuć pieczenie na swoich plecach przy każdym ruchu, ja uwielbiałem oglądać także ślady na moim ciele i przypominać sobie jak było mi dobrze. I to właśnie z nim, najważniejszą osobą w moim życiu.
    - Tak, tak. Kicia wie - mruknąłem, zbliżając się bardziej i cmokając go w nos. Złapałem za żel, oczywiście wcześniej mając problem z wyborem, ale ostatecznie postawiłem na taki z lekką nutą wiśni. Do rana i tak zapach wywietrzeje, a ja uwielbiałem zasypiać przy moim mężczyźnie właśnie czując wiśnie. - Kicia teraz umyje swojego hyunga - powiedziałem z uśmiechem. Zazwyczaj cholernie trudno było mnie zmusić do powiedzenia tego wyrazu, ale teraz miałem tak cudowny humor, że nie mogłem go opisać słowami.
    Ponownie cmoknąłem go, tym razem w policzek i wylałem dobie trochę żelu na dłonie. Roztarłem maź w dłoniach, a potem przeniosłem je na ramiona starszego. Z dokładnością zacząłem namydlać jego ciało, starając się przy tym masować jego mięśnie by jutro był wypoczęty. Zazwyczaj nie miałem za bardzo okazji by sie o niego troszczyć. To on troszczył się o swoją księżniczkę, robił wszystko bym tylko był zadowolony, ale tak naprawdę potrzebowałem do szczęścia tylko jego, nic więcej. No i może momentów, w których i o niego mógłbym się zatroszczyć.
    Niepewnie po ponownym wylaniu na dłonie płynu, przesunąłem je na jego tors, delikatnie go ugniatając. Od czasu do czasu zerkałem na niego z zadowolonym uśmiechem, aż w końcu niepewnie zabrałem się za namydlanie jego podbrzusza i bioder. Nie mogłem się powstrzymać, przez co wychyliłem się lekko, łącząc swoje wargi z jego.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  37. Wiedziałem jak bardzo zmęczony musiał być. Było to po nim bardzo widać, a ja nie chciałem by jutro był w złej kondycji. Jego praca należała do tych poważnych i odpowiedzialnych, więc zamierzałem od razu po kąpieli, położyć się przy nim spać, wstając trochę szybciej by obudzić go zapachem kawy i słodkim całusem. Tak przynajmniej miałem pewność, że nie wstałby lewą nogą, a miał dobry humor, do czasu gdy coś poważnego by mu go zepsuło. Miałem jednak nadzieję, że dzień minie mu przyjemnie i spokojnie. Naprawdę nie chciałem się z nim kłócić. Bo gdyby przyszedł z dobrym nastrojem, przywitałbym go z uśmiechem, zjedlibyśmy razem coś i o ile by pozwoliła nam na to jego papierkowa praca, posiedzielibyśmy sobie wspólnie w salonie, oglądając telewizję lub po prostu ciesząc się sobą, nic więcej. Pomimo że uwielbiałem długie kąpiele wraz z nim, to teraz wiedziałem, że nie mogę być marudną księżniczką. Dla mnie liczyło się przede wszystkim to co dobre dla mojego chłopaka, choć nie zawsze to po sobie dawałem poznać.
    Pozwoliłem mu namydlić i moje ciało, choć dla mnie przede wszystkim liczył się Junseo. Uśmiechnąłem się do niego, zostawiając trochę piany na jego nosie i zaśmiałem się na ten widok.
    - Kicia by użyła tych cudownych rączek i wymasowała cię całego, ale dzisiaj jesteś za bardzo zmęczony - oznajmiłem, choć wiem, że nie o to mu chodziło. Ja jednak miałem już taki charakter i nic nie mogłem na takie odzywki poradzić. Nie przy nim.
    Cmoknąłem go w policzek, przysuwając się do niego, tak by móc myć z dokładnością jego plecy, które oczywiście zacząłem masować by jak najbardziej rozluźnić go przed snem. Byłem tak bardzo skupiony, by nie wykonać przypadkowych, niepotrzebnych ruchów, że zacząłem pod nosem cicho nucić. Zawsze to się działo, gdy poświęcałem jakiejś czynności całą swoją uwagę. Nie panowałem nad tym i dopiero po jakimś czasie, łapałem się na tym. Jednak całkowicie się z tym nie kryłem, bo nie było przed kim. Junseo znał mnie na wylot i widział mnie w najbardziej żenujących sytuacjach. Czym więc było nucenie podczas pracy? Niczym.
    Schyliłem się, uważając na siebie, bo nie chciałem syknąć z bólu, który delikatnie ustępował, czego nie mogłem powiedzieć o dyskomforcie w dolnych partiach ciała. Nie chciałem się zamartwiać tym jednak, więc wyciągnąłem dłoń po żel i rozcierając go w rękach, pierw delikatnie zacząłem namydlać jego pośladki, powolnie przenosząc się na uda i łydki.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  38. [ ♥ ]

    Opiekowanie się nim w takich drobnych gestach, naprawdę przynosiło mi sporą satysfakcję. Mogłem się wykazać, pokazać mu jak bardzo go cenię i jak bardzo go kocham, a także odwdzięczyć się za to wszystko co on robił dla mnie, jak się mną opiekował i jak ogromną troską mnie otaczał. Jednak za długo tego nie mogłem robić, nigdy nie pozwalał, uważał, że to on musi się mną opiekować, troszczyć się; w końcu byłem jego marudną księżniczką. Nie powiem, podobało mi się bycie rozpieszczanym przez moje kochanie, ale ja też chciałem mu dać coś od siebie, by nie czuć się nie fair w stosunku do niego. W końcu nie raz byłem okropny, nie do zniesienia, a on musiał się ze mną użerać, co do przyjemnych zadań nie należało. W dodatku jak wracał zmęczony z pracy i na drugi dzień musiał wstać z samego rana do niej.Jednak takie drobne gesty mi się podobały i byłem usatysfakcjonowany, nawet wtedy gdy siedział w swoich papierach w gabinecie, a ja zaparzyłem mu kawę i zaniosłem kanapki, by nie siedział głodny po nocach. Zazwyczaj wtedy też siadałem sobie na fotelu po drugiej stronie, który specjalnie dla mnie tam kazałem ustawić, i przyglądałem mu się. Uwielbiałem go obserwować, gdy był pochłonięty swoją pracą, ja marszczył brwi, przecierał skronie czy lekko przeciągał się, aby rozluźnić mięśnie.
    Uśmiechnąłem się w jego kierunku, prostując i stając naprzeciwko niego. Rozkoszny był. Pomimo swojego zmęczenia, chciał mnie umyć, choć mogłem zrobić to sam szybciutko i pójść z nim do sypialni. Nie, on jednak musiał się o mnie zatroszczyć, a ja jedynie mogłem mu na to pozwolić.
    - Też to lubię, skarbie - oznajmiłem, podchodząc do niego i cmokając delikatnie w usta. - Jak na razie jest bardzo dobrze - zaśmiałem się wesoło, ponownie go cmokając.
    Odsunąłem się troszkę, by mógł swobodnie wykonywać ruchy. Nie byłe do końca przekonany czy to dobry pomysł, bo był zmęczony, ale zapewne gdybym to powiedział to zacząłbym tym samym kolejną, niepotrzebną sprzeczkę, a nie chciałem niszczyć tego przyjemnego wieczoru. Nocy właściwie przez jakąś błahostkę. Wolałem to zostawić tak jak jest, oczekując momentu, aż mógłbym go wytrzeć, ubrać się szybko i zaciągnąć za rączkę do sypialni, by tak się obok niego położyć, zasypiając w jego ramionach.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  39. Mruczałem cicho pod nosem, gdy tak przyjemnie mnie masował podczas dokładnego mycia mojego ciała. Widziałem te zadowolone oraz znaczące spojrzenia w moim kierunku, gdy natykał się na ślady pozostawione przez siebie. Sam podnosiłem kąciki ust, bo rano, gdy będę sam w domu i gdy będę się przebierał, zdecydowanie będę czuć się jego, a to uwielbiałem. Mogłem poczuć, że pomimo tego, że teraz jest w swojej pracy, to podczas przerwy tak jak ja uciekam myślami do niego, on robi dokładnie to samo, choć nie powinien. I gdy byłem sam, często przypatrywałem się tym znamionom, przypominając sobie, co takiego działo się poprzedniej nocy, że teraz je miałem.
    Pokręciłem z rozbawieniem głową na jego słodkie zachowanie. Dla mnie, zawsze gdy moje kochanie było niezwykle senne, robiło się urocze, choć zachowywałem to tylko i wyłącznie dla siebie. Mówienie mu, że zachowuje się słodko nie było najlepszym pomysłem, a co w mojej głowie, to w niej już zostanie. Poczekałem, aż mnie opłucze, a potem wyszedłem spod prysznica i poszedłem po dwa puchate ręczniki. Podałem mu jeden, zaczynając się wycierać samodzielnie, a widząc jego zmęczone spojrzenie, złapałem za ten jego i pomogłem mu osuszyć swoje ciało.
    - Nie marudź - rzuciłem tylko, bo wiedziałem, że to on wolał mnie wyręczać nawet w takich czynnościach i się mną zajmować, ale ja widząc go takiego sennego nie mogłem mu na to pozwolić. W końcu też miałem prawo, by od czasu do czasu zrobić coś za niego.
    Cmoknąłem go w usta, odkładając ręczniki na suszarkę i poszedłem powoli, uważając na siebie po ubrania. Podałem mu te jego, a sam postarałem się ubrać, co mi się o dziwno udało, choć skrzywiłem się kilka razy przy zakładaniu dolnej części odzieży. Gdy oboje byliśmy już przebrani, ująłem dłoń mojego chłopaka i pociągnąłem go w kierunku naszej sypialni. Nie chciałem już go męczyć noszeniem mnie, był wystarczająco zmęczony. Poczekałem, aż usiądzie na łóżku, a wtedy coś mi się przypomniało. Pochyliłem się nad nim, cmokając w policzek i kuśtykając udałem się do salonu. Przymknąłem balkon, zgasiłem telewizor oraz światło i już mogłem iść do mojego kochania.
    Ułożyłem się obok niego, na swojej połowie, szybko wtulając się w niego. Pogłaskałem go kciukiem po policzku, przyglądając się mu z czułością, a potem wychyliłem się lekko i złączyłem po raz ostatni tej nocy nasze wargi. Poruszałem nimi spokojnie, nieśpiesznie, z całą moją miłością do niego.
    - Dobranoc, skarbie - mruknąłem cicho w jego usta.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  40. [Heyka! Witam się serdecznie po długiej przerwie <3 Kocham tego pana i naprawdę chcę z nim wąteczek <3
    Mam nawet pomysła! Bo no .. Suguś ma raka nerek cnie ? Ale no to też oddziaływuje na jego inne organy. Ma nadciśnienie tętnicze krwi a przez to kołatania w sercu itd. Więc~ Można by zrobić tak że Seo znajomy czy przełożony.. no ktoś ważny dla niego czy budzący respekt, zna bardzo dobrze rodzinę Sugi w końcu bogate gnoje z nich xD I można by być tak że twój Boy musiał by się zająć moją wredną łasicą. A że mój nie pozwala na wiele to jest opryskliwy itd i mógłby wkurzyć mocno Seo i byliby w napiętych relacjach xD Co ty na to ??? <3 ]

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  41. [Kochana ! Oczywiście ze pomysł mi się podoba xD Rzeczywiście mogliby się już znać od dawna i ogólnie wiedzieli by o sobie dużo, ale trzeba wiedzieć do czego dążymy xD Trzeba nad jakąś grubszą akcją pomyśleć, tylko jaką ? Może coś z tym chłopakiem Junseo ? To jak wolisz :3]

