tablica informacyjna

- Zapraszamy do zapisów! -
- Szablon zawdzięczamy cudownej Emergency z PG! Bardzo dziękujemy!-


niedziela, 21 lutego 2016

bleeding trapdoor


he thinks that faith might be dead


nothing kills a man faster than his own head

KIM TAEHYUNG; 30.12.94, Daegu; przypadkowy model.

Jako dzieciak miał swoje ciche marzenia, które zatrzymywał tylko dla siebie. Żyły one w jego główce, w jego wyimaginowanym świecie, który sprawiał że na jego twarzyczce cały czas gościł uśmiech. Był wesołym i radosnym dzieckiem, pełnym energii, uwielbiającym zwierzęta, słodycze, przytulanie się, stolicę, do której się przeprowadził z rodziną, oraz swoją młodszą siostrę; pięciolatek, którego wszędzie było pełno żył w nim jednak trochę za długo, bo nawet w wieku nastoletnim nie stracił dziecinnego zachowania, dziecinnej ciekawości, dziecinnego zadowolenia z najdrobniejszych rzeczy, co było przede wszystkim widoczne w jego dużych, czekoladowych, świecących się oczkach. Był wręcz naiwny, boleśnie niewinny, mocno wierzący w dobro istniejące w każdym człowieku - nawet w znajomych ze szkoły, którzy przez długi czas go gnębili. Wiele osób go za takie zachowanie karciło, wykorzystywało jego dobroć, sprawiało mu przykrość, ale on się nie zmienił. Rodzice próbowali przywołać go do porządku, stosując kary i odbywając z nim długie pogawędki, ale to nic nie dało. Będąc po prostu sobą, Taehyung zyskał sporo siniaków i obrażeń psychicznych, ale przede wszystkim paru dobrych przyjaciół, pełne zaufanie siostry oraz sympatię swojej pierwszej miłostki.

Jednak żadna bajka nie trwa wiecznie. Pewnego dnia trzeba się obudzić i stanąć twarzą w twarz z okrutną rzeczywistością. Dla niego była to dorosłość: przerażająca, okropna, zbyt okrutna dla kogoś tak delikatnego, kruchego i wrażliwego. Rzeczywistość wymagała od niego podjęcia decyzji; nie chciał niczego stracić, a jednak musiał pogodzić się z tym, że nie mógł wszystkiego zatrzymać. Musiał stawić czoło nowym odpowiedzialnościom, w czym nie pomagał mu ani jego dziecinny, zbyt miły, pokorny i posłuszny charakter, ani nierealnie pozytywne nastawienie do świata. Wiele razy płakał w poduszkę słuchając tego, jak mówiono mu że powinien dorosnąć, wziąć się w garść i zmienić coś w sobie, bo inaczej niczego nie osiągnąłby w życiu. Wiele razy pomyślał o tym, aby spełnić swoje ciche marzenie, jednak strach zaciskał mu gardło i wmawiał, że nie dałby rady. Krucha psychika po raz kolejny z wielu dała o sobie znać.

Czasami życiowe zmiany przychodzą kompletnie niezapowiedzianie: zarówno te złe, jak i te dobre. On spotkał swoją kompletnie przypadkowo, czekając na ulicy na taksówkę, która zabrałaby go razem z jego siostrą i dziewczyną do parku rozrywki. Mężczyzna który go zauważył zwrócił uwagę na jego ubiór, twarz, sylwetkę i po prostu podszedł, miło się uśmiechnął, przedstawił, uścisnął mu dłoń, skomplementował go. Był miły, z klasą, znał się na tym, co robił, a chłopak mu ślepo zaufał. Biznesmen umówił się z nim, zrobił mu parę zdjęć, wysłał odpowiednim osobom. Miesiąc później, Taehyung miał pracę i podskakiwał z tego powodu z radości. Odstawił na bok na chwilę swoje marzenie obiecując sobie, że wróciłby do niego później, przy większej możliwości, większej pewności siebie, gdy już dałby o sobie znać w wielkim świecie fleszy. Wszyscy cieszyli się razem z nim, rodzice wreszcie byli z niego zadowoleni, wszystko wydawało się idealne. Trema była okropna, ale wszyscy wychwalali go i przekonywali, że poradziłby sobie, że prędko przyzwyczaiłby się do wszystkiego.

W życiu nigdy nic nie jest tylko białe, lub tylko czarne. Prędko świat modelingu okazał się sporo różnić zarówno od tego, co Taehyung sobie wyobrażał, jak i od tego, co mu opowiedziano. Menedżer pokochał jego twarz, ale twierdził że to nie mogło wystarczyć, bo wielu było takich jak on. Chłopak musiał zacząć uważać na swoją sylwetkę mimo tego, że nigdy nie miał z nią problemów, trzymać się ścisłych diet, poświęcać więcej czasu na formalne spotkania, niż w rzeczywistości chciałby, zaniedbywać rodzinę i przyjaciół. A z czasem dodały się do tego inne, mniej przyjemne obowiązki. Mężczyzna, który zobaczył go na ulicy i go do siebie przygarnął okazał się nie być taki miły, na jakiego wyglądał. Dziecinny charakter chłopaka nie umknął jego uwadze, tak samo jak jego kruchość; łatwo było go zastraszyć, a wykorzystywanie go do własnych celów było nadmiar kuszące. Mężczyzna zaczął podnosić na niego głos, wpajać, że poza modelingiem nigdzie nie zaszedłby w życiu, bo poza ładną twarzyczką nie ma nic, więc tym bardziej powinien odwdzięczać się mu za taką szansę i bardziej się starać. Taehyung zakluczył szufladę, do której wrzucił swoje marzenie o karierze wokalisty i z obrzydzeniem zaczął sypiać ze swoimi dawcami pracy tak, jak mu to zostało wskazane. Nie chciał nic stracić, a stracił swoje ciche marzenie oraz, przede wszystkim, godność.

Od zawsze mu mówiono, że ma wiele wad, ale przynajmniej szybko się uczy. Wie kiedy pochylić z pokorą głowę i siedzieć cicho. Potrafi wyciągać wnioski z kłótni czy oskarżeń i dostosowywać się do nich. Więc Taehyung się nauczył. Nauczył się, że poza swoim ciałem i ładną buźką nie ma nic wartościowego. Że dla innych nic się nie liczy, tylko jego wygląd. Nauczył się być pociągający i uwodzicielski, słodko niewinny i zachęcający także w łóżku, wszystko w odpowiednich momentach. Wie jak spojrzeć w obiektyw tak, aby wszystkim zrobiło się gorąco, a także jak uroczo się uśmiechnąć jakby nic się w nim nie zmieniło, jakby wciąż był tym dawnym sobą. Dostosował się. Zmienił. Dorósł. Niby ma te same duże, czekoladowe, świecące się oczka co kiedyś, ale nie widać już w nich tego samego zagubienia. Jak mu mówiono, przyzwyczaił się do wszystkiego. Do obcego dotyku na swoim ciele, do psychicznego znęcania się nad nim od strony menadżera, do ludzi którzy chcą tylko jego ciała, a nie jego wnętrza. Wizyty w łóżkach obcych osób stały się jedynie kolejnym obowiązkiem i chociaż na co dzień musi udawać że wszystko jest w porządku, brzydzi się samego siebie. Ale do obrzydzenia też się przyzwyczaił.

Wygasł, zastygł, zmienił się nie do poznania. Wmówił sobie, że teraz pora na prawdziwą pracę i że od teraz ma być tylko lepszy, każdego dnia. Zimny, odległy, profesjonalny, wręcz irytująco opanowany, twardy, zadbany, zawsze ładnie wyglądający. Podobno znieczulony na wszystko, a przynajmniej taką część siebie pokazuje bo zrozumiał, że wtedy trudniej go złamać. Dusi w sobie to, kim jest naprawdę z wrodzoną łatwością; wypływa to wszystko z niego dopiero wtedy, gdy pod koniec dnia jest sam i tylko poduszka może przyjąć jego łzy, a śpiewa już tylko pod prysznicem. Kiedy może odpręża się w towarzystwie napoi alkoholowych, a gdy przesadzi nie panuje nad emocjami, w szczególności nad złością. Tylko na dwóch osobach zależy mu najbardziej i dla nich jest w stanie za każdym razem powrócić do bycia tym prawdziwym sobą, bo nie chce je skrzywdzić ani zawieść. Więc regularnie spotyka się z młodszą, dziewiętnastoletnią siostrą, nosi ją na barana jakby wszystko było w porządku i wciąż zabiera na coraz to droższe i bardziej wyrafinowane randki swoją dziewczynę bo wreszcie może sobie na to pozwolić, chociaż po trzech latach jego uczucie do niej wygasło, a on odkrył w sobie pociąg do tej samej płci, ale wciąż mu na niej zależy i chce jej dać wszystko co najlepsze. Podobno dobry tylko w łóżku i przed obiektywem, gdzie przyjmuje tysiąc różnych twarzy, a żadna z nich nie jest tym starym Tae. Jego ciało to jego pieniądz, czasami ozdobione nieciekawymi siniakami, a przez zmęczenie, stres i diety zdarza mu się zasłabnąć. Chciał dobrze, ale gdzieś po drodze się zgubił i pytając o pomoc, zaufał złej osobie.

Piękny jak rzeźba grecka i tak samo zimny. Nosi ciężar na sercu, który równa się marmurowi, z którego jest zrobiony.

_______________
twenty one pilots - trapdoor

123 komentarze :

  1. [ ♥♥♥ To ja przychodzę do ciebie z wątkiem, ty wiesz <3 Jeeeju jak ja uwielbiam twojego Tae, ale tak bardzo różni się od mojego Bubu ;; Trzeba będzie się przyzwyczaić, co nie? ~
    Wielu wątków, jeden na pewno ze mną, a co! xDD]

    Jimin

    OdpowiedzUsuń
  2. [Aż mi łezki poleciały ;-; Biedny Taeś ;-; Chcę wąteczku:3 Mam nawet lekki zarys tego co byśmy mogły zrobić, więc na mailu się odezwę:3 Biedne to nasze Bubu, jakoś trzeba się teraz przyzwyczaić]

    Sugusiek <3

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ayo~ Miło cię znowu widzieć! Na UA się nie udało, ale może tu coś wykombinujemy? Bo ja na prawdę bardzo chcę xd]

    DaeHyun

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidziłem każdego weekendu. Ten czas był dla mnie jednym z gorszych, ponieważ musiałem usunąć gdzieś daleko swoją naturę i charakter, udając kogoś kim nie jestem, nie będę i nie chcę się stać. W tej drugiej pracy musiałem się podobać, podniecać innych swoimi ruchami, gestami, mimiką. Musiałem być pewny tego co robię by dostać do ręki gotówkę. Mimo, że najczęściej musiałem chodzić tam tylko dwa razy - czasami dochodziła jeszcze niedzielna noc. Trzy dni w miejscu takim jak to i byłem wypompowany z życia. Czułem się jakbym miał paść, a najgorsze było uczucie bycia brudnym. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co bym czuł gdybym musiał oddawać innym swoje ciało.
    Jednak pocieszało mnie to, że kolejne pięć dni spędzę z jedną z najbardziej uroczych osób świata. Soohae, moja podopieczna była jedną z najbardziej kochanych osób jakie mogłem poznać, pomimo że miała tylko sześć lat. Dogadywaliśmy się świetnie i uwielbiałem się nią zajmować. Pani Lee, jej babcia, często mi powtarzała, że byłbym wspaniałym ojcem. Może i tak, ale zdecydowanie stało mi ku temu coś na drodze. Poza tym, Soohae to małe słoneczko, które nie marudziło kiedy po raz setny wybieraliśmy się do zoo, na plac zabaw czy graliśmy w te same gry. Spędzanie z nią oraz z panią Lee kilku godzin dziennie odprężało mnie i poprawiało nastój po zepsutym weekendzie.
    Tego dnia zasiedziałem się zbyt długo, ale naprawdę za szybko czas mi leciał w towarzystwie tych dwóch osób. Wspólne popijanie herbaty i granie w shogi ze starszą Lee, podczas gdy sześciolatka smacznie spała na moich kolanach to było naprawdę coś czego nie chciałem przerywać, jednak niestety musiałem w końcu iść do domu.
    Uśmiechając się do siebie, opatulony szedłem sobie do domu, kiedy to zauważyłem z daleka stojącą przy ścianie postać. Jestem raczej z tych, co kochają i pomagają wszystkim, więc od razu ruszyłem mu z pomocą, ale kiedy tylko podszedłem do tej osoby, ta osunęła się na ziemię. Zdążyłem go, jak się okazało, złapać. Uklęknąłem, kładąc sobie jego głowę na swoich kolanach. Przestraszyłem się okropnie, rozglądając w poszukiwaniu pomocy, ale nikogo nie było. Przełknąłem ślinę i zacząłem delikatnie uderzać chłopaka po policzkach.
    - Um, proszę pana... - zacząłem cichutko, mając nadzieję, że się ocknie.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Eeeeej, a co ty na to, żeby się tak śmiesznie porobiło, że Dae wracałby właśnie ze szpitala po comiesięcznej inhalacji no i tak by sobie trochę nucił po drodze i przechodziłby obok studia fotograficznego, gdzie TaeTae miałby sesję no i tam by zajrzał na chwilę, przez okno, czy jakoś i ktoś by go tam zauważył i stwierdził, że jakimś cudem Dae jest podobny do Tae i koniecznie muszą mieć razem zdjęcia. No i ten szef Tae po tej sesji chciałby zaproponować mu taką pracę jak Taehyungowi na początku, u know~
    Co myślisz?]

    DaeHyun

    OdpowiedzUsuń
  7. [Eee! Gdzie dwa wątki za dużo, skąd! Tylko, że ja nic pomysłu na razie nie mam, poza kolejną wspólną sesją, a to trochę monotonne by było xD
    No i Markie-pooh <3 Dragons go nie lubi, myślałam, że wszyscy go znielubią xd haha a ja tak go kocham <333 ]

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  8. Czułem jak zaczynam cały drżeć. Bałem się, że jemu mogłoby się coś stać i to jeszcze kiedy ja byłem blisko. Nie mogło tak być. Nie znałem go, ale czułbym się winny do końca życia, że pozwoliłem na coś takiego. Chciałem już krzyczeć o pomoc, kiedy nieznajomy otworzył oczy. Kamień spadł mi z serca, pozwoliłem sobie na wypuszczenie ciężkiego powierza, które się we mnie nagromadziło. Może nie było z nim, aż tak tragicznie skoro się obudził? Lekarzem nie jestem, ale chyba to też bardzo źle, że stracił tą przytomność. A ja po prostu już taki byłem. Martwiłem się o innych, nawet o nieznajomych. Tym bardziej że padł mi prawie pod domem!
    - Jest pan strasznie blady - stwierdziłem. - Może zadzwonię po pomoc? To naprawdę niepokojące, że upadł pan tak nagle - oznajmiłem niepewnie.
    Może i chciałem mu pomóc, ale widziałem, że chyba nie jest z tych, którzy chętnie by przyjęli pomoc moją, a co dopiero lekarzy. Westchnąłem cichutko. Nie mogłem mu pozwolić wracać w takim stanie, nawet jeśli go nie znałem... Mógłby przewrócić się na przejściu dla pieszych i co wtedy? Każdy wie co! Okropieństwo!

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  9. [Pffft xd Tryb ninja made my day~
    No dobra, dobra, to ja zacznę, skoro i tak nudzi mi się jak nie mogę ;;]

    Dlaczego bycie miłym jest tak cholernie trudne? Chyba mi się odechciewa, nie mam siły. Po co być grzecznym, uważnie słuchać, odpowiadać na czas, a nie pół godziny później? I tak zawsze po tym wyskakują z tekstem "Alex, nie udawaj miłego, bo jesteś przerażający"...
    Nie, no jak znowu się poddam, to ta mała pinda będzie miała kolejny powód do wyśmiewania mnie. Nie mogę sobie na to pozwolić.
    Przykleiłem na lodówkę w dormie kartkę z napisem "Jak nie wrócę za dwa tygodnie, to dzwońcie na policję. - Alex". Ubrałem w miarę zwyczajne ciuchy, takie w których jeszcze fani mnie nie widzieli, założyłem maskę na usta i ruszyłem w miasto.
    Większość czasu łaziłem bez celu, rozmyślając nad sensem swojego istnienia. Kupiłem po drodze jakiegoś energetyka i dalej się włóczyłem. Chodziłem pomiędzy ludźmi, a oni nie piszczeli na mój widok, ani nawet nie zwracali na mnie kompletnie uwagi, jakbym był jednym z tysięcy zwykłych mieszkańców Seulu.To odpręża. Czuję się wtedy jakbym był normalnym Yien'em, Chińczykiem z Ameryki, a nie sławnym Alex'em, liderem Alfy, jednego z najbardziej popularnych zespołów. Bycie niewidzialnym jet dobre. Podoba mi się to, ale na szczęście zawsze mogę wrócić na górę i poświęcić innym po oczach. To też jest całkiem niezłe.
    Gdzieś około wieczornej pory, wszedłem na ulicę, przy której stały same sklepy odzieżowe i obuwnicze, począwszy od tych słabo znanych do najbardziej popularnych marek. Zajrzałem do Nike i obrzuciłem wzrokiem kilka półek. W końcu zatrzymałem się przy jednej parze butów. Były inne. Nie wiem na czym polegała ta wyjątkowość, ale spodobały mi się i postanowiłem je kupić. Niestety nie mogłem znaleźć odpowiedniego rozmiaru, dlatego wziąłem jednego buta w rękę i podszedłem do dziewczyny, która teoretycznie powinna pomagać klientom.
    - Jogi, czy macie z tego większe rozmiary? - zapytałem, pokazując jej buta. Wzięła go do ręki i obejrzała.
    - Ach, tak, myślę, że mamy jeszcze w magazynie... - kiedy popatrzyła mi w oczy, najpierw zmrużyła swoje, potem otworzyła je szeroko, a ja poczułem, że zaczyna mnie boleć brzuch.
    - Czy pan to przypadkiem nie--
    - Ani, coś się pani pomyliło.
    - Aniya, to na prawdę ty... - uśmiechnęła się szeroko, a ja wziąłem głęboki wdech.
    - Macie ten rozmiar czy nie? - zapytałem, zniecierpliwiony. Powoli zaczynało mi się robić gorąco.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  10. Na jego chłodny i oschły ton przeszły mnie dreszcze, a jak wbił we mnie swój wzrok to miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Nigdy nie wiedziałem jak mam się zachować kiedy się na mnie patrzono w taki sposób jak robił to mężczyzna przede mną. Zacisnąłem więc pięści na materialne swoich spodni, oddychając głębiej by przypadkiem się nie zarumienić. Nie zniosłem jego spojrzenia i finalnie obróciłem wzrok w inną stronę, spoglądając się na rower sąsiada. Doprawdy, cudowny obiekt zainteresować.
    - Jeśli zostanie pan na zewnątrz to się przeziębi - stwierdziłem, biorąc się na odwagę i rozglądając dookoła by na końcu spojrzeć na niego.
    Ponownie poczułem się dziwnie. Jego charakter mnie troszkę zbił z tropu. Chciałem być miły, pomóc mu jakoś by nie dopuścić by stało się coś gorszego. Zazwyczaj inni reagowali przyjemnymi uśmiechami, podziękowaniem i ewentualnie małą pogawędką. Na przykład taka starsza pani, której pomogłem pod górkę wnieść ciężką torbę. Miły gest, a ona zareagowała równie miło. A teraz nie mogłem na nic takiego liczyć. Był zimny, oschły i gburowaty. Zupełnie jakbym popełnił przestępstwo w momencie kiedy do niego podbiegłem.Nie ukrywam, zrobiło mi się najzwyczajniej przykro. Chciałem dobrze.
    - Niech mnie pan źle nie zrozumie, ale... - Zagryzłem nerwowo wargę, bojąc się, że jeśli dokończę zdanie to polecą w moim kierunku obelgi i wyzwiska. - Powinien pan napić się chociaż wody i odpocząć w ciepłym. Jeśliby pan chciał, mieszkam dwa domu dalej - oznajmiłem niepewnie, wskazując paluszkiem umalowany na biało, malutki czterorodzinny blok.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Jakiś głupi się robię zawsze po inhalacji, jakby mi przez tą rurkę jakieś mielegalnie ziółka przepuszczali. Wracałem ze szpitala, w ogóle na piechotę zamiast pojechać autobisem - to już jest niezłe, a dopiero początek. Nuciłem sobie pod nosem nową piosenkę Alfa i cały czas się uśmiechałem. Jeszcze brakowało, żebym porwał jakąś staruszkę do tańca, normalnie paranoja. I jeszcze żebym dotarł do domu, to pół biedy by było. Ale nie, dzisiaj jetem sześciolatkiem i musiałem wetknąć nos tam, gdzie nie powinienem! "Głupi debil".
    Drzwi jakiegoś lokalu były uchylone, a ze środka dobiegały odgłosy aoaratu, przynajmniej tak zgadywałem. Okazało się, że faktycznie, w środku miała miejsce jakaś sesja zdjęciowa, więc po cichu wszedłem i stanąłem pod ścianą, przyglądając się owemu zajściu.
    Chłopak, stojący na białym tle miał na sobie... praktycznie nic? Poza tym takim futerkiem. Wydało mi się to takie dziwne, że wygiąłem brwi w górę, przyglądając się mu bezmyślnie.
    Nagle ktoś do mnie podszedł, a ja najpierw się wzdrygnąłem, a potem na jego prośbę, zamrugałem szybciej.
    - Nae? - zapytałem, dziwiąc się, do czego ja mógłbym się tu przydać. - Nae... - mruknąłem i mimo wątpliwości podszedłem do mężczyzny. Wyglądał elegancko, musiał byc ważny...

    DaeHyun

    OdpowiedzUsuń
  12. [Dziękuję za miłe powitanie :D
    Tae wydaje się być taką tajemniczą osobą i to jest super, dlatego koniecznie chcę wątek!^^
    Masz może jakieś ciekawe pomysły?]

    Nayeon

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo nie chciałem teraz żadnych kłopotów. Nigdy ich nie chciałem, ale ten moment jet najgorszy z możliwych. Skandal przed powrotem zupełnie wszystko by zaprzepaścił. Z resztą jeszcze nigdy w życiu nie dorobiłem się skandalu i na prawdę nie mam aspiracji na ubarwienie swojego życia o ten aspekt. Nawet nie wiem, co miałbym tey robić. Niby mieliśmy wykłady na temat skandali, ale ich tematyka opierała się głównie na tym, jak ich unikać, a nie, co robić w razie 'w'. I taka nauka pomogła mi kilka razy wyjść z sytuacji w której fan rozpoznaje mnie na ulicy, albo atakuje na lotnisku... Ja pierdo-- ekhm.. Jak nakrzyczę na fankę, to mnie zjedzą w TV, tak samo jak było z tym całym "uciekającm idolem", Shiwoo-shi. Nah, nie chcę takich doświadczeń.
    - To na prawdę pan, Alex z Alfy, prawda? - zapytała z iskierkami w tych przerażających at the moment ślepiach. W pewnym momencie ktoś zderzył się z nią plecami. Jakiś chłopak, też w masce. Ja go nie poznałem, widać nie jestem tak wyedukowany, jak ta cudowna pani pracowniczka, która od razu dojrzała w nim znajomą twarz.
    - Wie pani co, to ja wrócę innym razem. - posłałe, jej lekki uśmiech, którego nie mogła zobaczyć, bo przecież mam zakryte usta i obróciłem się na pięcie, od razu napotykając dwie inne dziewczyny, oczu do potęgi drugiej i jeszcze więcej iskierek.
    - Alex-oppa, dasz nam autograf?
    - Oppa, jesteś niesamowity~
    Aishhh, w mordę! Popatrzyłem po twarzach innych, już każda osoba w tym miejscu patrzyła na nas.
    - Ale, dlaczego jesteście tu razem? - zapytała w końcu ta pracowniczka, która dalej trzymała mojego buta i zamiast pomagać, pogarszała sytuację. - Omo, znacie się?
    - Aniibnida. - mruknąłem, patrząc na drugi obiekt zainteresowania. - Do widzenia.
    Zacząłem się przeciskać między krzyczacymi dziewczynami i półkami, zwalając przy okazji kilka par butów. Wyszedłem ze sklepu, po czym pobiegłem wzdłuż ulicy tak szybko jak tylko mogłem. Ale to musiało głupio wyglądać... Jakby ktoś to nagrał, to... No kandydat na "uciekającego idola no.2", jak by nie patrzeć.
    Schowałem się za rogiem i pomyślałem, że ten chłopak będzie miał przerąbane. Połowa dziewczyn pewnie pobiegła za mną, ale co się z nim tam stało? No cóż... Współczuję. , pomyślałem i już chciałem odejść, ale coś mi nie pozwoliło.
    - What's wrong with you, Alex? - szepnąłem sam do siebie, zwracając. Wyjrzałem zza rogu. Może będzie też tędy biegł. A może po prostu znowu robisz z siebie debila?

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miałem pojęcia, co się działo i dlaczego ten facet tak mnie oglądał. Czułem się conajmniej dziwnie, a na pewno bardzo niezręcznie. Niby nie mam nic przeciwko kontaktom fizycznym, ani uczulenia na dotyk, ale teraz tak trochę mnie zaskoczyli. Szczególnie, że nie miałem pojęcia, jak już wcześniej wspomniałem, co się działo.
    Kiedy poprosili mnie, żebym zapozował, zamrugałem znowu kulkakrotnie i otworzyłem przy tym usta. Zupełnie mnie zamurowało. Ja? Mam... zapozować? A myślałem, że to ja jestem pogięty...
    - Ale... Ale ja... Przecież... - nim się obejrzałem, ktoś wciągnął mnie na plan i już stałem obok tego drugiego. Popatrzyłem na niego i uśmiechnąłem się.
    - Annyeong. - odwróciłem głowę i jak zwykle, gdy czuję się nieswojo, oblizałem wargi. - Co ja mam robić? - szepnąłem do tego modela, dalej tkwiąc tam jak kołek.