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  42. Można powiedzieć, że ostatnimi czasy w naszym związku było wyjątkowo spokojnie. Brak większych awantur czy sprzeczek, co mi bardzo odpowiadało, bo gdy zmęczony przychodziłem do domu, mogłem się w spokoju zrelaksować i zapomnieć o trudach jakie napotykałem podczas zajęć na uczelni czy też teraz już w pracy. Z mojego awansu cieszyłem się niezmiernie. W końcu i mi zależało na tym, by być najlepszym. Jako praktykant miałem niestety małe szanse nauczenia się wielu przydatnych rzeczy, na których bazowałbym zostając w przyszłości prezesem tak dużej firmy. Inną sprawą jest, że siedzenie na takim stanowisku nie było szczytem moich marzeń, ale jako pierworodny syn rodziny z tradycją, mogłem zapomnieć o własnym planie przyszłościowym. Pogodziłem się z tym już dawno temu i teraz tak jak mnie nauczono, chciałem być najlepszy w tym, co robiłem. A taki awans to prawie jak pochwała mojego ojca.
    Dzisiejszego dnia miałem wolne. Zarówno na uczelni jak i w pracy, więc mogłem poleżeć w łóżku do późnej godziny. Junseo do pracy szedł w nocy, nawet mnie nie budził, będąc zatroskanym o to, bym porządnie się wyspał. I właśnie dlatego w naszym domu od jakiegoś czasu nie miała miejsca żadna sprzeczka. Junseo pracował, a ja chodziłem zarówno na wykłady jak i do firmy przez co obydwoje wracaliśmy w różnych godzinach, mając dla siebie naprawdę mało czasu. Zdarzało się tak, że nie widzieliśmy się przez cały dzień, bądź spotykaliśmy się w łóżku, gdzie każdy z nas jedyne na co miał ochotę to odpoczynek i sen. Było to dla mnie męczące. Kochałem go całym sobą, chciałem z nim spędzać każdą wolną chwilę, więc byłem bardzo niezadowolony z takiego stanu rzeczy. Dokładnie jak księżniczka, ale starałem się być wyrozumiały. Miał poważną pracę, nie mógł tak pewnego dnia sobie po prostu nie iść, chodź ja czasami na to skrycie liczyłem. Chciałem by poświęcił cały dzień tylko i wyłącznie na spędzanie czasu ze mną, bo tak bardzo mi go brakowało, ale wiedziałem też, że musiałem schować swoje marzenia do kieszeni.
    Po ubraniu się i zjedzeniu śniadania postanowiłem przejść się z Makki na spacer. I tak nie miałem lepszego zajęcia, a siedzenie całego dnia w domu było dosyć nużące, gdy byłem tam samemu. Chodząc tak po parku uzmysłowiłem sobie pewną, dosyć istotną rzecz, ale by ją potwierdzić musiałem zerknąć w kalendarz. Jednak by utrudnić sobie życie nie mogłem spojrzeć tak po prostu w telefon, tylko najlepszym dla mnie rozwiązaniem okazał się powrót do domu. Makki cała zadowolona rozgościła się na kanapie, a ja szybko zdjąłem buty i udałem się do kuchni. Spojrzałem na aktualny miesiąc i widząc pewną datę, uśmiechnąłem się pod nosem. Otóż za niecałe dwa tygodnie będzie nasza piąta rocznica związku. Byłem ciekaw czy Junseo o niej pamięta. Nie zapytam go o to, wolałem mieć niespodziankę, bo on zapewne udawałby, że zapomniał, a potem okzałoby się coś zupełnie innego. Również i ja nie chciałem być bierny i musiałem wymyślić coś wyjątkowego. W końcu to pięć lat. Tak długo ze sobą jesteśmy, że na samą myśl robiło mi się przyjemnie ciepło w środku, a mój humor polepszył się o jakieś dwieście procent i byłem pewny, że nic mi tego dnia nie popsuje.
    Całe popołudnie spędziłem z Makki w salonie, bawiąc się z nią, oglądając telewizję i zastanawiając się, co mógłbym wymyślić wyjątkowego, by dobrze moje kochanie ten czas zapamiętało, ale niestety, nic sensownego nie chciało mi przyjść na myśl. Widząc, że zbliżała się godzina jego powrotu, udałem się do kuchni z zamiarem zrobienia jakiegoś prostego dania, które nie wymagało ode mnie ogromnych zdolności kulinarnych, bo takowych nie posiadałem, ale jednak nie chciałem by on wracając po ciężkim dniu, musiał zajmować się jeszcze kolacją. Postawiłem na kurczaka z warzywami. Wyciągnąłem potrzebne produkty i mogłem mieć nadzieję, że nie zrobię krzywdy ani sobie, ani też nie spalę naszego mieszkania.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  43. Mistrzem kuchni nigdy nie byłem i nie zostanę, choć kiedyś próbowałem to zmienić, bo przecież od dziecka musiałem być najlepszy we wszystkim, a okazało się, że gotowanie przysparzało mi ogromną ilość problemów. Niestety, byłem z tych, którzy przypalają wodę, ale dziś chciałem się postarać. W końcu miałem dzień wolny, odpocząłem należycie, choć zdecydowanie wolałem się relaksować z moim chłopakiem, ale niestety on był w pracy, a mi pozostawało mieć nadzieję, że wróciłby w dobrym humorze i moglibyśmy ten wieczór jeszcze spędzić razem. Naprawdę tego potrzebowałem, bo okropnie za nim tęskniłem. Niby widywaliśmy się, mało, ale jednak. Mimo to taka ilość spotkań z nim mi nie odpowiadała. Ja potrzebowałem dużo uwagi, czułości, a nie tylko jednego, czułego całusa rano. Chciałem sobie poleżeć wtulony w jego ciało, móc rozkoszować się jego przyjemnym zapachem i ciepłem. Chciałem się wtulać w niego podczas wspólnego oglądania filmu, z którego nic nie pamiętałem, bo ważniejsza byłaby obecność Junseo. Miałem ogromną nadzieję, że gdy przekroczy próg domu przyjdzie tutaj do mnie, przytuli się, cmoknie w policzek i powie, że niepotrzebnie się trudziłem, słysząc tym samym w jego głosie czułość, troskę, ale i zadowolenie. Na samą myśl o tym nie mogłem przestać się uśmiechać, bo ja po prostu potrzebowałem jego uwagi. Byłem w końcu księżniczką.
    Prychnąłem na siebie w myślach, przez co zamiast trafić w marchewkę, trafiłem we własny palec. Pisnąłem, szybko odkładając nóż na bok. Przyłożyłem skaleczony palec do ust, idąc do łazienki, bo musiałem sobie zakleić plastrem. Opłukałem rękę, polałem ją środkiem dezynfekcyjnym, a potem nalepiłem plaster, uśmiechając się pod nosem. Według moich obliczeń za niedługo powinien zjawić się mój chłopak, więc szybko podreptałem do kuchni, wrzucając wszystkie warzywa na patelnię. Zacząłem sobie nucić, a kiedy już kończyłem, usłyszałem przekręcanie klucza w zamku. Zmniejszyłem ogień pod warzywami, a potem wyłożyłem na talerze kurczaka.
    Przeszedł mnie dreszcz kiedy usłyszałem jego burknięcie. Czułem w kościach, że jego dzień był okropny, a moje kochanie w przeciwieństwie do mnie, nie miało nastroju. Westchnąłem cicho, bo to oznaczało napiętą atmosferę i brak nadmiernych czułości, na które liczyłem. W tym upewniło mnie też jego późniejsze zachowanie. Wszedł do salonu, od razu siadając na kanapie, zbywając Makki. Zagryzłem wargę, przewracając oczyma, ale nie ruszyłem się z miejsca. Jakbym tam poszedł, zapewne spaliłbym kolację, a to byłby tylko zapalnikiem do kłótni. Więc poczekałem, aż warzywa zrobią się miękkie, a potem ułożyłem je ładnie na talerze. Złapałem jeszcze za sztućce, a potem udałem się do salonu, stawiając wszystko na stoliku.
    - Hej kochanie - mruknąłem cicho, uśmiechając się do niego, bo nawet pomimo jego naburmuszonej miny, cieszyłem się, że go widzę.
    Poprawiłem swoje spodnie, po czym trochę niepewnie usiadłem na jego kolanach, kładąc sobie dłoń na jego napiętym przedramieniu. Zmarszczyłem na to nos, bo Junseo musiał być czymś okropnie zdenerwowany, ale nie wiedziałem czy rozmowa o tym nie doprowadziłaby do kolejnej kłótni, która po takiej ciszy naprawdę byłaby nieprzyjemna.
    - Jesteś strasznie spięty - zauważyłem, a potem uśmiechnąłem się do niego. - Mam cię wymasować? - Uniosłem delikatnie brew do góry, cmokając go w nos.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  44. Czułem, wyraźnie czułem, że coś jest nie tak, ale nie miałem pojęcia, co tym razem wprawiło Junseo w stan takiej zadumy, spięcia i zdenerwowania. Po tylu latach bycia razem, zazwyczaj udawało mi się odgadnąć, co było przyczyną jego złego humoru, ale dzisiaj jakoś nie potrafiłem skupić się dostatecznie. Sam nie wiem, od czego to zależało. Może od tego, że ostatnio w ciągu doby łącznie widzieliśmy się jakąś godzinę? To mało czasu, szczególnie dla mnie. Na co dzień tego nie pokazywałem, nie było mi wolno, bo zniszczyłoby to wizerunek poważnego, opanowanego syna biznesmena wielkiej firmy, który zgodnie z tradycją powinien kiedyś tą firmę przejąć. Ja uwielbiałem, gdy poświęcano mi dużą ilość uwagi, a zwłaszcza, gdy otrzymywałem ją od najważniejszej dla mnie osoby. Chciałem by mnie tulił, całował, dotykał, prawił komplementy, wpatrywał się we mnie z miłością, no i opiekował. Narzekałem na to niejednokrotnie, bo jego charakter sprawiał, że był czasami nadopiekuńczy w stosunku do mnie, ale mimo to bardzo lubiłem, gdy troszczył się o mnie w taki sposób. Niestety, przez ograniczony czas, mogłem jedynie sobie pomarzyć o stuprocentowym zainteresowaniu moją osobą. Miałem nadzieję, że dziś udałoby nam się spędzić miły wieczór we dwoje, ale czułem, że przez swoje zamyślenie, Junseo będzie mój w jakiś dwudziestu procentach. To okropnie mało i bardzo niewystarczająco. Szczególnie dla mnie, nie bez powodu nazywał mnie swoją kicią. Potrzebowałem dużo uwagi, miłości, czułości i zainteresowania, choć zapewne na pierwszy rzut oka można powiedzieć raczej, że jestem typowo zimnym typem w sprawach uczuciowych, kimś kto traktuje ludzi przedmiotowo. Bo właśnie taki dla innych muszę być, nie mogę sprzeciwiać się ojcu. Wizja wydziedziczenia i wyrzucenia z domu jest dla mnie okropna, ponieważ wtedy musiałbym opuścić moje kochanie; nie mogąc pozwolić, by jego reputacja ucierpiała przeze mnie. A tego nigdy bym nie zniósł.
    Westchnąłem cicho na jego słowa, nie bardzo mając pojęcie jak to wszystko rozegrać. Nie chciałem go zezłościć, a ja miałem raczej za dobry humor, by mogło mi go cokolwiek popsuć. Po zastanowieniu się, złapałem za jego dłoń, która przyjemnie masowała moje udo jak i kolano, a następnie podsunąłem ją sobie pod usta. Uśmiechnąłem się uroczo w jego kierunku, cmokając wierzch jego dłoni kilkakrotnie, cały czas mu się przyglądając czy jakkolwiek udało mi się wymazać grymas na jego twarzy, jednak on nadal był bardzo widoczny. Odłożyłem powoli jego rękę na swoje udo, bo uwielbiałem jak mnie dotykał, nie ważne gdzie. Kochałem tą bliskość, po prostu.
    - W porządku - odpowiedziałem cicho, ignorując jego dosyć oschły i zimny ton. Cieszyłem się, że mój humor był bardzo dobry, inaczej to, mogłoby być powodem wielkiej awantury. Niestety, ale oboje posiadaliśmy dosyć specyficzne charaktery. - Byłem z Makki na spacerze - oznajmiłem, pochylając się delikatnie w jego kierunku. - A potem grzecznie na ciebie czekałem - wymruczałem mu do ucha, zaczepnie gryząc jego płatek. - Tęskniłem - dodałem cicho, prawie że szeptem, z wyraźną tęsknotą w głosie, bo nie potrafiłem tego z siebie wyrzucić.
    Uwielbiałem jego towarzystwo. Wiedziałem, że był zirytowany i poddenerwowany, więc najlepszym wyjściem byłoby zrobienie mu kąpieli, a potem zostawienie w spokoju, ale ja nie umiałem siebie powstrzymać. Chciałem się nacieszyć tym, że w końcu go mam przy sobie, wytulić, wyściskać. Potrzebowałem w końcu jego jak tlenu, więc pomimo świadomości, że nie powinienem być zbyt nachalny czy natarczywy, bo to nie jest w tym momencie ten Junseo, który uwielbia jak sam domagam się czułości, mrucząc i wiercąc mu się na kolanach, byleby tylko mnie pocałował, dotknął czy zwyczajnie poświęcił swoją uwagę. Pomimo tego, wtuliłem się w niego, kładąc mu obie dłonie na bokach, delikatnie uciskając je palcami, nieumyślnie gniotąc mu koszulę, a ustami zawędrowałem do jego szyi, całując ją powoli, ale dokładnie. Byłem prawdziwym kotem, który potrzebuje miziania, ignorując to, że Jun mógłby tego nie chcieć.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  45. [Ok XD ja się zgadzam bo grube akcje i kłótnie to ja mam że Smoczkiem wyćwiczone :3 Mam zacząć czy ty wolisz? ❤]
    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  46. Wyczułem w jego głosie zirytowanie, choć może nie bardzo oczywiste i namacalne. Raczej taką nutę, którą starał się przede mną ukryć, co dało mi do myślenia. Musiało stać się coś naprawdę poważnego i złego, że był on w takim stanie. Chciałem mu poprawić humor, być grzecznym i może nazwać go hyungiem, ale gdy tylko się odsunąłem i spojrzałem w jego oczy, zauważyłem tą niechęć. Zagryzłem na to mimowolnie usta w wąską linię, starając się nie wypuścić westchnienia. Teraz miałem już stuprocentową pewność, że było coś nie tak, a w mojej głowie od razu pojawiło się milion scenariuszy do tego, co to mogło być. Bo on nigdy tak na mnie nie reagował. Zawsze moje przymilanie się poprawiało mu humor, teraz miałem jednak wrażenie, że jeszcze wzmaga u niego złość. Trochę poczułem się przez to nieswojo, przez co poluzowałem uścisk na jego bokach, odsuwając się delikatnie. Zabolało mnie to, że nie chce mi powiedzieć. Wiem, powinienem zapytać, ale mogłem wyczytać z niego, że podjęcie tego tematu zakończyłoby się katastrofą. Jednak mimo to samemu chciałem chociaż założyć, co mogło pójść nie tak.
    - Powinieneś odpocząć - oznajmiłem, bo naprawdę się o niego martwiłem. Bardzo nie lubiłem, gdy wracał późno do domu, zmęczony i jeszcze udawał się do swojego gabinetu by popracować. W końcu nie chciałem, by stał się pracoholikiem... - Chociaż zjedź kolację - dodałem po chwili, stwierdzając, że raczej nie moge mu niczego zabraniać. Nie chcę mu dokładać zmartwień w postaci kłótni.
    Wstałem z jego kolan, by mógł spokojnie zjeść, a także nie chciałem dopuścić do sprzeczki czy czegoś podobnego. Widziałem, że to nie pora na czułości, chodź ich tak bardzo pragnąłem.
    Usiadłem się na fotelu, podciągając nogi pod siebie, siadając ostatecznie po turecku. Spojrzałem na Makki, przywołując ją gestem dłoni, a gdy ta podeszła, zacząłem ją drapać za uchem. Niepewnie spojrzałem w kierunku Junseo, zagryzając wargę. Tak bardzo chciałem znowu mu usiąść na kolanach i się wtulić, że jedynie silną wolą się przed tym powstrzymywałem. Zazwyczaj robiłem, co chciałem, ale dzisiaj wszystko było inne. Może to przez fakt, że pierwszy raz, odkąd jesteśmy razem, Junseo nie wykazał zainteresowania moją osobą, dotykając mnie i cmokając w taki sposób, bym nie poczuł się odrzucony, ale ja widziałem w jego oczach coś innego; znużenie, irytacja. To mnie zabolało, a gdzieś w głębi mojego umysłu pojawiła się myśl, że może to ja byłem obiektem jego złego samopoczucia? Oczywiście, ta myśl wywołała lawinę kolejnych. Od razu pomyślałem o tym, że mój chłopak się mną znudził, może poznał jakiegoś przystojnego pacjenta? Przecież ostatnio oboje mieliśmy mało czasu...
    Przestraszyłem się tej myśli. W tym samym czasie wróciłem na ziemię i zauważyłem, że za długo przyglądam się Junseo. Od razu odwróciłem wzrok, jakbym bał się, że mogłby wyczytać moje myśli z oczu. A one były niedorzeczne. Junseo nigdy by mi tego nie zrobił. Kochał mnie, opiekował się, troszczył, wiedziałem, że byłem jego światem, podobnie jak on moim. Ufałem mu w stu procentach, więc wiedziałem, że to musiało być coś innego.
    - Smacznego skarbie. - Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, odrzucając złe myśli na bok. - Zrobić ci kąpiel? Odprężysz się - zaproponowałem. W końcu nie umiałem ukryć, jak bardzo w tym momencie się o niego troszczyłem i bałem, chociaż nawet nie chciałem się z tym kryć. Przecież nie tylko on mógł się w tym związku mną zajmować...

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  47. Na jego zachowanie, zacisnąłem tylko usta w wąską linię, powstrzymując się przed ty, by na niego spojrzeć. Całą swoją uwagę ulokowałem na zwierzaku, drapiąc go za uchem. Jednak źle się czułem z tą ciszą między nami, ponieważ sprawiała ona, że czułem się bardzo nieswojo i obco sam ze sobą. Jednak starałem się ignorować to, tłumacząc sobie, że przecież Junseo wrócił wykończony i w tragicznym humorze, przez co ja powinienem go zrozumieć, pozwolić mu samemu uporać się z problemami. Ale nie chciałem. Naprawdę nie chciałem, żeby był sam, choć przez tyle lat z nim, wiedziałem, że on potrzebował pomyśleć nad problemem sam i sam go rozwiązać. Bez niczyjej pomocy. Chciałem pomyśleć o czymś innym, ale nie mogłem. Dodatkowo, dźwięk odkładanego talerza sprawił, że podążyłem za nim wzrokiem. Prawie nic nie zjadł, co ponownie uderzyło we mnie dosyć nieprzyjemnie, ale starałem się wykorzystywać swój dzisiejszy dobry humor i nie przejmować się tym. Chwilę potem dostrzegłem jak Jun podnosi się z kanapy i już myślałem, że bez słowa stąd wyjdzie, ale on podszedł do mnie. Mimowolnie na jego dłoń na moich włosach, uśmiechnąłem się delikatnie, pragnąć zobaczyć ten sam wyraz u niego, ale jedyne co dostrzegłem to to znudzenie i irytację. Pomimo czułego tonu jaki użył, te słowa zabrzmiały dla mnie jak pewnego rodzaju nakaz. Miałem mu nie przeszkadzać, nie czekać na niego i jak najszybciej położyć się spać, by uniknąć rozmowy. Nie wiedziałem czy to, co mówił było dobrym zapewnieniem. Uwielbiałem się przy nim budzić i w niego wtulać, ale skąd miałem pewność, że rano nie musiałby iść do pracy, przez co ja miałbym go dla siebie przez dziesięć minut? To niewystarczające. Mruknąłem cicho na tego całusa, bo nie mogłem samego siebie powstrzymać. Zawsze dawałem mu znać jakie czułości u niego mi się najbardziej podobały, pomimo że zapewne nauczył się ich przez tyle lat życia ze mną.
    Zmarszczyłem nos, gdy złapał za paczkę papierosów. Nie byłem ich fanem, sam nigdy nie miałem ich w ustach i czułem, że Junseo gdyby tylko zobaczył mnie z jedną, chciałby jak najszybciej wybić mi ten pomysł z głowy. Wiedziałem, że to niezdrowe i jakie konsekwencje za sobą niesie, przez co bałem się o niego, ale to jego wybór. Dla mnie zawsze wyglądał dosyć pociągająco i seksownie z papierosem w ustach, tym bardziej, gdy nie miał na sobie koszulki i stał na balkonie. Czasami, gdy było bardzo ciepło, a moje kochanie wychodziło wieczorami na balkon, dostawałem właśnie taki widok. I niejednokrotnie zdarzało się, że opierałem się o futrynę balkonu czy stałem niedaleko okna, by móc podziwiać go całego. Jednak nigdy mu tego nie powiedziałem i chyba nigdy nie powiem.
    - Nie przemęczaj się - powiedziałem za nim, trochę smutnym tonem głosu, którego nie udało mi się jakkolwiek przekształcić. Nawet w ten naturalny, bez wyrazu. Zawsze gdy byłem przy nim, ukrywanie uczuć przychodziło mi z okropną trudnością, zupełnie inaczej niż gdy byłem w firmie.
    Siedziałem jeszcze przez chwile, patrząc się w jeden punkt. Dopiero, gdy usłyszałem zamykane drzwi, spojrzałem na talerze. Samem odechciało mi się jeść, więc postanowiłem schować jedzenie do lodówki, by jutro nie mieć problemu ze śniadaniem. Dałem jeszcze Makki jeść, by nie chodziła głodna, a potem zabrałem się za mycie naczyń. Musiałem się czymś zająć, by nie myśleć o zaistniałej sytuacji, ale i tak mi to nie wyszło. Dopiero teraz, gdy Junseo zamknął się w swoim gabinecie, a ja zostałem sam, mogłem odczuć jak bardzo byłem zawiedziony dzisiejszym dniem. Od rana cieszyłem się, że będziemy mieli wieczorem czas dla siebie, że w końcu będę mógł się wyprzytulać i nacieszyć się jego obecnością. Nie oczekiwałem niczego wielkiego. Chciałem by po zjedzonej kolacji, mocno mnie do siebie przytulił i byśmy po prostu nacieszyli się sobą. Może podświadomie tak bardzo tęskniłem za nim i jego dotykiem, że chciałem by zaniósł mnie do sypialni, odpowiednio się mną zajmując i to go tak wystraszyło, ale tak naprawdę wystarczyłoby mi wspólne oglądanie jakiś pierdół w telewizji czy leżenie razem w łóżku. Tak po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak po prostu. Tęskniłem za nim cholernie, a tymczasem dostałem zimne zachowanie i zapewne samotną noc lub pół nocy. Zacisnąłem zęby na swojej wardze, raniąc ją boleśnie i dopiero wtedy zauważyłem, że już dawno skończyłem swoją pracę, tkwiąc z rękoma we wodzie, a gdy spojrzałem na swoje odbicie, mogłem dostrzec załzawione oczy. Zakląłem pod nosem, bo przecież to nie jego wina i nie mogłem być zły. Tylko, że... ja nie byłem zły, tylko smutny. Jak dzieciak, który oczekiwał, że jego rodzic poświęci mu czas, podczas gdy znowu wrócił bardzo późno z pracy.
      Westchnąłem, szybko wszystko wycierając i układając, a potem od razu udałem się w stronę łazienki. Będąc jednak przy wejściu do gabinetu Junseo przystanąłem, niepewnie łapiąc za klamkę, ale szybko odrzuciłem od siebie ten pomysł. Chciał być sam, a ja muszę to uszanować. Wszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w stój do spania. Otarłem oczy, które wróciły już do normalnego stanu i podreptałem do sypialni, ale tylko spojrzałem na łóżko i się skrzywiłem. Zrobiłem krok w bok, otwierając swoją szufladę i wyciągnąłem z niej prawie całe opakowanie wiśniowych cukierków, po czym wróciłem do salonu, biorąc ze sobą koc. Usadowiłem się wygodnie na kanapie, włączając jakiś film i zajadałem się słodkościami, rzucając papierki dookoła siebie. Miałem gdzieś, że nie powinienem jeść tylu słodyczy, bo to nie tylko mogło się skończyć próchnicą zębów lub kilka dodatkowymi kilogramami, ale także innymi chorobami.
      Warknąłem pod nosem, gdy czekoladki mi się skończyy, kładąc opakowanie na stole. Położyłem się na kanapie, po chwili przywołując do siebie Makki, by ułożyła się przede mną, niemal od razu się do niej przytulając i ignorując ciasnotę na kanapie. Wprawdzie mogłem wrócić do sypialni i połoyć się spać, ale nie chciałem. Ignorowałem prośbę Junseo dosyć jawnie, bo nie chciałem ponownie zasypiać sam w łóżku. Nie chciałem, tym bardziej ze świadomością, że mój chłopak był niedaleko. W końcu nie pokłóciliśmy się, a i tak panowała cisza. I właśnie ona była dla mnie męcząca.