    DaeHyun

    OdpowiedzUsuń
  15. Co chwila wyglądałem zza budynku, patrząc, czy chłopak nie biegnie w tą stronę, ale ani razu go nie zauważyłem. Kiedy czwarty raz zerkałem w kierunku, z którego przybiegłem, a chłopaka dalej nie było widać, ściągnąłem z głowy kaptur i przeczesałem włosy ręką, klnąc cicho pod nosem. Po chwili ktoś uderzył swoim ciałem w moje plecy, więc odruchowo wciągnąłem kaptur znowu na głowę i obróciłem się, robiąc dwa kroki w tył. Po kilku sekundach dotarło do mnie, że to ten dzieciak ze sklepu.
    - Pogięło cię? Nie zatrzymuj się teraz, one zaraz tu przylecą. - powiedziałem, łapiąc go w przedramieniu i ciągnąc wzdłuż uliczki. Wychodząc po drugiej stronie, rozejrzałem się w obie strony i ruszyłem w lewo, bez przerwy ciągnąc chłopaka za rękaw. Kilka metrów dalej była kolejna, ciasna uliczka, więc pociągnąłem tam gościa i dopiero wtedy ściągnąłem z jednego ucha gumkę maski.
    - Teraz mnie uważnie słuchaj... - zacząłem, kładąc mu jedną rękę na ramię i rozglądając się co chwila, czy ktoś nie patrzy. - Jeśli ktoś będzie pytał o tą sytuację, to masz mówić, że nic takiego się nie wydarzyło. Nigdy nie było tam ciebie, a już zwłaszcza mnie, jasne? Najlepiej w ogóle unikaj tego tematu. - cofnąłem się o krok w tył i odetchnąłem głęboko. - Kim ty w ogóle jesteś? Trainee? Ulzzang? W sumie nie ważne, tylko rób, co ci mówiłem. - Założyłem ponownie maskę na usta i obrzuciłem go jeszcze raz spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem. Zatrzymałem swój wzrok na jego oczach i uniosłem brodę do góry, spoglądając na niego z wyższością. Nie, żebym specjalnie tak robił, to taki nawyk.
    - Teraz idę. - powiedziałem, zerkając w kierunku ulicy. - Odczekaj chwilę i jak najszybciej idź do domu.
    Po tym rzuciłem mu na pożegnanie ostatnie spojrzenie, nie dość miłe, jak zawsze z resztą. Odwróciłem się na pięcie z zamiarem natychmiastowego znalezienia się w dormie Alfy. Chłopaki pewnie będą się zastanawiać, co tak szybko?

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdy poczułem na swoich ramionach ręce tego chłopaka, popatrzyłem najpierw na nie, a potem na jego twarz. W duchu dziękowałem za jego rady, bo jak tak na niego wcześniej patrzyłem, to byłem przekonany, że nawet słowem się do mnie nie odezwie, a tu taka piękna, chłodna wiązka zaleceń wydobyła się z jego ust.
    Na koniec, po tym jak poklepał mój policzek, pomasowałem go dłonią i jeszcze raz przyjrzałem się postawie modela. Słysząc głos jednego z mężczyzn, zwrociłem nań swój wzrok i westchnąłem.
    Ale ja nie jestem modelem... pomyślałem jeszcze zanim odchrząknąłem, wysuwając dłonie do kieszeni spodni. Naturalnie, tak? Dobra, zobaczmy, co sie da zrobić...
    Stanąłem bokiem do chłopaka, popatrzyłem w aparat i przekrzywiłem nieznacznie głowę w bok. Nie wiem, czy dobrze robiłem, ale starałem się wyglądać na tak znudzonego jak ten drugi. Z tym, że ja miałem ciągle lekko otwrte usta. Cóż zrobić, potrzebuję oddychać buzią, bo inaczej się uduszę, a przynajmniej takie będę miał wrażenie.
    - O! Dobrze. - zawołał facet zza aparatu, po czym, patrząc na mnie dodał - Unieś lekko brodę w górę. - uniosłem. - Nie za bardzo - okej... odrobinę schyliłem głowę, by było chociaż trochę tak jak chciał.
    Nie wiedziałem z czym wiąże się pozowanie. Myślałem, że staniesz przed obiektywem, uśmiechniesz się, fotograf pstryknie kilka fotek i do domu. Tymczasem, to wszystko było znacznie większym przedsięwzięciem. Tamtego chłopaka co chwila przebierali, mnie też tak z grubsza zaczęli zmieniać ubrania wierzchnie, jakaś dziewczyna sypnęła mi pudrem po twarzy, połaskotała jakimiś pędzelkami, potem poszła za chwilę znowu wróciła. Nie miałem pojęcia jak się zachowywać, co robić, czy mówić cokolwiek, więc... stałem jak kołek, nic nie mówiłem i tylko kiwałem głową co jakiś czas na znak, że rozumiem wypowiadane w moim kierunku słowa.
    Jeśli chodzi o samo pozowanie, to chhba szybko załapałem o co chodzi, bo ten facet, który wcześniej do mnie podszedł, ciągle się uśmiechał. Nie powiem, że zadowalał mnie jego wyraz twarzy, ale ponoć każdy uśmiecha się na swój sposób...

    DaeHyun

    OdpowiedzUsuń
  17. [ plasiam, poprzedni mi się usunął ;; A chyba lepszy był ;; ]

    Obserwowałem go dalej zestresowany. Mógł mnie przecież uznać za kompletnego wariata i wezwać policję. No tak, kto w XXI wieku bezinteresownie pomaga innym? Może się teraz zastanawiał co chcę mu zrobić, albo w ogóle pomyślał sobie, że jestem jakimś nieobliczalnym psycholem? Ugh... oby nie, przecież ja chciałem tylko pomóc. Możliwe, że byłem zbyt naiwny i dobroduszny, ale on nie wyglądał na nikogo niebezpiecznego i nie czułęm strachu przed zaproszeniem go do domu, więc moja natura dała o sobie znać, nie dając mi wcześniej czasu na przemyślenia, że dla niego ta sytuacja mogła być okropnie niekomfortowa.
    Kiwnąłem głową kiedy zaproponował przejście na ty. W sumie, nie mógłby być ode mnie dużo starszy, nawet stawiałem na to, że mógłby być młodszy. Wyglądał w sumie na takiego, ale ponoć ja też wyglądałem czasami na jakąś dziewiętnastkę, o moim zachowaniu czasami nie wspominając. Kolejna rzecz niekomfortowa dla mnie. Dziwi mnie, że jeszcze ani mnie nie wyzwał ani nie krzyczy o pomoc...
    - Oczywiście - przytaknąłem mu, uśmiechając się do niego lekko.
    Pomogłem mu wstać, chociaż zapewne nie był z tego zadowolony, ale po jakiś dziesięciu metrach otworzyłem drzwi na klatkę, a że mieszkałem na parterze, nie musieliśmy na szczęście korzystać ze schodów. Otworzyłem drzwi do swojego mieszkania i pomogłem mu wejść. Zamknąłem wejście, ściągając kurtkę i buty, zerkając na mojego gościa i pokierowałem go do maleńkiej kuchni, gdzie wskazałem mu krzesło. Wyciągnąłem z lodówki ozdobionej rysunkami Soohae i magnesikami, butelkę wodu i nalałem mu do szklanki.
    - Chcesz może coś ciepłego? - spytałem, opierając się o blat. - Albo może głodny jesteś? Słyszałem jak burczy ci w brzuchu... - mruknąłem niepewnie, uważnie mu się przyglądając.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy na odchodne dostałem takie pożegnanie. Uśmiechnąłem się do siebie półgębkiem. Cudownie, pomyślałem, rzucając mu jeszcze spojrzenie przez ramię i czym prędzej ulotniłem się tamtego miejsca.

    Kiedy wróciłem do dormy, chłopaki jeszcze nic nie mówili na temat mojego zniknięcia, bo właściwie przyzwyczaili się do tego, a z drugiej strony media jeszcze nie zdążyły nagłośnić tej sprawy. Chociaż wolałbym, żeby w ogóle tego nie nagłaśniali... Ale następnego dnia ziściły się wszystkie moje obawy. Już z samego rana do pokoju, który dzielę z Fly'em wleciał A.Chan, obudził mnie i z niesamowitym przejęciem pokazał artykuł, który wyczytał w internecie, kiedy mył zęby. Przez kilka dni telefon naszego menagera bez przerwy dzwonił, non stop ktoś wypytywał o tą sytuację. Z początku zwyczajnie ją zignorowałem. Byłem pewny, że potrąbią chwilę o tym w internecie, napomkną coś w telewizji, a potem się znudzą i wszystko się skończy. Zazwyczaj tak było, z resztą to nie temat na pierwszą stronę, jak BaekYeon swojego czasu. Aczkolwiek... naściemniali trochę w coniektórych artykułach. Ale to nie jest problem, jedno moje zaprzeczenie na wizji i byłoby po kłopocie. Nie rozumiem po co to spięcie. Przedwczoraj nasz menager powiadomił mnie, że skontaktował się z nim menager tamtego chłopaka i koniecznie musimy się spotkać, żeby to wszystko wyjaśnić. Gdybym mógł, to wcale bym sie na to nie godził. Byłbym w stanie sam się tym zająć, ale niestety menager już zatwierdził, że spotkanie się odbędzie. Zaraz po wszystkich treningach Alfy. Na prawdę po całym dniu pracy fizycznej i psychicznej nie byłem w nastroju na pogaduszki z biednym chłopcem, który na jego nieszczęście znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Z resztą byłem szczerze poirytowany tym, że zawracają mi dupę akurat teraz, przed powrotem, kiedy jest w cholerę pracy, nie mam na nic czasu, a gdy w końcu należy mi się chwila przerwy, muszę ją poświęcić biednej, pokrzywdzonej laleczce. Jeszcze może mam być miły?
    Na szarym końcu w planie Alfy widniał sobie dance practice, więc oczywiście w momencie, gdy miałem się widzieć z tym chłopakiem, siedziałem jeszcze na sali treningowej w naszej wytwórni razem z resztą zespołu i kilkoma tancerzami wspomagającymi. Akurat, kiedy słuchałem propozycji Louie'go, co do wprowadzenia małej zmiany w choreografii, ktoś wszedł do środka. Nie zwróciłem na to jednak najmniejszej uwagi, będąc przekonanym, że to tylko ktoś ze staff'u.
    - Przepraszam, kim jesteś? - usłyszałem głos jednego z tancerzy i gdy miałem właśnie wyrzucić z siebie, jak nieodpowiedzialną byłaby teraz zmiana układu i zmieszać głównego wokalistę z błotem, usłyszałem wołanie maknae.
    - Yah, Yien-hyung, czy to nie ten chłopak ze skandalu?
    No normalnie szlag jasny mnie trafi na miejscu. Czy nie może mnie wkurzać jedna osoba na raz? Dzień ma dwadzieścia cztery godziny - nie! Oni zawsze wybierają sobie tą samą porę!
    - Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest żaden... - odwróciłem się do blondyna ze złością, ale wtedy zobaczyłem pod ścianą tą twarz... wróć! Te oczy. Całej twarzy nie widiałem, ale tak jak i A.Chan, oczy rozpoznałem.
    Odchrząknąłem i zawołałem, wszystkich, by zwrócili na mnie uwagę.
    - Yah, yedeura*! Dzięki za dzisiejszy trening, wszyscy ciężko pracowaliście! - zaklaskałem im trzy razy, a oni podziękowali jeden za drugim i zaczęli wychodzić z sali, mijając chłopaka od skanda-- ani! Nie ma żadnego skandalu...
    - Louie, obgadamy to w dormie, zawieź resztę. - mruknąłem do chłopaka, dodając przy okazji, gdzie są kluczyki od samochodu. Coś mi się wydawało, że menager nie będzie mógł ich teraz zawieźć.
    Podszedłem do kanapy, stojącej pod ścianą, na przeciwko tej z wielkim lustrem.
    - Słucham. - bąknąłem, siadając na niej wygodnie. To chba dzisiaj pierwszy raz, kiedy siedzę i wcale nie przesadzam. - Czego ode mnie chcesz? - zapytałem może niezbyt grzecznie, ale dodając te śmieszne końcówki grzecznościowe.
    Weź streszczaj się, proszę...

    A L E X

    [*yedeura - nie wiem jak to się pisze, ale w zdaniu znaczy to tyle, co "wszyscy/ludzie"]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Edit: Doba ma dwadzieścia cztery godziny* XDDDD
      Wybasz~ ;; ]

      Usuń
  19. W końcu doszedłem do wniosku, że chyba nie chciałbym być modelem. To nudne i monotonne zajęcie. Z resztą nie na moje zdrowie. Dzisiaj jest spokojnie, ale to tylko dlatego, że właśnie wyszedłem ze szpitala, gdzie trzy godziny mnie inhalowano. Innym razem mogłoby mną nieźle szarpać, a to zdecydowanie utrudniało by pracę i mi i wszystkim dookoła. Chociaż, nawet i bez tego nie chciałoby mi się tak pracować. Nie podoba mi się to zwyczajnie.
    Kiedy w końcu fotograf odezwał się do nas pełnym zdaniem - i to jeszcze jakim! - popatrzyłem na chłopaka ze zdziwieniem. Potem ten facet poprosił o coś tak niedorzecznego, ze w pierwszej chwili po prostu gapiłem się na nich wszytkich jak na bandę idiotów, by w końcu zaśmiać się głośno.
    - Joesonghabnida. - pokręciłem głową z rozbawieniem. - Yah, dlaczego miałbym nie dać rady? Umiem się rozbierać, tylko... po co? - uniosłem brwi do góry, patrząc na chłopaka i zamiat wyszkolonego, zawodowego modela widziałem teraz przed sobą pajaca. Ej, dobra, jeszcze żebym miał się czym chwalić... ale ja tam pod koszulką nie mam nic a nic... z resztą nie mam zamiaru stać półnago obok innego półnagiego faceta z pedalskim futerkiem na ramieniu.
    - Nie chciałbym nikogo tu urazić, ale chyba sobie kpicie... - parsknąłem śmiechem jeszcze raz i pokręciłem głową, zdejmując z siebie nie swoje ubrania. Założyłem te w których tu przyszedłem i ukłoniłem się wszystkim ważnym panom.
    - Było bardzo fajnie, wszyscy ciężko pracowaliście! Gamsahabnida! Joesonghabnida! Muszę lecieć, brat czeka na mnie w domu. Yah, - zwróciłem się do chłopaka - podziwiam. Hwaiting! - zacisnąłem pięści w pokrzepiającym geście i z ciągłym uśmiechem rozbawienia na ustach.

    DaeDae

    OdpowiedzUsuń
  20. Ze skrzyżowanymi na torsie rękami patrzyłem jak chłopak podchodzi i rzuca mi na kolana te papiery. Wbiłem w nie swój niezadowolony wzrok i posłałem go także chłopakowi, tylko po to by zaraz znowu wrócić do tego, co rzucił mi na nogi. Mówił coś do mnie, a ja przeglądałem te kilka artykułów. W pewnym momencie jeden z nich tak mnie rozbawił, że ledwo powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem. W efekcie uśmiechnąłem się lekko i przygryzłem wargę by zdusić to w sobie.
    W końcu przeniosłem spojrzenie na poszkodowanego modela. Przyjrzałem mu się i po chwili odwróciłem wzrok, odkładając kartki obok siebie, na kanapę.
    - Jest tylko jedna rzecz, której nie rozumiem... - mruknąłem, patrząc gdzieś w przestrzeń. - Dzięki mnie jesteś teraz sławny. - przeniosłem wzrok na jego twarz. - Nie podoba ci się to? Nie marzyłeś nigdy, żeby mówiły o tobie wszystkie gazety w kraju?
    Czasami wydaje mi się, że wszyscy ludzie na ziemii tylko tego pragną. Jakby sama sława dla sławy była najcenniejszym skarbem na ziemii, celem samym w sobie w życiu niektórych. I mógłbym teraz przysiądz, że tysiące ludzi na świecie chciałoby być teraz w jego skórze. Więc dlaczego on nie chce? Nie jest modelem? To przecież mogłoby go wyciągnąć na wyższy poziom w jego branży.
    - Mógłbym to odkręcić, ale właściwie taki stan rzeczy sprzyja aktualnej sytuacji mojego zespołu. - powiedziałem z zupełnie poważnym wyrazem twarzy, wciągając jedną nogę na kanapę i jedną ręką opierając się o oparcie kanapy. Tak, jakbym udzielał teraz kolejnego wywiadu. - Widzisz, Alfa za około trzy tygodnie ma comeback, teraz te wydarzenia trochę podniosły temperaturę wokół zespołu, a im więcej ciekawskich duszyczek, tym więcej głosów na Music Bank.
    Patrzyłem na niego z wyczekiwaniem i pewnie widoczną ciekawością, co do jego reakcji. No cóż, jestem muzykiem, a nie aktorem.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  21. [Podoba mi się ten pomysł! :D
    Nayeon bardzo często odwiedza swojego ojca w jego restauracji no i na pewno będzie zachwycona tym, że pomoże Tae w ucieczce :D ~
    Możesz zacząć?^^

    Nayeon

    OdpowiedzUsuń
  22. Wydawał mi się jakiś nieobecny i przez to lekko się przestraszyłem. Wiem, jest obcy dla mnie, nie znam go, ale jest u mnie w mieszkaniu i nie mam najmniejszej ochoty by cokolwiek mu się stało właśnie u mnie w domu. To by pokazało tylko jak wielkim i nieporadnym dzieciakiem jestem. Zresztą... wystarczy spojrzeć tylko w lustro i na to co robię by się utrzymać i w sumie wiele nie brakuje mi do tego stwierdzenia. Łączę koniec z końcem, ale za jaką cenę. Niby nikt oprócz pani Lee nie wie o tym czym się zajmuje, ale to i tak dalej dla mnie przykre i uwłaczające. Jestem wdzięczny tej kobiecie, że mi pomaga i rozumie, a bynajmniej wydaje się rozumieć. Przynajmniej ona. Ta kobieta jest jakby moją rodziną, znaczy dla mnie naprawdę wiele, w końcu mogę przyjść do niej z każdym problemem, a ja też bardziej pomagam jej niżeli bym musiał. Jednak jak mam nie pomóc samotnej, starszej pani na emeryturze i to jeszcze z małym dzieckiem? To oczywiste chyba!
    Spojrzałem się na starszego kiedy zdjął kaptur. Przełknąłem ślinę, bo zdałem sobie sprawę, że go znam. Ale nie znam osobiście tylko z gazet i reklam. On.. jest modelem. Zagryzłem lekko wargę, troszkę się w tym wszystkim gubiąc, ale wtedy uświadomiłem sobie, że model też człowiek i powinienem traktować go normalnie, jak każdego innego.
    - Och... zaraz przyniosę ci mój sweter - oznajmiłem, uśmiechając się do niego delikatnie. Kiedy byłem w pokoju zastanawiałem się jeszcze nad kocem, ale zobaczymy czy mu mój niebieski, puchaty sweterek pomoże. Wróciłem do niego i wręczyłem mu rzecz, opierając się o blat, ponownie słysząc burczenie. - Um, jesteś głodny - skwitowałem. - Mogę zrobić ci sałatkę, od sałatki się nie tyje, a jeśli nic nie jesz to może stać ci się coś poważnego - oznajmiłem, obracając od niego wzrok. Bo teraz to na pewno za świra mnie weźmie! No obca osoba tak się kimś opiekuje? Tak wiem... dziwny jestem...

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  23. W takim razie niegrzecznie będzie odmówić. c:

    — Yeonrin.

    OdpowiedzUsuń
  24. Na jego słowa poczułem się tak jakbym dostał cios w policzek. Spuściłem swój wzrok, zagryzając przy tym wargę. Zrobiło mi się naprawdę przykro, ale nie chciałem tego pokazywać. Mogłem to przewidzieć i zrozumieć, że ten człowiek nie chce ode mnie pomocy. Nie to ja głupi i wstrętny mu się narzucałem i spowodowałem to, że pewnie ma mnie za kompletnego wariata.
    Na jego kolejne słowa tylko uśmiechnąłem się niemrawo, bo te pierwsze cały czas siedziały u mi w głowie, nie chcąc się chociażby ruszyć. Byłem dosyć wrażliwym człowiekiem i bardzo siebie za to nienawidziłem, ale nie potrafiłem się zmienić, a może i nie chciałem. Sam już nie wiem, może jestem za głupi i za okropny na to wszystko.
    - Przypominasz mi troszkę mojego młodszego brata - odpowiedziałem po chwili, chcąc się mu wytłumaczyć. - Poza tym, przepraszam. Nie powinienem się tak w stosunku do ciebie zachowywać. Mogło to wyglądać źle i pewnie... no masz mnie za wariata, ale ja... cóż mam taki charakter, każdemu bym pomógł - wyjaśniłem, dalej na niego nie patrząc.
    Nie umiałem po prostu, czułem się jak skrzyczane dziecko i chciałem jak najszybciej się gdzieś schować by unikać rozmów na ten temat. Zacisnąłem rączki w piąstki i wziąłem głęboki oddech. Nie mogę wiecznie zachowywać jak dziecko.
    - Przepraszam za moje zachowanie - mruknąłem, spoglądając na niego z leciutkim uśmiechem.
    Wtedy też usłyszałem ciche piśnięcie. Z początku nie wiedziałem co się stało, ani co to może być. Dopiero kiedy w progu drzwi stanął rudy, mały króliczek mnie olśniło. No cudownie, jestem tak bardzo odpowiedzialnym właścicielem! Zwierzątko przykicało do mnie, a ja od razu wziąłem je na ręce. Króliczek spojrzał swoimi wielkimi oczkami na gościa, poruszając zabawnie pyszczkiem, a potem przeniósł swój wzrok na mnie.
    - No co? - zwróciłem się do zwierzaczka. - Chcesz marchewkę, maleńki? Gdzie ja odłożyłem dzisiaj moje zakupy - marmoliłem pod nosem, rozglądając się dookoła.
    W końcu znalazłem małą reklamówkę na parapecie. Uśmiechnąłem się sam do siebie i pomaszerowałem w tym kierunku. Wyjąłem jedną, średniej wielkości marchewkę. Wskoczyłem na blat, kładąc króliczka na kolanach i połamałem warzywo na dwie części, po czym jedną dałem Miso.

    [ Mówiłam, że wyciągnie królika! XDD]

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  25. [Ochota jest, ale pomysłów brak. Może masz jakiś pomysł?
    btw. to kocham jego sandały na tym zdjęciu XDD]

    Miyoung

    OdpowiedzUsuń
  26. [Ojejciu, z Tae jest tutaj taka bidula ;;; Przejścia Jieun raczej nie mogą się równać z jego. Wydaje mi się, że może być ciężko między nimi stworzyć jakieś powiązanie, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Na razie przyszło mi jedynie na myśl po przeczytaniu karty, że mógłby przykładowo zasłabnąć pod jej kwiaciarnią. Jakieś kreatywniejsze pomysły? Ooo albo jeszcze wydałby jej się znajomy po tym i miałaby nadzieję, że odzyskuje pamięć, więc nie dałaby mu spokoju i bawiła się w stalkera, a potem by się zawiodła, dowiadując się, że jest modelem i pewnie przez to kojarzy jego twarz, oj nie wiem, nie wiem, takie to chaotyczne i bez większego przemyślenia XD Możesz to zignorować, heh.]

    Jieun

    OdpowiedzUsuń
  27. Dopiero kiedy usłyszałem jego głos, przypomniałem sobie, że nie jestem sam. Cóż, jeśli mam przy sobie coś uroczego to bardzo łatwo się rozpraszam i nie potrafię się bardziej na czymś skupić, bo ta urocza rzecz pochłania jakieś dziewięćdziesiąt procent mojej uwagi.
    - Nie musisz mnie przepraszać ~ - oznajmiłem, a na mojej twarzy od razu pojawił się spory uśmiech, przez co pewnie wyglądałem jak szczęśliwe dziecko. - Wiem, że to dla ciebie wyglądało dosyć dziwnie, mój błąd. Po prostu... moja babcia zawsze wpajała mi, że o każdego trzeba się troszczyć, bo czasami dana osoba nie ma nikogo takiego - powiedziałem i ponownie ulokowałem swój wzrok w króliczku.
    Moja babcia była dosyć specyficzną i otwartą osobą, dopóki nie przyszedł na nią czas. I jako jedyny z mojego rodzeństwa jestem taki, bo przebywałem z nią najwięcej czasu. Trochę mi przykro, że moje rodzeństwo zwracało uwagę tylko na dobra materialne, ale może tak już nie jest?
    - Miso - odpowiedziałem i zeskoczyłem z blatu, wyciągając króliczka w jego stronę. Był malutki, że spokojnie mieścił się w obu dłoniach. - Jest trochę nieufny w stosunku do obcych, ale jeśli dasz mu marchewkę powinien od razu cię polubić. - Położyłem mu na stół kawałek warzywka i uśmiechnąłem się do niego zachęcająco.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  28. Jego pierwsza odpowiedź była może nienajmilsza, ale kogo to obchodzi? Ważne jest to, że miała ręce i nogi i własciwie... Nieco, ale tak tylko troszeńkę... Poprawiło się moje zdanie co do jego osoby. Nie, nie lubię go. Jest tylko przeciętnym ulzzangiem, nie ma w nim nic specjalnego i jedyne co robi, to przeszkadzanie mi w pracy. Ale mogę się pochwycić stwierdzenia, że przynajmniej nie jest zupełnie pusty w środku i nie wykożystuje mojej buźki do wyjścia z cienia zwyczajności. Chociaż, nie, Alex, co ty chrzanisz? Nie chwali się dnia przed zachodem słońca...
    Kiedy na moje późniejsze słowa zareagował, jak zareagował, to zaśmiałem się w duchu.
    - Jasne, jeszcze tego mi do pełni szczęścia brakuje, żeby ktoś taki udawał mojego znajomego. - bąknąłem, wstając z miejsca, na końcu wypowiedzi wpychając artykuły w ręce modela. Wyminąłem go, nie racząc spojrzeniem i podszedłem do lustra, pod którym stało kilka butelek z wodą. Wziąłem do ręki tą nieotwartą, by po chwili opróżnić ją prawie do połowy.
    W między czasie pomyślałem, że właściwie, gdyby serio nic z tą sprawą nie robić aż do występów na Music Bank, M! Countdown i reszcie scen obowiązkowych, które będziemy musieli zaliczyć, to mogłoby wyjść coś ciekawego. Nie ma całkowitej pewności, że wygramy, ale w sumie nie o to nawet chodzi. Gdyby tak potrzymać ludzi chwilę w niepewności, bylibyśmy lepiej rozpoznawalni, a taki niby-skandal po wyjaśnieniu nie zaszkodzi nikomu z zespołu ani temu dziecku fotografii.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  29. [Oke, mi pasuje. XD To zaczynam.]

    Dzisiejsza zajęcia były męką. Przyszło na nie więcej ludzi niż zwykle, więc na sali był ścisk. Do tego obok mnie usiadły jakieś dziewczyny, które cały czas plotkowały o wykładowcy, jaki on to jest przystojny i tak dalej. Przez te wspaniałe "wydarzenia" mój poranek był popsuty - ile ja bym dała, żeby siedzieć w domu tak jak dawniej.
    Na szczęście zajęcia wreszcie się skończyły, a ja jak najszybciej wyszłam z sali. Moje serce biło bardzo szybko, a ja chciałam wydostać się na świeże powietrze, gdzie nie było dużo ludzi. Z każdym krokiem mój oddech przyspieszał, serce bardziej bolało, a głowa pękała od niepotrzebnych myśli.
    - Nie... Nie teraz - mruknęłam do siebie, ale było już za późno.
    Nagle każdy zniknął, a otoczenie wypełniła dusząca pustka. Łzy zaczęły lecieć same z siebie, a ja starałam się złapać jakiekolwiek powietrze. Stanęłam, wciąż głęboko oddychając. Wszystko będzie dobrze. Słyszałam szepty innych ludzi, które cały czas nagłaśniały się i zagłuszały moje uspokojenia. Moje serce chciało się wyrwać z mojej klatki piersiowej. Chciałam usiąść, ale nie wiedziałam, dokąd mam iść. Złapałam się za gardło i cicho załkałam.
    - Chcę do domu - szepnęłam, walcząc o każdy oddech.
    Wymacałam swoją torebkę i trzęsącymi się dłońmi starałam się znaleźć swój telefon. Nie miałam jak z niego korzystać, wszystko było zamazane łzami. Musiałam to wszystko przeczekać, ale każda sekunda wydłużała się do godziny i chciałam, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło.