      Kicia

      Usuń
    2. [ On tam na końcu zasnął ;; Nie wiem czemu mi się to skasowało ;; No, ale nie chce mi się pisać, więc tylko mówię xDDD ♥
      + to zdjęcie w karcie <33333]

      Usuń
  48. [ Kiedyś też ci tak odpiszę! :3 ]

    Nie mam pojęcia w jakim momencie przymknąłem na tak długo powieki, by zasnąć. Mimo ciasnoty, hałasu telewizora i światła lamp, udało mi się wyciszyć na tyle, by zasnąć. Było mi ciepło pod kocem, dodatkowo ciało Makki także mnie ogrzewało, ale niestety nie na tyle jak zrobiłby to mój chłopak. Ona mnie nie obejmie, nie przyciśnie do swojego ciepłego torsu, nie będzie uspokajająco głaskać po plecach i włosach, nie będzie mnie cmokać w czółko. A mi tak bardzo tego brakowało. Od kilkunastu dni, gdy chodziłem spać sam, wyobrażałem sobie właśnie taką czułość jaką mnie obdarowywał. Tylko, że niestety nie zawsze to działało, dlatego też zdarzało się, że wracałem bardzo późno do domu, biorąc nadgodziny i zostając w biurze jak najdłużej się da, tylko dlatego, by po powrocie do domu być na tyle zmęczonym, żeby od razu położyć się do łóżka, nie myśląc o niczym innym. Jednak, zdarzało się, że i to nie skutkowało. Dzisiaj najbardziej właśnie na to liczyłem. Na to, że położymy się razem w łóżku, może pogadamy o głupotach, żartując i wtulając się w siebie, wymieniając się co chwila czułościami, by na końcu zasnąć wtulonym w najważniejszą dla mnie osobę. Jednak chciałem nie mieć żalu za dzisiejszy wieczór. Chciałem być wyrozumiały i przyjąć do wiadomości to, że to jest ten słabszy dzień, gdzie człowiek musi pobyć sam ze sobą, z własnymi myślami, z dala od innych. Jednak byłem egoistyczną księżniczką i trudno mi było ukryć swoje rozczarowanie czy smutek. Nie winiłem go, w końcu miał prawo do gorszego dnia.
    Przez sen poczułem ruch. Dosyć gwałtowny, przez co poruszyłem się niespokojnie, będąc już w fazie lekkiego snu, jednak nie obudziłem się do końca. W pewnym momencie poczułem dotyk na sobie i ruch oraz, co dla mnie najważniejsze, ostry zapach mieszanki tytoniu i perfum, które znałem, aż nazbyt dobrze. W końcu sam kupowałem je na urodziny mojego kochania. Podświadomie wyczułem przez to, że nic mi nie grozi, że jestem bezpieczny, przez co nie wykonałem żadnego ruchu, pozwalając mu zrobić, co tylko by chciał. Wydałem z siebie delikatnie mruknięcie, gdy poczułem pod sobą coś przyjemnie miękkiego, od razu przyjmując wygodną pozycje dla siebie, by móc dalej spać, oczekując, że ciepło w postaci ciała mojego partnera zaraz pojawi się obok mnie. Ku mojemu niezadowoleniu to ciepło zniknęło, a ja poruszyłem się niespokojnie, otwierając leniwie oczy. Zamrugałem powolnie, chcąc się wybudzić, ale dalej pozostawałem w tym przyjemnym, chodź dziwnym uczuciu. Wzrokiem szukałem jego sylwetki, aż w końcu dostrzegłem cień, który zmierza w kierunku drzwi, a ja nie chciałem by odchodził.
    - Hyung - mruknąłem cicho, prawie szeptem, przygladając mu się zapewne niemal jak szczeniak, który prosi odwiedzającego, by to właśnie jego wybrał, jego zabrał i obdarzył miłością. Wiedziałem, że to nie fair, ale byłem zaspany przez co jeszcze bardziej dziecinny niż zwykle.
    Gdy Junseo się odwrócił, zagryzłem wargę. Powoli schodziłem na jawę, przez co zdałem sobie sprawę, jak to wszystko wyglądało, a jego poczucie winy wymalowane na twarzy mnie dobiło. Nie chciałem, by zadręczał się tym, że mnie zawiódł, że mnie zostawił podczas gdy ja chciałem spędzić z nim wieczór. Przecież to zrozumiałe, gorszy dzień i brak ochoty na cokolwiek, ale on... zawsze stawiał mnie na pierwszym miejscu i byłem przekonany, że po zobaczeniu mnie na kanapie, pałał do siebie nienawiścią, że nie spełnił moich oczekiwań. A ja nie lubiłem, gdy miałem świadomość, że on czuł się źle z takiego powodu.
    Usiadłem na łóżku, niepewnie poruszając się, nie bardzo wiedząc, co mam właściwie zrobić, jak się zachować. Chciałem do niego podejść, wtulić się, rozebrać i mocno przytulić, by już mnie nie zostawiał, olewając fakt, że prawdopodobnie szedł do łazienki. Z drugiej strony uderzyło we mnie wspomnienie jego zirytowanego i znudzonego spojrzenia oraz rozdrażnionego tony głosu, gdy miziałem się do niego. Nie chciałem powtórki, wolałem poczekać na jego reakcję, bo byłem pewny, że nie umiałbym po prostu się odwrócić plecami i zasnąć jak gdyby nigdy nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. - Wykąpiesz się i przyjdziesz? - spytałem z większą nutą prośby niż pytania, ale... nie mogłem się powstrzymać, bardzo chciałem by tak było.
      Może gdyby ułożył się już obok, udałoby mi się polepszyć mu humor. Przytuliłbym go, cmoknął i zaczął nucić uspokajającą melodię. Nie zawsze to robiłem, ale może właśnie to by podziałało? chciałem mu ulżyć w tej złości, by się już więcej nie zamartwiał.

      Kicia

      Usuń
  49. Tego oto pięknego i w pizdu gorącego dnia, popierdalam z buta do szpitala w którym pracuje Junseo. Trzeba to gdzieś zapisać bo normalnie to bez auta i wcześniejszego wypicia za chuja bym nie ruszył dupy.
    Najgorsze jest to że mam wizytę kontrolną i to właśnie u tego idioty. Dodatkowo musi mi przepisać następną porcję leków bo mi się skończyły. Chuj że minął tydzień odkąd przepisał mi tamte, jestem na głodzie jestem rozdrażniony i potrzebuję towaru a on go ma! Jak nie to zostają tabletki co nie? Jakoś trzeba sobie radzić... Przed wyjściem patrzałem w lustro... wyglądam jak po ostrym chlaniu co najmniej przez dwa tygodnie, no trudno najwyżej jakieś dzieci podrą sobie ryj na mój widok.
    Wszedłem do szpitala głównym wejściem od razu kierując się do jego gabinetu. Typiara z recepcji chyba była nowa bo żadna stara za mną nie biega i nie drze mi się do ucha.
    -Proszę pana! Pan czeka, jest pan umówiony na wizytę?- Zapytała cała zdeterminowana w moją stronę. Spojrzałem na nią jak na kompletną idiotkę, którą z resztą była.
    Spojrzałem na nią z miną typu "A zajebał ci ktoś tak kiedyś?" Objąłem ją ramieniem a ta zdezorientowana się gapiła i nie wiedziała co ma robić.
    -Moja droga recepcjonistko, bardzo cię proszę spierdalaj za biurko i nie zatruwaj ludziom życia, dobrze?- Powiedziałem ze sztucznym uśmiechem a wtedy pojawiła się starsza babka po czterdziestce, no i to była moja prawilna pani od recepcji.
    -Wpuść go kochana, on tu często bywa i lepiej z nim nie zaczynać, najwyżej doktor Kwon się nim zajmie.- Powiedziała starsza i od razu ją zabrała, w końcu! Co za ulga!
    Znów więc się ruszyłem na moją małą wyprawę do jego gabinetu. Zapukałem i wlazłem do środka, akurat wypisywał receptę jakiejś babci i skierowania.
    -Siemka Jun, wypisz mi receptę.- Dodałem, przy okazji pośpieszając babsko. Usiadłem sobie na łóżku do badania i siedzę zadowolony z życia. Gdy w końcu kobieta wyszła i zamknęła drzwi dodałem szybko.
    -Sprzedaj mi działkę, proszę..- Długo tak nie wytrzymam, ja naprawdę jej już potrzebuję!