    Miyoung

    OdpowiedzUsuń
  30. Yeon Rin jak codzień przeglądała internet w poszukiwaniu nowuch pomysłów na obraz. Malowała, czy nawet kreśliła doodelki na wolnej przestrzeno kartki, w przerwie od tańca. Zdarzało się, że wieczorami, leżąc wygodnie pod kocem ze słuchawkami w uszach rysowała manekiny w różnych pozach. Taniec, jak i malarstwo, weszło jej w krew. Tak samo z rapem. Na okrągło słucha wszelakich raperów, a to angielskich, czy nawet koreańskich tylko po to, by wyłapać jakiś fajny bit do którego mogłaby skleić kilka linijek.
    — Czemu nigdzie nic nie ma? — mruknęła płaczliwie do koleżanki, z którą akutat rozmawiała przez Skype'a. Blond włosa Alice po drugiej stronie ekranu roześmiała się, odchylając nieco głowę do tyłu. — Poszukaj seksownych panów to wyobraźnia sama pozwoli Ci działać. — rzuciła żartobliwie, a Yeon, również dla żartu, zaczęła swe poszukiwania. Nuda, nuda, nuda, nu... - mruczała pod nosem, jednak szybko zaniemówiła, dostrzegając całkiem przystojnego faceta. Alice nadal mówiła, jednak nie słuchała jej. Wstała odchodząc od laptopa, wyciągając zza szafu sztalugę wraz z płótnem. Krzyknęła tylko do koleżanki, że dłuższy czas jej nie będzie i zaraz przysunęła sobie stołek, na którym usiadła. Złapała w międzyczasie farby i pędzle, które ustawiła na podłodze. Maczając włosie cienkiego pędzla w czarnej farbie, rozmyślała nad całą koncepcją "dzieła".
    Chwilę minęło, nim rozrysowała twarz mężczyzny razem z tułowiem. Zapascynowały ją jego oczy, nad ktörymi najdłużej siedziała. Wokół niego dorysowała fiołki - jej ulubione kwiaty. Skojarzył jej się z nimi, więc przez swoje widzimisię musiała uwiecznić je na płótnie. Jedynie je wypełniła bladym kolorem, męźczyznę zostawiając "pustego". Z triumfalnym uśmiechem podpisała dzieło swym pseudonimem szybkim ruchem pędzla, po czym sięgnęła po telefon. Standardowo zrobiła zdjęcie i umieściła je na instagramie, by się "pochwalić". Nie lubiła tego słowa. Zlinkowała stronę ze zdjęciem pana, którego uwieczniła na obrazie, a za chwilę multum wiadomości zapełniło jej skrzynkę z pochwałami i innymi duperelami.

    — Nabi.
    Nie wyszło mi tak, jak chciałam. ale cóż. teraz tylko czekać, aż ktoś podeśle Taehyungowi zdjęcie, gdzie jest na obrazie i ten... skontaktuje sie z nią. :3 Przepraszam za błędy, słownik w telefonie mógł coś przekręcić.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnąłem się leciutko kiedy Taehyung wziął ode mnie mojego króliczka. Widziałem tą niepewność i niechęć by go nakarmić, ale w końcu się przemógł, podając zwierzaczkowi marchewkę. Usiadłem się ponownie na blacie, obserwują Miso i skupiając na niej ponownie całą swoją uwagę. Czasami zastanawiałem się czy nie przydałby mu się ktoś do towarzystwa. Przecież kiedy mnie nie było siedział tutaj sam całymi dniami. Poza tym posiadanie dwóch słodkich króliczków w domu... no to było by naprawdę coś cudownego. Chociaż zawsze chciałem mieć psa lub kota, ale nie jestem pewny czy Miso mógłby tak spokojnie biegać po całym mieszkaniu.
    Moje rozmyślania ponownie przerwał głos mojego gościa. Spojrzałem się na niego pytająco, a potem przeniosłem wzrok na rysunki. Chwilę się na nie wpatrywałem, stwierdziłem, że u mnie w domu nigdy nigdzie nie wisiały rysunki. Rodzice wpychali kartki i inne rzeczy, które zrobiłem do kartonów, wielokrotnie przez przeczytaniem. Później zanosiłem je tylko babci, bo ona zawsze chwaliła się nimi, a ja zwyczajnie czułem się wtedy kochany. Mój brat... nawet nie pamiętam by kiedykolwiek rysował. Skupiony był tylko i wyłącznie na sporcie i treningach piłki nożnej. W końcu musiał być w tym najlepszy.
    Westchnąłem cichutko i spuściłem wzrok, a po chwili ponownie spojrzałem się na gościa.
    - Nie, od dłuższego czasu się z nim nie widziałem - odpowiedziałem po chwili, wpatrując się w śpiącego króliczka. Ten chłopak naprawdę musi być specyficzny, że Miso sobie na nim zasnął. Albo to mój sweter... - Te rysunki to mojej podopiecznej, opiekuję się taką sześciolatką. Uroczy szkrab ~ - opowiedziałem, uśmiechając się szeroko. - Wiem, to dziwne. Facet opiekun. - Pokręciłem zabawnie główką jakbym komentował coś nie na miejscu, a potem zaśmiałem się cicho pod nosem.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  32. Opuściłem butelkę, kiedy się znowu odezwał, a gdy stanął przede mną, przełknąłem wodę i zacząłem zakręcać plastik. To co mówił trochę mnie bawiło, czego nawet nie próbowałem ukrywać, uśmiechając się lekko półgębkiem. Ciągle mu się przyglądałem. Kiedyś nie lubiłem tego robić, ale już się przyzwyczaiłem, żeby nigdy nie spuszczać wzroku. W końcu gdy tak go słuchałem, przestąpiłem na jedną nogę i przygryzłem policzek od środka.
    - Wytrzymaj. - mruknąłem, patrząc ciągle na jego twarz. - To potrwa góra miesiąc. Wtedy, kiedy już będzie po całym szczycie, porozmawiam z jakimś reporterem, albo umieszczę filmik na SNS. - powiedziałem, jakby to była najzwyklejsza rzecz w świecie i jakby kompletnie nic dla mnie nie znaczyła. - Dasz radę? Słuchać o mnie jeszcze przez miesiąc? - zapytałem wycofując się powoli, przodem do niego w stronę swojej torby i bluzy, która leżała w kącie pod ścianą. - Może przez ten czas dowiesz się czegoś ciekawego i mnie polubisz? - mruknąłem, patrząc mu w oczy, dalej się cofając i na końcu puściłem mu oczko. Czasami tego nie kontroluję i robię to przy każdej możliwej okazji, na scenie czy poza nią.
    Po tym obróciłem się i doszedłem do torby przodem. Chwyciłem swoją bluzę, szybko ją ubrałem i podniosłem czarny skórzany plecak, by założyć go sobie na jedno ramię. Potem podszedłem znowu do chłopaka.
    - Koniec spotkania? - zapytałem, unosząc brwi w górę.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  33. Po skończonych zajęciach na uczelni, tak jak zawsze poszłam do restauracji ojca. Zazwyczaj kończyłam dosyć wcześnie i nie miałam co robić przez resztę dnia, dlatego spędzałam czas z tatą.
    Złapałam za klamkę i weszłam do lokalu. Już przy samym wejściu zostałam miło przywitana przez Jooeun. Pracuje tu od dawna jako kelnerka i jest jedną z moich ulubionych pracownic. Mimo, że jest ode mnie o wiele starsza, to świetnie się dogadujemy. Traktuje ją jak matkę i szczerze chciałabym, aby ojciec wziął z nią ślub.
    -Jak tam dzień, skarbie?-Jooeun zapytała mnie jak zawsze ciepłym głosem, odprowadzając mnie do "biura" ojca.
    -W sumie świetnie-uśmiechnęłam się radośnie, a następnie weszłam do pokoju.
    Tata, jak zawsze rozpromienił się na mój widok, a ja uściskałam go mocno na przywitanie. Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę, ale potem oznajmił mi, że zaraz ma ważne spotkanie i muszę się ewakuować. Nie było to dla mnie nowością, więc tak jak zawsze w tej sytuacji, poszłam się włóczyć po zakątkach restauracji.
    Zajrzałam na zaplecze, ale nic ciekawego nie znalazłam, więc po prostu usiadłam przy stoliku dla gości. Dziś sala nie była tak bardzo pełna, więc znalazło się dla mnie miejsce.
    Siedziałam tak bezczynnie i obserwowałam klientów. Na całe szczęście Jooeun mnie uratowała i przyniosła talerz spaghetti. Byłam tak bardzo głodna, że po kliku sekundach naczynie było puste. Nim się spostrzegłam sala była prawie zapełniona, dlatego musiałam zwolnić stolik. Spotkanie taty chyba wciąż się nie skończyło, więc nie miałam co robić. Ostatecznie zdecydowałam, że wyjdę się przewietrzyć.
    Na zewnątrz było o wiele chłodniej i od razu pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą bluzy. Oparłam się o mur budynku i po prostu się rozglądałam. W pewnym momencie zobaczyła chłopaka, którego wcześniej widziałam w środku i postanowiłam do niego podejść.
    -Trochę zimno-zagadałam stając obok niego i zaczęłam chuchać w swoje dłonie, aby je ocieplić.-Takie restauracje są beznadziejne. Jedzenie jest cholernie drogie, a atmosfera taka sztuczna. Nie rozumiem tych ludzi. Nie lepiej pójść do butki z hot-dogami?-dodałam kiwając głową w stronę lokalu i się roześmiałam.
    Zaczepianie obcych ludzi nie jest normalne, no ale chyba ten chłopak nie będzie miał nic przeciwko, jak chwilę porozmawiamy.
    Podałam nieznajomemu rękę i uśmiechnęłam się.
    -Jestem Im Nayeon, miło mi.

    Nayeon

    OdpowiedzUsuń
  34. Starałam się uspokoić, próbowałam bezskutecznie zatrzymać łzy. Czułam, jak ktoś do mnie podchodzi i wreszcie szepty innych ludzi ucichły i przestały zawracać moją głowę. Początkowo głoś chłopaka odbijał się echem, ale po jakimś czasie mogłam go wyraźnie usłyszeć.
    - Pan Hwang... - starałam się to powiedzieć jak najwyraźniej z nadzieją, że chłopak zrozumie moje słowa.
    Pan Hwang jest psychologiem, u którego pobierałam praktyki. Uczył mnie dodatkowych rzeczy po zajęciach na uczelni bo wierzył, że mam potencjał do zostania wspaniałą psycholożką, głównie ze względu na moją "obiektywność" wobec innych ludzi, którą nie każdy ma. Oprócz tego starał się mnie nauczyć, jak radzić sobie z moimi atakami paniki, które ostatnio prześladowały mnie coraz częściej. Nie wiem, jakim cudem, ale zawsze jakoś mnie z tego wyciągał.
    Mogłabym go uznać za takiego opiekuna, który oprowadzał mnie po prawdziwym świecie i starał się nauczyć mnie, jak w takich warunkach działać, jednocześnie zachowując moje brak subiektywnego zachowania, które "mogłoby mnie uratować niemało razy".
    Chłopak wziął mój telefon i zadzwonił do psychologa. Odebrał od razu. Słyszałam ich rozmowę jakby zza ściany. Jedyne, co zrozumiałam to to, że mam się nie martwić. Reszta słów była zbyt niezrozumiała.
    W międzyczasie starałam się uspokoić bicie mojego serca, które wciąż biło tak, jakby miało wyskoczyć. Chłopak starał się mnie jakoś uspokoić, ja próbowałam wsłuchiwać się w jego słowa, żeby odwrócić swoją uwagę od ataku, jednak ilość ludzi mnie przytłaczała i panikowałam jeszcze bardziej.

    Miyoung

    OdpowiedzUsuń
  35. Uśmiechnąłem się na jego słowa, chociaż nie bardzo wierzyłem mu w tą pierwszą część. Zazwyczaj to kobiety zostawały niańkami i tak już się przyjęło. Było to dosyć utarte, ale ja wcale nie planowałem opiekować się niczyim dzieckiem. Samo wyszło, a wtedy nie miałem żadnej pracy ani perspektyw na nic lepszego, więc miałem odmawiać tylko z powodu ogólnych stereotypów? Byłbym śmieszny i zapewne zamieszkałbym na ulicy. Teraz do tego przywykłem, zaprzyjaźniłem się z panią Lee, a Soohae stała się dla mnie prawie jak siostra. Sporo czasu z nimi spędziłem i nie chciałem po prostu zmieniać tej pracy, a co za różnica czy ludzie patrzą się na mnie jak na jej opiekuna czy jak na jej brata lub ojca?
    Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale wtedy usłyszałem ponowne burczenie jego brzucha. Spojrzałem na niego, mrugając kilkakrotnie oczkami, ale zrobiło mi się go żal. Był modelem, wiedziałem to i przez to się głodził? Głodził się by wyglądać idealnie? Co za paskudna branża! Jak można w ogóle coś takiego zrobić, przecież to tylko wyniszcza! Tak, wiem nie powinienem przejmować się aż tak bardzo obcym, ale... jakoś to było już zapisane w mojej naturze.
    - Oczywiście! - powiedziałem z entuzjazmem, słysząc, że przekonał sie do mojej propozycji. Szybko wyjąłem sałatę, pomidory, ogórka i zastanawiałem się z czym mam to jeszcze zrobić. Nie chciałem by czuł się źle z tym, że coś zjadł. To byłoby okropne i przyczyniłbym się do jego poczucia winy. Przyłożyłem palec do policzka, pukając się w niego kilka razy. W końcu nic sensownego nie wymyśliłem, więc obróciłem się do niego przodem.
    - Jak bym ci zrobił sałatkę z rybą na parze to chyba w porządku, prawda? Albo kurczaka bez panierki? - spytałem, patrząc na niego wyczekująco. - Chyba, że chcesz same warzywa...

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  36. - Tak - powiedziałam cicho - To naprawdę niedaleko - dodałam, wykorzystując resztę powietrza.
    Powoli mogłam już rozróżniać ludzi i wiedzieć, gdzie jestem. Chłopak i dziewczyna delikatnie mnie prowadzili. Ściskałam chusteczkę, którą podała mi wcześniej.
    Właściwie mało pamiętałam z okresu, w którym prowadzili mnie do pana Hwanga. Co jakiś czas słyszałam tylko, że wszystko będzie dobrze i że mam się nie martwić. Ja o tym wiedziałam, ale moje ciało już nie bardzo.
    --
    Kiedy wiedziałam mniej więcej, co dzieje się wokół mnie, byliśmy na miejscu. Słyszałam z daleka głos pana Hwanga, który robił się głośniejszy z każdym krokiem. Poczułam, jak głaskał mnie po głowie i zadawał pytania odnoszące się mojego stanu. Następnie wziął mnie na ręce i zaprowadził do gabinetu. Położył mnie na kanapie, wciąż rozmawiając z nieznajomymi.

    Miyoung
    [Wybacz, że tak mało to wniosło do historii, ale moja wczorajsza wena uciekła :<]

    OdpowiedzUsuń
  37. Pokiwałem tylko głową i dorzuciłem jeszcze inne warzywa, które uznałem, że będą pasować. Początkowo zastanawiałem się czy by nie rozbić mu sałatki owocowej, ale w owocach jest sporo cukru, a skoro on i tak już jadł mało, musiał przestrzegać diety i innych moim zdaniem dziwnych rzeczy, to takie kalorie sprawią, że jutro mógłby zjeść mniej, bardziej wyniszczając swój organizm. Nie wiem, czemu musiał się głodzić. Według mnie wyglądał bardzo w porządku, nawet za bardzo, chociaż nie chciałem patrzeć na niego pod tym kontem. Fakt, że podobały mi się męskie sylwetki i w ogóle mężczyźni, światła dziennego ujrzeć nie mógł. W końcu w tym miejscu nie było to tak bardzo tolerowane. Niestety.
    Uśmiechnąłem się leciutko, skupiając się na tym by mu coś przyrządzić dobrego, pożywnego i mało kalorycznego. Dlatego dałem sobie spokój z robieniem sosu na bazie oliwy, stwierdzając, że może nawet jogurt naturalny byłby przesadą. Po kilku minutach, postawiłem mu miseczkę wraz ze sztućcami przed nim, dalej uśmiechając się przyjaźnie.
    - Miso złaź, będziesz przeszkadzać - mruknąłem do króliczka, a ten podniósł leniwie swój pyszczek, poruszając niezadowolony noskiem. Westchnąłem, sam zabierając zwierzaka z jego kolan. - Chyba cię polubił - oznajmiłem zadowolony, ponownie siadając na blacie i łamiąc kolejną marchewkę. - Smacznego Taehyung-ssi ~ - powiedziałem wesoło, zerkając na miseczkę, by dodać mu otuchy. W końcu nie chciałem by nagle się rozmyślił i idąc do domu, padł gdzieś po drodze!

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  38. [Przepraszam, że tak późno :/
    Mam nadzieję, że wybaczysz :D ]

    Jestem osobą dość towarzyską, dlatego często zaczepiam inne osoby w miejscach publicznych, aby trochę pogadać. Po prostu lubię poznawać nowych ludzi no i nie widzę w tym nic złego. Ale liczę się też z tym, że nie wszyscy lubią prowadzić pogawędki z nieznajomymi no i Taehyung wyglądał właśnie na taką osobę. Ale chyba nie obrazi się jak chwilę pogadamy, tym bardziej, że mi się naprawdę nudzi. W sumie mogłabym wrócić do domu, ale ta opcja odpada, ponieważ nie mam ochoty dziś oglądać swojej macochy-dlatego wolę poczekać na tatę, aż w końcu skończy to cholerne spotkanie.
    Po krótkiej chwili przerwałam ciszę i ponownie zagadałam.
    -Jesteś stąd? To znaczy z Seulu?-nie powinnam pytać o takie rzeczy, ale to pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy, a poza tym jestem strasznie ciekawską osobą. Mam nadzieję, że nie postawiłam go w jakiejś niezręcznej sytuacji wypytując go o prywatne rzeczy. Przecież nie każdy ma ochotę opowiadać o swoim życiu jakiejś natrętnej dziewczynie.

    Nayeon

    OdpowiedzUsuń
  39. Starałem się nie spoglądać na Taehyunga kiedy ten jadł. Sam dziwie czułem się, kiedy ktoś mnie obserwował podczas spożywania posiłku, więc weszło mi to w nawyk i potrafiłem zrozumieć, że może ktoś inny tego również nie lubi. Dodatkowo to był dodatkowy posiłek w ciągu dnia i może mógłby czuć się winny, że go jadł, a takie wgapianie się, wcale by mu nie pomogło. Jednak nie mogłem go wypuścić ze swojego domu z pustym żołądkiem, bo miałbym świadomość, że niedaleko mógłby stracić przytomność, a nikt by mu nie pomógł. Niestety.
    Zająłem się karmieniem Miso, który z zadowoleniem chrupał marchewkę. Czasami kątek oka zauważałem, że i mój gość obserwował zwierzaka, co wywołało leciutki uśmiech na mojej twarzy, choć nie do końca potrafiłem powiedzieć czemu.
    Wzdrygnąłem się, słysząc dzwonek telefonu. Jakoś poczułem zaniepokojenie tym faktem. Obawiałem się, że teraz go ściągną do pracy i jeszcze jakoś ukażą za to, że teraz jadł tą sałatkę. A to by była tylko i wyłącznie moja wina. Podniosłem na niego wzrok, lekko spięty i zacząłem go uważnie obserwować. Nie odbierał, więc może to było coś mniej ważnego od pracy? Uspokoiło mnie to nieco, chociaż wiem, że powinienem zachować się całkowicie neutralnie i bez emocji. W końcu to obcy człowiek, ale... no nie potrafiłem i już, mógł mnie mieć za dziwaka, a jestem pewien, że trochę miał. Jednak kiedy na mnie spojrzał na moment poczułem się nieswojo, może to na jego słowa? Jeśli to faktycznie z pracy, a on nie odbiera, mógłby mieć właśnie te problemy przeze mnie... Aish, głupi Park Jimin, nie pomyślałeś o tym!
    - Um rozumiem - odpowiedziałem cicho, z lekkim uśmiechem na ustach. - Tylko dokończ sałatkę, musisz mieć siły by dojść do domu czy gdzie tam szedłeś ~ - dodałem, już przyjmując swój przyjazny i przyjemny ton. Nie chciałem by coś mu się stało, nawet jak mielibyśmy już się nigdy nie spotkać. Nic przecież od niego nie oczekiwałem, więc wiedziałem, że po dzisiejszym dniu, kiedy tylko opuści mój dom już się nie zobaczymy, a ja ponownie spędzę resztę wieczoru na rozmowie z królikiem lub na czytaniu książki.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie umiem tego wyjaśnić, ale świadomość, że chłopak zaraz będzie musiał mnie opuścić jakoś mnie zasmucała. Zazwyczaj byłam dla ludzi miły, uprzejmy i grzeczny, ale nie pozwalałem się im do mnie za bardzo zbliżyć. Fakt, miałem kilku znajomych, ale nikogo więcej. Zbyt bardzo się bałem, że ktoś mógłby odkryć to, co ukrywam. A odrzucenie, wyśmianie i brak akceptacji były dla mnie najgorsze do zniesienia. Już nawet nie chodziło o fakt, że pracowałem w takim, a nie innym klubie i pokazywałem swoje ciało dla pieniędzy, ale także o fakt, z jakiego domu pochodzę i to za co mnie z niego wyrzucono. Mojego homoseksualizmu bałem się chyba jeszcze bardziej niż mojej drugiej pracy. To było przecież tak bardzo niewłaściwe i nie na miejscu... Nie byłem normalny i to bolało mnie najbardziej, bo nie wiem, w którym miejscu przeoczyłem coś, co pomogłoby mi tego uniknąć.
    Moje przemyślenia przerwał dopiero Taehyung, który podszedł do mnie by pożegnać się z Miso. Nie mogłem się nie uśmiechnąć, bo było to takie urocze i słodkie, że byłbym głupim kamieniem gdybym nie zareagował! Jego słowa jakoś podbudowały mnie na duchu. Lubiłem czuć się potrzebny i lubiłem tą świadomość, że zrobiłem coś dobrego, jakby chcąc wynagrodzić światu to jaki naprawdę byłem. Trochę to poplątane i dziwaczne, ale jak ma się dużo czasu na przemyślenia, można dojść do takich wniosków.
    Poczłapałem za nim do drzwi by go odprowadzić. Obserwowałem go by zauważyć czy może dalej nie chwieje się na nogach lub nie kręci mu się w głowie, ale nic takiego nie zaobserwowałem.
    - Uważaj na siebie ~ - powiedziałem na odchodne i zakluczyłem za nim drzwi. Postawiłem króliczka na podłogę, a ten zaczął się dookoła rozglądać. - Zostaliśmy sami - skomentowałem, wzdychając lekko.
    Królik pisnął, a ja odruchowo się uśmiechnąłem i udałem się do kuchni. Posprzątałem, pozmywałem naczynia w towarzystwie mojego zwierzaczka, który uważnie mnie obserwował stojąc przy drzwiach. Nuciłem pod nosem znaną sobie piosenkę, a kiedy skończyłem, postanowiłem położyć się już spać. Wstawanie rano było dla mnie trudne, chociaż dla większości tak nie wyglądało. Byłem śpiochem, ale już od dwóch lat nie mogłem sobie pozwolić na lenienie się. Niestety.
    Przebrałem się w spodenki i koszulkę, kładąc do łóżka, a Miso od razu zajął swoje miejsce przy mojej szyi, wtulając się w nią. Uśmiechnąłem się delikatnie i nie musiałem długo czekać by zasnąć.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  41. Leżałem w łóżku korzystając z wolnego dnia. Nie lubiłem się lenić, ale teraz po prostu tego potrzebowałem. Od feralnego wydarzenia w klubie nie mogłem się na niczym bardziej skupić, bo wszędzie widziałem tylko Yoongiego lub któregoś z jego znajomych, choć w większości przypadków tylko to sobie wmawiałem. Bałem się i nie do końca radziłem sobie z tą sytuacją, bo strach o siebie minął już dawno. Bardziej bałem się o panią Lee czy Soohae. Powiedział mi, co zrobi kiedy tylko zrobię coś nie po jego myśli i nie chciałem sprawdzać czy ani nie blefował. Dzisiaj pani Lee pojechała z wnuczką na badania, więc ja miałem dzień wolny. Mogłem przeleżeć go w łóżku i odpocząć od stresu, ale jednak bałem się, że on się o tym dowie. Wtedy z całą pewnością byłby wściekły, że nie poinformowałem go o tym i nie spędzam z nim tego czasu.
    Westchnąłem, wstając. Było jakoś po południu, a ja już nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc najlepszym pomysłem było dla mnie zrobienie sobie późnego śniada, no obiadu w postaci płatków i ubranie się by jakoś wyglądać. Może poszedłbym na zakupy, albo chociaż na spacer? Kto wie?
    Ścieliłem łóżko kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Spiąłem się, bo nie spodziewałem się nikogo. Początkowo nie chciałem otwierać, ale jednak ciekawość przeważyła strach i powolnie udałem się w kierunku wejścia. Przez okno jednak nie zauważyłem by był to Yoongi, więc odetchnąłem z ulgą i otworzyłem drzwi.
    - Tak? - spytałem niepewnie, bo w pierwszej minucie nie rozpoznałem osoby przede mną. Ściągnąłem lekko brwi, po chwili sobie przypominając - Taehyung-ssi? - upewniłem się, delikatnie cofając się w przejściu.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  42. [Heeej, miałabyś jeszcze ochotę napisać coś z Alexem? Bo miałam taki trochę zastój xd ale mogę coś wymyślić i dalej pojechać, tylko nie wiem czy ci się jeszcze chce xd]

    ALEX

    OdpowiedzUsuń
  43. [Jestem bardzo za! Haru odcięła się od świata show-biznesu dlatego lepiej by było gdyby to on jej szukał ale bez skutecznie, aż nagle ją rozpoznał gdzieś na ulicy. ]
    Haru

    OdpowiedzUsuń
  44. Bardzo zaskoczył mnie swoją wizytą i czułem się lekko osłupiały tym, że stoi on w moich drzwiach. Kompletnie zdrowy i o pełnych siłach. Byłem ciekawy w jakiej sprawie mnie odwiedza, bo przecież nie miał żadnego powodu by tutaj przychodzić. Ja mu tylko pomogłem, bo po prostu taki już byłem. Współczułem wszystkim, starałem się pomóc i czasami może przez to byłem za bardzo naiwny, chociaż może to głupio zabrzmi, wierząc w dobroć innego człowieka, byłem przy tym dosyć nieufny i podejrzliwy. Zdążyłem się już na własnej skórze przekonać jak drugi człowiek potrafi być okrutny. Jego wizyta i nasza znajomość skończyła się tylko na pomocy i wymienieniu paru zdań. Nic więcej, nawet nie oczekiwałem, że kiedyś spotkamy się ponownie. Nawet gdybyśmy spotkali się gdzieś na ulicy to byłem przekonany, że oboje zostalibyśmy niewzruszeni. Więc nie wiedziałem, dlaczego przeszedł on do mnie, ale zapewne za niedługo się dowiem. A ciekawy byłem okropnie.
    - Tak, dzisiaj akurat mam wolne - oznajmiłem, posyłając mu lekki uśmiech.
    Przesunąłem się do końca w drzwiach, aby mógł wejść, a kiedy to zrobił, ja zamknąłem wejście na klucz. Tak dla bezpieczeństwa, chociaż chyba ostatnio byłem za bardzo przewrażliwiony.
    Nie powiem, trochę jego wizyta mnie stresowała. W końcu on był kimś z okładek gazet, a ja niańką dla sześcioletniej dziewczynki, a po nocach striptizerem. To chyba normalne, że czułem się lekko nieswojo, chociaż z drugiej strony ja wszystkim za bardzo się przejmowałem. Nawet swoim wyglądem teraz, bo przecież byłem ubrany typowo po domowemu, czyli powycierane jeansy i luźna koszulka. Nawet zapomniałem się umalować, co stało się moim nawykiem by nie było widać sińców pod oczami lub ewentualnie śladów po płaczku, kiedy to w nocy postanowiłem się nad sobą poużalać. Poza tym, posiadanie szarej twarzy nie było normalne, ale miałem nadzieję, że nie zwróci na to uwagi. Przecież mogłem mieć po prostu gorszy dzień i jeden raz się nie wyspać, prawda? Tak, taka wymówka w razie konieczności była by dobra.
    - Napijesz się czegoś? - spytałem, kierując się w stronę kuchni.
    Musiałem się uspokoić i przestać panikować. Nienawidziłem siebie za to jak ostatnio nerwowy się stałem, co nawet Soohae zauważyła, chociaż starałem się to przed nią dobrze ukryć.
    Westchnąłem, wstawiając czajnik na gazówkę. Tak, spokojnie. Przecież Yoongi nie ma jak się dowiedzieć, że mam dzień wolny i ktoś mnie odwiedził. Bo taka prawda. Gdyby się dowiedział, ani ja ani mój gość z tego cało byśmy nie wyszli, ale przecież on rzadko chodzi po tej części miasta, mogę być spokojny.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  45. Minął tydzień i dwa dni odkąd spotkałem się z tym chłopakiem ze sklepu po raz drugi. Wystąpiliśmy na comeback stage i teraz jedynie rozjeżdżaliśmy się po różnorodnych programach telewizyjnych. Na moje szczęście jeszcze nikt nie zapytał mnie bezpośrednio na wizji o co chodziło z tym skandalikiem, o tyle dobrze. Bo zamierzałem to wszystko dzisiaj zakończyć.
    Poprosiłem menagera, aby załatwił mi numer tego chłopaka i napisałem do niego wiadomość.
    "Dzisiaj o 22.00 będziesz wolny. Cieszysz się? - Twój Idol"
    Włączyłem kamerę, postawiłem ją na szafce w pokoju i nagrałem na nią wyjaśnienia co do tej sytuacji. Potem położyłem się na swoim łóżku i oglądałem w kółko ten filmik. Na początku zastanawiałem się, czy powiedziałem wszystko jak należy. Potem jednak... zacząłem myśleć nad tym czy aby na pewno chcę w ogóle go publikować. Gdybym przeczekał jeszcze jakiś czas... Ostatnio moje imię jest jednym z głównych haseł wyszukiwanych na Naverze. Popularność Alfy wzrosła, przybyło nam więcej fanów, co oznacza tyle, że wytwórnia zaczęła więcej zarabiać. Nie karcą mnie za ten szum, klepią po ramieniu z uśmiechem i obiecują większe wynagrodzenie. Wiem, że może nie koniecznie jest to fair, ale...
    "Yah, wschodząca gwiazdo modelingu! Czy na pewno chcesz się ode mnie uwolnić?"

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  46. Może temat naszej rozmowy nie był jakiś ciekawy, ale i tak wolałam to niż wracanie do domu.
    Gdy Taehyung odpowiadał na moje pytanie, wsłuchałam się uważnie w jego wypowiadane słowa i rzeczywiście wychwyciłam akcent.
    -Ja tak naprawdę nie wiem skąd jestem-zamyśliłam się na chwilę.
    Może to głupio brzmi, ale ja na serio nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Mieszkałam już chyba w każdym zakątku świata, ale tak naprawdę nigdy dłużej niż przez rok.
    -To skomplikowane-dodałam za moment i roześmiałam się.
    Nie chciałam opowiadać całej historii swojego życia, dlatego też tutaj zakończyłam ten temat.
    Przez dłuższą chwilę znowu panowała cisza. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego Taehyung nagle znalazł się na zewnątrz. Przecież reszta towarzystwa, z którym przyszedł dalej przesiadywała w pomieszczeniu. Nie mogłam powstrzymać ciekawości i przerywając ciszę zadałam kolejne pytanie.
    -A ty czemu tak sam marzniesz na tym dworze? Jedzenie aż tak bardzo niedobre?-zażartowałam.

    Nayeon

    OdpowiedzUsuń
  47. [Zapragnęłam wątku z Taesiem ;^; Obgadałabym plan i wgl, ale na kakaotalk lub GG (które włączam raz na ruski rok) <3]
    Myungsoo

    OdpowiedzUsuń
  48. [Na mailu rzadko bywam, ale może być ^^]
    Myungsoo

    OdpowiedzUsuń
  49. Już lekko uspokojony, otworzyłem szafkę, gdzie trzymałem kubki oraz szklanki. Zmarszczyłem lekko nos, stwierdzając, że większość z nich jest umalowana we wzorki, choć za wiele ich nie miałem. Mieszkałem sam, rzadko kto mnie odwiedzał, a zdecydowanie nie lubiłem bałaganu w zlewie, więc pięć kubków było dla mnie wystarczające. W końcu szybko wyciągnąłem sobie biały w pandy, a dla mojego gościa brązowy z marchewką. Muszę zapamiętać, żeby dokupić chociaż jeden jednokolorowy by nie robić z siebie większego dzieciaka niż w rzeczywistości jestem.
    Z drugiej szafki wyjąłem puszkę z kawą, ale słysząc powód, dla którego mnie odwiedził, lekko rozsypałem ciemny proszek po blacie. Obróciłem się w jego kierunku zdziwiony, nie bardzo rozumiejąc to, co do mnie powiedział. Chciał mi się odwdzięczyć? Przecież ja nic od niego nie chciałem, naprawdę. W mojej naturze leżała pomoc innym, a tym bardziej jak ktoś traci przytomność na moich oczach. To był zwyczajny, ludzki odruch, który w moim mniemaniu powinien mieć każdy i to jeszcze bezinteresownie. A jego słowa mnie kompletnie zamurowały, tym bardziej, że sam skrytykował własną osobę.
    Podrapałem się po policzku, starając się zatuszować to moje ogólne zdziwienie i wróciłem do nasypywania mu kawy. Sobie samemu postanowiłem zrobić miętową herbatę, którą wręcz kochałem.
    Zakupy. Czy ja lubiłem zakupy? Tak, kiedyś zdecydowanie tak, kiedy mieszkałem z rodzicami i to oni mnie utrzymywali, ciągle wychodziłem by kupić sobie nowe buty czy strój do tańca, odwiedzając okoliczne sklepy by po prostu popatrzeć i poprzeglądać. Teraz jednak zwyczajnie nie miałem na to pieniędzy. Niby moja sytuacja poprawiła się znacznie i stać mnie było na więcej niż rok temu, ale zawdzięczam to tylko mojej drugiej pracy, która sama w sobie wydaje mi się obrzydliwa. Poza tym teraz byłem niesamowicie ostrożnie i odkładałem każdy, dodatkowy grosz by mieć jakieś zabezpieczenie w razie gdybym stracił miejsce pracy.
    Obróciłem się do niego przodem z lekkim uśmiechem. Widziałem, że starał się być w moim stosunku przyjazny i miły. Widziałem ogromną różnicę między nim, kóry siedział przy stole i niechętnie jadł moją sałatkę, a nim teraz.
    - Tak Jimin - potwierdziłem, opierając się o blat za mną. - Jest mi naprawdę miło, że pomyślałeś o mnie i chcesz się odwdzięczyć, ale ja nic nie chcę - powiedziałem przyjemnym tonem, jakby to było oczywiste. -Nie pomogłem ci, bo chciałem by za jakiś czas upomnieć się o coś. To było całkowicie bezinteresowne. - Kiwnąłem głową, jakby na potwierdzenie własnych słów. - A i nie musisz mnie przepraszać za swoje zachowanie wtedy. ~ Źle się czułeś w dodatku taki dziwak zabrał cię do domu. - Zaśmiałem się, bo to naprawdę mogło wyglądać dziwnie, ale wtedy o tym kompletnie nie pomyślałem.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  50. Zamrugałem szybko kiedy tak szybko odpowiedział. Aż tak bardzo zależało mu na odwdzięczeniu mi się za pomoc? Byłem tym faktem naprawdę zaskoczony, ale pozytywnie. Wydawało mi się, że kompletnie zapomniał o sprawie, a on jednak tutaj przyszedł i proponował coś w podziękowaniach. To jeszcze mogłem w miarę zrozumieć, ale nie fakt, że nalegał, bo... No dobra, był trochę niemiły podczas naszego pierwszego spotkania, ale to zrozumiałe, bo przecież wtedy stracił przytomność. Był zmęczony, a moja osoba mogła mu działać na nerwy, a potem kiedy dostał telefon z pracy też nie było lepiej. Musiał być zmęczony, więc nie miałem mu za złe.
    Miałem wybrać sobie coś innego, ale kompletnie nie miałem pojęcia, co takiego mam w tej sytuacji zrobic. Pierwszy raz mi się to zdarzyło i czułem się lekko zagubiony. Jednak jego późniejsze słowa jakoś sprawiły, że oswoiłem się z tym, szukając ewentualnie dobrego miejsca w głowie by spędzić wspólnie czas. Jednak to jego śliczny uśmiech i uroczy wygląd do końca mnie przekonały. Sam nie mogłem się powstrzymać i również uniosłem kąciki ust w górę, przez przymknięte oczy dalej obserwując ten ciekawy obrazek.
    Wyglądał tak słodko, zupełnie inaczej niż kilka minut temu i to mnie w nim zaintrygowało i ugh, niestety, nawet spodobało. Nie wiem, co było w tym momencie ze mną nie tak, ale chciałem to jak najszybciej przerwać, więc obróciłem się w przodem do blatu, na całe szczęście kilka sekund później usłyszałem gwizd czajnika. Wlałem wrzątek do kubków, starając się wyrzuć ten obrazek z głowy. Wiem, że to dla kogoś innego mogłoby być normalne, w końcu uroczy chłopak mógł się wizualnie spodobać, ale dla mnie to było jak cios w twarz. Od czasu kiedy rodzice wrzucili mnie z domu jako karę za moją orientacje z nikim się nie spotykałem. Starałem się całkowicie od tego odciąć i gdy nawet taka maleńka myśl jak ta zawitała w mojej głowie to od razu obsmarowywałem siebie błotem, klnąc i wyzywając siebie w myślach.
    - No dobrze - powiedziałem cicho, stawiając kubki na stole i wskazałem miejsce, w którym on ostatnio siedział. Nie chciałem wydać mu się nagle znowu jakiś dziwny, więc starałem sobie w głowie wytłumaczyć, że to nic takiego. Bo przecież to nic takiego. On był modelem, normalne że był przystojny, o to w tym chodziło... - Postaram się coś wymyślić. - Uśmiechnąłem się do niego promiennie, podchodząc do lodówki. - Och, chciałem zaproponować ci ciasto cytrynowe, ale... to w porządku jak zjesz jeden kawałek? - Zatrzymałem się, obracając głowę przez ramię i posyłając mu pytające spojrzenie.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  51. Bałem się proponować mu takie rzeczy, bo zwyczajnie pamiętałem jak nie chciał tknąć sałatki, która w porównaniu z ciastem była naprawdę mało kaloryczna, a jednak taki słodki przysmak tych kalorii miał. Martwiłem się, że potem zacznie mieć wyrzuty sumienia i zacznie się przez to głodzić lub zamęczać ćwiczeniami. To mogło znowu go doprowadzić do omdlenia, a kto wie czy wtedy by mu ktoś pomógł?
    Zagryzłem leciutko wargę nie do końca przekonany jego słowami, ale poczułem takie dziwne ciepło kiedy stwierdził, że już kolejny wyjątek robi dla mnie. Speszyłem się tym trochę, bo nie często to słyszałem. To częściej ja byłem tym, kto robił coś dla innych, więc nie do końca wiedziałem jak mam zareagować na to. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, wyciągając dwa małe talerzyki, a potem ciasto z lodówki. Ukroiłem mały kawałek dla Taehyunga i niewiele większy dla siebie, a potem schowałem tackę z powrotem do lodówki, kładąc smakołyki obok kubków.
    - Sam je zrobiłem - oznajmiłem z lekkim uśmiechem, siadając na swoim miejscu. - Mam nadzieję, że będzie ci smakować ~ - dodałem, wyciągając bardziej swoje kąciki ust w górę.
    Może nie byłem cudownym kucharzem, ale za to uwielbiałem od czasu do czasu piec słodkości, a to wychodziło mi na całkiem przyzwoitym poziomie. Lubiłem to. Za każdym razem mnie to odprężało, pomagało oderwać się od codzienności, bo znikałem we własnym świecie. Niestety nie zawsze mogłem pozwolić sobie na takie rzeczy.
    - Mogę wybrać każde miejsce? - dopytałem się, bo w pewnym momencie wpadł mi do głowy pomysł, a dokładniej kiedy zacząłem wpatrywać się w swój kubek. - Bo moglibyśmy się przejść do zoo, albo do wesołego miasteczka ~ - oznajmiłem z uśmiechem i entuzjazmem. - Nigdy nie byłem w wesołym miasteczku - westchnąłem, robiąc smutną minkę.
    Dopiero po chwili zrozumiałem, że znowu zachowuję się jak dziecko. Zagryzłem wargę, zaciskając palce na swoim kubku. Nie powinienem. Tym bardziej, że Taehyung nie był przyzwyczajony do mojego dziecinnego charakteru, mogło go to nawet zirytować i zniechęcić.
    - Um przepraszam, nie powinienem się tak zachowywać - powiedziałem cicho, przystawiając sobie kubek do ust i powolnie zacząłem pić gorący napój.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  52. Wyłączyłem kamerę, kładąc ją na łóżku, obok swojej głowy. Ułożyłem dłonie na klatce piersiowej i przymknąłem powieki. Nie byłem pewny, czy aby moje zamiary są dobre. Ale co sekunda znajdywałem coraz więcej argumentów, które usprawiedliwiały chęć przedłużenia tego. A jednak z każdą sekundą przychodziło też więcej pytań.
    W końcu skupiłem się tylko na jednym.
    Przecież i tak już wszyscy myślą, że znam tego gościa, zdążyli sobie przyswoić te informacje. Gdybym teraz powiedział, że faktycznie mamy ze sobą do czynienia, nikogo by to już tak strasznie nie zaskoczyło. Tylko pytanie, co z tym? Jeśli tak zrobię, nie wywołam wielkiej burzy w mediach. Ludzie pomyślą "aaaah, wiec to tak!" i zostawią to w spokoju. Brak tajemnicy, to brak zainteresowania. Ale nie mogę w tym siedzieć sam. Zbyt niebezpieczne. Gdyby ktoś się dowiedział, że kombinuję bez porozumienia z tym chłopakiem, to wtedy dopiero zrobiłoby się głośno. Niekoniecznie jednak w dobrym sensie.
    Telefon, leżący gdzieś w pościeli zawibrował, sygnalizując nadejście sms'a. Z początku to zignorowałem. Nie miałem nastroju na rozmowę z nikim, nie chciałem znowu dowiadywać się też nagle, że mamy jakąś niespodziewaną próbę na życzenie szefa, czy coś w tym stylu, co zdarzało nam się stosunkowo często. Niestety po chwili znowu zabrzęczało mi gdzieś obok uda. Poddałem się. Westchnąłem, szukając dłonią na ślepo telefonu. Może to coś ważnego... lepiej sprawdzić. W końcu podniosłem go i spojrzałem na ekran. Otworzyłem cyber kopertę i odczytałem wiadomość od Laleczki.
    Zablokowałem ekran, zamknąłem oczy i przygryzając lekko wargę, postukałem się komórką po czole. Wyobraziłem sobie w głowie białego kwiatka z pięcioma płatkami, powyrywałem wszystkie po kolei, wyliczając przy tym. Tak, nie, tak, nie, tak...
    Odblokowałem ekran i wystukałem wiadomość, a następnie szybko ja wysłałem, aby przypadkiem nie zmienić zdania. Odłożyłem telefon nad głową i położyłem sobie rękę na oczach.

    Wiadomość: "Po co się głupio pytasz, skoro doskonale wiesz, jaka jest odpowiedź? Jest koncepcja i albo będziemy w tym razem, albo zdasz się na moje własne decyzje, które będą dotyczyły zarówno mnie jak i ciebie."
    - Ale z ciebie dupek. - mruknąłem sam do siebie.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  53. Uśmiechnąłem się delikatnie na jego pochwałę. No bo kto nie lubi być chwalony zwłaszcza jak się miało niską samoocenę? Jedynie kto mnie chwalił to mała Soohae lub pani Lee, a tutaj był to ktoś z zewnątrz i to ktoś obcy, więc od razu mój humor lekko się poprawił. Moje niedowartościowanie przede wszystkim dotyczyło charakteru. Byłem może czasami zbyt optymistyczny, zbyt wesoły i zbyt dziecinny, choć wiedziałem co to są prawdziwe problemy, jednak żyłem w przekonaniu, że kiedyś one będą musiały się skończyć. Skoro to co dobre szybko się kończy to czemu to co złe ma trwać wiecznie? Nie da się. Jedynie wielkich kompleksów nie miałem na punkcie swojego wyglądu, choć i tak czepiałem się wielokrotnie wielu aspektów. Wiedziałem, że skoro mam tylu klientów chętnych do oglądania mnie to nie powinienem narzekać, jednak czasami przez to wydawało mi się, że mój charakter w ogóle się nie liczy. Tylko i wyłącznie sam wygląd. A to było jeszcze bardziej niszczące niż cokolwiek innego.
    - No, moi rodzice uważali, że to nie jest dobra rozrywka dla kogoś urodzonego w uprzywilejowanej rodzinie. Wymknąć udało mi się tylko kiedyś do zoo - odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
    Niestety, moi rodzice byli pod tym względem bardzo dziwni. Nie pozwalali chodzić w dzieciństwie w takie miejsca, a wraz z upływem lat moje dziecięce pragnienie zostało zagłuszone, a ja skupiłem się tylko na lekcjach tańca, co też za cudownie nie zostało przyjęte.
    Podniosłem na niego szybko wzrok kiedy usłyszałem... te słowa. Nie wiedziałem jak mam się do nich odnieść czy był to komplement, kpina czy obelga. Właściwie nie często to słyszałem, nie pamiętam kiedy ostatnio miało to miejsce. Jednak jego uśmiech upewnił mnie, że to nie była według niego zła cecha. Poczułem przez to jak do moich polików napływa krew, przez co rumieńce były widoczne po kilki sekundach, a ja żałowałem, że nie chciało mi się dzisiaj umalować. By ich nie zauważył, spuściłem wzrok, potrząsając głową by moje przydługie kosmyki włosów zakryły chociaż częściowo moją twarz. Nie miałem pojęcia, co mam w tej sytuacji zrobić, przez co czułem się troszeczkę zagubiony. Nie chciałem by uważał mnie znowu za jakiegoś dziwaka, więc podniosłem kubek z herbatą i przystawiłem go sobie do ust, powolnie znowu biorąc była, ale tym razem nie ostawiając go na miejce, tylko dalej trzymałem przy twarzy.
    - Um, dziękuję - powiedziałem cicho, nie przenosząc na niego wzroku. - Chyba - dodałem jeszcze ciszej, bardziej w kubek, więc możliwe że tego nawet nie usłyszał.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  54. Wiem, że to dziwne. Dwudziestodwuletni facet, który po usłyszeniu, że jest uroczy zaczyna się rumienić niczym trzynastoletnia fanka, która zobaczy zdjęcie swojego idola bez koszulki. Nie chodziło o to, że byłem wstydliwy ogólnie tylko zawsze reagowałem w taki sposób na nowe mi sytuacje, do których kompletnie nie byłem przyzwyczajony. Nie lubiłem tego w sobie, byłem przez to bardziej dziecinny i nie taki jaki powinienem naprawdę być. Powinienem w końcu dorosnąć, a pomimo że bardzo się o to starałem, nie kończyło się to za dobrze.
    Przez chwilę siedziałem w ciszy, bo nie miałem pojęcia jak mam zareagować na jego słowa. No nie codziennie komplementował mnie inny, w dodatku przystojny, mężczyzna i chyba to było w moim przypadku problemem, ale on nie musiał zupełnie o tym wiedzieć. Zagryzłem delikatnie zęby na kubku, dalej nie podnosząc wzroku, a z jego kolejnymi słowami coraz bardziej robiłem się purpurowy tak, że już chyba nie dało się tego nie zauważyć.
    Westchnąłem cichutko, a moje nastawienie się chyba pogorszyło, bo ton jego głosu od razu się zmienił. Głupi Park Jimin, znowu coś popsułeś. Nie było to jakimś wyjątkiem, ale nie chciałem by zachowywał się w mojej obecności tak zimno i profesjonalnie. Byliśmy przecież w domu, nie rozmawialiśmy na służbowe tematy, a ja nie byłem przyzwyczajony do takiego czegoś, więc szybko chciałem to naprawić.
    W końcu jednak zdecydowałem się podnieść na niego wzrok i odstawić swój kubek. Ściągnąłem materiał rękawów na dłonie, pocierając sobie ciepłe policzki, posyłając mu spojrzenie niczym oburzone dziecko.
    - Zawstydzasz mnie, Taehyung-ssi! - mruknąłem z udawanym wyrzutem, posyłając mu delikatny uśmiech. Nie chciałem mu pokazywać, że jego milsza, radośniejsza strona mi się nie podobała, bo nie o to chodziło. Zwyczajnie mnie zaskoczył, a ja zareagowałem jak dziecko. - Dawno nikt tego nie zrobił - skomentowałem, odstawiając dłonie na stół. - Do dobrze, ale będę mógł postawić ci chociaż coś? - spytałem, przekrzywiając głowę lekko w bok. - Nie wiem, watę cukrową tam mają? Chociaż chyba nie będziesz mógł zjeść... No nie wiem, ale coś takiego, co ty na to?

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  55. Jest koncepcja. Na razie tylko w mojej głowie, ale niedługo pogadam z menagerem i wszystko będzie cacy. Tak, już postanowiłem. Ale dobrze na tym wyjdziemy. Obydwaj.
    Po odczytaniu pierwszej wiadomości westchnąłem tylko cicho, zablokowałem ekran z powrotem i położyłem go sobie na klatce piersiowej. Nie musiałem długo czekać na kolejnego sms'a, a kiedy już się zapoznałem z jego treścią, obróciłem się na brzuch i wystukałem kolejną wiadomość.
    "Jesteśmy kumplami. Znamy się od dawna, bo od mojego predebiutu, czyli około trzy/cztery lata. Wtedy w sklepie po prostu postanowiliśmy się spotkać po jakimś czasie i odnowić znajomość. Skoro jesteś modelem, to będziemy mieć wspólną sesję i a po niej wywiad. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale właśnie załatwiłem ci przepustkę na wyższy poziom." Wyślij - klik!
    Jak już sam wcześniej stwierdził, nie miał tu nic do gadania. Dlatego też od razu po mojej ostatniej wysłanej wiadomości, ruszyłem swoje piękne cztery litery i zadzwoniłem do menagera. Zajęło mi trzy godziny, by wszystko mu wytłumaczyć i omówić ogólniki ogólników całego tego przedsięwzięcia.