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  50. Byłem ogromnie szczęśliwy, gdy usłyszałem, że po wykąpaniu się mój chłopak do mnie wróci i będziemy mogli razem zasnąć. Tęskniłem za tym, bo ostatnio przez nasz ograniczony czas nie było możliwości na kładzenie się o tej samej porze. I dzisiaj, pomimo tego nieprzyjemnego przywitania, tego chłodnego wieczoru naprawdę chciałem choć odrobinkę mieć z jego obecności tutaj. Zdawałem sobie sprawę, że to bardzo egoistyczne, bo pokazał mi już, że nie miał ochoty na żadne pieszczoty, ale moja natura pieszczocha była za silna bym mógł z nią walczyć, a teraz gdy dodatkowo byłem zaspany i zmęczony, domagałem się czegokolwiek, jakiejkolwiek czułości z jego strony.
    Obserwowałem go spod przymrużonych, zaspanych i zamglonych sennością oczu, uśmiechając się od razu, gdy wplątał mi swoje palce we włosy. Wiedziałem jak bardzo uwielbiał to robić, a i mi sprawiało to sporą przyjemność, więc mruknąłem cichutko,prawie niesłyszalnie z aprobatą. Jednak to jego kolejny ruch był tym, który sprawił, że po prostu się rozpływałem. Te czułe, opiekuńcze i cudowne wargi, choć przesiąknięte smakiem tytoniu. Uwielbiałem je i to, że pomimo ich delikatności i troski, bywały bardzo władcze i nawet lekko brutalne. To nie tak, że kręciła mnie właśnie ta brutalność czy bycie uległą kicią, którą można przywiązać do łóżka. Znaczy, wydawało mi się to dosyć ciekawym doświadczeniem, ale wcale nie musiałem tego mieć, by być szczęśliwy i zadowolony z obecności Junseo. Kochałem i uwielbiałem w nim te sprzeczności, które w sobie miał. Był dla mnie idealnym mężczyzną, którego nawet nie mógłbym sobie wymarzyć. Oczywiście, że moje kochanie miało wady, każdy je ma, ale w miłości chodzi o ich akceptację, a ja uwielbiałem w nim wszystko i nic bym nie chciał zmieniać, bo na dłuższą metę miałbym kogoś wyidealizowanego, a nie idealnego mężczyznę, w którym się zakochałem, pierwszy raz przeciwstawiając się rodzicom i nie zgadzając się na ślub z jego siostrą.
    Gdy wyszedł, ułożyłem się na poduszkach, ale nie miałem zamiaru zasypiać. Chciałem na niego poczekać, by móc się wtulić i zrealizować swoją zachciankę odnoście przytulenia się do niego przed snem, a byłem pewien, że zrobiłbym to jak mały koala. Czas niestety okropnie mi się dłużył, a ja wpatrywałem się z wielkim oczekiwaniem w drzwi, jednak po dłuższej chwili postanowiłem popatrzyć w okno, z nadzieją, że czas upłynąłby mi szybciej. Przekręciłem się więc na drugi bok, czując naprawdę coraz to więsze znużenie i obawiałem się, że Junseo jednak zrezygnowałby z przyjścia tutaj, ale wtedy usłyszałem jego ciche kroki. Uśmiechnąłem się pod noskiem, czekając na to co zrobi i nie zawiodłem się na niczym. W jednej chwili, gdy mnie tak objął, mocno i pewnie, po całym moim ciele przebiegło przyjemne ciepło. Uśmiechnąłem się szeroko, wtulając się plecami w jego tors, przymykając oczka. Tak bardzo mi tego brakowało, że teraz czułem się cudownie, prawie zapominając o tym, dlaczego byłem smutny.
    - Mmmmm - mruknąłem zadowolony, kładąc sobie dłoń na tej jego, która przyjemnie gładziła mi mój brzuszek. Od razu na takie gesty się rozczulałem, pragnąc ich więcej i więcej. - Kochanie już dobrze - oznajmiłem, niechętnie obracając się do niego przodem. Wtuliłem się w niego, cmokając go w policzek i ponownie splątałem nasze nogi, masując go rączkami po torsie. - Masz zły dzień - zacząłem, a potem oparłem sobie czoło o jego podbródek, zaczynając cicho nucić, bo chciałem go wyciszyć i zapewnić, że wszystko jest w porządku, że nie mam mu niczego za złe i że bardzo go kocham.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Już ci mówiłam jak bardzo cię kocham za to zdjęcie? ♥]

    Mruknąłem z aprobatą, gdy ponownie mocno mnie objął, sprawiając, że po prostu czułem się teraz najlepiej, a wszystkie moje zmartwienia odchodziły na dalszy plan, bo liczył się tylko wyłącznie Junseo; jego bliskość, ciepło, zapach, mocny uścisk, który mówił mi jak bardzo ważny byłem dla niego i jak bardzo nie chciał mnie z tych objęć wypuszczać. Gdy byłem już naprawdę zmęczony i senny, zawsze robiłem się ogromną przylepą, która potrzebuje tylko i wyłącznie uwagi z czułościami. Dlatego, gdy czasem zdarzało się, że budziłem się sam w łóżku, dreptałem do gabinetu mojego kochania i nie zważając na tym jak bardzo był zajęty swoją pracą, siadałem mu na kolanach lub biurku, marudząc by poszedł ze mną spać. Bo w końcu, gdy już miałem go w domu, przy sobie, pragnąłem by to mi poświęcał swoją calutką uwagę, jednocześnie nie chcąc by przez wieczór, który spędzał ze mną, siedział po nocach i pracował. Jednak czasami moja zaborcza natura wygrywała ze mną i ciągnąłem go za rączkę do sypialni, ciesząc się ogromnie niczym dziecko. Tak było i w tej chwili. Nie liczyło się dla mnie to, że jeszcze kilka godzin temu czułem zawód spowodowany gorszym dniem mojego chłopaka. Czekałem na niego cały dzień, mając nadzieję, że on wróci w dobrym humorze, a gdy tak się nie stało, było mi po prostu przykro, ale nie mogłem mu tego powiedzieć i zapewne tego nie zrobię. Nie chciałem. Zawsze gdy byłem niezadowolony czy przygnębiony, Junseo robił wszystko by poprawić mi humor, a nie chciałem mysleć jak on by się czuł, gdybym powiedział mu, że to on jest przyczyną moich smutków. Zapewne podle, a ja nie chciałem, by chociażby przeszło mu to przez myśl. Byliśmy w związku, dosyć długim, więc trzeba było przyzwyczaić się do tego, że czasami druga osoba ma gorszy dzień. Oczywiście, mogłem go wypytywać o przyczyny, ale teraz... teraz to ja chciałem tulić się do niego, a potem zasnąć i obudzić się tak samo wtulony, może wcześniej przed nim, by móc podziwiać jego przystojną twarz. Tak po prostu.
    Nuciłem mu cicho, prawie do ucha, bo lubiłem to dla niego robić, choć zdarzało się to rzadko. Chyba częściej nazywałem go hyungiem. Jednak wyczuwałem, że gdy ja nuciłem mu piosenkę, on się wyciszał, uspokajał, a ja byłem szczęśliwy, że to właśnie dzieki mnie może skupić się na czymś innym, miałem nadzieję przyjemniejszym. W końcu od dziecka lubiłem śpiewać, zajmować się muzyką i moim największym marzeniem było zajmować się tym zawodowo, nie ważne jak, ale niestety. Rzeczywistość była okrutna, tym bardziej dla dzieciaka z rodziny jak moja; tradycyjnej z wieloma zasadami przekazywanymi sobie z pokolenia na pokolenie. Mogłem więc zapomnieć o spełnianiu własnych marzeń, będąc od dziecka szkolonym do zostania przyszłym prezesem. Doskonale pamiętam, że rodzice przez wiele lat wałkowali mi jakie to ważne bym poszedł w ślady ojca, że nie zorientowałem się kiedy stało się to moim celem.
    Umilkłem dopiero wtedy, gdy Junseo się odezwał. Schowałem głowę w zagłębieniu jego szyi, czując się zawstydzonym. Dokładnie tak jakby ojciec ganił mnie za zrobienie jakiegoś głupstwa, przez którym on mnie ostrzegał. Przecież Junseo powiedział, że mam na niego nie czekać i iść spać, ale ja i tak zrobiłem po swojemu.
    - Ale ja nie chciałem spać na kanapie - powiedziałem cicho, cmokając jego skórę. - Chciałem na ciebie poczekać i się z tobą położyć spać - burknąłem jak małe dziecko, przysuwając się bliżej, zmniejszając odległość między nami do zera.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  52. [ Ja je kocham mocno *_*]

    Może czasami byłem, aż nadto dzienny, ale wiedziałem, że Junseo nie będzie to przeszkadzać. On akceptował mnie takim jaki byłem; czasami wredny, pyskaty, dziecinny, humorzasty. Kochał mnie takiego jakim byłem i to dzięki niemu całkowicie nie stałem się taki jak mój ojciec; zimny, nieczuły, nastawiony tylko na swój własny cel, egotyczny. Gdybym spędzał czas wśród tych ludzi, nie mając odskoczni, byłem pewien, że właśnie taki bym się stał. Jednak ja miałem swój inny, przyjemny świat, w którym czekał na mnie Junseo, którego mogłem przytulić, przed którym mogłem się otworzyć i uciec od tego świata, w którym musiałem przebywać. On był moją odskocznią, której naprawdę wiele zawdzięczałem.
    Uśmiechnąłem się na jego słowa, odchylając lekko głowę. Zazwyczaj nie lubiłem, gdy nazywał mnie uroczym - wiedziałem, że czasami taki byłem i zdawałem sobie sprawę, że Junseo naprawdę to uwielbiał, co czasami skutkowało tym, że przy dobrym humorze tak właśnie się zachowywałem. No chyba, że czegoś chciałem... Wtedy tak, wykorzystywałem jego słabość do mojej osoby, ale nigdy nie prosiłem go o nic, co byłoby niewłaściwe.
    - Mhhhhm, tylko brakuje mi uszek i obróżki - zaśmiałem się cicho, gryząc go delikatnie w brodę.
    Następnie wziąłem głębszy oddech, uśmiechając się, czując żel pod prysznic mojego chłopaka, Mruknąłem na to, wtulając się w niego ponownie. Ponownie ułożyłem mu dłonie na torsie, gładząc go delikatnie, a nogę którą przerzucił sobie przez biodro, mocno zacisnąłem, uśmiechając się pod noskiem. Lubiłem, gdy był blisko...

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  53. [Też najbardziej lubię te postacie, które mają za sobą jakaś przeszłość, coś smutnego i problematycznego. Dlatego też ze względu na to, że lubię dowalać problemów moim postaciom przychodzę tutaj. Co powiesz na to, aby Hyun Jo znał tę odpowiednią formułkę? Mogłybyśmy stworzyć im jakiś problem. Początkowo Hyun mógłby po prostu od czasu do czasu przychodzić, bo po prostu lepiej by się czuł po odpowiedniej dawce, odpowiedniego leku. Z czasem jednak to byłoby za mało i zacząłby nachodzić pana doktora? Myślę, że ze względu na renomę rodziny pana doktora i fakt, że ojciec Hyuna był olimpijczykiem - to za czasów gdy zdobywał te złote medale - również był kimś ważnym, w końcu reprezentował odpowiednio ich ojczyznę. Więc, mogą się znać od dłuższego czasu przez co możemy im najzwyczajniej w świecie więcej, różnych sytuacji wymyślić :D]