    Sesja miała zacząć się za dwie godziny. Ja jednak siedziałem w studio już od kilkunastu minut, aby wszystko dokładnie omówić z reporterem, który na moją prośbę przyszedł równie wcześnie. Chciałem, aby wszystko poszło gładko, po mojej myśli, bez zbędnych komplikacji i zawiłości. Dlatego wszystko starałem się załatwiać sam, mimo, że i tak miałem już wcześniej sporo na głowie. A jednak ciągle powtarzałem sobie w głowie, że to dla dobra zespołu.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  56. Zakazuje? Niby czemu? Przecież taka drobnostka fortuny by mnie nie kosztowała, a jednak czułbym się lepiej niż gdyby to Taehyung mi wszystko opłacał. No zapewne będę czuł się z tym okropnie dziwnie; już się czułem, a co dopiero kiedy przyjdzie co do czego. Pewnie będę go namawiał byśmy po prostu chodzili między tymi wszystkimi atrakcjami. W końcu mam prawie dwadzieścia dwa lata, nie mogę zachowywać się jak dziecko i z uśmiechem latać od atrakcji do atrakcji. Nie kiedy będę w towarzystwie praktycznie zupełnie obcej mi osoby, a zgaduję, że nawet nie przypuszcza jak dziecinny potrafię być. I chyba nie chciałbym mu tego pokazywać by uznał mnie za jeszcze większego dziwaka.
    - No niby tak... - westchnąłem w końcu. - Ale naprawdę nic, a nic? Nawet takiego malutkiego? - Spojrzałem na niego z ukosa, uśmiechając się przy tym jak dziecko, które próbowało namówić na coś swojego rodzica. No cóż, czasami trzeba wykorzystać swój urok, a ponoć w jego mniemaniu go mam. - Och no to może... zapakuje ci trochę ciasta? Smakuje ci, więc to chyba będzie w porządku. Nie mówię, że będziesz musiał od razu je zjeść, ale kiedyś gdy będziesz mógł... To, co? Ciasto może być? - spytałem ze sporym uśmiechem, a może i nawet dużym pokładem entuzjazmu, ale uwielbiałem gdy innym smakowały moje smakołyki i gdybym mu mógł dać chociaż trochę do domu to by mnie to mocno usatysfakcjonowało. Nawet jeśli by je wyrzucił, chociaż nie chciałem o tym myśleć, bo to jednak trochę przykre.
    - To ty się zastanów, a ja pójdę się przebrać, dobrze? Nie mogę przy tobie wyglądać jak dziecko z podstawówki - zaśmiałem się cicho, wstając od stołu.
    Jednak po chwili pomyślałem, że zapewne dziwnie będzie mu zostać samemu w obcym pomieszczeniu na kilka minut, więc wpadłem na pewien pomysł. Udałem się do sypialni, gdzie na łóżku leżał Miso. Żal mi było go budzić, ale ostatnio polubił Taehyunga, więc uznałem, że królik dotrzymałby mu towarzystwa. Podniosłem go więc, a zwierzątko pisnęło niezadowolone, rozglądając się dookoła. Pogłaskałem go za uszkami, niosąc go do kuchni, a widząc spojrzenie Taehyunga, posłałem mu szeroki uśmiech.
    - Pomyślałem, że mógłby dotrzymać ci przez ten czas towarzystwa - oznajmiłem, kładąc zwierzaka na krześle obok mojego gościa by w razie zachcianki mógł przenieść go na swoje kolana.
    Wyszedłem, szybko udając się z powrotem do sypialni. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem z niej ciemne spodnie i trochę za duży, granatowy sweter. Chwilę się zastanawiałem czy to odpowiedni strój, ale w końcu pomyślałem, że nie powinienem się też za bardzo stroić. Z taką myślą przeszedłem do łazienki by się trochę ogarnąć, rozczesać włosy i ubrać. Chwilę zastanawiałem się czy powinienem w jakiś sposób zakryć swoje worki pod oczyma, ale z drugiej strony nie chciało mi się malować. Zajmowało to za dużo czasu i robiłem to tylko, dlatego że nie lubiłem gdy inni widzieli moją przemęczoną twarz. Ale skoro Taehyung i tak ją widział, to co za różnica? Ostatecznie tylko przemyłem twarz, a potem szybko wróciłem do kuchni.
    - I jak, namyśliłeś się? - zagadnąłem z lekkim uśmiechem.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  57. Spojrzałem a niego zdziwiony gdy stwierdził, że przyjmie dobre podziękowanie w postaci mojego ciasta. Z początku w to nie uwierzyłem, bo gdy pierwszy raz mu to zaproponowałem nie wyglądał na zadowolonego. Rozumiałem go, a bynajmniej starałem się zrozumieć. Był modelem, gdzie zgrabna, szczupła sylwetka ogromnie się liczyła i każdy musiał bardzo dbać o swoje ciało, zapewne rezygnując z wielu przysmaków i trzymając się ścisłej diety, gdzie nie było mowy o zjedzeniu zbyt dużej ilości słodkiego. Nie byłem nawet pewny czy mógł je jeść, w końcu stwierdził, że robi dla mnie wyjątek... I teraz poczułem się winny, że niemalże wepchnąłem mu to ciasto. Powinienem już początkowo uszanować jego decyzję, że nie chce, bo jeśli by przez nie przytył i znów przez głodówkę czy ćwiczenia, straciłby przytomność albo trafił do szpitala, albo co gorsza by zwolnili go z pracy? O nie, nie, nie... nie mogłem na takie coś pozwolić i już chciałem mu powiedzieć, że nie musi się zgadać, ale wtedy powiedział mi o swojej siostrze. Jeśli ona by zjadła to ciasto, a on nie miałby problemów to chyba w porządku?
    - Masz siostrę? - spytałem z zainteresowaniem, sprzątając ze stołu i wkładając brudne naczynia do zlewu, po czym złapałem za swój kubek, dopijając swoją herbatę. - Och, widzę, że Miso naprawdę cię polubił ~ - skomentowałem, widząc jak zwierzaczek smacznie spał sobie u niego na kolanach. To naprawdę świetne, bo ta mała kulka futra nie przepadała za każdym, a skoro polubiła jego to był dla mnie to znak, że Taehyung musi być dobrym człowiekiem.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  58. Nie spodziewała się, że kilka godzin po pokazaniu swojej pracy w internecie dostanie tyle miłych wiadomości. Z kawą przysiadła do laptopa czytając każdą jedną wiadomość. W swoich pracach widziała tylko to, co ona sama chciała w nich widzieć. Istotę piękną, bez jakiejkolwiek skazy. Inni widzieli tylko ładnie, realistycznie narysowane osoby. Westchnęła cicho z uśmiechem na ustach, gdy unosiła do ust kubek. Zamarła jednak, odstawiając go szybko na stole. Zbliżyła się do laptopa, nie wierząc własnym oczom: napisał do niej facet, którego umieściła na obrazie! Bez chwili zastanowienia odpisała szybko:
    Cześć. Za godzinę w Suyeon Sanbang? Oczywiście można przełożyć na inny dzień, jeśli nie będzie pasowało. Dodała na końcu buźkę kota oraz podpisała się pseudonimem. Od tak, odruchowo.

    — Yeon Rin.
    Nie jestem dobra w odpisywaniu po tak długiej przerwie. ;;

    OdpowiedzUsuń
  59. [Dzięki^^ Starałam się^^
    Może z Tae coś się uda napisać, w końcu Haeming\Rita dobrze wie, jakie są ciemne strony życia gwiazdy... Chociaż była na tyle uparta i pewna siebie, że nie dała sobie do tego stopnia wejść na głowę, co on, a poza tym od początku był przy niej Yong, który zawsze "siostrzyczkę" chronił przed największymi kłopotami.
    Nie wiem, może trafiłby na nią, jak Hae będzie rozwieszała po różnych miejscach plakaty, reklamujące ich prowizoryczne, prywatne studio nagraniowe i ogólnie działalność "City On Hill"? parę świstków akurat by jej wiatr zwiał i on by je znalazł?
    Nie wiem, średnio mam pomysł...

    Co do Junseo, to byłoby trudno coś wykombinować, nie bardzo jest czego się zaczepić, chociaż i on jest ciekawą postacią. ^^]

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  60. [Dzień dobry! Przepraszam, że tak późno ;;]

    Minęło półtorej godziny. Wydawałoby się, że wszystko powinno już być dopięte na ostatni guzik, a jednak ciągle musiałem coś poprawiać i wyjaśniać, bo nie wszyscy jeszcze wiedzieli, co się dzieje i w jakim celu. Oczywiście wszystkim ważeniejszym osobom po kolei tłumaczyłem zmyśloną historię moją i chłopca sprzed aparatu, by tamci mieli wyraźny obraz nas dwóch jako kumpli i wiedzieli, jak i pod jakim kątem przygotować nas do sesji.
    Gdy rozmawiałem ze swoim menagerem, usłyszałem jak ktoś zaczyna się witać z ludźmi. Odwracając się ku źródła głosu, zobaczyłem swojego przyjaciela. Nie wiedzieć czemu jakiś ciężar spadł mi z ramion. Niby wiedziałem, że przyjdzie. Było to potwierdzone i przez niego i przez jego menagera, jak również zapewniał mój. A jednak była we mnie ta cząstka jieufności. Zawsze jest. Ale to dobrze, nikomu tak na prawdę nie należy do końca ufać.
    Widząc jak unosi kąciki swoich ust i wita się ze mną przemile, sam się uśmiechnąłem. W nieco inny sposób. Ponieważ zlekka jego niechęć do mojej osoby mnie bawiła. Satysfakcjonowała w dziwny sposób.
    - Słodkie. - skwitowałem, marszcząc nosek i uśmiechając się do niego zadziornie. Chyba lubię to robić. Denerwować go. To całkiem ciekawe zajęcie. Już dawno nikogo w taki sposób nie dręczyłem.
    - Cieszę się, że przyszedłeś. Pracuj ciężko. - poklepałem go po ramieniu, po czym odwróciłem się na pięcie i udałem w stronę krzesła z wypisanym na nim moim angielskim imieniem, które stało przed jedną z dwóch toaletek, osaczonych już, przygotowującymi się do pracy stylistkami.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  61. Uśmiechnąłem się delikatnie i kiwnąłem głową na wieść, że ma młodszą siostrę. Chcąc nie chcąc w tym momencie do mojej głowy napłynęły wspomnienia i mojego rodzeństwa. Tęskniłem za moją siostrą czy bratem, wielokrotnie zastanawiając się co u nich słychać. Byłem ciekaw czy siostra się ustatkowała, czy ma kogoś czy dalej usilnie stara się przejąć umiejętności ojca i zostać znanym prawnikiem. Byłem ciekaw czy mój brat dalej jest taki sztywny i całe dnie spędza nad książkami, czy dalej pozostaje pod surową komendą rodziców przez co nie może realizować się w pasji jaką miał do rysowania, a może znalazł inne hobby? Chciałem ich zobaczyć, porozmawiać, przekonać się jak żyją, ale wiedziałem, że oni już dawno o tym zapomnieli. Przyniosłem wstyd rodzinie, zostałem wydziedziczony i wyrzucony z domu. Po co mieliby o mnie pamiętać, po co mieliby chcieć pamiętać o takim przykrym przypadku? Nie dziwiłbym się, że gdybym kiedyś stanął przed domem oni kompletnie nie wiedzieliby kim jestem i zajęłoby im sporo czasu by sobie przypomnieli. To może trochę smutne, ale ja się przyzwyczaiłem i starałem się tym nie przejmować.
    Nie tracąc czasu pomyślałem, że dałbym troszkę więcej, choć dalej bałem się że później mógłby mieć przeze mnie wyzuty sumienia. Podszedłem do lodówki, wyjmując ciasto, a z szafki obok wyjąłem małe plastikowe pudełeczko. Zmarszczyłem brwi, nie będąc zdecydowanym ile by mu ukroić, ale w końcu zdecydowałem się na więcej niż połowę, czyli jakieś trzy kawałki. Ładnie zapakowałem i zamknąłem pudełeczko, po czym położyłem je na stole przed nim. Mam nadzieję, że naprawdę nie będzie miał problemów przeze mnie, bo nigdy nie dążyłem do tego by ktokolwiek je przeze mnie miał. Byłem pokojowym typem człowieka, nie umiałem się kłócić, a z asertywnością też u mnie było raczej ciężko, ale jak na razie nikt perfidnie tego nie wykorzystał. Miałem szczęście, bo w tym świecie jeśli ktoś trafi na osobę podobną charakterem mi, to przeważnie zawsze kończy się za wykorzystywaniu. Ja jednak jak przystało na prawdziwego optymistę, starałem się wierzyć, że nie każdy jest taki.
    - Och... to wiesz co? - zacząłem z entuzjazmem, uśmiechając się w jego kierunku. - Jeśli będziesz chciał to możesz w wolnej chwili do mnie przyjść, Miso chętnie by się z tobą pobawił ~ - zakomunikowałem.
    Jednak po chwili zdałem sobie sprawę, co takiego powiedziałem. Od razu zrobiło mi się głupio, bo to przecież nasze drugie spotkanie, a ja traktuję go jakbyśmy byli znajomymi z dzieciństwa, którzy spotkali się po kilkunastu latach. To chyba trochę niewłaściwe z mojej strony, chociaż... ughhh czemu ja muszę przejmować każdą rzeczą?
    - O-oczywiście jeśli byś c-chciał - dodałem cicho pod nosem, na swoje nieszczęście lekko się jąkając i pewnie rumieniąc przy tym.
    Zakląłem w myślach. Pewnie po takiej wizycie i poznaniem cząsteczki mojego infantylnego charakteru zapewne po tym dniu zniknie w podskokach i już nigdy więcej go nie zobaczę. Ale... czemu mi tak zależy na jego opinii i na tym by dobrze o mnie myślał, przecież jest dla mnie kimś obcym. Kimś kto z grzeczności chciał mi podziękować za pomoc i nic więcej. Ugh, jestem naprawdę dziwny.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  62. Jedna z dziewczyn zaczęła już pokrywać moją twarz korektorami, podkładami i innymi fantastycznymi przyborami o fikuśnych nazwach, których zwykły śmiertelnik nie jest w stanie ogarnąć swoim umysłem. Ja z kolei patrzyłem na swoje odbicie w lustrze i myślałem tylko o tym, by widzieć w tym dzieciaku z przed apataru Fly'a. Chociaż on nie był do niego zupełnie podobny. Nie wstawiał w wypowiadane przez siebie zdania angielskich fraz co pięc sekund i nie miał amerykańskiego poczucia humoru. Mam wrażenie, że nie dogadałby się z żadnym członkiem Alfy. Jest zupełnie nie w naszym stylu.
    Kątem oka zauważyłem jak siada obok mnie na swoim krześle.
    Dobrze, w takim razie zapomnij o Fly'u. Wyobraź sobie, że lubisz tego chłopaka. Pomyśl, że nigdy nie przyprawił cię o żadne problemy.
    Tak sobie powtarzałem w głowie. A jednak, kiedy usłyszałem jego pytanie stwierdziłem, że może jednak obiorę sobie inną taktykę. Zwłaszcza, że ta laleczka okropnie mnie bawi.
    Nawet nie udawaj, nie chowaj tego w sobie.
    Na moje usta wstąpił szeroki uśmiech.
    - Tylko mnie kochaj. - powiedziałem, po czym zaśmiałem się cicho. Ubaw po pachy!
    W końcu stylistki skończyły swoją pracę i wyrobiły się akurat, kiedy mieliśmy wchodzić na plan. Stojąc przed aparatem, w całkiem fajnej niebieskiej koszuli na krótki (za to szeroki) rękaw, zapiętej na jeden jedyny pierwszy guzik na samej górze i białej, dopasowanej koszulce pod nią, pomachałem dwoma rogami koszuli, z dziecięcą radością i popatrzyłem na chłopaka obok. Podszedłem do niego i poprawiłem kołnierzyk jego swagerskiej, podobnej do mojej koszuli, aczkolwiek zapiętej w inny sposób.
    - Lepiej przygotuj się psychicznie na skinship. - mruknąłem, ciągle uśmiechając się, jakbym faktycznie mówił do niego coś miłego. Ułożyłem mu dłonie na ramionach i popatrzyłem w orzechowe oczka. - Fanservice'u się nie udaje. To się robi. - powiedziałem, puszczając mu oczko i cofnąłem się o krok w tył.
    - Gotowi? - zapytał fotograf.
    - Yep! - odpowiedziałem w połowie po formalnym korełańskim a w połowie potocznym angielskiem.
    Codziennie gram, że lubię Louie'go. Z nim nie dam rady?
    Szczerze mówiąc, to pan Kim nie jest nawet w połowie tak irytujący jak nasz główny wokal. I jeszcze na dobrą sprawę ani razu na niego nie krzyknąłem. Nie mam w zasadzie żadnych powodów (poza tym że przez niego dzieje sie teraz to co się dzieje, ale to także i plus z drugiej strony), aby go nie lubić. To tylko on ma ich całą masę w stosunku do mnie. I to mi się podoba.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  63. [Mogli się znać, może mieli jedną, czy dwie sesje zdjęciowe razem, albo coś, chociaż raczej nie wydaje mi się by, była to jakaś bliższa znajomość]

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  64. Miałem ochotę zakopać się pod ziemię. Nie powinienem się przy nim tak otwarcie i infantylnie zachowywać, ale pomimo że często sobie to powtarzam w myślach to trudno przychodzi mi zastosowanie się do tego. Powolutku zaczęło mnie to irytować, bo ponoć jestem dorosły, formalnie, ale jednak i powinienem chyba potrafić zachowywać się w taki sposób, albo chociaż spełniać soje drobne postanowienia. Nie wiedziałem czemu mi to nie wychodzi, to było głupie, a Taehyung z całą pewnością ma mnie za dziwaka i zapewne żałuje, że w ogóle mnie odwiedził. Zapewne ma ze mnie niezły ubaw i nie zdziwię się jak będzie opowiadał, drwił ze mnie przy swoich znajomych, rodzinie. Może jednak tym razem udałoby się normalnie zachować?
    Niestety na jego pytanie, poczułem jak moje mięśnie się spinają, bo automatycznie przypomniałem sobie o mojej drugiej pracy. Nie chciałem by ktokolwiek o tym wiedział, to było uwłaczające i nie czułem się przez to dobrze ze sobą, bo kto normalny szczyciłby się tym, że musi za pieniądze rozbierać się i wyginać ciało przed innymi? To okropne, choć wiedziałem, że mogłem upaść niżej, mimo że to tylko szczebel nie wyobrażałem sobie jak można oddawać innym swoje ciało dla zarobku. To było jeszcze bardziej obrzydliwe od tego, co ja robię, choć wiedziałem, że nie wszyscy robili to dobrowolnie. Szantaż, brak pieniędzy, groźby to wszystko mogło być powodem, sam byłem przykładem, że każdy może skończyć w taki sposób.
    - Um, tak - odpowiedziałem po chwili. - Przeważnie popołudniami jestem w domu, ale mam też drugą pracę - mruknęłam cicho. - Pracuję jako barman w weekendy w takim jednym klubie - skłamałem, uśmiechając się przy tym. - Trzeba jakoś wiązać koniec z końcem, prawda? - zaśmiałem się cicho, choć czułem, że trudno było zestawić moje problemy finansowe z jego, ale cóż... - Um, możemy już iść? - spytałem, przekrzywiając lekko główkę w bok.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  65. Wiedziałem jak ogromna jest różnica miedzy mną, a nim w postaci zasobu portfela. Nie czułem się z tym dobrze, pomimo że sam wywodziłem się z majętnej rodziny. Nie musiałem się troszczyć wtedy o pieniądze, ale nie lubiłem też ciągle o nie prosić - wolałem na nie sobie jakoś zasłużyć; pomagając bratu w lekcjach, zrobienie babci herbaty czy kolacji, wyprowadzenie psa na długo spacer. To dla innych dzieciaków z takich domów było dziwne, więc czasami czułem się inny, czułem, że nie pasuję do tego towarzystwa. Jak mam być szczery wolałem takie skromne życie, bo przynajmniej miałem obraz tego na ile stać mnie samego by coś zrobić. Fakt, o wiele lepiej mieć dobry start w postaci pieniędzy, najlepszych szkół czy praktyk, bo to ułatwiało późniejsze życie. A co ja miałam? Małe mieszkanko, dwie prace, by jakoś przeżyć i królika. Nic więcej, ale w sumie to byłem szczęśliwy, choć nie zawsze to dostrzegałem. Najwidoczniej musiałem się starać bardziej. I gdy tylko odłożyłbym odpowiednią sumę to z pewnością udałbym się na jakieś studia lub kursy. Tyle, że na razie nie było mnie na to stać.
    Wziąłem od niego Miso, po czym udałem się do salonu i zamknąłem go w klatce, wrzucając mu zapas jedzenia jak i sprawdzając stan wody, po czym wróciłem do Taehyunga.
    - Jak jestem w domu lub wychodzę tylko na chwilkę to pozwalam mu chodzić swobodnie - wyjaśniłem z lekkim uśmiechem. - W końcu nikt nie lubi być ograniczany i siedzieć w klatce przez całe życie, prawda? Nawet taki królik musi poznawać świat i rozwijać się. Kiedyś nie umiał wejść na moje łóżko, po dwóch miesiącach opracował technikę, więc byłbym tyranem gdybym nie pozwalał mu wychodzić, prawda? - Wiem, czasami palnę coś głupiego. Zaśmiałem się cicho, a potem udałem się do przedsionka zakładając na siebie ciemne buty i swoją kurtkę, cierpliwie czekając na Taehyunga.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  66. Właśnie wracałem z moich małych wakacji. Przytulny domek w lesie tuż przy plaży, parę nowych znajomych, z którymi prawie cały czas grałem w siatkówkę, pyszne jedzenie, drinki, po prostu rozpusta na jaką w Seulu nie mogę sobie pozwolić. Wytwórnia dała mi dwa tygodnie wolnego, więc wykorzystałem to, ale oczywiście mój menadżer nagle wymyślił jakąś sesję, o której sam wiedział kilkanaście dni przed, a mi nawet słowem nie pisnął.
    Gotowało się wtedy we mnie, ale wziąłem głęboki wdech i wydech, po czym zacząłem pakować swoje rzeczy i drobnostki psa, którego też wziąłem. Nie będzie wiecznie gnił w mieszkaniu. Jemu w końcu też przyda się odpoczynek na świeżym powietrzu.
    Żegnaj Jeju, żegnajcie leniwe dni, żegnaj pyszne jedzonko, żegnaj 12 godzin snu, witaj praco i roślinki...
    Po godzinnym locie samolotem, odebrał mnie mój menadżer, tradycyjnie od razu przedstawiając mi plan na dzisiaj. Aigoo, chyba sobie żarty robi. Sesja, a jeszcze dzisiaj w nocy mam uczestniczyć w jakimś MV, jakiegoś zespołu. Panowie podobno ledwo co zadebiutowali.
    - Najpierw to pojadę do domu. - przerwałem menadżerowi.
    Yaaah, jak on mnie lekceważy. "Jasne, jasne" i kontynuował poprzednią wypowiedź. Mam... Zachować kamienną twarz? Chce się popisać, że ma idealnego modela? Um... Dobra, będę najspokojniejszy jak się da, ale jeśli atmosfera będzie zbyt spięta po prostu wybuchnę wracając do siebie sprzed 15 lat.
    Byliśmy spóźnieni już 20 minut. Wybiegłem z vana i wymijając ochroniarzy wbiegłem do pomieszczenia, w którym makijażystki miały upiększyć moją i tak piękną twarz oraz stylistki miały mnie, że tak powiem "ubrać".
    - Ach, przepraszam za spóźnienie. - szybko się zatrzymałem i ukłoniłem się czekającym na mnie kobietom.
    Słyszałem jak menadżer przepraszał każdego ochroniarza po kolei. Doprawdy mój tatuś.
    Kątem oka zerknąłem na mojego współpracownika. Tae... To ten dzieciaczek Tae, ale... Wyraz jego twarzy. Taki beznamiętny. Mimo wszystko posłałem mu swój ciepły uśmiech i ciche "hej".
    Cicho westchnąłem i pozwoliłem nakładać na swoją twarz eyeliner, cienie, no i trochę podkładu, na który makijażystki się wręcz uparły. Następnie w obroty poszły ubrania. Włosy na sam koniec.
    Spodnie oraz koszula podkreślały moją szczupłą figurę, a długi płaszcz nadawał mroczny wygląd. Huh, sam lepiej potrafię się ubrać, no ale cóż, za to mi płacą.
    Zaprowadzono mnie przed aparat, gdzie czekał na mnie chłopak i fotograf, który objaśnił nam to i owo.

    Myungsoo
    [Przepraszam za ten długi czas oczekiwania odpisu, ale nadmiar testów i kartkówek to nie jest jedna z najlepszych rzeczy ;^; <3]

    OdpowiedzUsuń
  67. na to pytanie przeniosłem na niego rozbawiony wzrok. Ja i auto... To w samo sobie brzmi jak oksymoron. Kierujący Jimin, to naprawdę brzmi zabawnie. Nigdy nie widziałem siebie w aucie, nigdy nawet nie chciałem zdawać prawa jazdy. Zdecydowanie byłem na to za bardzo roztrzepany i jakbym nawet jakimś cudem zdał, to i tak za jakiś czas spowodowałbym wypadek, więc w ogóle nie tykałem się takich rzeczy. Nie wiem jak bardzo ucierpiałaby moja psychika, gdyby, w wypadku komuś zrobił poważną krzywdę. Ja przejmowałem się, gdy widziałem rozjechanego kotka na ulicy, wzruszałem się gdy oglądałem program przyrodniczy, w którym jakiś wielki ptak rozszarpywał inne zwierzątko... no jak ktoś taki mógł wejść za kierownicę? To było sprzeczne z jakimikolwiek zasadami, więc nie pchałem się tam. Wiedziałem, że i dla mnie i dla innych może się to źle skończyć, a spacerowanie czy poruszanie się metrem, tramwajami czy busami też mogło być dobre, o ile nie było tłumu.
    - Wygodniej chyba będzie pójść pierw do ciebie - oznajmiłem po chwili ciszy.
    Cóż, nie wydawało mi się by Taehyung był zwolennikiem i fanek komunikacji publicznej. Był modelem, a choć oni nie byli tak bardzo rozpoznawalni jak aktorzy czy członkowie zespołów, to jednak wciąż oglądała ich masa ludzi, a fani modelingu stawiali sobie za wzór. Ktoś taki może jechać metrem i wzbudzić niepotrzebne zamieszanie czy chaos, a nie sądzę by to teraz było dla niego dobre. Czy w ogóle to było dobre! Takie coś musi być strasznie irytujące.
    Spojrzałem na niego, oczekując jego reakcji. Choć szczerze powiedziawszy, ja na myśl, że będę siedział z nim w jego aucie i był pod jego domem dziwnie się czułem. Zdawałem sobie sprawę, że moja obecna sytuacja materialna w porównaniu z jego była po prostu komiczna. I choć od dziecka byłem przystosowany do luksusowego życia, tak teraz wydaje mi sie, że nie bardzo bym wiedział, na co mogę sobie pozwolić by czegoś nei zepsuć. A nie chciałem już bardziej pokazywać mojego dziecinnego i ciapowatowego charakteru, bo ten wypad byłby dla niego zwyczajnie koszmarem. A bynajmniej aj tak to widziałem.

    Jiminnie ~

    OdpowiedzUsuń
  68. Jeszcze zanim fotograf zaczął robić nam zdjęcia, zerknąłem na stojącego obok, w pełnej gotowości chłopaka. Skoro on uśmiechnął się w taki a nie inny sposób, sam postanowiłem pokazać swoją równie uroczą stronę. Ona we mnie zawsze siedzi, tylko czasami bardzo, bardzo głęboko. Ale nigdy nie znika.
    Uśmiechnąłem się promiennie, pokazując koronę białych ząbków i robiąc eye-smile. Kiedy pierwsze zdjęcie zostało zrobione, obróciłem się tyłem do chłopaka, skrzyżowałem ręce na torsie i odchyliłem się w jego stronę, podnosząc jednocześnie jedną nogę do góry. W podobnej pozie zrobiono nam kilka zdjęć, a potem następna i kolejna.
    Nie było wcale tak źle. Ale nie było też znowu tak zabawnie, jak zwykle na na sesjach Alfy. Nikt mnie nie rozpraszał, kiedy starałem się być poważny, nikt mnie nie rozśmieszał, nie nadużywał mojej przestrzeni osobistej, nie wkładał mi rąk pod koszulkę, nie lizał po twarzy... Matko, co? Niemożliwe, żeby mi tego brakowało! Może po prostu brakuje mi chłopaków? No bo zdecydowanie nie lubię być lizany przez żadnego z nich. Nie.
    Patrząc się w podłogę, założyłem Taehyung'owi rękę na ramiona, a drugą wsunąłem do kieszeni spodni. Po tym podniosłem wzrok, tak, by patrzeć w aparat zlekka jak spod byka.

    A L E X

    OdpowiedzUsuń
  69. [To mam cuś tu zacząć z Hae?]

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  70. [Okay, to zadzieram kiecę i lecę^^]

    Parę dni temu naradziliśmy się z Kim Yongiem, że trzeba bardziej rozreklamować "City On Hill" i może zaprosić do udziału w naszym projekcie więcej osób, by jakoś się rozwijał, bo po początkowym boomie, liczba wyświetleń strony utknęła gdzieś w okolicy kilku tysięcy i od tygodnia nic się nie zmieniało. A to niedobrze. Nie robimy tego już po to, by mieć miliardy fanów, ale przecież nie będziemy prowadzić tej stronki tylko dla siebie, to strasznie demotywujące, kiedy masz wrażenie, że nikt i tak nie usłyszy piosenki, nad którą tak długo pracowałam.
    Tak więc któregoś dnia siedzieliśmy u mnie, raczyliśmy się jakimiś "paskudami" z Maca, które przyniósł ze sobą mój starszy "młodszy braciszek" i tworzyliśmy szumnie zwaną strategię marketingową dla naszego małego przedsięwzięcia. Yongsun postanowił iść w miasto i gdzie się da po prostu występować na ulicach i wplatać w te artystyczne popisy reklamę "City On Hill". Ja się raczej nie nadawałam do udziału w tym planie, który jako, że nielegalny, wymagał szybkich nóżek, umożliwiających w razie "w" ucieczkę przed pieskami. Wpadliśmy więc na pomysł, że przygotuję plakaty, reklamujące nasze studio i może kilka ulotek z informacjami o stronie "City On Hill" i gdzieś je po mieście poroznoszę.
    Zajęło mi kilka dni zrobienie tych reklamówek, ale wreszcie z plikiem plakatów pojechałam na miasto i zaczęłam przyklejać je w pobliżu akademii muzycznej, jakichś szkół artystycznych, w kawiarence, do której lubiliśmy chodzić po pracy, ja i mój zespół. Właśnie chciałam nakleić kolejny plakat na osiedlowej tablicy ogłoszeń, gdy powiał wiatr i porwał mi cały pliczek cennych kartek. Pofrunęły pięknie i daleko w świat, ale liczyłam, ze może część uda się znaleźć i odzyskać, zanim ludziska podrą i podepczą, więc wybrałam się na ich poszukiwanie.
    Przejechałam kawałek w kierunku, w którym odleciały i zauważyłam, że jedną z moich reklamówek ktoś właśnie podnosi i chyba ją całkiem uważnie przegląda.
    -Hej... Nie widziałeś gdzieś więcej takich plakatów? Wiatr mi je porwał - odezwałam się po chwilce, może trochę niedorzecznie, ale nie bardzo wiedziałam, jak zagadać.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  71. Przytaknąłem ruchem głowy i niepewnie ruszyłem we wskazanym przez niego kierunku. Można powiedzieć, że ja naprawdę czułem się dziwnie w tym momencie, bo w końcu Taehyung był mi kompletnie obcy, ale nie wierzyłem w to by mógł mieć jakiekolwiek ze zamiary. Dalej dziwiłem mu się, że wyszedł z taką propozycją. Przecież nie musiał mi się odwdzięczać za pomoc. Zrobiłem to wtedy odruchowo i tak naprawdę z każdym bym tak postąpił, ale on jednak nawet po upływie miesiąca postanowił mi w jakiś sposób podziękować. Mi naprawdę wystarczyło to, że przyszedł i wypił ze mną kawę czy poczęstował się moim ciastem, a podziękowania mogłem dostać słowne. Nie wymagałem od nikogo nic poza tym, choć może w dzisiejszym świecie było to raczej dziwne i niespotykane. I już sam nie wiem, czemu tak szybko polubiłem tego chłopaka. No wywołał u mnie swego rodzaju sympatię, może to byłoby lepsze określenie, pomimo że to było nasze dopiero drugie spotkanie i nie miałem najmniejszej gwarancji, że nie było ono ostatnie.
    Zmarszczyłem lekko nos na jego pytanie. Zdecydowanie nie miałem pojęcia, gdzie mógłbym się udać. Pomijając fakt, że nie znałem za dobrze atrakcji, oprócz tych podstawowych znanych z filmów. Na tym jednak nie mogłem bazować, choć wielka karuzela czy pomieszczenie z lustrami wydawało mi się bardzo zachęcające. W dodatku nawet pomimo swojej bojaźliwości chciałbym odwiedzić dom strachów czy kolejkę górską, ale trochę bałem mu się to zaproponować, bo wtedy naprawdę wyszłoby ze mnie dziecko, co mogłoby niebywale mocno zdenerwować lub zirytować mojego towarzysza, choć dalej w głowie miałem to jak stwierdził, że jestem uroczy. No, ale czy dziecinne zachowanie takiego faceta jak ja jest urocze? To poddane zostaje sporej wątpliwości.
    - Hym - mruknąłem, poważnie zastanawiając się nad każdą możliwością, ale dalej nie umiałem się zdecydować i odpowiednio wybrać. - Ty już tam byłeś, prawda? Więc może być mi coś polecił? - Uśmiechnąłem się w jego kierunku, przyglądając mu się uważnie. - Co tobie się tam najbardziej spodobało? - dopytałem.
    No skoro miał iść ze mną i poświęcić już swój czas to ja chciałem, by i on miał z tego jakąś przyjemność! To chyba logiczne, prawda? Nie zaciągnąłbym go tam, na co nie miałby ochoty lub czego by nie lubił, to by było niegrzeczne i łupie z mojej strony!

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  72. Słuchałem go, przypatrując się to jego profilowi, to znów patrząc przed siebie. Takie niebezpieczne atrakcje sprawiały, że chciałem je zobaczyć na własne oczy i ocenić czy byłbym w stanie tam wejść, zachowywać się tak jak na mój wiek przystało, no i czy nie zapomniałbym się, przez co ścisnąłbym go za rękę lub przytulił. W końcu był mi całkowicie obcą osobą, mógł się poczuć wtedy bardzo niezręcznie. W głębi siebie byłem prawdziwym dzieckiem, które musiało dorosnąć, a ja chyba nigdy się z tym nie pogodzę. Fakt, funkcjonowałem jak dorosły. Pracowałem, opłacałem rachunki, robiłem zakupy, sprzątałem, ale mało osób wie, że to mnie przytłaczało. Czasami po ciężkim dniu, przeważnie po nocy w klubie, gdzie klienci postanowili sobie mnie pomacać, wracałem do domu, rzucałem się na łóżko i zwyczajnie płakałem, a by polepszyć sobie humor, wyciągałem swojego dużego pluszaka w kształcie misia pandy, sadzałem króliczka obok i zajadając się lodami, oglądałem bajki. Czasami spędzałem na tym cały dzień, by zregenerować siły, zapomnieć, wymazać z pamięci to wszystko, co mnie spotkało poprzedniego dnia. Niekiedy się udawało, sporadycznie. Niestety, musiałem mierzyć się z rzeczywistością.
    Całą drogę zadawałem mu pytania na temat tego, jak to mniej więcej wygląda i na czym polegają te wszystkie atrakcje. Nie chciałem, by czuł się dziwnie w moim towarzystwie, więc starałem się nie dopuścić do niezręcznej ciszy. Ta niestety nastała, gdy musiałem wsiąść do jego, jak się domyślam, drogiego samochodu. Bałem się, że coś popsuję, zniszczę czy cokolwiek innego, przez co siedziałem jak na szpilkach. Na szczęście Taehyung zaczął jakiś przyjemny, delikatny temat, przez co rozluźniłem się i w zaciekawieniu przyglądałem się mijającej okolicy, a od czasu do czasu obserwowałem i go, ponieważ rzadko kiedy miałem okazję siedzieć na miejscu pasażera. Patrząc na prowadzącego Tae, zastanawiałem się, czy ja też bym tak potrafił, ale odpowiedź była dla mnie oczywista.
    Po kilkunastu minutach zauważyłem już wysokie atrakcje, kolejki i uśmiechnąłem się pod noskiem na sam widok, czując ogromną ekscytację. Nie chciałem jednak za bardzo pokazywać swojej radości, to też po prostu przyglądałem się przez szybę atrakcjom, zagryzając wargę. Niestety nie umiałem powstrzymać swojej ekscytacji po wyjściu z auta. Na mojej twarzy już gościł szeroki uśmiech, a po chwili przyłożyłem sobie piąstki do ust, by powstrzymać ewentualny pisk. Przyglądałem się zapewne błyszczącymi oczkami wszystkim, widocznym spoza muru obiektom, aż nagle coś bardzo przykuło moją uwagę.
    - Chcę tam - powiedziałem jak dziecko, wyciągając jedną rączkę i wskazując na wysoką, dobrze zbudowaną konstrukcję, po której poruszały się wagoniki z krzyczącymi ludźmi, których było słychać, aż tutaj.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  73. Czułem od Taehyunga bijący we mnie chłód. Moje serce cichutko płakało, przestraszone kamienną twarzą chłopaka. Jednak nie teraz czas na emocje, później zajmę się tym tańczącym we mnie pięciolatkiem.
    Niby patrzyłem na fotografa, który pokazywał mi dłonią w którą stronę mam skierować wzrok, lecz mając skupione spojrzenie w jednym miejscu, mogłem obserwować Tae. Jakoś tak się nauczyłem w podstawówce. I nie, wcale nie po to, by móc bezkarnie obserwować kolegę z ławki.
    Fotograf, mając serię zdjęć tej naszej wspólnej pozy, poprosił, byśmy stanęli plecami do siebie. Szczerze, bardziej się czułem jak na sesji do filmu akcji niż do czegokolwiek innego. Swój wzrok pokierowałem w przeciwnym kierunku do aparatu, ale tak, by nie tylko widoczne były moje białka oczu, tył głowy, szczęka i uszy, ale większość profilu. Emocje, które towarzyszyły mojej twarzy, a raczej je opuściły, w dziwny sposób wpływały na odbiór całej sytuacji jak i zachowania Taehyunga. Dwa dominujące charaktery? Mordercy, którzy mają sami siebie za bić, nie do końca wiedząc, że mają zabić właśnie siebie wzajemnie? Przez to powoli uciekała moja pewność siebie, jak i narcystyczny Myungsoo. Co się dzieje? Nagły szok zupełnie innym Taesiem? Gdzie ten radosny chłopiec, który był wiecznie wesoły? Zacząłem się bać, co się stało gdy zmienił szkołę, jak go tam traktowali, jak traktuje go teraźniejsze otoczenie?
    Moje dłonie nieznacznie drżały. Myungsoo, opanuj się, masz wyjść dobrze. Nie! Najlepiej. Lepiej od Taehyunga. Musisz pokazać, że nie jesteś taką sierotą na jaką teraz wyszedłeś.
    Wziąłem głęboki oddech. Wracaj mój ty piękny narcyzie...
    Zmieniliśmy pozę. Teraz zapewne wyglądałem o wiele lepiej. Wbijałem wzrok w chłopaka, jakbym właśnie do niego strzelał.
    Po kilku godzinach i wielokrotnej zmianie ubrań w końcu skończyliśmy, a ja zaciągnąłem Tae do łazienki bez słowa. Mocno trzymałem jego nadgarstek, ale nie na tyle by mu cokolwiek zrobić.
    - Taehyung, co się z tobą dzieje? - przyparłem go do ściany, trzymając za ramiona. - Gdzie jest ten uśmiechnięty chłopiec?

    Myungsoo

    OdpowiedzUsuń
  74. [I przywiało mnie do tego pana. Na wstępie chcę powiedzieć, że opis przepiękny, oszałamiający. Trzyma poziom, naprawdę! Co do tego... Też mi się wydaje, że Miyeon i Taehyung mogli by znaleźć wspólny język. Nie przeszkadza mi nietypowy Tae, lubię takie zagadki. Jakiś pomysł na wątek? :D]

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  75. Całą moją uwagę i myśli zajęła właśnie ta atrakcja. Wyglądała na bardzo niebezpieczną, więc tym bardziej dziwiło mnie, że właśnie wybrałem taką rzecz. Prędzej powiedziałbym, że wybiorę nudne karuzele z namalowanymi konikami, które swoją drogą na zdjęciach wyglądały strasznie. Jednak im bardziej się zbliżaliśmy do wejścia, tym bardziej oczka mi się świeciły. No ciągnęło mnie tam niemiłosiernie, ale znowu bałem się, że się wygłupię tak odważnym wyborem i może powinienem pierw wybrać coś mniej ekstremalnego. Tylko co? Kompletnie nie wiedziałem dokładnie jakie są tutaj atrakcje i gdzie mógłbym pójść. No dobra, może miałem ten temat przybliżony, bo w końcu Taehyung trochę mi opowiadał odnośnie tego, co znajduje się w takim parku rozrywki, ale jednak teraz wydawało mi się to wszystkie inne.
    Grzecznie za nim szedłem by się nie zgubić, ale rozglądałem się zaciekawiony dookoła. Nie mogłem iść po prostu przed siebie, tu było za dużo uroczych, kolorowych, ciekawych rzeczy! Naprawdę czułem się tutaj jak dziecko.
    - Ummm - zacząłem po usłyszeniu jego pytania. - To truuuuudne! - zajojczałem jak małe dziecko, rozglądając się dookoła, a wtedy coś przykuło moją uwagę. Mianowicie; wcale nie duży, różowy pluszak w kształcie królika. A jakie uszka super miał! Takie oklapnięte! - O jeeeju~ - zapiszczałem pod noskiem i nie zważając na Tae, podszedłem do tej zabawki, uważnie ją oglądając. A jaka puchata i mięciutka była!

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  76. Uch, powiało lodem... , pomyślałam, lekko się wzdrygając. Chociaż może naprawdę pogoda coraz bardziej się pogarszała, robiło się z chwili na chwilę zimniej i to wrażenie nie miało nic wspólnego z niezbyt życzliwą odpowiedzą (nie)znajomego, ale raczej nie stawiałabym na to...
    Swoją drogą skądś go kojarzyłam, tylko za żadne skarby świata nie wiem skąd. Może to sunbae z mojego liceum? Ludzi z plastyka znałam poza moją klasą przeważnie tylko z widzenia, więc to możliwe... Ale też podobnie jest z kolegami z wytwórni, którzy należeli do innych zespołów... A jakkolwiek, przecież nie zapytam "czy my się znamy?", czasami to pytanie jest dziwnie odbierane...
    W każdym razie miałam wrażenie, jakbym mu w czymś przeszkadzała, choćby przez to, że ośmieliłam się do niego zagadać...
    Aish, co jest z mieszkańcami tego miasta, na dziesięciu trafia się dziewięciu buców! , przemknęło mi przez głowę z irytacją.
    Okay, okay, przesadziłam. Ale tylko taką odrobinkę. Zresztą kiedyś sama nie byłam lepsza, widziałam tylko koniec swojego nosa, dbałam tylko o siebie i w rzadkich porywach cieplejszych uczuć o Yonga, nikt i nic więcej mnie nie obchodziło. Szkoda w ogóle o tym wspominać.
    Kiedy (nie)znajomy zaproponował, że mi pomoże, w pierwszym odruchu chciałam odmówić, zgrywając chojraka, który ze wszystkim sam da sobie radę. Pycha nie pozwalała mi na przyjęcie pomocy kogoś, kto robił to tylko z powodu, jak się wydawało, taniej litości dla biednej inwalidki na wózku. Wiedziałam jednak, że sama raczej sobie z tym nie poradzę, więc schowałam dumę w buty, wygrał zdrowy rozsądek.
    -Dzięki, przydałoby się - odpowiedziałam i by uniknąć niezręcznej ciszy zaczęłam pleść co nieco o "City On Hill".
    -Yongsun i ja byliśmy profesjonalnymi muzykami, ale musieliśmy odejść z pracy w wytwórni. Trudno nam było zająć się jednak czymś innym, niż fach piosenkarzy, więc za zarobione wcześniej pieniądze i z pomocą naszych rodziców założyliśmy własne, nieco jeszcze prowizoryczne, studio nagrań. "City On Hill" to właściwie miało być tylko mianem jednego projektu, ale Yong zapisał to też w urzędzie jako nazwa naszej firmy, tak już zostało. Wzięła się od tekstu piosenki, której się kiedyś uczyłam: "Jesteśmy światłem świata, jesteśmy miastem na wzgórzu, jesteśmy światłem świata i musimy pozwolić temu światłu rozbłysnąć". To takie nasze małe motto. Ale chyba plotę o czymś niepotrzebnym, co...? - nagle się zmieszałam, że gadam za dużo, a mojego (nie)znajomego pewnie tylko to zanudza, więc ze zdwojoną energią zaczęłam rozglądać się za plakatami, zbierając wszystkie, które wypatrzyłam, znajdujące się w zasięgu mojej ręki i nadające się jeszcze do użytku.

    Haeming

    [Przepraszam, że tyle trwało, zanim odpisałam, nie ogarnęłam się przed wyjazdem.]

    OdpowiedzUsuń
  77. Zazwyczaj zdawałem sobie sprawę, że inni nie są przyzwyczajeni do mojego dziecinnego charakteru, uroczych reakcji, jojczenia i marudzenia, więc starałem się to ograniczać, jak najbardziej minimalizować, choć nie zawsze mi się to udawało. Tak jak na przykład teraz. Dookoła mnie było dużo kolorowych rzeczy, uroczych przedmiotów, śmiechu i wesołej muzyki, choć może i lekko drażniącej dla ucha. Jednym słowem określając - raj dla mojego ukrytego dziecka, które nie pozwoliło mi ciągle go ukrywać pod maską wesołego mężczyzny.
    Oglądając królika, nie zwróciłem większej uwagi na otaczający mnie świat. Dopiero po chwili uśmiechnąłem się do Tae, kiwając lekko głową, choć niepewnie, ale szybko wróciłem wzrokiem na królika. Bo był tak bardzo uroczy~
    - Om... - Przeniosłem wzrok na sprzedawcę, gdy objaśniał zasady gry. I ja miałbym trafić w sześć puszek? Ja bym w jedną nie trafił przy stu rzutach! Prędzej bym komuś krzywdę tym zrobił, a tego bym nie zniósł! W końcu ja szczęścia kompletnie nie miałem. - Nie trafię - powiedziałem cicho, ale tak by Taehyung usłyszał. Zmarszczyłem przy tym lekko nos, wydymając wargę i lekko zmrużyłem oczy. Ale wcale nie miałem zamiaru wyglądać na uroczo-niezadowolonego! A gdzie tam! Ja po prostu robiłem taką minę jak byłem niezadowolony... i tyle.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  78. [Pomysł z joggingiem wydaje mi się idealny ♥; Mogę zacząć gadać przez przypadek, tak myślę :) Twoje pomysły są w porządku. Mam zacząć czy Ty zaczniesz? :>]

    Miyeon

    OdpowiedzUsuń
  79. [ Jaka smutna historia! *-* Chciałabym wątek z Teahyung'iem, tylko niezbyt mam pomysł ;/ ]

    Sooyoug

    OdpowiedzUsuń
  80. Czasami dobrze, że nie mogę stać na moich zgrabnych nóżkach, bo w takich momentach to by mnie chyba z nich zwaliło.
    Za co?! No ja pytam grzecznie: za co?! Tak się staram odciąć od dawnego życia, od mojej niezbyt chlubnej przeszłości, a ona zawsze o sobie przypomina w najmniej właściwej chwili, bezczelnie wytykając mi swój gruby jęzor. Już bym wolała, by ten gość mi nawymyślał od najgorszych, wykorzystując do tego cały słownik łaciny podwórkowej, niż by zwrócił się do mnie tym znienawidzonym pseudonimem.
    Gdyby nie mocne postanowienie zerwania z wszelkim kłamstwem, powiedziałabym grzecznie i uprzejmie, że mnie z kimś pomylił, ale cóż... Nie ma lekko.
    -Mhm... Właściwie to mój pseudonim, naprawdę mam na imię Park Haeming - sprostowałam.
    Przez chwilę się zastanawiałam, korzystając z tej podpowiedzi, że gość zna mnie z dawnego życia i próbowałam sobie przypomnieć skąd ja tego buca kojarzę i w końcu mnie olśniło... Któregoś razu, jakiś rok po moim debiucie trafiła mi się okazja, by wypróbować swoje siły jako modelka. Później jeszcze raz, czy dwa razy brałam udział w jakichś sesjach zdjęciowych, ale nie bardzo bawiło mnie strojenie min do aparatu, czując się przy tym jak jakaś pusta lala, której jedyny w tamtym momencie atut stanowiła ładna buźka i dobra figura. Nie wiem co ludziom się w modelingu podoba, dla mnie to było wręcz... poniżające. Ale cóż, szefowie z wytwórni chcieli, bym wystąpiła w tych sesjach zdjęciowych, to się przecież postawić nie mogłam, bo zależało mi na mojej karierze, bardziej niż na zdrowej dumie. W każdym razie moim partnerem był ten właśnie typ, jak mu na imię...? Taehyun...? Taebyumg...? Taehyung...?
    A jak zwał, tak zwał...
    -Tae-sunbae? Yah, już nie patrz na mnie z takim zdziwieniem jak na małpę o dwóch głowach, czy coś, tylko ulżyj sobie i zapytaj: "co z tobą nie tak?!". Yong mnie o to pyta przynajmniej raz dziennie, więc spoko, przywykłam!
    No co, przyzwyczaiłam się i przestałam się przejmować, chyba, że ktoś próbuje wcisnąć mi rolę pokrzywdzonej inwalidki, to wtedy mnie coś trafia. Muszę mieć trochę zdrowego dystansu do siebie, inaczej to świra bym chyba dostała, chociaż niektórych to moje podejście trochę zbija z tropu.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  81. [ Te gify! ♥]

    Nie mogłem oderwać wzroku od tego ślicznego, puchatego pluszaka. Niestety, w takich chwilach kompletnie nad sobą nie panowałem i nie potrafiłem udawać chociaż mniej dziecinnego niż jestem naprawdę. Uwielbiałem słodkie czy urocze rzeczy, a przecież taki pluszak był ogromnie uroczy, a ja miałem do nich słabość. Zazwyczaj nie mogłem pozwolić sobie na kupno misiów, bo przecież ledwo udawało mi się wiązać koniec z końcem, pomimo pracy jako striptizer, jednak posiadałem w domu takiego jednego, całkiem sporych rozmiarów, który zawsze towarzyszył mi, gdy miałem zły dzień, bądź działo się coś, z czym nie umiałem sobie poradzić Kupiłem go sobie na urodziny, bo przecież oprócz pani Lee czy Soohae nikt o nich nie pamiętał. Trochę to smutne, w końcu miałem kilku znajomych, którzy jednak wykazali się ignorancją, ale ja nie miałem im tego za złe. Może gdybym poświęcał im więcej czasu, pamiętaliby o takich głupotach, jednak ja po pracy wolałem tulić się do tego misia i płakać. Po prostu.
    Uśmiechnąłem się delikatnie na słowa mojego towarzysza. To miłe z jego strony, że tak bardzo we mnie wierzył, choć obawiałem się, że mógłby robić to tylko z grzeczności, chcąc tak naprawdę jak najszybciej wrócić do domu, a ja nie umiałem się powstrzymać i zachowywać jak przeciętny dorosły, osoba w moim wieku. Nie umiałem. Tu było za kolorowo, za radośnie, za bardzo ciekawie, no i w dodatku te pluszaki! Przez sporą ilość mojego życia udawało mi się ukrywać swoje wewnętrzne dziecko, ale dzisiaj okazało się to dla mnie niemożliwe. Poddałem się już przy samym wejściu i teraz pozostawało mi mieć nadzieję, że Taehyung nie zaliczy tego dnia do najgorszych w swoim życiu, a mnie do osób, których nie chce nigdy więcej w życiu widzieć.
    Spojrzałem z zaciekawieniem na pistolet, który dostałem. Nie powiem, czułem się dziwnie trzymając coś takiego. Um... to było nieciekawe, bo ja ogólnie byłem dzieckiem, bardzo pokojową osobą, a tutaj kazali mi trzymać coś takiego! No, ale mogłem wygrać królika i pokazać Tae, że jednak nie jestem taką ciapą i dziwakiem, tylko... czemu mi tak na tym bardzo zależało? Nie powinno.
    - Wygląda to dosyć strasznie - stwierdziłem, oglądając broń z każdej strony. - Chcę tego królika, ale... - zaciąłem się, patrząc na uroczego pluszaka - ale... jak komuś zrobię przez przypadek krzywdę? Ja nigdy takich rzeczy w rękach nie miałem! - Przyznaję, zacząłem w tamtej chwili lekko panikować, bo no... to nie była plastikowa broń na kolorowe, gumowe kuleczki, które krzywdy nikomu nie robiły...

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  82. [ Oke! Mi pasi! Kto zaczyna? ]

    Sooyoug

    OdpowiedzUsuń
  83. [ Jasne! ^^ ]

    Sooyoug wstała dość wcześnie. W związku z tym, że pracę zaczynała dopiero wieczorem, postanowiła wykonać swoje codzienne obowiązki i wyjść na spotkanie z przyjaciółką. Wyrobiła się ze wszystkim w miarę szybko więc zostało jej jeszcze wiele czasu. Szybko pobiegła w stronę łazienki, zrobić sobie lekki makijaż. Pomalowała rzęsy i maznęła usta błyszczykiem. W łazience długo nie zabawiła, ponieważ nie miała co zakrywać na swojej bezproblemowej cerze. Ruszyła szybko w stronę sypialni, otwierając szafę skrywającą stos ubrań. W związku z tym, że była wiosna, Sooyoug wybrała białe, krótkie spodenki, a do tego niebieską bluzkę z lekko odkrytym brzuchem i rękawem trzy-czwarte. Telefon, portfel i resztę potrzebnych rzeczy wrzuciła do swojej czarnej torebki. Założyła zwykłe trampki i wyszła z mieszkania, zamykając drzwi i kierując się w stronę windy. Gdy dotarła do swojej ulubionej kawiarni, od razu spostrzegła blond włosą koreankę, siedzącą przy jednym ze stolików.
    Czas miną Sooyoug dość szybko i nim się obejrzała był już wieczur i czas jej pracy. Pożegnała się ze znajomą i ruszyła w stronę baru. Na miejscu była jakieś dziesięć minut przed czasem. Jak zawsze weszła tylnym wejściem, odłożyła rzeczy na zapleczu i poszła przywitać się ze znajomymi z pracy. Szef baru na widok Sooyoug uśmiechnął się szeroko i gestem ręki zaprosił ją by weszła za barek. Momentalnie otworzył drzwi od lokalu i zaprosił czekających na otwarcie gości.

    Sooyoug

    OdpowiedzUsuń
  84. Naprawdę powinnam być przyzwyczajona do tego rodzaju pytań, ale jednak mimo pięknej teorii nadal ich nie lubię. A raczej nie przepadam za odpowiedziami na nie - przypominają mi się nie do końca miłe chwile i rzeczy, o których lepiej nie myśleć i nie pamiętać.
    -Yong i ja mieliśmy wypadek samochodowy. Jemu na szczęście nic się nie stało, ale ja ledwo wyszłam z tego żywa; po czymś takim albo się załamujesz, łykasz garść tabletek i kończysz całą grę, albo zmieniasz się, próbujesz jakoś normalnie żyć i znaleźć w tym wszystkim sens. Druga opcja jest dużo ciekawsza i zabawniejsza! - uśmiechnęłam się.
    Wiedziałam, że ta moja filozofia brzmi może naiwnie i głupio optymistycznie, ale co ja poradzę, że tak właśnie myślałam. Paradoksalnie uważałam nawet, że dobrze się stało; wypadek zmusił mnie do podjęcia decyzji, na którą normalnie nie miałabym odwagi. Już pół roku przed tym "punktem zwrotnym" zastanawiałam się, czy nie rzucić pracy w wytwórni, skończyć z ciągłym udawaniem, zrobić jakiś kurs pedagogiczny i zostać nauczycielką plastyki w rodzinnym mieście, czy coś w tym rodzaju, ale jakoś zawsze było jakieś "ale". Ale nie będę już miała tyle kasy na ciuchy i książki. Ale nie będę już występować w teledyskach. Ale jak sobie beze mnie poradzi Yong? Ale wszyscy pomyślą, że się posypałam i nie dałam sobie rady (to było najgorsze dla takiej dumnej, małej flądry jak ja). Puste to było i śmieszne, jednakże skutecznie powstrzymywało mnie przed rezygnacją, na którą nie raz miałam ochotę. Aż przez tego wariata, który wpakował się kradzioną beemwicą w nasz wóz, nie miałam wyboru.
    Właściwie nawet nie wracałabym chyba do muzyki, gdyby nie Yongsun. Ten szurnięty dzieciak rzucił dla mnie karierę i też chciał skończyć z rapem, ale chodził taki "struty", dopóki Hasang-unnie nie zaproponowała mu, by rozkręcić własne studio, że aż żal było patrzeć. A gdy tylko usłyszał o tym pomyśle, to jakby go czary odmieniły, w jednej chwili odzyskał dawny, wariacki rezon, zajął się organizowaniem wszystkiego i wciągnął w to też mnie. I tak się teraz bawimy w wielkich przedsiębiorców z Bożej łaski...
    A skoro mowa o naszej działalności...
    -To... Taehyung-sunbae, znasz może kogoś, kto by lubił śpiewać i chciałby spróbować nagrać choćby mały singielek? Im więcej osób bierze udział w projekcie "City On Hill", tym lepiej on się rozwinie, tak przynajmniej myślę.