    Hyun Jo

    OdpowiedzUsuń
  54. Leżałem chwilę w ciszy, relaksując się jego bliskością, zapachem i przyjemnymi ruchami dłoni na moich plecach. Mruczałem cichutko, chcąc mu pokazać jak bardzo mi się to wszystko podobało. Po tylu samotnych nocach i chłodzie w naszym związku, ta czułość była dla mnie jak najlepsza, wymarzona nagroda za cierpliwość i czekanie. A to było oczywiste, że nie szukałbym sobie nikogo innego. Kochałem go całym sobą, to z nim było mi najlepiej i to z nim chciałem sobie spędzić resztę życia. Fakt, wiedziałem, że jestem młody i osoby w moim wieku korzystają z życia; chodzą na imprezy, upijają się do nieprzytomności, sypiają z przypadkowymi osobami, ciągle zmieniają marzenia, pomysły. Nie wiem czy żałowałem tego, gdzie się znajduję, ale pewien byłem, że przy Junseo było mi najlepiej, tu było miejsce na Ziemi i nikt nie miał prawa mi go odbierać.
    Na jego słowa, podniosłem głowę, tak by móc spojrzeć się w jego oczy, czego potem pożałowałem, gdy poczułem jak rumieńce pokazują się na mojej twarzy. Jednak nie mogłem odwrócić wzroku, bo mój umysł zaczął sobie wyobrażać nieprzyzwoite rzeczy, zważając na nasze zmęczenie i późną porę. No, ale te słowa... zawsze byłem jego kicią; posłuszną i uległą, choć nie zawsze, bo lubiłem się z nim droczyć, zwodzić go, oczywiście na koniec być naprawdę potulnym. Podobało mu się to, był stuprocentowym dominantem, a i ja uwielbiałem to w nim, więc nie miałem najmniejszych powodów do narzekań. Jednak teraz jakieś światełko zabłysnęło mi w oczach; bo czy gdybym miał tą obróżkę, nie wyglądałbym bardziej jak kicia mająca swojego właściciela? Tylko jednego, jedynego, któremu była posłuszna i oddana? A to z kolei mogło mu się spodobać, a i dla mnie wydawało się fajne i nowe, a my tak naprawdę, bardzo rzadko eksperymentowaliśmy w tych sprawach. Nie przeszkadzało mi to, bo było mi z nim po prostu dobrze, ale skoro sam to zaproponował... Od razu w mojej głowie pojawiły się obrazy jego ze smyczką w ręku i mnie nagiego z obróżką, przez co gorąco bardziej uderzyło w moje poliki. Nie, to za dużo, a ja chyba mam zadatki na prawdziwego zboczeńca, ale.. Z drugiej strony, Junseo był dla mnie najważniejszy i uwielbiałem go zadowalać, na różne sposoby; robiąc mu kolację, bądź śniadanie, gdy tak naprawdę tego nie umiałem, siedzieć z nim wieczorami, masując jego plecy, towarzyszyć mu po ciężkim dniu w kąpieli, masując jego ciało, odciągając go jak mogłem od nieprzyjemnych spraw związanych z pracą, czasami nawet odwiedzać go w jego gabinecie, pokazując mu jak bardzo tęskniłem.
    Zagryzłem wargę, patrząc się na niego dużymi oczkami. Zdecydowanie za długo milczę.
    - Nie wiem czy mnie kręcą - przyznałem cicho, starając się jak najmniej poruszać. - Nigdy się nie bawiliśmy w takie rzeczy, a dobrze wiesz, że jesteś moim pierwszym - powiedziałem wolno, niepewnie, wręcz dukając, bt nie zabrzmiało to dziwnie, z wyrzutem czy też nie chciałem go urazić. Bo przecież, nie o to tutaj chodziło.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  55. [Och, to nie musi być całkowicie pozytywna relacja. Możemy im śmiało mieszać i komplikować. Hyunjo od czasu wypadku bardzo się zmienił i nie jest tak samo żywym i wesołym chłopcem, jakim był kiedyś. Wypadek umiejscowiłam sobie mniej więcej dwa lata - półtora roku wstecz. Więc nie wiem, jak to się ma do życiorysu Twojego pana. Jakby się nie wpasowało, można zrobić tak, że znają się przez swoich ojców. Ojciec Hyunjo jako olimpijczyk również mógł mieć różne urazy, którymi zajmował się najlepszy z lekarzy - ojciec Twojego pana ;)]

    Song Hyun Jo

    OdpowiedzUsuń
  56. Naprawdę, nigdy nie żałowałem tego, że Junseo jest moim pierwszym we wszystkich aspektach życia ludzkiego. Do dziś nie wiem, jakim cudem się w nim zakochałem, ani czemu on, wtedy student medycyny, wybrał na swojego partnera licealistę z zerowym pojęciem o świecie. Kiedyś, wydawało mi się, że taki mężczyzna jak on będzie wolał mieć przy sobie kogoś znacznie bardziej doświadczonego; kogoś kto nie będzie się rumienił na jego dotyk, kogoś kto jest wprawiony w sztuce pocałunku i nie będzie go gryzł w język przez przypadek, kogoś kto cały czerwony i zestresowany ściągał przed nim ubranie, gryząc swoje wargi, piszcząc na każdy nowy dotyk. Bo taki właśnie byłem, nieobyty, wystraszony, niedoświadczony i naprawdę dziwiłem się, że mnie chciał. W końcu odkąd tylko postanowiono, że miałem zaręczyć się z młodszą Kwon, nasze rodziny zaczęły spędzać dużo czasu razem, bym mógł poznać moją przyszłą żonę, ale ja chyba zawsze bardziej zwracałem uwagę na Junseo. Nie umiałem tego wytłumaczyć, ale bardzo go podziwiałem. Był sumienny, pracowity, z szacunkiem odnosił się do innych, trochę tajemniczy i teraz wiem, że z biegiem czasu się w nim zauroczyłem, ale nigdy nie sądziłem, że on mógłby to odwzajemnić. Do dziś pamiętam jak biło mi serce, gdy mnie pierwszy raz pocałował, nawet po takim czasie pamiętam z jaką delikatnością i czułością to zrobił. Nie mogłem sobie lepiej tego wyobrazić.
    Mruknąłem cicho na jego słowa, przenosząc dłoń na jego policzek, na którym pojawił się już delikatny zarost, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Uśmiechnąłem się delikatnie, masując kciukiem jego skórę.
    - Kochanie... chciałbyś mnie w takiej obróżce? - zapytałem cicho, zagryzając lekko wargę, bo może to byłby fajny prezent na naszą rocznicę? Skoro mu by się to podobało, ja mogłem spróbować, ewentualnie nie powtarzając tego drugi raz, gdyby nie przypadło to któremuś do gustu.
    Potem się zawiesiłem. Jedyne do czego się ograniczałem wcześniej to proszenie go, by przestał w trakcie stosunku się ze mną bawić, choć tak naprawdę bardzo mi się podobało to, co ze mną robił, bo rozpalanie mnie tak powolne sprawiało, że później czułem wszystko mocniej. I jedyną rzeczą, na którą narzekałem tak naprawdę, było to jak delikatnie robił to wszystko. Wiedziałem, że to z miłości, czułości, ale czasami czułem, że potrzebuję, a może nawet, że chcę zobaczyć jak to jest, gdy zamiast powolnego wsuwania się i powolnych ruchów na początku, od razu przechodzi się do szybszych ruchów przepełnionych namiętnością i frustracją z czekania. Jednak szanowałem to, że on nie chciał; przecież robił to tylko ze względu na mnie, bym rano mógł swobodnie wstać i funkcjonować.
    - Tak, wiem, że mogę o tym z tobą porozmawiać - powiedziałem cicho, cmokając go w usta.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  57. Mimowolnie się uśmiechnąłem na jego słowa, czując w sobie przyjemne ciepło, aż cicho mruknąłem. Lubiłem, gdy mnie komplementował, bo po prostu tego od zawsze potrzebowałem. W moim domu mogłem liczyć tylko na marne mogło być lepiej lub zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Nie słyszało się nic innego, moi rodzice nie byli zbyt wylewni, to raczej typowi bogacze; chłodni w obyciu, zapatrzeni tylko na swoje kariery i rozwój, ewentualnie na opinię innych ludzi, bo przecież rodzina Jeon musi być lepsza od każdej innej. Od dziecka mnie to denerwowało, ale nauczyłem się to akceptować. Tak zwyczajnie, w końcu rodziny się nie wybiera. Za to udał mi się mój partner, którego przedstawiałbym z dumą, gdybym tylko mógł.
    - Naprawdę? - Uśmiechnąłem się do niego, zastanawiając się chwilę. - Jak twój kotek ~ - dodałem, a potem wychyliłem się delikatnie, by móc go pocałować. - To... gdy będę gotowy to sobie taką kupię, dobrze? - spytałem słodko. W końcu skoro to miałby być prezent na naszą rocznicę, to nie chciałem, by on pomyślał o tym samym. A mówiąc te słowa mogłem byś spokojny o to. W końcu Junseo by na mnie nie naciskał, nigdy.
    Ziewnąłem, przeciągając się w jego ramionach przez chwilę, mrucząc jak kot, gdy moje mięśnie zaczęły się rozluźniać, a potem ponownie ułożyłem się wygodnie w jego objęciach.
    - Pocałuj mnie porządnie i możemy iść spać ~ -oznajmiłem jak prawdziwa księżniczka, przez cały czas przyjmując na twarzy uroczy wyraz.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  58. Nie mogłem się nie uśmiechnąć na jego zachowanie i to w jaki sposób mnie pocałował, więc gd tylko już jego usta znalazły się na moim czole, mruknąłem przeciągle, masując jego tors, pokazując mu tym samym, że w stu procentach kotek jest zadowolony. Nadal miałem przymknięte oczy, chcąc bardziej czuć, pozostawać w przyjemnym stanie, bo zawsze wprawiał mnie w niego za sprawą swoich sprawnych ust, które koiły mnie, uspokajały i odciągały od problemów. To wspaniałe uczucie, więc jak mogłem odmówić sobie tego wyciszenia przed snem? Nie mogłem.
    Po chwili poprawiłem się tak, by głową móc wtulić się w jego tors i objąłem go mocno jedną ręką, jakbym chciał się upewnić, że mi nigdzie nie ucieknie, że nie wróci do swoich papierów, przez które był zły. Chciałem go przy sobie, chciałem go widzieć po przebudzeniu, nawet jeśli to będzie w środku nocy, bo akurat przyśniłoby mi się coś niemiłego.
    - Dobranoc ~ - mruknąłem sennym tonem głosu. - Kocham cię - dodałem słodko, bo byłem już zmęczony, a wtedy po prostu chciałem być blisko niego i nic innego się nie liczyło.
    *
    Nasza rocznica zbliżała się wielkimi krokami, przez co byłem poddenerwowany, a dobiła mnie informacja, że miałbym jechać z moim tatą do Japonii, sprawdzić pracę naszej filii w owym kraju, a było ich sześć, z czego każdej trzeba by było poświęcić z cztery dni. Nie chciałem na tak długo opuszczać mojego kochania i to jeszcze w tak ważny dzień, bo w końcu piąta rocznica ma miejsce tylko raz. Chyba, że pamiętałbym dokładnie datę naszego pierwszego pocałunku, randki, seksu, kupienia wspólnego mieszkania, choć to ostatnie spokojnie mógłbym znaleźć w papierach. Jednak nie widziałem sensu, by swiętować akurat takie rzeczy. Najważniejsze, że miałem mój skarb przy sobie, że mnie kochał i sprawiał, że czułem się ogromnie wyjątkowy. To było chyba najlepsze, co mogło mnie spotkać, więc najważniejszą dla mnie datą była oczywiście data rozpoczęcia naszego związku, bo gdyby nie to, nie byłoby wszystkiego innego.
    Starałem się przygotować do tego jak najlepiej; kupiłem ciemną obróżkę, którą schowałem w specjalnym pudełeczku w mojej szafce, przygotowałem sobie staranie ubrania, by wyglądać dla niego jak najlepiej, poszedłem do fryzjera, by podciął moje zbyt długie włosy, a nawet wieczorem nasmarowałem się olejkiem i balsamem byleby moja skóra była miękka. Sam nie wiedziałem czy to już nie była przesada, ale chciałem być najlepszy w każdej możliwej dziedzinie i miałem nadzieję, że mi się to uda.
    Mruknąłem przeciągle, poruszając się na łóżku delikatnie, przeciągając się przy tym jak rasowy kotek. Zamlaskałem, przecierając zaspane oczka, a wtedy zauważyłem śpiącego jeszcze Junseo. Uśmiechnąłem się uroczo, kładąc się powolnie bym mógł mu się przyglądać; uwielbiałem jego spokojną, zanurzoną w błogości twarz, bo przecież gdyby nie czuł się przy mnie dobrze, nie spałby jak dziecko. Byłem szczęśliwy i zadowolony, a leżąc tak zastanawiałem się czy może nie zrobić mu śniadania do łóżka, ale wtedy stwierdziłem, że chcę poleżeć z nim, poprzytulać się leniwie, potem wstać, wziąć długą, relaksującą kąpiel lub też prysznic i razem zabrać się za przyrządzanie śniadania, choć istniały nikłe szanse, że zostanę bardziej dopuszczony, bo z moimi zdolnościami mogło zrobić się nieprzyjemnie, ale i samym patrzeniem na niego byłbym zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak po naprawdę długiej chwili zacząłem się niecierpliwić. Spojrzałem na zegar, który wskazywał kilka minut po dziewiątej, a ja chciałem calutki dzień spędzić dzisiaj w jego towarzystwie, więc nie mógł tak długo spać. Zerknąłem na niego i korzystając z faktu, że leżał prawie na plecach, delikatnie go pchnąłem, by opadł całym ciałem na materac, a potem usiadłem mu się okrakiem na biodrach, przyglądając mu się uważnie, ale nie wywołało to pożądanej reakcji. Sam nie wiem czy dalej spał, czy może droczył się ze mną i udawał, ale nie chciałem siedzieć bezczynnie, więc pochyliłem się nad nim, całując delikatnie, po chwili bawiąc się jego wargami; zaczepnie skubałem je zębami, ssałem, lizałem, cmokałem, chcąc by miał przyjemną pobudkę. W międzyczasie pochyliłem się nad nim całkowicie, opierając rączki na poduszce przy jego głowie, wplątując mu dłonie we włosy, delikatnie je masując. Co jakiś czas mruczałem lub warczałem zirytowany, oczekując tego, aż w końcu by się obudził lub przestał się zgrywać, ale... za to też go kochałem.