    Haeming^^

    OdpowiedzUsuń
  85. [Hej, a może i z Eunbyeol by coś się udało napisać? Lubię tę wariatkę i pisać jako ona, a coś ostatnio mało się u niej działo...
    Ona też jest modelką, więc mogłaby trafić na równie "miłych" gości, co Tae, tylko, że zupełnie inaczej niż on, odrzuciłaby propozycję nie do odrzucenia, wypowiedziałaby skurczysynom wojnę i zaczęłaby szukać sprzymierzeńców i dowodów przeciwko nim... I może jakoś zdołałaby przekonać Taehyunga, by jej w tej małej wojnie pomógł.]

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  86. Może to wydawać się dziwne, ale trzymanie pistoletu czy wyobrażenie sobie mnie strzelającego, w jakichkolwiek okolicznościach była zbyt wyobcowana. Nie umiałem się do tego zmusić, choć wiedziałem, że raczej nic by się nikomu nie stało, nikt by nie ucierpiał, a jedynym nieszczęściem byłoby rzucenie pieniędzy Taehyunga w błoto. Nie chciałem by wydawał na mnie zbyt dużo, czy też właśnie bez sensu i tylko, dlatego że spodobał mi się pluszowy królik. Przez dłuższą chwilę starałem się odgonić te myśli i jednak spróbować, ale wtedy Tae zaproponował, że wygra królika dla mnie. Byłem tym naprawdę zaskoczony, bo gdybym ja był na jego miejscu, pewnie byłbym niezwykle zirytowany zaistniałą sytuacją. Dorosły mężczyzna zachowujący się jak pięciolatek, ale nie umiałem do końca tego ukrywać. Ciągłe udawanie kogoś innego było męczące, a teraz w tym miejscu i z nim, czułem się dobrze, choć dalej byłem skrępowany tym, że musi oglądać i przebywać z taką ciapą jak ja. Mógł mieć lepsze zajęcia.
    Niestety, gdy odeszliśmy od tego stanowiska zaczęło padać. Chciałem wracać, ale Taehyung nalegał na pozostanie, więc tylko mu przytaknąłem, ale po kilkunastu minutach siedzieliśmy już cali mokrzy w jego samochodzie z shake'ami w dłoniach, a ja dodatkowo z misiem na kolanach. Udało mi się namówić go, by odwiózł mnie do domu, a ku mojemu zaskoczeniu otrzymałem od niego numer telefonu. Uśmiechnąłem się na to, stwierdzając, że Taehyung to naprawdę ciekawy i miły człowiek, z którym mógłbym może nawet się zaprzyjaźnić. Tylko... nie byłem pewny czy on chciałby utrzymywać ze mną jakieś kontakty, a ja sam obawiałem się, że nie miałbym na tyle odwagi, by zadzwonić do niego sam z siebie i poprosić o spotkanie.
    Podziękowałem grzecznie za spędzony dobrze i przyjemnie czas oraz za pluszaka, po czym udałem się do domu. Zdjąłem z siebie mokre ubrania, a potem ułożyłem uroczego króliczka na swoim łóżku, uśmiechając się do siebie pod noskiem. Tak, ten dzień był zdecydowanie dobry.
    Niestety, ostatnimi czasy miałem dużo stresów w pracy. Mój szef stwierdził, że przynoszę mu duże zyski, w końcu oprócz typowych występów na dużej sali w klubie, coraz częściej tańczyłem dla wybranej grupy osób w specjalnym pokoju. Pracowałem tutaj długo, by wiedzieć, że taka usługa jest droga, nawet moja pensja wzrosła, co było dla mnie naprawdę pomocne, jednak świadomość, co takiego robię skutecznie utrudniała mi radość z zarobków. Jednak jak zwykle starałem się myśleć pozytywnie, mówiąc, że takim sposobem szybciej zarobię na studia czy kursy i będę mógł wreszcie wyrwać się z tego obrzydliwego miejsca.
    Dzisiejszy dzień był najbardziej stresującym. Miałem występ dla jakiejś bogatej kobiety, która za niedługo wychodziła za mąż, więc cieszyła się wolnością. Jak dla mnie, oglądanie innych mężczyzn, gdy kochało się innego było złe, ale dzięki jej sporej sumie tego dnia już po tym występie miałem wolne i mogłem wrócić do domu. Nawet nie chciałem wiedzieć, ile ta kobieta za mnie zapłaciła. Jednak nie to mnie dobiło. Po występie, zmazaniu makijażu i przebraniu się, miałem udać się do szefa. Takie wizyty mnie zazwyczaj stresowały, bo mężczyzna był surowy, bezwzględny, agresywny i wszystko musiało być po jego myśli. Pierw kazał mi zająć miejsce na fotelu i zaczął chwalić mnie za moje osiągnięcia, które dla mnie nie były czymś, czym chciałbym się chwalić. Miałem nadzieję, że na tym poprzestanie, jednak on w pewnym momencie kazał mi usiąść przed sobą na biurku. Cały spięty i przestraszony wykonałem polecenie, czując się jak dziecko. Jeszcze większym niż byłem. I właśnie po tym stało się coś, co nie dawało mi spokoju. Jak gdyby nigdy nic położył mi swoje dłonie na nogach, masując moje uda z dokładnością, oczywiście odpowiednio komplementując mnie za posiadanie zgrabnych, seksownych nóg, przez co miałem ochotę płakać i zapaść się pod ziemię ze wstydu i strachu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obmacywał mnie przez kilka minut w ciszy, aż stwierdził, że myśli nad tym czy by nie dołożyć mi jeszcze kilku godzin pracy za sporo wyższą stawkę, ponieważ kilku mężczyzn, dla których tańczyłem pytała się o możliwość spędzenia ze mną nocy za naprawdę spore pieniądze. Zesztywniałem na tą wiadomość, bo jestem pewny, że za długo psychicznie bym nie wytrzymał. Już teraz zdarzało patrzeć mi się w lustro z prawdziwą nienawiścią, a co dopiero w późniejszym okresie... Po tym pozwolił mi iść, ale na odchodne dodał, że musiałby mnie najpierw sam przetestować. Nie odpowiedziałem mu, wyszedłem szybko z budynku, biegnąc wręcz do domu. Miałem spać z własnym szefem? Przecież to brzmiało okropnie! Jakbym już naprawdę był na całkowitym dnie, by radzić sobie w taki sposób.
      Jednak okazało się, że ten dzień wcale nie miał być lepszy. Gdy otworzyłem drzwi, zauważyłem, że na podłodze wszędzie jest woda. Przestraszyłem się, ze to ja nie domknąłem kranu, ale po sprawdzeniu wszystkiego, okazało się, że to rury w naszym budynku pękły, zalewając wszystkim mieszkania. Ucieszyła mnie wiadomość, że nie będę musiał płacić za naprawę, jednak... nie miałem gdzie spać. Długo zastanawiałem się nad wyjściem, aż w końcu wyjąłem telefon, wyszukując numer Taehyunga. Miałem nadzieję, że pomimo później pory, pomógłby mi. Po naszej wizycie w wesołym miasteczku, udało nam się spotkać jeszcze kilka razy, podczas których naprawdę go polubiłem i miałem nadzieję, że on mnie też. A w tej sytuacji nie miałem do kogo zadzwonić. Nie chciałem wpraszać się pani Lee do domu, a moi znajomi... właściwie nimi nie są, a Taehyung... on wydawał mi się być naprawdę dobrym człowiekiem.
      - Hej... - zacząłem niepewnie, gdy odebrał telefon. Usiadłem na łóżku, łapiąc za królika i mocno przyciskając do siebie, by rozładować stres. - Nie przeszkadzam? Wiesz, dzwonię, bo... - zaciąłem się. Kompletnie nie wiedziałem jak mam go poprosić o przenocowanie mnie i Miso. - Um... Zalało mi całe mieszkanie i zastanawiałem się czy mógłbym... - Ponownie nie wiedziałem, co powiedzieć. Westchnąlem, po ta sytuacja była naprawdę dla mnie stresująca.

      Jiminnie

      Usuń
  87. [W sumie to faktycznie mnie trochę za daleko wena poniosła...
    No nie wiem, bądź co bądź Tae jest naprawdę dobry w modelingu, to może miałby w czymś tam Eunbyeol podszkolić? Mogło by być całkiem zabawnie, gdyby przez jakiś czas musiał próbować opanować to dziecko z ADHD i pokładami bezczelności wyższymi, niż Mount Everest i grać poważnego, odpowiedzielnego sunbae... A jakby się bardziej poznali, może by go Go'n Byeol namówiła do zagrania jakiejś rólki w dramie? Trzeba biedaczysku znaleźć jakieś uczciwe zajęcie... ]

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  88. Uch, co znowu? Powiedziałam coś nie tak, czy co?
    No bo poważnie, co to była za reakcja? Dopóki snułam moje jakże optymistyczne teorie Taehyung tylko patrzył na mnie jak na wariatkę, której wypadek uszkodził chyba coś więcej niż tylko układ ruchu, uśmiechając się z lekka protekcjonalnie, ale kiedy zapytałam najniewinniej w świecie, czy znałby kogoś, kogo zainteresowałby "City On Hill", przez moment gapił się na mnie, jakby dostał cegłą w łeb, a potem nagle cyniczny uśmieszek gdzieś mu wyparował i tonem tak idealnie obojętnym, że aż wręcz nienaturalnym, odpowiedział, że raczej nie ma takich znajomości i może nie wprost poradził, bym szukała wśród moich dawnych kolegów po fachu, ale chyba lekko to zasugerował. Cóż, mogłam na to właściwie nie odpowiadać i dać spokój, skoro temat z jakiegoś powodu chyba nie był najwygodniejszy dla mojego "miłego" sunbae, ale coś mnie podkusiło, by jednak ciągnąć to dalej.
    - Wiesz... gdybym szukała profesjonalistów, to bym po prostu zagadała z Sasongiem i Sorayą, albo znajomymi z innych zespołów i nie robiła z siebie idiotki, zaczepiającej obcych ludzi. Ale kiedy ktoś ma cieplutkie i wygodne miejsce w jednej ze znanych wytwórni, to po co miałby to rzucać dla prowizorki, o której mało kto właściwie słyszał? No, patrzmy realnie, jeszcze pół roku temu sama bym taką propozycję olała. Więc nawet nie szukamy zawodowców, tylko... zapaleńców, którzy chcieliby spróbować swoich sił.
    Okay, nie nadaję się do reklamy. Chyba powinnam tylko zajmować się pisaniem i nagrywaniem piosenek, a kwestie marketingu zostawić Yongowi i ewentualnie Soorze-unnie, która jest tak sprytna, ze potrafiłaby własną matkę sprzedać...
    Nucąc cichutko, ale beztrosko "Come back to life" , piosenkę, którą dwa dni temu nagrałam i umieściłam na firmowej stronie na fb, wróciłam do szukania zaginionych ulotek. Chyba wiele ich już nie zostało... Nie wiem, czy bardziej mnie to cieszyło, czy... wręcz przeciwnie. Logicznie rzecz biorąc powinnam mieć dość towarzystwa Tae, który pewnie miał już powyżej uszu mnie, ale... nie wiedzieć czemu, nie miałam. Może dlatego, że jestem uparta, lubię trudne zadania, a przebicie się przez mur tego cynicznego buca wydawało się wręcz mission impossible, więc tym bardziej chciałam próbować...

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  89. [Mogłoby się zacząć na jakiejś jednej sesji, ale Eunbyeol mimo wszystkich swoich zalet ma tę wadę, że w nauce jest strasznie oporna... Zawsze uważa, ze ona wszystko robi idealnie, wie wszystko najlepiej i w ogóle co to nie ona. No więc po jednej sesji, na której nic by nie załapała, okazałoby się, że jest konieczny dłuższy kurs... ^^]

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  90. [ Ohayo~ To może wąteczek z tym panem ^^ Ale pomysłu nie mam... Brak weny daje się we znaki niestety... :P ]

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  91. Soo uśmiechnęła się lekko do jednego z klientów, któremu właśnie nalewała zimnego piwa. Dosypała pare kostek lodu, po czym podeszła do kolejnego klięta.
    - Co podać? - spojrzała w stronę chłopaka.
    - " Przystojny. " - pomyślała, a na myśl tę lekko się zarumieniła. Miała wrażenie, że gdzieś już go widziała, ale postanowiła się tym nie przejmować i zająć się pracą. Oparła się o barek czekając na zamówienie, od chłopaka

    Hye
    [ Wybacz, że takie krótkie ;-; ]

    OdpowiedzUsuń
  92. [Tak.^^
    Oj, będzie się działo, z Byeol to inaczej się nie da. xD
    To mam zacząć, czy Ty zaczniesz?^^]

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  93. Może jednak się pomyliłam i wcale nie trafiłam na jakiś temat tabu?
    Taehyung tak szybko odzyskał swoją wkurzającą równowagę, że byłam skłonna w to uwierzyć.
    Ale z drugiej strony przez całe lata pracy w wytwórni, praktycznie od dnia debiutu, wszystko, cokolwiek robiłam, mówiłam, każdy nawet cień gestu, był jednym, wielkim fałszem. Kłamałam nawet, kiedy się przedstawiałam, no dosłownie. W każdym razie znam się na tym. W sensie... jak zmyślać, by nikt się nie zorientował, ze to robię, więc umiem też rozpoznać, kiedy ktoś inny próbuje mnie nabrać na tę znaną sztuczkę... Przeważnie. Bo w przypadku Tae za nic nie mogłam go rozgryźć. Raz mogłabym się założyć, że z jakiegoś powodu coś mi próbuje wkręcić, a raz ze chyba sobie coś sama wymyślam. Ten typ jest niemożliwy! Już manekiny na wystawie sklepowej okazują więcej emocji.
    Aish, co mnie to w ogóle obchodzi?! Nagle zaczęłam się strasznie przejmować innymi ludźmi, nie wiedzieć dlaczego i po co, normalnie to się robi śmieszne.
    -Och, trudno... Ale dzięki Sunbae, właściwie dzięki tobie przypomniało mi się, że mogę jeszcze pogadać ze znajomym z festiwalu muzyki CCM, na którym niedawno występowałam. - To fakt, właśnie mi przyszło do głowy, by pogadać z Seungilem i jego wariacką ekipą, może oni by chcieli się przyłączyć. A nawet jeśli nie, to byłaby miła odmiana pogadać z kimś, kto nie zachowuje się jak żywa wizytówka filozofii Diogenesa. Yong ma chyba do nich jakiś kontakt, więc nie będzie problemu.
    W każdym razie kiedy Tae zapytał, czy to już wszystkie ulotki, a raczej się upewnił, to zauważyłam, ze faktycznie zebraliśmy już wszystkie.
    -Mhm, dzięki...
    Nie bardzo wiedziałam, co jeszcze powiedzieć, z tym typem to naprawdę trudno, ale jakoś nie chciałam na tym kończyć. Cóż, może jednak wypadałoby, zawsze byłam pokręcona, ale przynajmniej wiedziałam, kiedy przestać (albo raczej zrobić strategiczny odwrót na przegrupowanie szyków). No i coś mi mówiło, że chyba lepiej dać już spokój.
    -No więc... eee... polecę już chyba dalej, zawracać głowę komuś innemu, chyba, że masz ochotę wyskoczyć ze mną do takiej miłej herbaciarni tu w okolicy? - zaproponowałam tak właściwie nie spodziewając się entuzjastycznej zgody, ale zawsze warto było spróbować.

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  94. Sooyoug co raz zerkała w stone chłopaka, którego przed chwilą obsługiwała. Gdy mężczyzna na nią spojrzał raptownie odwróciła wzrok do nieznajomego, którego obsługiwała. Na jej nieszczęście gość zamówił napój, który znajdował się na najwyższej półce. Z trudem, ale udało jej się dosięgnąć napuj. Nalała go do szklanki po czym podeszła do przystojnego nieznajomego.
    - Podać coś jeszczę? - uśmiechnęła się.

    Soo

    OdpowiedzUsuń
  95. [ Mi się podoba pomysł z tą windą. Zaczniesz? :D ]

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  96. No i dobrze, że nie oczekiwałam wariackiego zapału, bo bym się nieźle rozczarowała. Odpowiedź Tae brzmiała całkiem logicznie, sensownie i wypowiedziana została przez niego bardzo uprzejmie. Naprawdę, jakby żałował, że nie może skorzystać z mojej propozycji... Może i tak było, ale raczej była to tylko kurtuazyjna forma wyrażenia "nigdy w życiu!". No cóż... Świat się nie zawali, a ja będę mogła się zająć czymś przyjemniejszym, niż próby dogadania się z tym bucem. Chociaż to też jest zabawne, takie "a nuż się uda"...
    -Taak, ja też zawsze musiałam się pilnować. Jakby jeden dodatkowy kilogram w tę, czy w tamtą miał mi zrujnować głos, czy coś... Jakaś paranoja... No, ale okay. Innym razem, trzymam za słowo! - Uśmiechnęłam się równie szczerze i przyjaźnie, no bo przecież trzeba brać przykład ze swoich sunbae... Okay, nie wiem, czy Tae naprawdę nie miał czasu, jeśli tak, zwracam honor...
    -Na razie! Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - To już powiedziałam zupełnie szczerze. I pojechałam swoją drogą w świat szeroki.

    [Wymyślamy coś nowego?^^]

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  97. Na widok flesza uśmiech zszedł Sooyoug z twarzy. Po chwili zdała sobię sprawę z tego zkond zna chłopaka.
    - " On jest modelem! Jak mogłabym zapomnieć! " - koreanka raptownie wyszła z barku i podeszla do fotografa który na siłę próbował robić zdjęcia chłopakowi. Wyrwała mu aparat z ręki i oddaliła się o krok.
    - Albo pan go zostawi, albo już nigdy nie zobaczy sojego aparatu. - gdy mężczyzna próbował zabrać swoją własność, Sooyoug wrzuciła go za ladę do przyjaciela, ktory go złapał. Gestem ręki zawołała do sobie ochroniaży, którzy zabrali fotografa i wyrzucili z klubu, a Sooyoug poszła z powrotem za barek i zaczęła obsługiwać resztę klientów, z jeszcze większym uśmiechem na ustach.

    Sooyoug

    OdpowiedzUsuń
  98. [Dzięki za rozpoczęcie ^^]

    No dobra, będę damą ten jeden raz w życiu i nie powtórzę mojej rozmowy z Chang Rinem, przyjacielem z Ulzzang Academy, który wciągnął mnie praktycznie w modeling i zwykle był moim partnerem podczas różnych sesji. Mogłaby urazić co delikatniejsze uszka. W każdym razie... Rin jest rok starszy ode mnie, ale raczej zachowywał się zwykle jak młodszy braciszek, niż odpowiedzialny sunbae. I tym razem tak samo, dzień wcześniej, nawet nie, bo wczoraj około dziewiątej wieczorem, zadzwonił do mnie i powiedział, że on nie może wziąć udziału w sesji, ale chyba znajdą mi jakieś zastępstwo, więc bym nie pękała. Nie pękałam więc, chyba, że ze złości... No bo kogo by szlag jasny nie trafił, kiedy go kumpel w ostatniej chwili zostawia na lodzie? No właśnie.
    W każdym razie faktycznie znalazł się chyba ktoś, kto miał ze mną wystąpić w tej nieszczęsnej sesji, więc z jednej strony się cieszyłam, że nie muszę jej odpuszczać, a z drugiej trochę żałowałam, że jednak nie będzie przy mnie Rina. Byliśmy tak zgranym, rozumiejącym się prawie bez słów tandemem, że o lepszy trudno... Oczywiście tylko w blasku fleszy, bo po godzinach żarliśmy się o byle duperelkę. Cóż, oboje mamy parszywe charakterki, a nasza znajomość właściwie nawet zaczęła się od ostrej ściny, w finale której nawet walnęłam mu z liścia w dziób...
    No, ale mniejsza o tego nieodpowiedzialnego dzieciaka...
    Cała ta gadanina o Rinie ma sens o tyle, ze może dzięki temu da się jakoś wyjaśnić moje podenerwowanie prawie jak przed debiutem, albo raczej irytację, nad którą z lepszym, czy gorszym skutkiem próbowałam zapanować.
    Nie pomagało to, że musiałam siedzieć cierpliwie i gapić się w lustro, kiedy miłe, koleżanki-wizażystki przerabiały mnie na bóstwo. Strasznie się niecierpliwiłam, nie lubię tej części mojej pracy. Sama malować mogłabym się i przez dwie godziny, ale kiedy mam tylko siedzieć jak kołek, to coś mnie nosi.
    Pomogło w opanowaniu rosnącego zdenerwowania na pewno pojawienie się mojego kolegi po fachu, przynajmniej nie myślałam o tym, jaka to jestem wpieniona na Rina, tylko zastanawiałam się, jaką osobą okaże się mój nowy partner.
    Kiedy przedstawił się mi tak uprzejmie, to omal się nie roześmiałam, jakkolwiek byłoby to niegrzeczne. Po prostu naprawdę te wszystkie wyszukiwane formy grzecznościowe brzmią dla mnie tak niedorzecznie, dziwacznie i sztucznie, że nie mogę za siebie.
    -Cześć, Taehyung! Mi również miło. Jestem Go Eunbyeol. - odparłam z uśmiechem starej szelmy, którego za nic nie mogłam ukryć, nawet nie próbując łamać sobie języka na tych wszystkich formalnych regułkach, których i tak nie ogarniam.
    Nie bardzo wiedziałam, o czym by tu jeszcze zagadać, bo przecież nie o czymś tak nudnym jak pogoda i korki na mieście...
    -Eee... Wiesz, że wreszcie ma ruszyć kontynuacja "Chasing an Adventure"? Bardzo lubię tę dramę, a ty?
    Ostatecznie zagadałam o seriale, no bo kto ich nie ogląda? A ten konkretny był podobno jednym z najpopularniejszych w rankingu "Serialowego maniaka". Aż jestem dumna z siebie, że gram w nim jedną z pierwszoplanowych postaci, Byun Jiyoo. No, ale to chyba wszyscy wiedzą, więc mniejsza...

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  99. Sooyoug od razu spojrzała na chłopaka gdy ten odchrząknął. Usłyszała jedynie cichę " dzięki " z jego ust.
    - Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się szeroko, po czym nalała najlepszego drinka jakiego mieli w klubie, dała mu i dodała - Na koszt firmy. - po czym wyszła z pomieszczenia z aparatem, kierując się na zaplecze.

    Sooyoug

    OdpowiedzUsuń
  100. Hye wczesnym popołudniem postanowił wybrać się do centrum handlowego, by kupić sobie i młodszemu bratu parę potrzebnych rzeczy. Gdy wszedł do windy, by pojechać na górę na początku nie zauważył, że ktoś się tam znajduje. Przekręcając głowę na bok, zauważył, że osobą z którą w danym momencie dzieli windę, jest dość zany już model w Seulu. Momentalnie na jego twarzy pojawił się szkarłatny rumieniec zawstydzenia i ekscytacji. Hyesung zachwycony tym, że znalazł się w jednym pomieszczeniu ze znaną osobą o, której wiele czytał nie mógł oderwać wzroku od modela.

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  101. Stresowałem się ogromnie. Nie chciałem mu się zrzucać na głowę, obarczać go moją osobą i swoimi problemami, podczas gdy on zapewne miał od groma swoich. W końcu przy naszym spotkaniu byłem świadkiem jak bardzo praca modela mogła być wykańczająca, więc w mojej głowie szybko pojawiła się myśl, że powinienem się po prostu rozłączyć i udawać, że nie było sprawy. Choć spanie na wilgotnym łóżku czy chodzenie po wodzie wcale nie było miłą wizją, ale może lepszą od poczucia winy, które zapewne bym miał podczas wizyty u niego.
    Jednak jego pytanie sprawiło, że skuliłem się mocno na łóżku, mocniej tuląc do siebie pluszową zabawkę. Byłem nieśmiały, co czasami naprawdę mi wiele utrudniało, ale cóż ja mogłem poradzić? Nie potrafiłem się zmienić, choć wielokrotnie próbowałem, ale nieśmiałość i dziecinność to było coś nad czym nie miałem kontroli. Przytaknąłem mu tylko w odpowiedzi, niezwykle stresując się nad jego kolejną odpowiedzią. Czułem jak się stresuje, a żołądek podchodzi mi do gardła z każdą koleją sekundą. Bałem się, że fuknąłby na mnie, albo warknął, a ja w takich sytuacjach reagowałem jak dziecko i brałem wszystko do siebie.
    Jednak z niczym takim się nie spotkałem. Oczywiście ja mógłbym spać na kanapie czy materacu, nie przeszkadzło mi to zupełnie, ale uśmiech wynikał stąd, że się zgodził. Może to głupie, ale ja prawie wcale nocowałem u swoich przyjaciół. Jako dziecko może zdarzyło się to z dwa razy, ale później miałem nakaz wracania do domu. Przez mój odmienny charakter, moja mama ubzdurała sobie, że musi mnie bardziej pilnować i jedyną osobą, u której pod pretekstem wyjazdu spałem był mój były chłopak. I to w dodatku jeden, jedyny raz, nic więcej... Może przez to teraz czułem się zakłopotany, a nawet i zagubiony.
    - W porządku, jak już przyszedłem było wszystko mokre - oznajmiłem, a potem zerknąłem na mojego króliczka. - Z Miso wszystko w porządku, ma tylko mokre futerko i jest trochę wystraszony - dodałem, zagryzając wargę. - To naprawdę nie będzie problem? - spytałem, chcąc się całkowicie upewnić.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  102. -No z tym to różnie... Są starzy wyjadacze, którzy w połowie popularnych dram grają główne role, ale parę osób, w tym ja i mój hoobae z Ulzzang Academy, jest takich, którzy pierwszy raz grają coś poważniejszego, niż "koleżanka głównego bohatera z dzieciństwa, która pojawia się aż przez trzy minuty pierwszego odcinka".
    Naprawdę, miałam szczere chęci, by zachowywać się (jak na mnie) grzecznie, pleść niezobowiązujące dyrdymałki i w ogóle sprawiać wrażenie trochę postrzelonej, ale miłej osóbki, ale oczywiście na chęciach się skończyło. Chyba jestem beznadziejnym przypadkiem narwanego dziecka z ADHD.
    -Aish...! No ile to jeszcze może trwać? Sterczę przed tym lustrem kto-wie-jak długo, normalnie już mnie roznosi! - wyrwało mi się, ni z tego ni z owego.
    Wybuchnęłam, bo już miałam taką nadzieję, że koleżanki wizażystki dadzą mi święty spokój i zajmą się Tae, ale one tylko gdzieś na chwilę polazły i wróciły z jakimiś dziwacznymi rzeczami, jak lokówki, karbownice, prostownice i nie wiadomo, co jeszcze i zabrały się za moje włosy... Oczywiście plotły coś uspokajająco jak do dzieciaka, że to tylko zajmie chwilkę, ale jeśli to faktycznie była chwilka, to trwała mniej więcej tyle, co wieczność. Nosz, kurka... Rin pewnie zacząłby w tym momencie mi dogadywać i nabijać się z mojej niespożytej energii, albo innych rzeczy, których potrafił wymyślać setki, nieco rozładowując atmosferę, ale niestety nie mogłam na niego tym razem liczyć... Wściekałam się więc dalej na to, że tyle to trwa, na mojego kumpla, ze mnie wystawił i na siebie, że się znowu o byle co wściekam. To naprawdę groziło wybuchem, którego bym na pewno nie chciała, a tym bardziej nie życzyliby sobie tego inni, więc na wszelki wypadek zaczęłam znowu z jakiejś innej beczki, bo zupełnie nie mogłam sobie przypomnieć, co takiego plotłam przed chwilą.
    -Słyszałam pogłoski, ze fotograf to niezły dziwak... Wiesz coś o tym, Tae?

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  103. Poczułem lekką ulgę, gdy usłyszałem, że to nie problem bym u niego nocował. To zapewnienie było dla mnie naprawdę ważne, bo przecież wcześniej mógł powiedzieć, że tak odruchowo, bo taki dzieciak jak ja postanowił do niego zadzwonić, a ja jednak naprawdę chciałem wiedzieć, że bym mu nie przeszkadzał. Nawet miałem plan zrobienia dla niego czegoś dobrego rano, o ile by mi pozwolił, zważając na jego dietę, by była niskokaloryczna. W końcu nie mógł mieć przeze mnie problemów, a nie umiałem mu się odwdzięczyć w inny sposób... Właściwie to nic innego nie miałem takiego. Choć wiedziałem, że jeden głupi omlet warzywny nie byłby mu w stanie wynagrodzić tego, że się mną będzie opiekował. Bo inaczej tego nazwać nie potrafię, jestem dużym dzieckiem, które potrzebuje opieki, a że jej nie miałem, wpakowałem się w niezły syf. Jednak nie miałem prawa narzekać i nawet tego nie robiłem. Przecież miałem dwadzieścia dwa lata, powinienem w końcu dorosnąć i umieć sobie samemu radzić, choć to przychodziło mi z ogromną trudnością.
    Zesztywniałem, gdy zapytał czy ma po mnie przyjechać. Przecież dałbym radę przyjechać do niego metrem czy tramwajem! Nie chciałem czuć się winny, że gdy teraz zapewne o tej porze już odpoczywał, musiałby jeszcze przejmować się, aż tak bardzo mną, ale nim zdążyłem zaprzeczyć, on już zrezygnował z pytania, traktując to jako twierdzenie. Zmarszczyłem na to brwi.
    - Przyjadę tramwajem - powiedziałem pewnie. - Nie chcę żebyś się kłopotał, tyle dam sobie radę - dodałem, uśmiechajac się delikatnie, choć on tego zobaczyć nie mógł. - Nie, ale zaraz się spakuję - powiedziałem, zastanawiając się czy przypadkiem woda nie dosięgła też moich toreb.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  104. [Może tym razem Tae wpadłby w jakieś drobne kłopoty i to Haeming by mu pomogła? Nie wiem tylko w czym...]

    Hae

    OdpowiedzUsuń
  105. Momentalnie ucichłem, gdy usłyszałem irytację w jego głosie. Mocno przytuliłem się do króliczka, którego on dla mnie wygrał, wiedząc, że tego wieczoru nie postawiłbym mu się już ani razu, zgadzając się na wszystko co chciałby zrobić i zgadzając się z nim w każdej kwestii, byleby nie narażać się na kolejne warknięcia czy westchnienia irytacji. Może to dziwne, ale gdzieś w mojej głowie miałem zakodowane, że w takich sytuacjach trzeba było się dostosować i nie wychylać. Mój tata zawsze na mnie warczał, od czasu podnosił głos, by przywołać mnie do porządku i może to właśnie przez to teraz nie potrafiłem być ani pewny siebie, ani walczyć o swoje. Drugą sprawą jest, że ja od zawsze byłem lekko nieśmiały, spokojny i ugodowy, a zachowanie moich rodziców spotęgowały te cechy, przez które teraz kompletnie nie radziłem sobie w życiu. Ale nie winiłem ich za to. Jeśli ktoś był czemukolwiek winny to tylko ja sobie, sam powinienem nad tym popracować, a skoro mi to nie wychodziło, najwidoczniej byłem po prostu beznadziejny.
    - Tak, chyba wystarczy - powiedziałem cicho, wstając i podszedłem do szafy, szukając w niej swojej torby, w której mógłbym wrzucić kilka ubrań i potrzebnych rzeczy dla Miso. - Dziękuję Taehyung. - Uśmiechnąłem się delikatnie, będąc mu naprawdę wdzięcznym. - Do zobaczenia - pożegnałem się miłym tonem głosu, po chwili chowając telefon do kieszeni.
    Westchnąłem cicho, pakując do torby najpotrzebniejsze rzeczy jakie nie były kompletnie mokre ani pomoczone. To wolałem zostawić, by jutro wrócić i zacząć je suszyć, a dzisiaj zabrać to, co mogłem, by nie przesiąkło wilgociom. Oczywiście nie wszystko. Chodziło mi głównie o ubrania, ale i tak większość z nich znajdowała się na dolnych półkach lub na wierzchu i zostały pomoczone przez spryskiwacze.
    Gdy już miałem to co najprzydatniejsze, wziąłem suchy ręcznik, a bynajmniej ten, który nie położyłem na kałużach w łazience czy kuchni i podszedłem do Miso, wyciągając go z klatki, od razu opatulając ręcznikiem, wycierając jego futerko. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać jak biedak wystraszył się, gdy to wszystko się działo. Jak dobrze, że nie dostał zawału, bo przecież to takie maleństwo!

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  106. [ Właśnie ja też nie wiem ;/ To może koniec już wątku? ]

    Sooyoug

    OdpowiedzUsuń
  107. [No nie wiem, to może raczej by jego siostrze w czymś przypadkiem pomogła (nawet by nie wiedziała, że to siostra Tae) i by się jakoś zaprzyjaźniły i któregoś razu siostrzyczka by swoją nową "najlepszą przyjaciółkę" namówiła na jakiś wspólny wypad na miasto (oczywiście ze starszym braciszkiem, który by się niczego takiego nie spodziewał, tylko by ewentualnie wiedział, że młoda przyjdzie z kumpelą)...]

    Haeming

    OdpowiedzUsuń
  108. -Właściwie to już trzeci, albo nawet czwarty. Okay, wiem, że zachowuję się jak kot... No i fakt, pierwszy raz nie występuję razem z moim przyjacielem, Rinem i cholernie się denerwuję. Znaczy, może nie tyle samą sesją, co tym, ze mnie wystawił praktycznie w ostatniej chwili. Byłoby inaczej, gdybym miała zaraz wejść na plan filmowy. Tam po prostu nagle jakbyś znalazł się w innym świecie, jak Alicja po wejściu do norki białego królika, albo Łucja, po przejściu przez szafę do Narnii, albo Miaka, gdy magiczna książka wciągnęła ją do krainy Suzaku. Czary-mary i już nie ma mnie, tylko jest ktoś zupełnie inny. Wtedy jest zabawnie... A tu, gdyby nie Rin, to nawet bym nie próbowała. Szczerze.
    No i nie było strasznie, wreszcie mi trochę ulżyło, kiedy się wygadałam. Może powinnam tak od razu, ale z drugiej strony po co? W tej branży nikogo nie obchodzi więcej, niż koniec własnego nosa...
    Chwila! A właściwie to i lepiej. Skoro to mi pomaga, to mogę pleść ile wlezie, nikt nie będzie tego słuchał z zainteresowaniem i nawet nie będzie pamiętał, co gadałam, a mi się zrobi lżej. Nie chcę przecież jakichś poważnych, życiowych rad, tylko wyrzucić parę rzeczy z siebie. Gdybym gadała do obrazu, to bym wyszła na wariatkę... poprawka, prawdopodobnie to by znaczyło, ze jestem wariatką, a tym czasem zupełnie ten sam efekt ma paplanie do zapatrzonych w siebie kolegów- gwiazdeczek, a tego nikt za szczególnie chore nie uważa. Ma to jeszcze pewnie tyle dobrego, ze wszyscy sobie pomyślą, jaka to ta Go'n Byeol jest szczera i otwarta i gadatliwa i kiedy będę chciała komuś coś wkręcić, pójdzie łatwiej, bo po nieco zbyt wylewnych gadułach nikt się raczej nie spodziewa jakichś zdolności do chachmęcenia...

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  109. Hye nie zbyt wiedział co robić. Stał jedynie w windzie zmieszany całą sytuacją. Gdy winda się zatrzymała oczy mu się rozszerzyły, a na twarz wstąpił strach zmieszany z niepokojem.

    [ Wybacz nie wiedziałam jak się zbytnio rozpisać ]
    Hye

    OdpowiedzUsuń
  110. Miso był bardzo zestresowany, przez co miałem problem by odłożyć go ponownie do klatki. Trząsł się i od czasu do czasu popiskiwał, gdy próbowałem go od siebie oddalić lub też przekręcić, by lepiej go złapać. Serce mi się krajało na sam widok, bo gdybym był tylko w domu to nie spotkałoby go tyle stresów, ale miałem szczęście, że i tak wróciłem w miarę wcześnie. W końcu mogłem siedzieć do czwartej czy piątej, a wtedy do kogo bym siię zwrócił o pomoc? Do nikogo, byłby środek nocy i zwyczajnie nie wypadało dzwonić, więc pewnie przenocowałbym u siebie.
    Spakowałem jeszcze jedzonko dla Miso i wyrzuciłem mokrą ściółkę z klatki, na szybko ją myjąc, susząc ręcznikiem. Nie chciałem tam jeszcze zostawiać małego, przestraszonego zwierzaczka, więc wsypałem tam tylko trocin, wsadziłem miskę z jedzeniem i jeszcze raz przeszedłem się po mieszkaniu, na końcu wrzucając w miarę suchą książkę do gotowania. W końcu musiałem podziękować Tae za nocleg, a tylko na tym znałem się dostatecznie by był zadowolony.
    Stanąłem przed lustrem, uważnie siebie oglądając. Poprawiłem swoje już brązowe włosy, zagryzając wargę. Widziałem, że widać, iż miałem nałożony na siebie. Niestarannie go z siebie zmyłem, co mi przeszkadzało. Nie lubiłem nosić na sobie pozostałości po mojej drugiej pracy, więc nawet delikatna, rozmazana i szara już kreska na powiece mnie drażniła. Przynajmniej miałem na sobie swoje ubrania; białą, dużą koszulkę z długim rękawem i podziurawione spodnie. Nie lubiłem obnosić się ze swoim ciałem, może stąd nie zakładałem przylegających koszulek czy tych z wycięciami po bokach. Byłem szczupły, miałem delikatne zarysy mięśni, bo zdarzało mi się mieć czas, by czasami poćwiczyć, ale... musiałem je pokazywać w pracy.
    Gdy przeniosłem wzrok na swoje nogi, zmarszczyłem brwi. Zawsze były moim kompleksem, ale dzisiaj patrząc na nie w odbicie w lustrze, miałem ochotę stłuc odbicie. Widziałem po prostu mojego szefa, który mnie dotyka i chwali mnie za wygląd moich nóg. To było okropne...
    Z zamyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Uśmiechnąłem się, a potem szybko do nich podszedłem, ciesząc sie, że wszystko przeniosłem sobie do przedpokoju.
    Poprawiłem królika i otworzyłem zamek.
    - Hej Taehyung - przywitałem się z uśmiechem, odsuwając się, by mógł wejść. - Naprawdę nie musiałeś się tak kłopotać, spokojnie dałbym radę sam do ciebie dotrzeć - powiedziałem, wydymając delikatnie dolną wargę.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  111. [Witam nowego administratora! ^^]

    Uważnie go obserwowałem, chcąc wychwycić każdą reakcję chłopaka. Niemożliwe, że dorósł w TEN SPOSÓB. To po prostu awykonalne. Owszem, mógł spoważnieć, ale nie zostać pozbawionym emocji. Musiało się coś stać, coś poważnego….
    - Na pewno nie tę osobę, którą widzę teraz – burknąłem, patrząc mu prosto w oczy. – Wiem, że spowodowało to jakieś wydarzenie w twoim życiu… Ale nie wiem jakie. Wyspowiadasz mi się z tego prędzej czy później – westchnąłem puszczając jego ramiona. – Nie okłamuj sam siebie, nie wyjdzie ci to na dobre.
    Nieco cofnąłem się do tyłu, wciąż patrząc mu w oczy.
    - A teraz idź, pewnie nie masz zbyt wiele czasu – oparłem się o umywalkę za mną, zamykając oczy.
    Dorwę go, za niedługo, w jego mieszkaniu. Nie ucieknie mi.
    Kiedy wyszedł spojrzałem w lustro i ciężko westchnąłem. Pomogę Tae. Chcę znów zobaczyć jego radosny uśmiech, jego dziecinny, ale mimo wszystko głęboki śmiech. Chcę widzieć szczęśliwego Taehyunga, który nie jest kamieniem pośród innych, podobnych kamieni.
    Wyszedłem po paru minutach wgapiania się w swoje odbicie, po czym poszedłem się przebrać, zmyć ten beznadziejny makijaż i dosłownie olewając temat, zaraz po wyjściu z budynku znalazłem się w aucie, czekając na menadżera. Niestety, kiedy ten wrócił, ja już słodko spałem, śniąc o starych czasach ze szkoły.

    Myungsoo

    OdpowiedzUsuń
  112. Na jego słowa, mimowolnie się uśmiechnąłem, czując się zwyczajnie przyjemnie w środku. Przyzwyczajony byłem, że to ja zawsze robiłem coś dla innych; pomagałem im jak tylko umiałem, nie chcąc nic w zamian, a dzisiaj to Tae miał zrobić coś dla mnie, bezinteresownie, przez co czułem się nieswojo, ale byłem mu za to ogromnie wdzięczny. I miałem ogromną ochotę się do niego przytulić, ale bałem się jego reakcji. Bałem się po prostu odtrącenia, surowego tonu czy karcącego spojrzenia. Nie umiałem tego wytłumaczyć, ale naprawdę go lubiłem i stał mi się bliski, więc mój móżdżek od razu rejestrował, że przy nim mogę zachowywać się bardzo swobodnie, a co za tym idzie, być bardziej sobą, może i nawet w stu procentach, jeśli on nie miałby nic przeciwko.
    Na jego słowa obróciłem się w kierunku mieszkania i westchnąłem ciężko. Nie mam pojęcia, ile będziemy to suszyć, ani ile potrwa remont. Niby właściciel zapewnił mnie, że to on pokryje koszty, w końcu to nie jest nikogo wina, że rury popękały, to i tak dalej pozostawałem z problemem. To zapewne potrwa dłużej niż dwa dni, a ja nie miałem gdzie się zatrzymać, a nie mogłem tak bardzo polegać na Tae. Jedyną opcją jaką widziałem to wynajęcie sobie pokoju w jakimś tanim hotelu, przeznaczając na to odłożone pieniądze.
    - Uhum - powiedziałem cicho. - Właściciel wynajął już osoby do remontu, ale wiesz, troche to potrwa - odpowiedziałem cicho. - Ale z tego co mówił, to jutro muszą to wysuszyć, by nie pojawiła się pleśń - oznajmiłem, ponownie odwracając się do niego przodem. Zagryzłem niepewnie wargę, bo nie chciałem go popędzać, ale naprawdę chciałem stąd wyjść. To był jeden z moich najgorszych dni, a towarzystwo Tae wydawało mi się przyjemne i w pewien sposób relaksujące.
    Spuściłem swój wzrok na Miso, głaszcząc go za uszkiem, wciąż czując lekko wilgotne futerko i trzęsące się ciało zwierzaka, przez co naprawdę było mi smutno. Chyba naprawdę bardziej przejmowałbym się jego losem niż swoim.
    - Idziemy? - spytałem cicho i nieśmiało, dalej głaszcząc królika, wlepiając w niego swój wzrok niczym zagubione dziecko, ale nic nie mogłem na to poradzić. Ja już po prostu taki byłem i nie mogłem tego zmienić.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  113. [To się cieszę, że się cieszysz. ^^No, tylko nie wiem, czy zacząć już od momentu, ze się "psiapsióły" znają i od tego wspólnego wypadu w miasto, czy coś o tym, jak się z młodą poznały? To jak się zaczęło ewentualnie można nawet w paru zdaniach po prostu opisać, chyba byłoby wygodniej, ale nie wiem...]

    Hae

    [Ps. Gratulację za zostanie nową adminką.^^ Powodzenia!]

    OdpowiedzUsuń
  114. [Jestem chętna na wątek. XD
    Tutaj akurat wybiorę Taehyunga, bo doktorek by mi przeraził biedną Haneul :> Masz jakieś pomysły?]
    Haneul

    OdpowiedzUsuń
  115. -Dzięki! - odpowiedziałam trochę zaskoczona, ale mimo to ciepło i z niekłamaną wdzięcznością, gdy Taehyung powiedział, że "zastąpi mi Rina".
    Co prawda ten przypał jest nie do podrobienia i nie znam nikogo, komu by się taka sztuka udała, ale samo to zapewnienie, sama ta próba dodania mi otuchy, to było naprawdę... słodkie. Nie lubię używać tego słowa, pasuje ono raczej do różowowłosych panienek o inteligencji ameby, ale... no tylko to mi przychodziło w tym momencie do głowy.
    I naprawdę postanowiłam, że się postaram przestrzegać wszystkich mądrych rad Tae co do joty, chociaż twarde trzymanie się wskazówek to coś, w czym stanowczo nie należę do mistrzów. Okay, w ogóle tego nie potrafię, więc zwykle nawet nie próbuję. W aktorstwie fajne jest właśnie to, że zasadniczo mam tylko jakieś ogólne informacje o tym, co, gdzie i jak mam zagrać, ale duże pole do popisu ma moja własna wyobraźnia. Mogę być więc swobodna i naturalna... Ale gdybym miała trzymać się sztywnego opisu co w każdej sekundzie mam robić na scenie, nie dałabym rady. Nie tyle miałabym problemy z zapamiętaniem kolejnych kroków i słów, co ze sprawieniem pozorów choćby cienia autentyczności. Co ja poradzę, jestem artystką, potrzebuję odrobinki niezależności jak powietrza!
    -Postaram się, żeby wszystko wyszło jak najlepiej - zapewniłam. No to mogłam obiecać z całą pewnością. Nie zdarzyło mi się, bym kompletnie coś nawaliła, nawet, jeśli zaczęłam gdzieś w połowie sesji trochę improwizować... Mój kumpel zawsze potrafił świetnie się dopasować i efekty były zawsze przynajmniej dobre. No więc o to byłam spokojna. No, prawie spokojna... Okay, wcale nie, ale przynajmniej sprawiałam wrażenie, a to tak, jakbym już wcale się ani trochę nie denerwowała.

    Eunbyeol^^

    OdpowiedzUsuń
  116. Hye nie zwracał uwagi na wyrazy wymawiane przez chłopka, można było rzec że nawet go nie słyszał. Myślał jedynie o tym, że jest zamknięty w małym pomieszczeniu, na nieokreślony okres czasu, z tylko jedną osobą. Oddech raptownie mu przyśpieszył. Wyciągną z bluzy telefon i próbował zadzwonić, lecz niesty nie było zasięgu.
    - " Boże, tylko nie to! " - zaczął krzyczeć w myślach z przerażenia.
    Zaczął jeszcze szybciej oddychać, a serce mu zaczęło niespokojnie i szybko bić.

    Hye

    OdpowiedzUsuń
  117. Wiedziałem, że to niegrzeczne go tak pośpieszać i powinienem sam grzecznie czekać, aż on to zaproponuje, ale nie mogłem tutaj już dłużej wytrzymać, bo patrząc na kałuże czy zacieki na ścianie w przedpokoju czułem, że rzeczywistość, która mnie otacza, zwyczajnie w świecie mnie przytłacza i ciągnie głęboko na dno, pokazując mi jak beznadziejny jestem. Nie wiedziałem jak odnajdę się w tej sytuacji, ale wiedziałem, że muszę. Nikt nie zrobi tego za mnie, w końcu jestem małym dzieckiem, które schowa się za mamą. Niestety, ja tym dzieckiem dalej byłem i bałem się tego wszystkiego, czego nie znałem, z czym wcześniej nie miałem do czynienia, czyli z całym moim życiem.
    Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, gdy zabrał właściwie wszystkie moje rzeczy. Mi został tyko średni plecak i klatka dla Miso, które szybko położyłem na wolnym miejscu, a potem wróciłem się, by zamknąć drzwi na klucz, a po minucie siedziałem obok niego w samochodzie.
    - Naprawdę mogę? - spytałem, patrząc się na niego i zapinając pasy. - To nie będzie przeszkadzało? - upewniłem się, a potem posmyrałem Miso za uszkami.
    Zerknąłem na Taehyunga, dopiero teraz mając lepszą okazję mu się bardziej przyjrzeć i zauważyłem, że wyglądał inaczej niż zwykle i nie mówię tego w złym kontekście. Po prostu zawsze widzieliśmy się w dzień, gdy miał pełno obowiązków, a jako model zawsze musiał dobrze wyglądać, co oznaczało idealnie dobrany strój, dodatki, makijaż i ułożone włosy. Teraz jednak wyglądał tak... codziennie, zwyczajne. Oczywiście nie działało to na jego niekorzyść, bo Kim był przecież przystojnym mężczyzną. Jednak to pierwszy raz, gdy mogłem go zobaczyć w takiej odsłonie.
    - Um... zadzwoniłem w złym momencie? - spytałem niepewnie, zaciskając palce na materiale swojej koszulki. Nie chciałem przecież sprawiać mu problemów...

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  118. -Yaaaaay! - Normalnie czasem zachowuję się jak rąbnięty bachor. Poważnie. Kto normalny zjeżdża z podjazdu na wózku z największą możliwą prędkością, biorąc zakręt o 180 stopni ledwie na dwóch bocznych kołach i drąc się z uciechy, że mu się ta sztuka powiodła i nie wywalił się przy tym na swój głupi pysk, albo nie rozkwasił nosa na barierce? No właśnie...
    Ale cóż, jakieś rozrywki w życiu trzeba mieć... Skoro nie mogę pojeździć na rowerze, deskorolce, czy rolkach, to przynajmniej potrenuję wariackie sztuczki dla "zmotoryzowanych".
    -Młoda, wczoraj poszło ci lepiej! - zawołał do mnie jeden z blokersów. - Ale i tak dzięki! Zarobiłem dzięki tobie paczkę fajek! Harim twierdził, że wyrypiesz w poręcz, ja mówiłem, że nie i wygrałem!
    -Yah, zakładacie się o moje zjazdy a ja nic z tego nie mam?
    -Masz szacun! Młoda, ty się, kurna, na rajdowca nadajesz... - Tyle, że niejaki Harim użył bardzo zbliżonego słowa do "kurna".
    -Taak, od zawsze wiedziałam, ze się rozminęłam z powołaniem - westchnęłam teatralnie.
    -Yah, a masz chłopaka? Bo wiesz, jak nie...
    O holender, no to pięknie."
    Przydałby się w tym momencie Yong, który by szybko i zgrabnie wytłumaczył koleżkom, że zalecanie się do mnie nie jest dobrym pomysłem...
    Nigdy nie wiem, jak w takiej sytuacji reagować: czy nabujać, ze jestem już "zajęta", czy powiedzieć prosto z mostu prawdę "nie, ale nie miałbyś szans choćby i za sto lat". Czy jeszcze coś pośredniego między kompletną ściemą, a zabójczą szczerością...
    Dobrze, że z kłopotu wybawiło mnie przyjście przyjaciółki i jej brata, z którymi miałam się spotkać przy domu, byśmy potem razem poszli do planetarium. Ponoć akurat to i tak było po drodze, więc Juhyun zaproponowała, że po prostu mnie "zgarną". Tyle opowiadała o tej wyprawie, tak się nakręcała, że nie sposób było dziecku odmówić radochy i wykręcić się z tego, chociaż nie bardzo ogarniam takie tematy. Fizyka i astronomia to dla mnie kompletne abstrakcje. Nie to, ze nie lubiłam przedmiotów ścisłych. Były fajne, mało musiałam ryć na pamięć, wystarczyło zrozumieć jak coś działa i tyle, ale ten przedmiot był niechlubnym wyjątkiem. Nie ogarniałam niczego. Wiecie, pełno definicji, tworzonych tylko po to, by jakiś z pozoru łatwy temat przedstawić w jak najbardziej skomplikowany sposób, to dla mnie opis lekcji fizyki w mojej szkole.
    Skąd właściwie znam Juhyun to nie wiem... Chyba poznałyśmy się już po moim wypadku, kiedy wyszłam ze szpitala, ale głowy bym nie dała... W ciągu tych kilku miesięcy dzieje się nagle więcej rzeczy, niż w ciągu prawie czterech lat mojego życia jako gwiazdka k-popu... więc niektóre szczegóły mi umykają.
    No, w każdym razie... Przyszła w odpowiednim momencie, bym mogła udać, że nie słyszałam niewygodnego pytania i przywitać się z nią ze szczerym, nawet jeśli trochę zbyt wielkim entuzjazmem... który nieco oklapł, gdy poznałam osobę, z którą przyszła. No cóż, tyle mi opowiadała o swoim wspaniałym, kochanym, starszym bracie, że spodziewałam się nie-wiadomo-kogo, a tymczasem... była to tylko ta cyniczna menda, znana powszechnie jako Kim Taehyung.
    Niemożliwe, żeby to on był tym bratem z jej opowieści... Nie wierzę, że tych dwoje w ogóle ta sama matka rodziła!
    No, ale mój sceptycyzm zostawmy na inny moment.
    -Eee... cześć, Taehyung-sunbae - przywitałam się z nim uprzejmie, ale już nie tak radośnie, co z Juhyun.
    I mnie trochę ścięło, nie wiedziałam, co dalej powiedzieć. Gdyby nie Kim Ju, która w tym momencie zaczęła się zacieszać, jak to miło, że my już się znamy i jak świetnie się na pewno będziemy bawić w tym jej obserwatorium, czy gdzieś tam, to nie wiem, czy bym nie wyłgała się pierwszą z brzegu głupią wymówką i tyle by mnie widzieli. Ten typ jest okropnie męczący...
    -No, na pewno będzie fajnie! Chodźmy już, aż jestem ciekawa, jak tak opowiadasz o tych wszystkich gwiazdach, czerwonych karłach, czy czymś tam jeszcze...

    Haeming

    OdpowiedzUsuń