      Kicia

      Usuń
  59. [Przepraszam że tak długo <3 ]

    Grzecznie usiadłem, na łóżeczku do badania bez jakiejkolwiek dyskusji. Wolałem na razie go nie denerwować, bo jakby mi strzelił czy coś to by się dobrze nie skończyło. Tym bardziej że jestem w okropnym stanie. Może i źle zrobiłem że zużyłem tak szybko wszystkie tabletki, ale mimo wszystko było to silniejsze ode mnie. Chciałbym się wyleczyć z tego, ale po kilku latach ciągłego ciągu to już jest ciężko. Wiedziałem że Jun nie chętnie mi przepisze leki a tym bardziej następną działkę, ale coś zrobić muszę. Jestem chory to fakt, mimo wszystko już mnie to nie obchodzi czy padnę na ulicy i już mnie na tym świecie nie będzie. Tylko jeszcze jest Jimin i Changsoo... a ich nie chcę zostawiać samych.. Uważnie przyglądałem się mu gdy mnie badał. Tak patrząc z czasem to praktycznie nic się nie zmienił, dalej jest oschłym i poważnym skurwielem bez uczuć. Znam go od najmłodszych lat i chyba nigdy nie widziałem jak się uśmiecha, a tym bardziej żeby był miły dla mnie czy kogokolwiek w jego otoczeniu.
    Nawet z pacjentami jest krucho, ale trzeba mu przyznać że jest najlepszym lekarzem w okolicy i mu nikt nie dorówna! Nie ukrywam że się naburmuszyłem kiedy powiedział że wyglądam okropnie, nie moja wina! Dobra w sumie moja... Ehh beznadzieja jakaś...
    Spojrzałem na niego jak na debila, kiedy zadał mi swoje super trafne pytanie.
    -Normalnie... Nie miałem co wziąć to leki były najbliżej. - Odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic. Nie ukrywałem się przy nim z niczym, bo jakoś nie miałem do tego powodu.
    -Ostatnio te leki które mi przepisałeś nie uśmierzają bólu.. masz coś innego ?- Zapytałem, poprawiając koszulkę i uważnie na niego patrząc.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  60. Byłem raczej osobą, którą wyprowadzić z równowagi trudno nie było. Łatwo się denerwowałem, gdy nie dostawałem tego czego aktualnie chciałem, a teraz miałem wielką ochotę zobaczyć jak otwiera oczy, ale czułem, że jeszcze trochę zajmie, co denerwowało mnie niemiłosiernie. Naprawdę miałem ochotę z niego zejść i tupnąć nóżką, składając swoje dłonie na pierwsi, chcąc pokazać, że naprawdę nie miałem ochoty na takiego typu zabawy, ale wtedy poczułem pod swoimi wargami jego uśmiech, co od razu odgoniło ode mnie wszystkie negatywne emocje i sam delikatnie się uśmiechnąłem, mrucząc z aprobatą, gdy wsunął mi swoje dłonie we włosy. Wiedziałem, że to lubił, a i mnie sprawiało to przyjemność, bo taki gest był czuły i budził we mnie poczucie bezpieczeństwa. Nie mogłem się powstrzymać przed cichym mruczeniem, które miało na celu pokazać mu jak bardzo podobała mi się ta poranna, czuła pieszczota i zaznaczyć, że chciałem by trwała troszkę dłużej, bo jego usta i dłonie na łopatkach to naprawdę w połączeniu cudowny poranek.
    Odsunąłem się od niego, patrząc się na niego z uroczym uśmiechem, bo byłem bardzo zadowolony z faktu, że wreszcie udało mi się go dobudzić i teraz on spoglądał na mnie swoim zaspanym wzrokiem. Przyjemne.
    - Heeej ~ - mruknąłem zadowolony, poprawiając się, by siedzieć wygodniej. - Ja? Budzę cię - oznajmiłem, kładąc sobie dłonie na jego torsie, podtrzymując się przed upadkiem i po prostu mu się przyglądałem, co jakiś czas zagryzając wargę, bo miałem ochotę przeleżeć z nim w łózku cały dzień, ale czułem, że to nie będzie raczej możliwe, więc chciałem wykorzystać okazje.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  61. Miałem ochotę piszczeć ze szczęścia kiedy tak uśmiechnął się do mnie promiennie; no był ranek, a on zazwyczaj przypominał mi zombie kiedy zwlekał się z łóżka i od razu maszerował do kuchni by zrobić sobie kawy, a dopiero po jej wypiciu było można mówić o konkretnej rozmowie czy trzeźwym zachowaniu. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłem to w nim, bo to było po prostu słodkie i rozczulające jak leniwie dreptał po domu, przeczesując swoje włosy, które były w kompletnym nieładzie. Oczywistym było, że Jun był człowiekiem, mężczyzną, który nie chce być nazywany w uroczy sposób, bo to on musi dominować, ale dla mnie miłą odmianą było widzieć go takiego, a co dopiero takiego jak w tym momencie; zadowolonego, wypoczętego i uśmiechniętego. To po prostu poprawiło mi humor i dało mnóstwo radości.
    Mruknąłem cicho, a po chwili zachichotałem, gdy cmoknął mnie kilka razy w usta. Jako aprobatę, ponownie poruszyłem rączkami po jego torsie jak kot, który szykuje sobie legowisko.
    Zagryzłem delikatnie wargę, nie będąc pewnym czy on żartuje czy naprawdę zapomniał, więc chwilę się w niego wpatrywałem, ale potem ponownie uśmiechnąłem.
    - Chciałem zrobić coś miłego ~ - oznajmiłem jak dziecko. - Pójdziemy potem się kąpać? - spytałem z uśmiechem.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  62. Zmarszczyłem lekko nos, gdy oznajmił, że wolałby pierw zjeść śniadanie, a dopiero potem iść się wykąpać. Miałem nieco inne plany, ale skoro Junseo tak to sobie wyobrażał... z drugiej strony, przecież to żadna różnica czy pierw poszlibyśmy do kuchni czy łazienki, a jeśli szybciej zjedlibyśmy śniadanie to mielibyśmy więcej czasu, bo Jun zawsze pilnował bym nie siedział za długo, gdy woda już ostygła, a gdy go nie słuchałem - wyciągał mnie jak dzieciaka. Przyznaję, że czasami specjalnie siedziałem i czekałem, aż mu zaczęłoby się dłużyć, bo pomimo moich częstych narzekań, uwielbiałem jak otaczał mnie ochroną, swoim ciepłem, czułością i ogromną miłością. Może to przez fakt, że w dzieciństwie bardzo mało tego dostawałem, ale teraz mój chłopak radził sobie z tym znakomicie i wynagradzał mi wszystko.
    - A zaniesiesz swoją kocie? - mruknąłem zadowolony, uśmiechając się do niego słodko.
    Noszenie było też jedną z wielu rzeczy, której jednocześnie mnie irytowała, ale sprawiała, że czułem się kochany. Czasami gdy zdarzało mi się zasnąć na kanapie czy w fotelu, Junseo przenosił mnie. Czasami bywało tak, że robił to pomimo wcześniejszej kłótni czy sprzeczki, gdzie byłem na tyle drażliwy, że rola słodkiego chłopca, którym gdzieś w środku byłem, przeszkadzała mi i nie chciałem by on traktował mnie jak jakiegoś dzieciaka. Jednak z drugiej strony to było niezwykle kochane i urocze, ale nie powiedziałem mu tego wprost. Bywało tak, że często narzekałem, ale już po jakimś czasie sam domagałem się takich czułości, więc chyba mógłbym powiedzieć, że wiedział, jak bardzo to lubiłem.
    - Zrobisz to dla mnie kochanie? - Przesunąłem się delikatnie do przodu, pochylając się nad jego szyją, całując ją raz po raz, uśmiechając się przy tej czynności pod noskiem.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  63. Uśmiechnąłem się szeroko, będąc zadowolonym z tego faktu. Oplotłem go nogami w pasie, a rączkami za kark i niczym księżniczka pozwoliłem się nosić. W końcu był silny, a dodatkowo jak był tak blisko czułem się po prostu bezpiecznie i na swoim miejscu, więc ta chwila dla mnie przynosiła tylko i wyłącznie korzyści.
    Gdy się tak ode mnie odsunął, niezadowolony mruknąłem, łapiąc go za koszulkę obiema rączkami i przyjrzałem mu się z grymasem.
    - Na ciebie - zaśmiałem się, a grymas od razu zszedł z mojej twarzy, a pojawił się tam wesoły uśmiech. Pomachałem nogami, oplatając go nimi w pasie. - Pocałuj mnie, a potem możesz zrobić te dobre kanapeczki co ostatnio ~ - zakomunikowałem, posyłając mu uroczy wyraz twarzy.
    W końcu od rana mogłem liczyć tylko na drobne cmoknięcia, a ja byłem pod tym względem wybredny i potrzebowałem teraz czegoś więcej niż przelotne cmokniecie.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  64. To jak się przybliżył i zaczął mnie delikatnie gładzić po bokach, utwierdziło mnie w tym, że nie zapomniał on o naszym wyjątkowym dniu, co sprawiło, że miałem ochotę piszczeć i skakać ze szczęścia, ale na nic takiego nie mogłem sobie pozwolić. Mimo to zrobiło mi się okropnie ciepło; przyjemnie i dobrze, że wiedziałem, że nic mi nie mogło popsuć humoru. No chyba, że on by nie chciał się przyznać, że pamięta! Bo przecież ja wiedziałem, że wiedział!
    Mruknąłem w jego usta, poruszając się, gdy przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zacisnąłem mocniej uda na jego biodrach, poruszając nogami w górę i w dół. Zawsze czułem się przy nim najlepiej, wyjątkowo i cudownie, więc nawet nigdy nie myślałem o tym, jak całowałby ktokolwiek inny. Miałem swój ideał i nie chciałem nikogo innego, tak było najlepiej.
    Przesunąłem językiem po tym jego, domagając się dalszych pieszczot. Rozchyliłem szerzej usta, wycofując swój język i przejeżdżając nim po górnej wardze mojego kochania, ssąc ją po chwili, a potem znów złączyłem nasze usta, choć na krótko, bo zabrakło mu oddechu. Odsunąłem się od niego, uśmiechając się na ciche mlaśnięcie, przez co musiałem go cmoknąć jeszcze raz w usta.
    - Bardzo głodna - przytaknąłem, uśmiechając się do niego uroczo. - Powiedziałbym nawet, że kicia jest wygłodzona ~ - zachichotałem, po chwili zagryzając wargę.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  65. Kiwnąłem głową bo oczywistym było, że mi tego brakowało, nie upominałbym się o pietruszkę, a byłem już przyzwyczajony, że Junseo mnie rozpieszczał i nigdy nie skąpił mi czułości, no chyba że akurat był na mnie zły, ale wtedy tak czy siak po przejściu mojej złości, przytulałem się do niego, kiziając jak kicia, by tylko mnie przytulił i był przy mnie bliziutko, bo tego właśnie potrzebowałem najbardziej do szczęścia.
    - Nawet nie wiesz jak bardzo - jęknąłem, szarpiąc delikatnie za jego koszulkę, a potem przysunąłem go do siebie, cmokając jego usta. - A ty będziesz na śniadanie? Jak tak to poproszę dwie porcje - oznajmiałem, a potem odsunąłem się od niego i zacząłem się śmiać. - Zrobisz mi te swoje dobre kanapeczki? - Wydąłem dolną wargę, gdy już się uspokoiłem i zacząłem delikatnie masować jego ramionka, by być jeszcze bardziej uroczym, co przecież działało na niego prawie tak samo jak słowo hyung... a właśnie, dzisiaj jest nasza rocznica, więc chyba mógłbym mu sprawić taką przyjemność, skoro i tak mu tego skąpię. - Hyung... kicia bardzo je lubi ~ - mruknąłem słodkim głosikiem.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  66. [ Hejcia~ To ja, wpadam do tego pana po wątek ^^ ]

    Su

    OdpowiedzUsuń
  67. Widziałem ten błysk w oku, który oznaczać mógł tylko potwierdzenie, co do tego, że nazywaniem go hyungiem i przymilaniem się sprawiałem mu ogromną przyjemność. I o to też chodziło. On opiekował się, niańczył mnie i rozpieszczał przez cały czas wolny jaki mieliśmy dla siebie, a ja dzisiaj chciałem mu ładnie za to wszystko podziękować, mając nadzieję, że pozwoliłby mi trochę i jego osobą się zająć, choć jeszcze nie wiedziałem jaki sposób, ale wierzyłem, że coś odpowiedniego bym znalazł.
    Mruknąłem kiedy się ode mnie odsunął, ale mimo wszystko się uśmiechnąłem, bo uwielbiałem patrzyć na niego krzątającego się po kuchni. Był tak bardzo skupiony na wykonywanej czynności, a jego mięśnie delikatnie napinały się przy każdym ruchu, co też należało do bardzo przyjemnych widoków.
    Uśmiechnąłem się delikatnie i kiwnąłem głową, choć on tego nie wiedział. Cieszyłem się, że dostał dzień wolny, w końcu to wyjątkoy dzień i chciałem go spędzić z tylko z nim. Jednak dalej nie byłem pewny czy to zwykły przypadek czy też Junseo specjalnie poprosił szefa o wolne.
    - Tak - powiedziałem radośnie. - Więc skoro oboje mamy wolne to porobimy coś ciekawego? - spytałem i zeskoczyłem z blatu, podchodząc do niego. Owinąłem sobie rączki dookoła jego pasa, masując paluszkami jego brzuszek i zerknąłem na przygotowane kanapeczki. - Mmm pysznie ~ - mruknąłem, bo czułem jak bardzo głodny jestem.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  68. [Co powiesz na to, by zrobić z Junseo profesora naszej Shin? Będą razem robili obchody w szpitalu, ona się poduczy i może zawrą jakieś relacje.]

    OdpowiedzUsuń
  69. [Wybacz że dopiero teraz,ale zawsze muszę się psychicznie zebrać by ci odpisać xD]

    Westchnąłem z uśmiechem na twarzy, dobrze wiedziałem że zanim mi je da to dostanę ładną reprymendę, trochę mnie powyzywa i może coś mi się uda.
    Junseo był specyficznym, oschłym człowiekiem co zawsze wszystko utrudniało. Z moich wszystkich źródeł dowiedziałem się że jest możliwość iż z kimś kręci a tą osobą najprawdopodobniej jest chłopak. Nie znałem zbyt wielu szczegółów gdyż pan w białym kitlu nigdy mi nic o sobie nie mówił, a tym bardziej nie był wesoło nastawiony.
    W sumie nie było to w moim interesie by się nim interesować, lecz mimo wszystko jak na tyle lat znajomości dużo o nim nie wiedziałem.
    Ja to się normalnie dziwię że jest taką oazą spokoju! Jeszcze nigdy mi nie przyjebał, nawet nie szarpnął. Ewentualnie kończyło się na tym iż jestem "debilem" czy "idiotą". Był delikatną osobą i z tego co pamiętam to zawsze mi pomagał i się na swój sposób opiekował. Pilnował mnie, czy to z lekami czy z używkami, zawsze przypominał mi o wizytach. Mimo tego okropnego wyrazu mordy to jest dobrą osobą.
    Lekko się cofnąłem gdy spojrzał na mnie tym wzrokiem, w takich momentach to miałem do niego ogromny szacunek. Jakoś nie potrafiłem mu wtedy pyskować czy być chamskim, te spojrzenie zawsze mnie paraliżowało. Dobrze wiedziałem o tym że za dużo ich łykam, ale co ja mogę zrobić? Kurwa! Przecież jestem uzależniony, to nie jest takie łatwe na jakie się wydaje..
    -Dobrze wiesz o tym że nie potrafię już inaczej..- Mruknąłem z irytacją w głowię, chciałbym to zakończyć, ale jest mi ciężko..
    -Nie chcę tego, ale nie mam już innego wyboru, rozumiesz? Przepisz mi je i się zmywam.- Powiedziałem ostatecznie, wiem że w jego oczach jestem już przegrany, wiem że pewnie jest mu niedobrze na mój widok... Nie dziwię się bo sam nie potrafię spojrzeć w lustro.
    W tym samym momencie usłyszałem że ktoś do mnie dzwoni, wyjąłem telefon by sprawdzić czy to nie Changhoo.
    - Jimin.. - odruchowo wypowiedziałem jego imię i rozłączyłem się.
    Kurdę... lepszego momentu nie mógł wybrać, nie mógł bym z nim teraz rozmawiać. Schowałem telefon i zakryłem twarz dłońmi... Boże daj mi kurwa tą wytrwałość bo inaczej jebnę w kalendarz.. błagam, chociaż dla niego.

    Blond Laska

    OdpowiedzUsuń
  70. [Właściwie nie oczekuję niczego konkretnego, może Shin podejrzy potem jego relację z Ki Hyunem? Wiesz, życie na krawędzi]

    Shinyeong

    OdpowiedzUsuń
  71. [ Oke, to może Su przyjdzie do lekarza ponieważ na tańcach by sobię jakoś nogę nazwyrężyła i gdyby weszła do gabinetu Junseo to za pierwszym razem by jej nie poznał, ale gdy powiedziała by swoje nazwisko to by sobie ją przypomniał? ]

    Sumin

    OdpowiedzUsuń
  72. Byłem szczęśliwy, że mam go przy sobie, tym bardziej, że świadomość naszej wspólnej rocznicy kręciła mi się w głowie, jeszcze bardziej wszystko podnosiła do piedestału cudowności i wspaniałości, że nawet te kanapki wydawały mi się jakieś inne i o wiele, wiele lepsze! Byłem szczęśliwy jak małe dziecko, co na pewno było widoczne, ale przecież miałem wyraźny powód.
    Kiwnąłem tylko głową na jego słowa, posyłając mu słodki uśmiech, bo jak dla mnie moglibyśmy nawet przeleżeć ten dzień na kanapie i przed telewizorem, tylko żebyśmy byli razem i nic nam nie przerywało. Żaden telefon z pracy, rodzina... Chciałem go mieć przez te chociaż dwadzieścia cztery godziny dla siebie.
    Gdy tylko zasiadł na swoim miejscu, od razu się przy nim znalazłem, siadając mu na kolanach, cmokając go w czubek nosa, a potem porwałem jedną kanapeczkę i ugryzłem, uśmiechając się przez cały czas.
    Przełknąłem jedzenie i zerknąłem na niego.
    - Pyszna... - powiedziałem zadowolony, nachylając się nad nim i łącząc na chwilę nasze wargi, bo nie mogłem się jakoś nim dzisiaj nacieszyć. Za mocno go chyba kochałem, by tak po prostu w dzień rocznicy, gdy wreszcie miałem go dla siebie po długim czasie mijania się, usiąść gdzieś z boku, tak bardzo daleko. - Mhm, tu też smacznie - zachichotałem i ponownie go cmoknąłem.
    Chwilę później wziąłem kolejnego gryza, podsuwając mu pod usta kanapkę, z zamiarem nakarmienia go. No cóż... skoro już siedziałem mu na kolanach, tak blisko to chciałem jakoś z tego skorzystać.

    Kicia

    OdpowiedzUsuń
  73. Bałem się i to cholernie bardzo. Nie chciałem by on to zauważył, ale chyba słabo mi wychodziło ukrywanie tego. Jimin w każdej chwili mógł się czegoś o mnie dowiedzieć, w każdej cholernej chwili mogły się pojawić jakieś zjeby które by chciały działka on mógłby to zobaczyć. Żyłem w ciągłym strachu przed tym że dowie się o tym jak bardzo okropnym człowiekiem jestem. Nie dość że mógł mnie zostawić bo obracałem się w złym towarzystwie to jeszcze jakby się dowiedział o tym że jestem uzależniony od tego gówna, dodatkowo że jestem poważnie chory... to albo by mnie wyśmiał albo zwyzywał i zostawił. Ewentualnie wszystkie opcje na raz! Dobrze że miałem jeszcze Junseo który jako tako od razu nigdy mnie nie skreślał. Co prawda brakowało mu już pewnie do mnie cierpliwości, ale mimo wszystko zawsze dawał mi jakoś odczuć że się martwi. Może nie było to takie martwienie się jak u innych ludzi ale mimo wszystko to zawsze sprawiało że miałem tą świadomość że chociaż dla jednej osoby nie jestem obojętny.
    Podniosłem ze zdziwieniem głowę na jego słowa.
    Zmienić się? Ale przecież tyle razy próbowałem i nic mi to nie dawało. Przecież robiłem to dla mojego brata, a tak naprawdę tylko się pogorszyło.
    Zależało mi na Jiminie i to cholernie bardzo, chciałem by między nami było dobrze a ja przy okazji nie dostał gdzieś jakiegoś ataku i padł przy nim.
    -No chcę..- Mruknąłem cicho.
    -Ale co jeżeli ja z tym skończę a on się o tym dowie że to brałem, co wtedy mam robić?-Pierwszy raz poprosiłem mojego doktorka o poradę. Rzadko to się zdarza, więc wolałbym by nie stało się jakąś rutyną bo wyjdę na jakąś cipe i tyle w temacie.
    -Co ty byś zrobił prócz tego na moim miejscu?- Dodałem patrząc mu prosto w oczy co też do łatwych nie należało. Jun miał takie spojrzenie przez które jak na nie patrzałem to myślałem że mnie rozpierdoli od środka. Chociaż tym chciałem mu udowodnić że chcę się zmienić i jestem śmiertelnie poważny. Chciałem by potraktował mnie w tym momencie na poważnie.

    Sugusiek

    OdpowiedzUsuń